The Outer Worlds dostaje świeżą edycję, dostosowaną do konsol nowej generacji. Czy warto sprawdzić tę grę na PS5? Dowiecie się tego z niniejszego artykułu.
The Outer Worlds to gra, która jest dla mnie dość dziwnym dziełem. Z jednej strony to bowiem całkiem interesująca produkcja, mogąca się pochwalić mnóstwem mechanik. Z drugiej strony jednak nie sposób nie zauważyć pewnych błędów technicznych i niedopracowania niektórych elementów. Występowało to już przy wersji Switchowej, którą dla Was recenzowałem. Niedawno zapowiedziano, że tytuł studia Obsidian Entertainment dostanie edycję dedykowaną konsolom nowej generacji. Jako że – nawet mimo niezaprzeczalnych niedociągnięć – podstawową grę wspominam dobrze, to chętnie powróciłem do tego świata na PlayStation 5. Byłem ciekaw, czy moc drzemiąca w tym sprzęcie zostanie odpowiednio wykorzystana. Tym bardziej, że na Switchu gra wyraźnie nie domagała technicznie. Powróćmy więc do kosmosu i zobaczmy, czy nowa platforma to coś, czego potrzebowali Prażanie ze wspomnianego studia.
Fabuła The Outer Worlds
Oczywiście wydarzenia, jakich doświadczamy nie zmieniają się w Spacer’s Choice Edition. Nadal więc podstawa głównej opowieści jest dość prosta. Siłę The Outer Worlds stanowią misje poboczne i dbanie o relacje z frakcjami oraz naszymi kompanami. Zanim przejdę do ich opisu, zachęcam do zapoznania się z oficjalnym opisem gry, jaki znajdziemy w PlayStation Store. Oto on:
Po niespokojnej podróży statkiem z kolonistami na krańce galaktyki, budzisz się o kilka dekad później i trafisz w sam środek spisku zagrażającego kolonii. Poznaj różne planety i lokacje Halcyonu, w tym tajemniczą asteroidę Gorgon i zachwycające destylarnie na Erydanie. Odkrywając najdalsze zakątki kosmosu i spotykając różne frakcje żądne władzy, będziesz decydować o tym, jak rozwinie się ta historia.
Źródło: PS Store
Jak nadmieniłem wyżej, w recenzowanej produkcji możemy wpływać na nastawienie bohaterów niezależnych do naszej postaci. Nierzadko wykonanie jednego zadania sprawi, że część mieszkańców kosmosu będzie do nas podchodziła negatywnie. Nie zabraknie także sytuacji, w których nasze akcje nastawią takie osoby całkowicie negatywnie. Mogą oni nas atakować kiedy tylko nas zobaczą. Sprawia to, że zdecydowanie warto parokrotnie zagrać w ten tytuł, chcąc całkowicie go poznać. Nasze działania bez cienia wątpliwości odbijają się na (wszech)świecie. Możemy również rozwijać relacje z naszymi kompanami, a tym samym odblokowywać nowe dialogi czy możliwości wykonywania określonych misji. Reagują oni nie tylko na wykonywane przez nas zadania, ale także na kwestie dialogowe, które wybieramy. Jest to z pewnością niemała zaleta i sprawia, że można odnieść wrażenie, że świat żyje.
Umiejętności i cechy
Jako że The Outer Worlds: Spacer’s Choice Edition to pierwszoosobowa gra akcji oraz RPG, to nie może zabraknąć rozwijania postaci, decydowania o pewnych parametrach. Element ten występuje oczywiście w recenzowanej produkcji i warto poświęcić mu nieco miejsca. Naszą przygodę rozpoczynamy od stworzenia bohatera i zadecydowania o jego aparycji. Na ustawienie czeka ogrom parametrów, takich jak choćby kształt brwi, wygląd nosa, kolor włosów czy wiek lub płeć naszego śmiałka. W dalszym kroku przeznaczamy pulę 10 punktów na odpowiednie rozwinięcie umiejętności bohatera. Jeżeli wydaje się Wam, że jest to spora liczba, to muszę Was wyprowadzić z błędu. Nie chodzi bynajmniej o to, że zdolności są bardzo drogie. Jest ich natomiast na tyle sporo i są tak zróżnicowane, że warto zastanowić się, co jest najbardziej zgodne z naszym stylem gry. Ja postanowiłem specjalizować się w skradaniu i hakowaniu, inwestując jednocześnie nieco punktów w inteligencję. Jeżeli chcecie, to nie ma problemu ze stworzeniem postaci przewyższającej intelektem wszystkie inne stworzenia galaktyki albo przeciwnie. Można bowiem zadbać też wyłącznie o siłę mięśni lub opanowanie broni palnej, ani jednego punktu nie przeznaczając na zdolności dyplomatyczne i umysłowe. Grę i tak będzie można ukończyć.
