Ostatnio do oferty Egmontu dołączył kolejny komiks z serii Cyberpunk 2077. Zapraszam do mojej opinii na temat Kickdown.
Jeśli regularnie zaglądacie na naszą stronę, to wiecie na pewno, że bardzo cenię sobie świat Cyberpunk 2077. Pięć lat temu studio CD Projekt RED stworzyło bardzo przyjemną grą, a przez następne miesiące sukcesywnie ją naprawiało. Dziś tytuł ten jest niesamowicie rozbudowany i wciągający, stanowiąc świetny kontrapunkt dla stanu, w jakim ta produkcja zadebiutowała. Jej stan techniczny bynajmniej nie był wzorcowy, aczkolwiek mimo tego sam świat i klimat po prostu mnie zachwyciły. W związku z tym wystawiłem “podstawce” bardzo wysoką ocenę. Ukazało się też absolutnie rewelacyjne rozszerzenie fabularne, Widmo Wolności, które dosłownie otarło się moim zdaniem o perfekcję. Więcej na ten temat pisałem oczywiście w poniższej recenzji.
Miałem także przyjemność recenzowania kilku komiksów z Night City w tle – moje artykuły znajdziecie pod tym adresem. Jak zapewne pamiętacie, w ramach świętowania pięciolecia Cyberpunka 2077 ogłoszono też odpowiednio stylizowane klawiaturę i myszkę, grę karcianą oraz inteligentne okulary. Dziś jednak wracam z artykułem na temat nieco bardziej konwencjonalnego reprezentowania marki, a jest nim komiks Kickdown. Zapraszam do mojej recenzji najnowszej Cyberpunkowej pozycji z portfolio Egmontu.
Wydarzenia w Cyberpunk 2077: Kickdown

Główną bohaterką komiksu Cyberpunk 2077: Kickdown jest młoda pasjonatka motoryzacji, Mint. To córka słynnego złodzieja samochodów, która po pewnym czasie wraca do Night City. O ile jednak ojciec był szanowany przez półświatek, o tyle jego córka nie może liczyć na ciepłe przyjęcie. Jest bowiem podejrzewana, a wręcz nawet oskarżana, o zdradzenie swojej dawnej ekipy policji. Mint ma pewien plan na oczyszczenie swojego imienia, a jednocześnie na zyskanie większej chwały niż jej rodzic. Musi w związku z tym nawiązać współpracę z jego dawnymi kompanami. Naturalnie nie jest to łatwe. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, iż Mint musi grać na dwa (a może i na więcej? ) fronty. Nie będę bynajmniej wchodził w spoilery i skończę opisywanie konkretnych wydarzeń właśnie na tym zarysie fabularnym. Absolutnie nie oznacza to, że nie mogę wyrazić swojej opinii na temat wydarzeń. Najprościej ujmując, są one niestety zbyt chaotyczne jak na mój gust. Komiks nie jest przesadnie długi – ma nieco ponad 100 stron – i wiele postaci nie jest przez to w stanie dostać należycie poprowadzonego wątku. Nierzadko nie mogłem zżyć się z bohaterami i jawili mi się oni jako płaskie, jednowymiarowe “zapchajdziury” i ewidentne rozwiązania fabularne.
Często bohaterowie występowali wyłącznie po to, by popchnąć dalej opowieść. W zestawieniu z mistrzowsko kreowanym światem i jego mieszkańcami w grze, komiks wypada bardzo blado pod tym względem. Brakuje tu miejsca na płynne przejścia między wydarzeniami, a przez to opowieść jest wyraźnie rwana. Skutkuje to bardzo męczącą lekturą. Występują tu też nagłe przeskoki – na przykład w jednym kadrze widzimy, że coś ma się stać za dwa tygodnie, a już w następnym kadrze jest podpis, że właśnie ten czas już minął. Uważam, że rozbudowanie opowieści wyszłoby jej na plus. W obecnej formie mamy niestety do czynienia z prostą, niezapadającą w pamięci historią z wyścigami samochodowymi w tle. To ogromne niedocenienie tak bogatego uniwersum, jakim jest Cyberpunk 2077.
Ilustracje i styl

Jak widzicie, opowieść bynajmniej mnie nie zachwyciła. Może więc chociaż strona artystyczna jest na lepszym poziomie? Na szczęście odpowiedź na to pytanie jest twierdząca. Nie przyjęto absolutnie fotorealistycznego kierunku, ale w przypadku świata przyszłości nie przeszkadza to. Mało tego, jest to w stanie ciekawie urozmaicić sceny i może być spójne z wizją Night City. Większość akcji dzieje się w nocy, toteż nie należy spodziewać się wielu jasnych scen. Właściwie jedynymi wyjątkami są retrospekcje ukazujące losy ojca Mint oraz okazjonalne próby bicia czasu okrążeń i driftu przez naszą bohaterkę. Uważam jednak, że kadry, w których nie brakuje cienia i mroku są jak najbardziej sensowne i dociera do mnie taki wybór ilustratorów. Oczywiście nie może nie być świateł przebijających ten mrok – jak na przykład mieniących się czerwonym blaskiem wszczepów członków gangu Maelstrom. Fani gry (oraz serialu anime Cyberpunk Edgerunners) poczują się tu jak w domu.
Neony, brud i jaskrawe kolory stanowią idealne połączenie, zachęcając do przyglądania się ilustracjom. Pod względem wizualnym nie mogę się do niczego przyczepić i bardzo podoba mi się estetyka Kickdown. Jeżeli szukacie komiksu, którego najważniejszą częścią jest strona wizualna, to zdecydowanie możecie sięgnąć po recenzowany dziś tom. Nie nastawiajcie się tylko na piękne ilustracje na całą stronę (co występuje na przykład w DC Comics).
Podsumowanie

Komiks Cyberpunk 2077: Kickdown sprawił mi niestety ogromny zawód. O ile ilustracje są bardzo przyjemne, klimatyczne i jak najbardziej zgodne ze światem, jaki ukazało nam pięć lat temu studio CD Projekt RED, o tyle nie mogę przejść obojętnie obok mało interesującej – delikatnie mówiąc – opowieści. Historia wprowadza zbyt wiele postaci, by ich losy mogły być poprawnie rozwinięte. Przejścia między scenami są chaotyczne, co sprawia, że opowieść wydaje się być poszatkowana. Jakby ktoś nakręcił dobry film, ale ostatecznie zdecydował się wyciąć połowę scen, by udostępnić je kiedyś w edycji rozszerzonej. Nie jest to dobry kierunek i uważam, że bez żalu można odpuścić sobie ten komiks. Zwłaszcza, że ze świata Cyberpunka 2077 znajdziecie wiele lepszych tomów – jak na przykład Słowo honoru, Blackout (zmieniający spojrzenie na braindance) oraz Gdzie jest Johnny.
| Liczba stron | 112 |
| Wymiary | 16,7 cm x 25,5 cm |
| Scenarzysta | Tomasz Marchewka |
| Ilustratorzy | Jake Elphick, Tommaso Bennato |
| Typ oprawy | miękka ze skrzydełkami |
| Cena | od 24,41 zł |
Komiks do zrecenzowania dostarczył Egmont.
Dołącz do dyskusji
Zaloguj się lub załóż konto, by skomentować ten wpis.