Chciałbyś zostać pilotem, ale nie wiesz, czy podołasz wyzwaniu? Kontroler Turtle Beach Velocityone Flight pomoże podjąć Ci tę decyzję! Zapraszamy na nasz test w grze Microsoft Flight Simulator.
Gdy w połowie sierpnia 2020 roku Microsoft Flight Simulator trafił PC, a następnie rok później również na konsole Xbox Series z miejsca stałem się nie tylko fanem tej produkcji, ale wszelkich kontrolerów do latania. Na naszym portalu zajdziecie testy zarówno podstawowych joysticków, jak i zaawansowanego wolantu, wzorowanego na sterach prawdziwego samolotu pasażerskiego. Bohaterem dzisiejszego testu jest również replika sterów. Jednak tym razem jest to wolant z małego pasażerskiego samolotu.


Budowa kontrolera
Turtle Beach Velocityone Flight przypomina mi jarzmo z Cessny 152, którą gracze uczą się latać na szkoleniach w Flight Simulator. Kontroler składa się z dwóch elementów. Oprócz sterów mamy jeszcze koło do trymowania wraz z całym panelem z przepustnicami oraz przyciskami. Stery możemy obracać o 180 stopni, co odpowiada wolantowi z prawdziwego samolotu. Podobnie jak ma to miejsce w wielu małych samolotach jedno- lub dwusilnikowych, wolant wciskamy w kokpit, aby opuścić dziób lub przyciągamy do siebie, aby unieść do góry. Na wierzchołkach rogów wolantu umieszczono dwa małe drążki do sterowania kamerą oraz przyciski do jej resetowania. Jednak nie polecam z nich korzystać. Jak już bowiem nieraz wspomniałem w innych recenzjach kontrolerów do Flight Simulator, do sterowania kamerą najlepiej nadaje się zwykła myszka podłączona do konsoli Xbox Series.

Dodatkowe przyciski
Pod drążkami sterowania kamerą umieszczono jeszcze dwa przyciski kierunkowe. Lewy służy do zmiany widoku między najważniejszymi przyrządami, natomiast prawy pozwala sterować klapami, podwoziem oraz hamulcem parkingowym. Pod palcami umieszczono przyciski znane z przedniej części kontrolera od Xboxa. Są to więc bumpery i triggery. Spusty służą do wychylania steru kierunku, natomiast bumpery (LB/RB) odpowiadają za hamulce samolotu.

Wyświetlacz w Turtle Beach Velocityone Flight
Jednak to, co najciekawsze umieszczono na środku wolantu. Jest to wyświetlacz LCD. Sterujemy nim za pomocą czerech przycisków umieszczonych po jego prawej stronie. Są to góra i dół, potwierdź oraz wróć. Wchodząc w ustawienia, najpierw musimy wybrać, czy gramy na PC, czy konsoli Xbox Series. Następnie jeszcze musimy wskazać urządzeniu, czy nasz samolot jest wyposażony w silniki śmigłowe, czy odrzutowe. Absolutnie kapitalną zakładką w menu jest Trening. Wchodząc tam i naciskając dowolny przycisk lub wychylając konkretną dźwignię, na małym ekranie pojawi wam się krótki opis, do czego wybrane narzędzie służy. Oczywiście z opcji tej należy korzystać tylko na lotnisku, bo w powietrzu może skończyć się to katastrofą. Ostatnią funkcją na wyświetlaczu jest chronometr. Będzie on wyświetlać nam lokalny czas oraz czas lotu. Należy wspomnieć, że pod wyświetlaczem umieszczono duży przycisk z logo Xboxa. Tuż pod nim jest jeszcze share (możecie grać i robić screeny jednocześnie), options i ten służący zazwyczaj do zmiany widoku, czy wywołania mapy.





Zarządzanie mocą
Jak wspomniałem na początku, Turtle Beach Velocityone składa się z dwóch elementów. Wolant już opisałem, wobec czego teraz przejdźmy do panelu zarządzania mocą. Muszę przyznać, że ten panel jest kapitalnie przemyślany i zaprojektowany. Tuż za łączeniem panelu z wolantem znajdziemy koło do trymowania steru wysokości. Choć trymowanie steru przyciskami na wolancie także uważam za wygodne, to jednak proste obracanie kołem jest znacznie przyjemniejsze w użyciu. Dalej mamy już panel z czterema dźwigniami, które możemy zaprogramować w dowolny sposób. Najlepiej, aby to po prostu były dwie dźwignie od sterowania mocą silników, spoilery (hamulce powietrzne) oraz klapy. Niestety dźwignie w mojej opinii pracują zbyt luźno. Przez to często miałem problemy z precyzyjnym ustawieniem tej samej mocy w obu silnikach. W zestawie znajdziemy różnokształtne kolorowe nakładki, które pomogą nam jasno określić, do czego dana dźwignia będzie służyć. Pod dźwigniami znajdziemy panel z dziesięcioma przyciskami. Co prawda każdy z nich jest już domyślnie zaprogramowany, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby wprowadzić własne preferencje.