Tworzenie postaci kończymy, wybierając atut. To tak zwany perk, a więc stale aktywna premia, z której korzystamy. Może to być zwiększenie maksymalnego poziomu zdrowia, obniżenie cen u sprzedawców, większy przyrost punktów doświadczenia za zabójstwa dokonywane przez kompanów czy zwiększona prędkość poruszania się. To oczywiście tylko początkowo dostępne cechy – im dłużej i lepiej będziemy grali, tym lepsze zdolności będą możliwe do wykupienia. Nieustanny rozwój jest czymś, za co powinniście cenić The Outer Worlds. Nie miałem sytuacji, w której awansując nie wiedziałem, na co przeznaczyć punkty. Zawsze znalazłem nowe zdolności, czy atuty, które chciałem mieć przypisane do mojego bohatera. W tej kwestii nie mam więc żadnych uwag – wszystko wygląda tak, jak powinno.
Rozgrywka w nowym The Outer Worlds
Obsidian Entertainmnt rzuca nas w pół-otwarty świat, między którego planetami podróżujemy za pomocą naszego statku kosmicznego. To tu wybierzemy następne miejsce docelowe, które bardzo często będzie wręcz wypełnione zadaniami pobocznymi. Latamy więc od sektora do sektora, starając się odnaleźć intratne zajęcia. Nierzadko nawet, wchodząc w dialog z postaciami żyjącymi w tym świecie, zyskamy możliwość dołączenia ich do naszej załogi. Następnie możemy wykorzystywać ich wiedzę (a tym samym zapewniać sobie premię do umiejętności). Co więcej, wesprą nas w walce – do momentu aż padną. Zabicie naszego towarzysza sprawia, że jest on wyłączony z danej wymiany ognia, czy ciosów. W Spacer’s Choice Edition nie doświadczymy niestety opcji podnoszenia poległych kompanów – oni też nas nie wskrzeszą, a szkoda. Szanse na przeżycie naszej załogi możemy oczywiście zwiększać, przypisując im odpowiednie wyposażenie. Zarządzamy nimi z odpowiedniej zakładki, do której przechodzimy z menu aktywowanego panelem dotykowym kontrolera DualSense. Możemy też rozwijać w pewnym stopniu cechy załogi, aczkolwiek to nasze umiejętności są najsilniej personalizowane.
Skoro świat jest częściowo otwarty, to na pewno warto byłoby go zwiedzać. The Outer Worlds: Spacer’s Choice Edition oferuje wiele okazji do zbaczania z głównej trasy. Dzięki temu możemy odnaleźć nowe lokacje (co jest premiowane punktami doświadczenia), a także wyposażenie. Nowy karabin szturmowy, hełm, czy kombinezon to bez wątpienia elementy, które doceni niejeden fan eksploracji. Niewykluczone oczywiście, że nie spełnią one naszych wymogów. Nierzadko sprzęt jest przecież gorszy niż ten, który już posiadamy. Możemy go jednak rozmontować przy specjalnych stanowiskach, pozyskując w ten sposób komponenty. Z nich stworzymy natomiast nowe wyposażenie; ulepszymy to, co już mamy i nadamy broniom alternatywne efekty działania. Oczywiście nie zawsze wszędzie wejdziemy – niektóre miejsca będą wymagały odpowiedniego rozwinięcia parametrów postaci lub wykonania innych zadań, odblokowujących nowe możliwości. W związku z tym moim zdaniem nie warto koncentrować się tylko na głównym wątku. Eksploracja zwyczajnie popłaca.
