Byliśmy na imprezie Techlandu we Wrocławiu!
Piątek, godzina 12:00. Wraz z Kamilem ‘Sycholem’ Sychowskim wsiadamy w autobus pod Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie. O 18:00 jesteśmy we Wrocławiu, a za następną godzinę wchodzimy do klimatycznie urządzonego lokalu. Wszystko po to żeby świętować świetną sprzedaż Dying Light.
Poczęstunek, drinki, DJ, którego potem zmienił live band, kilkaset osób rozsianych po trzech piętrach przybytku i kilka konsol z grą Techlandu możliwą do przetestowania. A my obaj byliśmy tam po to, żeby dokładnie opowiedzieć wam, jak dobrze się bawiliśmy.
Zacznijmy na wstępie, że to nie była typowa impreza gamingowa. Wiele różniła się od pokazów. Przyczyna leży w celu całego tego zamieszania. Pokazy promują gry, a Techland chciał po prostu z pompą świętować swoje imponujące zwycięstwo. Mieliśmy bawić się, spędzać czas wspólnie z osobami, które też pokochały Dying Light i popatrzeć, jak mierzy się z nim Natalia Siwiec i Łozo.
Wszystko to wyszło naprawdę doskonale. Techland zorganizował sprawny transport z Warszawy i Katowic, a do stolicy udało nam się wrócić już rankiem dnia następnego. Przywitała nas kolejka ludzi przed wejściem, frekwencja dopisała, a wszyscy, z którymi przyszło nam porozmawiać bawili się bardzo dobrze.
Liczne atrakcje miały zapewnić nam dodatkową rozrywkę. Mimo fajnego pomysłu z turniejem celebrytów i barmańskich pokazów, to Oculus Rift przyciągnął nas najbardziej. Od siebie mogę powiedzieć, że poświęcę temu oddzielny artykuł, ale już samo miejsce dawało do myślenia. Na pierwszym piętrze, gdzieś obok kolumny, udało się Techlandowi ulokować trzy komputery z ekranami odwróconymi w stronę osoby naprzeciwko gracza. Wystarczyło usiąść, założyć Oculusa na głowę, poprawić słuchawki, złapać za pada i przed twarzą widziałeś zombie.
Mnie osobiście urzekł fakt, że nie była to impreza o podtytule: „Patrzcie, jacy jesteśmy genialni!”. Ledwie kilkanaście minut z sześciu godzin, które tam spędziliśmy, zostało poświęcone na faktyczne pokazanie sukcesu, jaki udało się osiągnąć Techlandowi. Jednak film zmontowany z tej okazji i przemówienie jednej z głównych osób odpowiedzialnych za Dying Light dały do myślenia.
Można po prostu Polakom przyklasnąć. Statystyki robią wrażenie, a samej firmie udało się też zebrać setki ludzi, żeby pokazać, że na naszych potężnych konsolach nie gramy w jakieś tam mini-gierki, przez całą branżę przewijają się wielkie pieniądze, a przede wszystkim że my również potrafimy na tym rynku przodować.
Fajnie było Was spotkać, ja też się dobrze bawiłem. ;] Jeśli ktoś jeszcze kiedyś będzie miał okazję zagrać w Dying Light na Oculusie, to szczerze polecam wdrapać się na jakiś wysoki budynek i skoczyć na niebieskie worki. 😛