Jesteście ciekawi, czy warto zagrać w planszówkę w świecie Assassin’s Creed? Dowiecie się tego z niniejszej recenzji.
Assassin’s Creed to bez wątpienia seria, którą zna niemal każdy gracz. Kiedy Ubisoft wydał pierwszą część swojego sztandarowego cyklu, chyba nikt nie sądził, że aż tak się rozrośnie. „Jedynka” ukazała się na konsolach Xbox 360 i komputerach PC już w 2007 roku. Jednak to losy Ezio Auditore da Firenze odpowiednio rozwinęły rozgrywkę. Dały one początek temu, co znamy z większości odsłon i to właśnie „dwójka” często jest wspominana jako jedna z najlepszych części. Ja również podpisuję się pod tym stwierdzenie i z ogromną przyjemnością nadal wracam do trzech gier poświęconych temu włoskiemu skrytobójcy. Nie wspominam o tym bynajmniej bez powodu. Recenzowana dziś gra planszowa kręci się bowiem wokół tego mistrza Asasynów i zabierze nas do renesansowej Italii. Skoro wiemy już z jakimi realiami mamy do czynienia, przyjrzyjmy się opakowaniu i jego zawartości.
Opakowanie
Nie ma co owijać w bawełnę – karton, w jakim znajdują się elementy Assassin’s Creed: Brotherhood of Venice jest ogromny! Jego wymiary wynoszą aż 51 cm x 33 cm x 19 cm, a waga to niemal 5 kg! Po zajrzeniu do środka znajdziemy:
- 5 plastikowych figurek
- 118 tekturowych figurek
- 2 duże kafle planszy
- 4 średnie kafle planszy
- 35 małych kafli planszy
- 22 kości
- 4 plansze Asasyna
- 1 planszę wroga
- 1 planszę kompasu
- 1 planszę kwatery
- 180 dużych kart
- 208 małych kart
- 24 karty posiłków wroga
- 67 plastikowych znaczników
- 5 podstawek na plastikowe figurki
- 70 podstawek na tekturowe figurki
- ponad 50 żetonów
- 35 separatorów
- 6 kopert
- 3 arkusze z 70 naklejkami
- instrukcję
- księgę kampanii
- 20 dodatkowych kości
Figurki w Assassin’s Creed: Brotherhood of Venice
Jak widać na powyższej rozpisce, w opakowaniu znajdziemy mnóstwo figurek. W odróżnieniu od edycji gry, jaka była dostępna na Kickstarterze, zdecydowana większość z nich jest tekturowa. Szczerze muszę jednak przyznać, że chyba wolę takie oszczędniejsze figurki kurtyzan, strażników, czy innych postaci niezależnych. Szkoda tylko, że nie ma tu figurki wieży, na którą można wchodzić. Nie uznaję tego jednak za wadę gry – jej zawartość jest znana od samego początku, wszystko jest wyszczególnione na tyle opakowania. Muszę jednocześnie zwrócić uwagę na bardzo fajne figurki pięciorga asasynów. Przedstawiają one:
- Alessandry
- Bastiana
- Claudio
- Darii
- Ezio Auditore da Firenze
Zdecydowanie radzę też pomalować figurki asasynów. Domyślnie są one oczywiście bez naniesionych kolorów. Ja jednak dałem je znajomemu, który nałożył na nie farby, a efekt przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Niżej możecie zobaczyć małe porównanie.
Rozgrywka
Przygotowanie do misji w Assassin’s Creed: Brotherhood of Venice
Najważniejsza jest bez wątpienia właściwa rozgrywka. Pełne zasady gry znajdziecie oczywiście, jak to zazwyczaj bywa, na oficjalnej stronie. Zabierze Was do niej ten oto odnośnik. Naszą przygodę z każdym z 5 rozdziałów (samouczka, zerowego, oraz kolejnych czterech) tworzy w sumie aż niemal 30 misji, co przekłada się na około 20 godzin zabawy! Jest to więc bardzo dobry wynik. Zwłaszcza że kampanie możemy rozgrywać jeszcze raz, zwiększając sobie poziom trudności i przystępując do misji z innym wyposażeniem. Są tu bowiem karty, które odkrywamy i zdobywamy w trakcie gry.
