Sony zapragnęło mieć swojego hero shootera, długoletniej misji podjęło się studio Firewalk. Jak wypada płatny Concord na tle darmowych strzelanek? Tego dowiecie się z mojej recenzji.
„Mamy Strażników Galaktyki w domu„, to z pewnością pomyśleli fani PlayStation, gdy rok temu zobaczyli, pierwszy teaser gry Concord. Gry, która na pierwszy rzut oka obok Spider-Mana 2 czy God of War Ragnarok zapowiadała się na kolejny wysokobudżetowy tytuł dla pojedynczego gracza. Niestety te marzenia runęły szybko, jak domek z kart, gdy okazało się w maju, że najnowsza gra Firewalk i Sony będzie tylko drużynową strzelanką online. Na nic zdały się kolejne (fantastyczne swoją drogą) zwiastuny kinowe oraz otwarte beta testy, które niemal nie zainteresowały graczy.
Gdzie są gracze?
W szczytowym momencie otwartej bety na Steam grę odpaliło niemal 2300 graczy. Na konsolach z pewnością zainteresowanie było większe, choć tu nikt nie poda dokładnych danych. Jeżeli chodzi natomiast o premierowy dzień, to na Steam w piątek zagrało zaledwie 700 graczy. Co ciekawe to o 50 mniej niż w The Lord of the Rings: Gollum, którego ogłoszono najgorszą grą 2023 roku. To z pewnością srogi policzek dla tak dużej marki, jaką bez wątpienia jest Sony. A przecież mówimy tutaj o grze, która ma świetną grafikę i wydajność, nie jest to żaden techniczny potworek, w którego nie da się grać.
Czy Concord ma pecha?
Z przymrużeniem oka można napisać, że Concord ma trochę pecha. W trakcie beta testów wyszła beta Marvel Rivals, która mimo udziału na zaproszenia z kodami zgromadziła 50 tysięcy graczy. Natomiast w tygodniu premierowym do Overwatch 2 trafił nowy, ciepło przyjęty przez społeczność support. Do tego bardzo udaną premierę zaliczyło Black Myth Wukong, które zgromadziło na Steam i PS5 10 milionów graczy… w 3 dni.
8 lat dewelopingu
Ostatnio reżyser gry ujawnił na X, ze Concord tworzono przez osiem lat. To ogromny szmat czasu, jak na strzelankę, która oferuje 16 postaci, 6 trybów rozgrywki (w tym 2 rankingowe) oraz 12 map. W tym czasie wyszło wiele drużynowych strzelanek z bohaterami, jak Overwatch i Overwatch 2, Paladins, Apex Legends, Valorant, a na horyzoncie jest jeszcze FragPunk, czy świetnie zapowiadające się Marvel Rivals. Tylko jedna z tych gier była płatna, do tego zdobyła tytuł GOTY w 2016 roku. Mam tu na myśli oczywiście Overwatch, z pewnością twórcy Concorda wzorowali się na strzelance Blizzarda i marzyli o podobnym sukcesie. Niestety spóźnili się na imprezę o kilka lat, szkoda, że nie udało się wydać gry wraz z premierą konsol PS5. Do tego bariera cenowa, która wynosi 169 zł na tle wielu darmowych strzelanek, może być nie do złamania.
Brak karnetu i mało skinów
I wcale nie zachęca to, że gra nie ma płatnej przepustki sezonowej, która dla wielu gracza jest tą przysłowiową marchewką przed nosem. To nie jest tak, że gracze nie lubią wydawać pieniędzy… Gracze kochają karnety sezonowe z dobrą zawartością i jak pokazują takie gry, jak Overwatch 2, Call of Duty czy The First Descendant chętnie kupują skiny nie tylko za 90 zł, ale i pakiety za 300 zł. Oczywiście Concord oferuje nowe skiny dla bohaterów, które wymagają od nas wykonania kilku zadań w grze, aby je odblokować. Jednak w zdecydowanej większości są to niestety tylko inne kolory ubrań.
