Nie otwierałbym nawet stron grom poświęconych.
Kiedy przychodziłem do naszej Redakcji, zostałem zapytany, co chciałbym tutaj robić. Bez wahania odpowiedziałem, że mogę robić wszystko oprócz newsowania. Dlaczego? Po pierwsze, takie zadanie wymaga regularności, z którą u mnie zawsze było ciężko. Po drugie, musiałbym się faktycznie tym interesować.
Nadszedł jednak taki moment, że musiałem zacząć. Może nie znajdziecie moich spisów w kategorii „newsy”, ale równie dobrze tak mogłoby to działać. Zaczęliśmy podcast. Zdążyliście już pewnie zauważyć, bo niedawno stuknął nam ósmy odcinek. Prawdziwy jubileusz. W każdym odcinku rozpoczynamy od omawiania tego, co w świecie growym działo się przez ostatni tydzień. Głupio tak trochę zatkać uszy albo wyciszyć Skype’a, bo ktoś w końcu musi dorzucić do rozmowy głupi dowcip, drwiąc z kolejnej premiery Dirta.
„Ale po co ty to piszesz, Tomaszu?” Bo newsy psują mi gry. Bum. Stało się. Powiedziałem to. Szczerze nienawidzę rozmów pt. „Kiedyś to był inaczej…”, ale jest taki jeden wyjątek. Lubię słuchać w innych podcastach, jak panowie ze znacznie większym stażem niż ja rozmawiają o roli gazety przed rozwinięciem się Internetu. Doświadczyłem jeszcze fenomenu CD-Action, czytania recenzji z zapartym tchem i ekscytacji dodawanymi do każdego egzemplarza grami w kartonowych opakowaniach. Secret Service jest mi już jednak obcy. Chętnie wróciłbym do tego, że nowości dowiadywałbym się z recenzji w gazecie albo działów newsowych. Raz na miesiąc, raz na dwa tygodnie…
Dochodzi do takich kuriozalnych sytuacji, że gdyby nie zapowiedziana niedawno nocna premiera Wiedźmina 3, poczekałbym sobie spokojnie na jakąś przecenę. Nie chodzi o moje możliwości finansowe ani ból „i tak książka jest lepsza”. Jeszcze kilka miesięcy temu świeciły mi się oczy na samą myśl. „Będzie wielki otwarty świat, będzie pięknie, będę przy tym siedział więcej niż przy Skyrimie…” Teraz wiem już nawet, co jest nie tak z trawą i jak rośnie broda Geralta.
Najpierw dowiedziałem się o rozmiarze mapy, potem o tym, że mogę sobie już zamówić dodatki do gry, aż wreszcie trafiam gdzieniegdzie na wpisy ludzi analizujących każdy kępek trawy, każdy materiał wrzucony przez deweloperów, płacząc nad downgrade’m. Internet zapewnia ogromne możliwości, co ostatnio odbija się twórcom czkawką. Za dwa tygodnie usiądę przy grze i zdam sobie sprawę, że pierwsze dwadzieścia godzin już dawno ograłem.
Nie płaczę tutaj nad generalnym rozwojem technologicznym. Uwielbiam to. Z przyjemnością patrzę na swój piękny telefon, który pewnie niedługo z odpowiednią łatką zrobi dla mnie kawę, a z domu nie ruszam się bez Chromebooka’ w torbie. Świat gier to jedyna dziedzina, której życzyłbym cofnięcia się w czasie. Czas spędzany teraz na przeglądaniu informacji o kolejnych season passach do Batmana, poświęciłbym na jakąś nową grę.
Mam podobnie jak Ty, z jednej strony nie umiem się powstrzymać od śledzenia serwisów growych, ale z drugiej z nostalgia wspominam te magiczne chwile kiedy biegłem do kiosku po NEO+ i PSX Extreme i to było moje jedyne okno na growy świat.
Ja z powodów, o których pisałeś powyżej unikam filmików o Wiedźminie. Wymaga to pewnego samozaparcia, ale da się zrobić.