Grafika i udźwiękowienie
Skoro The Outer Worlds: Spacer’s Choice Edition to wersja dostosowana do konsol nowej generacji, to należałoby się spodziewać ulepszonej oprawy graficznej. Podejście to jest w mojej ocenie słuszne, aczkolwiek mam wrażenie, że nie uważają tak pracownicy studia Obsidian Entertainment. W zwiastunie zapewniali oni, że ta edycja ma się odznaczać poprawioną stroną wizualną. Ja jednak nie widzę żadnej poprawy pod tym kątem w zestawieniu z wersją na Nintendo Switch. Tekstury nadal są rozmazane i nierzadko miałem wrażenie, że obcowałem wręcz pod tym względem z biedniejszą wersją gry Borderlands. Pierwszej. Co prawda znajdziemy tu dwa tryby działania – Filmowy oraz Wydajności, ale szczerze ujmując, nie znalazłem tu żadnej różnicy wizualnej. Oczywiście w trybie Wydajności gra celuje w 60 klatek na sekundę, wobec czego rekomenduje właśnie to ustawienie.
Celowo napisałem, że 60 FPS to wartość docelowa, bo nierzadko zauważyłem, że klatkaż spadał. To dla mnie naprawdę zaskakujące, że gra, która tak wygląda i nie oferująca prawdziwie otwartego świata nie potrafi utrzymać na PlayStation 5 60 klatek. Wstyd. Na pochwałę zasługują za to czasy ładowania. Teraz wynoszą one średnio od 3 do 5 sekund, a więc ten problem z wersji oryginalnej na szczęście już nie występuje.
Udźwiękowienie jest takie samo, jak w podstawowej grze. Nadal mamy więc do czynienia z dość drętwo brzmiącymi aktorami głosowymi i dźwiękom otoczenia, które nie zapadają w pamięci. Podobnie zresztą jak muzyka. Prawdę mówiąc, pisząc tę recenzję, musiałem włączyć grę, by spróbować znaleźć jakiś utwór muzyczny. Zdecydowanie nie świadczy to dobrze o tej produkcji.
Spacer’s Choice Edition – czy warto?
Na to pytanie odpowiedź jest dla mnie dość łatwa. Jako że Spacer’s Choice Edition nie jest darmowe, nie widzę wielkiego sensu w płaceniu za tę wersję, jeśli macie podstawową wersję. Jasne, mamy tu zwiększony maksymalny poziom postaci oraz zawarte dwa rozszerzenia fabularne. To jednak w mojej ocenie za mało, by usprawiedliwiać tak leniwie potraktowane wydanie. Zmiany wizualne polegają w głównej mierze zaledwie na zastosowaniu innego filtra kolorystycznego. Czasy ładowanie są rzeczywiście krótsze i znalazło się miejsce dla obsługi adaptacyjnych spustów na PS5. O ile jestem fanem tego rozwiązania, o tyle musi być ono dobrze zaimplementowane. Przykładem niech będzie Deathloop. W The Outer Worlds adaptacyjny jest jedynie prawy spust, a i on jest tak delikatnie blokowany, niezależnie od kalibru broni, że wiele osób na pewno nawet nie zwróci obecności tej funkcji.
The Outer Worlds: Spacer’s Choice Edition – obowiązkowy zakup, czy niekoniecznie?
The Outer Worlds: Spacer’s Choice Edition to bardzo dziwna wersja do ocenienia. Niby są tu pewne rozwinięcia techniczne, które uprzyjemniają rozgrywkę, ale nie stanowią one ogromnej poprawki do oryginału. Zmieniona strona wizualna i 60 klatek na sekundę wypadają co najwyżej przeciętnie, a o zastosowaniu adaptacyjnych spustów szkoda nawet pisać. Największą wartością dodaną są tu wyraźnie skrócone czasy wczytywania poziomów oraz dodanie dwóch rozszerzeń fabularnych. Jednak w moim przekonaniu są to elementy, które powinny być oferowane jako darmowa aktualizacja. Żądanie jakiejkolwiek kwoty za tę wersję (w przypadku posiadania „podstawki”) to dla mnie absurdalny żart.
Kod recenzencki zapewniło studio Private Division.
Dodaj komentarz