Wiecie, czym się różni rzadki (niebieski) skin od elitarnego (fioletowy)? Ten drugi oprócz nowych kolorków ma jeszcze dodatkowe paski lub tatuaże, coś jak u bohaterów w Diablo 4. Każda postać ma też jedną legendarną skórkę, która zmienia niemal cały projekt lub pancerz postaci. Jak na grę, nad którą pracowano podobno 8 lat, pakiet dodatkowych skinów i wprowadzone modyfikacje w wyglądzie są bardzo ubogie.
Concord to bardzo ładna gra
Concord bez wątpienia oferuje fantastyczną oprawę graficzną, to jedna z najładniejszych gier w tym roku na konsolach PS5. Wydajność także jest na wysokim poziomie, nie ma mowy o żadnym gubieniu klatek, stałe 60 FPS-ów. Dużą wagę przywiązano do projektu i animacji bohaterów, jednak problem jest taki, że niemal wszyscy Freegunnerzy są po prostu nieciekawi. O ile postaci są ładnie wymodelowane z wieloma szczegółami, tak ich projekt przypomina losowe, kosmiczne sylwetki z generatora AI.
Nie ma tu tak barwnych postaci jak choćby w Overwatch 2, z którymi chciałby się utożsamić, aby poznać ich historię. It-Zii, czyli połączenie jaszczurki i… elfki jest tu jedyną pozytywnie zakręconą postacią, coś w stylu Tracer z Overwatch. Niestety na przedstawiciela gry zdecydowano się wybrać zielonego Lenoxa, który jest kopią Yondu ze Strażników Galaktyki. Aż dziwne, że Michael Rooker nie złożył jeszcze pozwu za wykorzystanie wizerunku. Lenox to kowboj, który z kowboja ma tak naprawdę tylko rewolwer, ale gra się wyjątkowo dobrze tą postacią, tym bardziej że sama może się leczyć.
Wielu Freegunnerów ubrano w śmieszne lub kiczowate stroje, w których prezentują się po prostu głupio. Weźmy choćby Teo, czyli postać komandosa, który powinien być odpowiednikiem typowego żołnierza z innych sieciowych strzelanek. Bliżej mu jednak do wysłanego w Kosmos Kena z filmu Barbie niż Johna Rambo. Nawet jego epickie i unikatowe skiny nie pozwalają poczuć się jak bohater kina akcji.
Jest kilka fajnych postaci
Najlepiej moim zdaniem w Corcord prezentują się ludzkie postaci, choć i to nie jest reguła. Bazz z wielkim afro i w czerwonych okularach prezentuje się jak gwiazda amerykańskiego rapu. Totalnie nie pasuje swoim stylem do kosmicznej strzelanki. W mojej opinii najlepiej prezentuje się Haymar, Azjatka strzelająca z kuszy, która potrafi też podpalać podłoże. Świetnie zaprojektowano również Baronessę, starszą kobietę z pistoletem maszynowym, która może stawiać ściany na polu walki. Snajpiąca Vale także prezentuje się całkiem przyzwoicie, choć całkowicie niepotrzebnie nosi na głowie kiczowate gogle. Informacje o bohaterach i planetach czerpiemy z ogromnego przewodnika galaktycznego. Kolejne wpisy z historii odblokowujemy, po prostu grając kolejne mecze. To jeden wielki galaktyczny bałagan, ale czytając te wpisy, chociaż zdobywamy dodatkowe punkty doświadczenia.
W Concord nie ma trybu z eskortą ładunku, więc projekt tanków wydaje mi się całkowicie zbędny. Tym bardziej że są to bardzo powolne postaci, które nie potrafią skakać. A projekt map tylko zachęca do szybkiego przemieszczania, czy wykonywania podwójnych skoków. Nad Ten-1 nie będę się już znęcał, w moich wrażenia z bety napisałem, że jest to najbardziej nieprzydatny i najgorzej zaprojektowany tank w historii gier drużynowych. Zdania nie zmienię. Drugim tankiem jest Emari, kobieta zamknięta w zbroje z Fallouta, wyposażona w miniguna. To śmiercionośna broń, która jednym magazynkiem może zabić kilku graczy.