Akcesoria w opakowaniu
W pudełku z kontrolerem znajdziemy dwa zestawy naklejek, które możemy nakleić na wspomniane przyciski, aby od razu wiedzieć, który, do czego służy. W panelu z przyciskami warto sobie przyporządkować tak potrzebne funkcje jak: uruchomienie silnika, hamulec postojowy, autopilot, obsługę podwozia, czy wszelkie światła potrzebne do poruszania po płycie lotniska, antykolizyjne czy lądowania. Na samym dole mamy jeszcze trzy wysuwane i wsuwane dźwignie (działają jak strzykawka) do sterowania samolotami śmigłowymi. Są to dźwignia od prędkości, osi śmigła (zmienia kąt nachylenia łopatek) oraz mieszanki paliwowej. Jak łatwo podsumować, górne cztery dźwignie używamy do sterowania samolotami odrzutowymi i pasażerskimi, a dolne służą do obsługi małych samolotów, głównie z jednym śmigłem. Całość po kilku próbach jest bajecznie prosta w obsłudze. W pudełku znajdziemy dodatkowo ogromny dwustronny plakat, który wyjaśni nam, jak wszystko podłączyć, skonfigurować, a nawet wystartować pierwszy raz samolotem.

Turtle Beach Velocityone Flight – uniwersalny kontroler?
Oczywiście należ pamiętać, że Turtle Beach Velocityone nie nadaje się do sterowania wszystkimi samolotami w Flight Simulator. Jak wspomniałem wyżej, w opisie zarządzania mocą, najlepiej się on sprawdza na małych odrzutowcach oraz samolotach śmigłowych. Dosyć dobrze wolant wypada przy sterowaniu dużymi samolotami pasażerskimi. Jednak muszę zaznaczyć, że brakuje mu tej precyzji i łatwości w sterowaniu potężnym Airbusem, czy Boeingiem, co gdy grałbym na wolancie, którego mogę przybliżać i odpychać od siebie z wysoką precyzją. Natomiast absolutnie kontroler nie nadaje się do sterowania myśliwcami. Tym samym nie będziecie się dobrze bawić, grając nim w darmowy dodatek Top Gun: Maverick. Powód jest prosty – wolant wzorowany na sterach Cessny nie ma tej precyzji i szybkości w działaniu, co joystick, którego możemy błyskawicznie wychylać w dowolnym kierunku. Wyzwanie lądowanie na lotniskowcu, czy niskie loty na małych wysokościach w górskich terenach niestety nie sprawią na tym urządzeniu żadnej przyjemności. Ale z drugiej strony nie zaprojektowano go z myślą o takich samolotach.
Mocowanie
Na koniec została nam jeszcze jedna kwestia. Jak tak ogromne urządzenie przymocować do stołu lub biurka? Projektanci z Turtle Beach wpadli na bezsprzecznie genialny pomysł! Otóż pod pokrywą kokpitu ukryli klucz imbusowy oraz dwie śruby. Za pomocą klucza obniżamy nóżki w kształcie litery L, wsuwamy nasz kontroler i przykręcamy ponownie nóżki do blatu (grubość do 60 mm.). Klucz chowamy oczywiście pod pokrywką i gotowe. Coś niesamowitego i prostego, że tez nikt wcześniej na to nie wpadł.

Kontrolki
Pewnie zauważyliście, że na wielu zdjęciach za sterami są kolorowe ikonki. To kontrolki, które jak w prawdziwym samolocie mają informować nas o awariach lub włączonych, czy wyłączonych systemach. Jest ich aż dwanaście, po sześć na stronę. Znajdziemy tam m.in. informacje o hamulcu postojowym, ustawieniu klap, podwozia, autopilota, niskiej zawartości paliwa, czy ważnych alarmach dotyczących bezpieczeństwa. Celowo wspominam o tym kokpicie dopiero na końcu, gdyż na konsolach on po prostu nie działa. Wszystkie ikonki cały czas świecą na jeden kolor. Co innego na PC. Tam konkretna kontrolka zapala się w odpowiednim momencie. Jednak wymaga to od nas zainstalowania i skonfigurowania małej aplikacji od producenta. Szkoda, że w Turtle Beach od razu nie zdecydowano się wypuścić osobnego kontrolera dedykowanego tylko konsolom Xbox Series bez tego całego kokpitu z kontrolkami. Gdyby tam był po prostu cały kawałek plastiku, to urządzenie dla konsol mogłoby być znacznie tańsze. Jego normalna cena, to 1899 zł. Z drugiej strony udało mi się dowiedzieć, że Turtle Beach razem z Microsoftem pracują nad wspólnym rozwiązaniem, dzięki któremu kontrolki z kokpitu mają prawidłowo działać również na konsolach Xbox.

Podsumowanie – ocena Turtle Beach Velocityone Flight
Przechodząc powoli do podsumowania, posłużę się tytułem mojego testu. Turtle Beach Velocityone Flight to idealny kontroler dla fanów małych samolotów, zarówno śmigłowych, jak i odrzutowców. To niesamowite urządzenie, które może przygotować młodych adeptów pilotażu do postawienia pierwszych kroków w szkole lotniczej. To także świetny kontroler do zwiedzania wirtualnego świata. Oczywiście ten najlepiej podziwia się w małych samolotach, aby jak najdłużej nacieszyć oczy pięknymi widokami.

Sprzęt na testy dostarczyła firma Turtle Beach.
Dodaj komentarz