Nintendo powraca z kolejnymi przygodami Mario i Luigiego. Tym razem jednak w formie gry RPG, a nie klasycznej platformówki. Czy warto wejść na pokład braterskiego statku i wyruszyć w podróż?
Historia
Bracia przenoszą się do krainy Concordia, niegdyś spokojnej krainy, spojonego przez drzewo Uni-tree. W wyniku katastrofy świat podzielił się i teraz w naszych rękach jest poskładanie go do kupy. Wyruszamy na Shipshape Island, wyspie, której nazwa wskazuje, że jest w kształcie statku, w poszukiwania kolejnych światów, by ponownie złączyć je w jedno.
Podczas swojej podróży spotkamy wiele postaci, część znanych z gier Nintendo, a część zupełnie nowych. Odwiedziemy też różnorodne wyspy. Każda z indywidualnym klimatem. I choć każda z nich nie powala rozmiarem, to jest ich na tyle dużo, że świat gry wydaje się przez to dużo większy. Zresztą i tak nie będziemy w stanie odkryć wszystkich smaczków przy pierwszej wizycie. Dopiero po odblokowaniu nowej umiejętności czy narzędzia będziemy mogli powrócić by zdobyć ukryte skarby.
Sama historia rozkręca się dość wolno i dopiero z czasem nabiera tempa. Z pewnością warto docenić dialogi, które miejscami są bardzo ciekawe i zawierają sporo żartów słownych. Przy tej okazji niestety jest też i spora łyżka dziegciu. Wszystkie dialogi dostępne są tylko i wyłącznie w formie napisów. Mało tego, po każdej kwestii gra zmusza nas do wciśnięcia przycisku, aby kontynuować dialog. To rozwiązanie, rodem z poprzedniego wieku, było mega frustrujące. Ile razy chciałem na chwilę usiąść i czerpać z dialogu, kiedy gra co chwila zmuszała mnie do interakcji z kontrolerem. Do tego dochodzi fakt, że co jakiś czas napotkamy dialogi, które są po prostu ścianą tekstu na statycznym obrazie.
To nie przystoi w 2024 roku. Zdaję sobie sprawę, że Nintendo wciąż wycenia swoje gry poniżej średniej ceny gry AAA, natomiast nie daje to przyzwolenia na aż taką nisko budżetowość. Nie oczekuję tu godzinnych cut scenek wyreżyserowanych na poziomie Hollywood, ale jednak coś więcej by się przydało. No i nie muszę oczywiście wspominać, że całość jest dostępna tylko i wyłącznie po angielsku. Ale na to zdążę sobie jeszcze ponarzekać później.
Ahoj szczury lądowe
Zapewne czytając o pływaniu statkiem po morzu, wasza wyobraźnia rozpaliła się na myśl o czymś w stylu Assassin’s Creed Black Flag? Albo nawet Zelda Wind Waker z portfolio Nintendo? Nic bardziej mylnego. Nie kierujemy tutaj bezpośrednio statkiem, zamiast tego wydajemy mu rozkazy, pokazując na mapie, gdzie ma płynąć. Łajba sunie po falach w czasie rzeczywistym, a kiedy wypatrzymy na horyzoncie nową wyspę, musimy udać się do specjalnego teleskopu, którym w nią wycelujemy i wystrzelimy braci na nowy ląd.
Statek płynie przed siebie w czasie rzeczywistym, co czasem oznaczać będzie konieczność szybkiego biegu do teleskopu, żeby zdążyć wystrzelić się na wyspę. Innym razem do pokonania będzie dłuższa trasa, co może się przedłużyć. Na szczęście w miarę postępu odblokujemy opcję szybszego pływania.
Ogólnie sam pomysł na morską przygodę oceniam dobrze, tak egzekucja jest już moim zdaniem mocno dyskusyjna.
Mario RPG QTE
Nowa gra o Mario i Luigim jest grą RPG. Znajdziemy tu tak charakterystyczne dla tego gatunku elementy jak statystyki postaci, rozwój parametrów czy wymienny ekwipunek dający wymierne korzyści. Warto od czasu do czasu zajrzeć do lokalnego sprzedawcy, by nie tylko sprzedać zalegające śmieci, ale właśnie może znaleźć coś interesującego, co pomoże nam w podróży.
Przeciwnicy poruszają się swobodnie po świecie i kontakt z nimi inicjuje walkę. Warto się do tego przygotować i np. skoczyć na głowę przeciwnika albo wymierzyć mu cios młotem. Zyskamy dzięki temu dodatkowy atak na samym początku potyczki.
Sama walka jest w systemie turowym, ale z elementami zręcznościowymi. Wybieramy atak, a następnie cel. Potem wykonujemy atak zgodnie z wyświetlanymi na ekranie przyciskami. Takie niejako QTE pozwolą nam zadać więcej obrażeń i wykonywać kilka ataków naraz. Kiedy z kolei to my jesteśmy atakowani, to możemy cios zablokować albo wykonać unikający skok. Jeśli ten ostatni wykonamy w odpowiednim momencie, to może udać nam się naskoczyć na przeciwnika, zadając mu dodatkowe obrażenia.