Inne karty wprowadzają nowe specjalne wytyczne na czas trwania danej tury (na przykład możliwość darmowego pozbycia się z planszy ciał strażników, czy zwiększoną czujność przeciwników). Po drodze możemy jeszcze próbować wykonywać opcjonalne zadania, jak w „normalnej”, dużej grze. Przygotowanie do rozgrywania wspomnienia rozpoczynamy jednak od przeczytania lub przesłuchania (dostępna jest POLSKA wersja dźwiękowa) wprowadzenia, a następnie ułożenia planszy zgodnie z wytycznymi. Planszę układamy z kafelków w trzech rozmiarach. Rozmieszczamy też strażników i naszych asasynów lub nowicjuszy i (po przygotowaniu także dołączonych kości i kilku talii kart) możemy przystąpić do gry.
Właściwa rozgrywka
Należy zaznaczyć, że Assassin’s Creed: Brotherhood of Venice to przede wszystkim gra taktyczna, nastawiona na ciche wykonywanie zadań. Oczywiście, jak to bywa też w konsolowych grach, nie zawsze da się unikać walki. Czasem będziemy musieli sięgnąć po broń i zmierzyć się z przeciwnikami. Jednakże w miarę możliwości polecam starać się korzystać z kryjówek i zdejmować wrogów po cichu. Warto także przeszukiwać ciała – możemy w ten sposób zdobyć niezwykle przydatny dodatkowy sprzęt, jak na przykład spadochron czy noże do rzucania. Każda akcja – ruch, przeszukanie ciała, schowanie go – kosztuje jedną kostkę interakcji. Możemy jednak zachować niewykorzystaną kostkę na kolejną turę, co przydaje się przede wszystkim w przypadku walk. Ogromne znaczenie ma fakt, że nasze działania wykonujemy w dowolnej kolejności. Nie ma więc żadnych przeciwwskazań, aby ruszyć się, wspiąć na wieżę i zsynchronizować (odkrywając przy okazji niewidoczną wcześniej skrzynię z nagrodą) i skoczyć z wieży. Należy też wspomnieć, że możemy wymieniać się sprzętem z innym asasynem i grać zarówno samemu, jak i w 4-osobowej ekipie. Wszyscy mamy wspólne cele i nikomu nie zależy na utrudnianiu komukolwiek życia. Tym bardziej że podczas walki lepiej mieć pewne zaplecze.
Walka
Jak wyżej wspomniałem, nie zawsze da się unikać walki. Jeżeli staniemy w szranki z przeciwnikiem (lub przeciwnikami), to w ruch idą czarne (przeciwnika) oraz białe (nasze assasyńskie) kości. Efekt ich rzutu mówi nam, kto zadaje obrażenia, kto je blokuje i czy możemy wykonać specjalny atak (o ile dysponujemy oczywiście odpowiednią bronią). Zakładamy też na figurkę walczącego asasyna czerwoną podstawkę. Zaczynamy z zaledwie 3 punktami życia, a więc otwarty konflikt nie powinien być Waszą strategią. Tym bardziej, że im jesteśmy głośniejsi, tym wyższy jest poziom świadomości przeciwników i tym więcej pojawia się ich na planszy. Co za tym idzie, rzucamy tym większą liczba kości przeciwnika, zmniejszając swoje szanse na uniknięcie trafienia. Niekiedy dobrą opcją jest więc ucieczka. Jeśli zejdziemy z oczu przeciwnikowi, to zostawiamy na poprzednim polu czerwoną podstawkę figurki, Sygnalizuje ona ostatnie miejsce, w którym nasza postać była widziana. Jeśli uda się nam zgubić pościg, to z powrotem przechodzimy w tryb skradania. Nie znaczy to jednak, że liczba strażników wraca do początkowego poziomu — wszystko ma swoje konsekwencje.