Concord niestety nie ma typowego bohatera wsparcia, który zadawałby małe obrażenia kosztem szybkiego leczenia, coś jak Łaska z Overwatch. Ale mamy tutaj tak jakby odpowiednik Baptiste’a, to Daw, potrafi on rozstawiać dwa pola leczące oraz kopułę ochronną, która powstrzymuje nadlatujące pociski. Co ciekawe sam się też leczy, gdy wykonuje unik. Jak dla mnie jest to najlepsza postać, gdy chcemy zajmować się wspieraniem naszego teamu.
Ciężkie jest życie supporta
Jednak ciężko wspierać team, który niemal cały czas biega po mapie. Concord będzie drużynową strzelanką tylko w kilkuosobowym zespole. Z losowymi graczami bliżej tej rozgrywce do PvP z Destiny 2, Halo, czy nawet Call of Duty. Każdy gracz tak naprawdę rozgrywa swój indywidualny mecz, aby na koniec w tabelce mieć jak najwięcej zabitych przeciwników. Ma to oczywiście swoje plusy, nikt Ci tu na czacie nie powie, że słabo leczysz, lub źle osłaniasz swój team.
Nikt też nie powinien mieć pretensji, że grasz tą, a nie inną postacią. Nikt nie będzie miał żalu, że nie umiesz używać super zdolności, bo ich tu po prostu nie ma. Pod tym względem Concord będzie dużo lepszym wyborem szczególnie dla młodszych, czy mniej zdolnych graczy niż taki Overwatch 2. I tum bym właśnie szukał największych zalet dla strzelanki od studia Firewalk. Jeżeli szukasz drużynowej strzelanki, w którą można pograć bez większych konsekwencji dla drużyny, czy odpowiedzialności wiążącej się z wyborem konkretnej roli, to Concord być jest grą dla Ciebie.
Kto przeskoczy płatną ścianę?
Należy jednak wyraźnie zauważyć, że studio Firewalk niestety nie zrobiło nic unikatowego na tle darmowych strzelanek PvP, aby gracze chcieli przeskoczyć przez płatną ścianę wynoszącą 169 zł. Mnie osobiście zabrakło tu choćby trybu PvE, są tylko misje treningowe na czas z botami. Nie wykorzystano dogodnego momentu, w którym społeczność była wciekła na Blizzarda, który anulował tryb fabularny w Overwatch 2.
Nie da się ukryć, że inwestowanie na ten moment w Concord jest jak rzut kostką. Trudno przewidzieć, jak rozwinie się gra i jak długo Sony będzie chciało wspierać ten projekt i studio. Może okazać się, że za 6 – 12 miesięcy gracze zostaną z wyłączonymi serwerami i pudełkiem wartym 169 zł. Japoński gigant jeszcze nie był w sytuacji, w której miałby tak bardzo słabe zainteresowanie graczy swoim tytułem. A dopiero co w lutym świętowano 450 tysięcy graczy jednocześnie grających w Helldivers 2.
Mówi się, że jak spadać, to z wysokiego konia… Przez pierwszy weekend na Steam w Concord było niespełna 500 jednocześnie grających użytkowników, nawet jak na konsoli mamy ich 10 razy więcej, to nadal będzie to słaby wynik dla PlayStation Studios. W sobotę na Twitchu gra była w drugiej setce z tysiącem widzów, z czego 800 miał sponsorowany kanał Datto, popularnego streamera Destiny 2. Na szczęście, mimo tych liczb, wyszukiwanie meczów nie trwa długo i szybko można wskoczyć do sieciowej rozgrywki. To co, skoczysz przez paywall, czy jednak wolisz darmowe strzelanki?
Grę do recenzji dostarczyło PlayStation Polska.
Dodaj komentarz