Walka nie jest trudna, ale wymaga pewnego skupienia. Trzeba na bieżąco reagować na to co się dzieje i w odpowiednich momentach wciskać przyciski. Bracia mogą wykonywać atak skokiem czy młotem, a czasem też skorzystać ze specjalnych kontekstowych akcji podczas ważniejszych potyczek. Przeciwników na ekranie potrafi być sporo, czasem zmienią swój stan, a czasem zawołają kolegów jako wsparcie.
Eksploracja świata
Mimo iż gra jest erpegiem, to jednak nie wyzbyła się całkowicie swoich platformówkowych korzeni. Mario i Luigi wciąż potrafią skakać, choć jest to zupełnie co innego niż skakanie, jakie znamy z klasycznych gier. Skakanie jest tu dość mocno ograniczone, a większe przepaści i tak trzeba będzie pokonać inaczej.
Przez cały czas sterujemy Mario, ale możemy też wykonywać proste akcje Luigim. Skok i uderzenie młotem dla każdego z braci dostępny jest pod osobnym przyciskiem. W niektórych momentach znajdziemy też specjalne miejsca dla Luigiego. Zielony brat może się wtedy wykazać i np. wyrwać dla nas rośliny z ziemi czy otworzyć przejście.
Na mapie znajdziemy też rury do szybkiej podróży, ale trzeba je najpierw aktywować. Dopiero potem będziemy mogli się łatwiej przemieszczać po konkretnych wyspach.
Oprawa
Twórcy zdecydowali się pójść w stylizowaną oprawę graficzną. Całość lekko przypomina animację i prezentuje się przez to dobrze. Tego typu stylistyka dobrze wybacza niedoróbki i starzeje się też dużo lepiej niż cokolwiek realistycznego.
Gra wygląda ładnie, pełna jest detali, a światy są pełne życia. Na duży plus zaliczam subtelne animacje. Mario i Luigi świetnie poruszają się w tle podczas walk i wybierania ataków. Jest tu pełno takich małych smaczków, które zdecydowanie wpływają pozytywnie na odbiór całości.
Przyjemna jest też muzyka. Z pewnością jak tylko Nintendo udostępni ją w aplikacji Nintendo Music, to część utworów przesłucham ponownie. Nawiązując natomiast do tego, co napisałem na początku recenzji — nie znajdziemy tutaj absolutnie żadnego voice actingu. Wszystkie kwestie wypowiadane są w formie tekstu, który w dodatku jest tylko i wyłącznie po angielsku. Ja wiem, że po grach Nintendo nie można spodziewać się czegoś innego, ale kurcze po tylu latach gracze w Polsce powinni oczekiwać lepszego traktowania. Co z tego, że gra jest przyjemna, co z tego, że jest przystępna, więc najmłodsi mogliby się nią nieźle bawić, jak całość jest dla wielu niedostępna właśnie przez barierę językową. Jest 2024 rok, Sony wydało na Switchu prędzej grę po polsku niż Nintendo. Będę to podkreślał przy każdej recenzji gry, do momentu aż nie będę już tego musiał robić.
Podsumowanie
Na najnowszą odsłonę cyklu o Mario i Luigim fani musieli czekać wiele lat. W końcu doczekali się, ale myślę że nie będą do końca zadowoleni. Gra mocno odstaje od poprzedników i jest też mniej skomplikowana. To dobry tytuł dla początkujących, bo Nintendo mniej lub bardziej zgrabnie prowadzi gracza za rączkę. Jeśli będzie to wasz pierwszy kontakt z serią, to może być to nawet przyjemne doznanie.
Pomimo wielu fantyastycznych zalet, tytuł wciąż leży w zeszłym wieku. Nintendo żyje własnym życiem i nie goni za konkurencją, co w wielu przypadkach jest super. Ale wiele aspektów zaczyna trącić myszką. Nie wiem ile jeszcze lat tolerować będziemy ściany tekstu, który w dodatku trzeba ręcznie przewijać dalej, zamiast poprawnego voice actingu. Coś, czego mogliśmy się spodziewać po remakeu gry z Nintendo 64 nie przystoi już w zupełnie nowym tytule.
Dlatego też generalnie ciężko mi ten tytuł z czystym sumieniem polecić. To gra dla największych fanów Nintendo, choć paradoksalnie raczej nie pod nich projektowana. Z wszystkich tegorocznych produkcji firmy jest to chyba najmniej udana produkcja. Pocieszeniem natomiast jest to, że Nintendo praktycznie co miesiąc coś wydaje, więc katalog jest na tyle obszerny, że każdy znajdzie coś dla siebie.
Kod recenzencki dostarczył ConQuest Entertainment – oficjalny dystrybutor Nintendo w Polsce
Dodaj komentarz