Kryjówka
W Assassin’s Creed II i dalej (co nie jest spoilerem) nawiązywaliśmy wiele znajomości i współpracowaliśmy z mnóstwem osób. Przecież to dzięki kurtyzanom Ezio nauczył się wtapiać w tłum i przemieszczać niepostrzeżenie. W Brotherhood of Venice bynajmniej nie brakuje tej właśnie frakcji oraz rabusiów. Możemy wybrać jedną z tych grup, a następnie korzystać z ich kryjówki. To tutaj nasi ranni asasyni będą dochodzili do siebie, a my zapiszemy grę. Oczywiście proces zapisywania sprowadza się do zapamiętania/zanotowania posiadanych kart i kryształów postaci. Zapisywać możemy tylko pomiędzy misjami – udajemy się wtedy do kryjówki. Tam możemy też opracowywać projekty Leonarda da Vinci. Nie brakuje też maszyn stworzonych przez tego wynalazcę. Jedna z nich to na przykład czołg, który, jak podejrzewam, pamiętam każdy, kto starał się wbić platynę w Assassin’s Creed: Brotherhood. Będziemy również działali wespół z Niccolo Machiavellim, Leonardo da Vinci oraz samym Ezio Auditore da Firenze. Osadzenie w świecie gry jest niesłychanie mocne – zwłaszczazwłaszcza, że nieraz nasi asasyni wykonują misje, których celem jest zapewnienie Ezio odpowiednio dużej przewagi.
Styl wizualny Assassin’s Creed: Brotherhood of Venice
Niesamowicie podoba mi się wygląd planszówki Assassin’s Creed: Brotherhood of Venice. Momentalnie poczułem się tak, jakbym po prostu grał, siedząc wygodnie przed wielkim ekranem z padem w dłoniach! Thibaud de la Touanne, Fabrice Lamidey oraz Manuel Rozoy rewelacyjnie przenieśli interfejs znany z trylogii Ezio na grunt gry planszowej! Nawet gniazda na karty naszych asasynów prezentują się bardzo fajnie. Na środku twardej planszy kładziemy największą kartę, przedstawiającą naszego skrytobójcę. Obok, w odpowiednich polach, umieszczamy wszelkie ewentualne karty wyposażenia, jakie mamy oraz kryształy. Przezroczysto-białe to nasze punkty akcji, natomiast czerwone to punkty życia. Jak nietrudno zauważyć, układ kwadratów na te kryształy współgra z tym, co znamy z pierwszych osłon Assassin’s Creed. Pod pola na czerwone kryształy wsuwamy pancerz (jeśli jakiś mamy) i dodajemy czerwone kryształy zgodnie z informacją na karcie pancerza. Efekt jest świetny i bardzo podoba mi się taka zgodność z pierwowzorem.
Możemy też zaznaczać własne punkty orientacyjne na mapach. Alarm także ma wizualną reprezentację zgodną z grą. Mało tego – za wykonywanie określonych zadań dostajemy punkty doświadczenia, zwiększające poziom naszego asasyna, a nawet odblokowujemy… osiągniecia. Symbolizują je naklejki, które wklejamy na ostatnie strony książki misji. Wyszło to naprawdę świetnie!
Podsumowanie
Assassin’s Creed: Brotherhood of Venice bez wahania dostaje ode mnie oba znaczki – zarówno jakości, jak i ceny. To fantastyczna planszówka, która bez cienia wątpliwości zaskarbi sobie uznanie fanów gier video z tego cyklu. Jednocześnie muszę przyznać, że samouczek, sekwencja 0, został zrealizowany idealnie. Bardzo sprawnie wprowadza nas w nowe mechaniki, nie przytłaczając mnogością dostępnych rozwiązań i możliwości. Cena Brotherhood of Venice może się wydawać bardzo wysoka, ale niech to Was nie powstrzyma. Jej stosunek do jakości jest bardzo dobry i nie powinniście żałować wydanych pieniędzy. To jedna z najlepszych – o ile nie najlepsza – gier planszowych, w jakie grałem! Jestem nią zachwycony!
Grę do recenzji dostarczyło Portal Games.
Dodaj komentarz