Kontroler od Xboxa, czy joystick T.Flight Hotas One X z przepustnicą? Oto jest pytanie! W tym teście spróbuję dowieść, dlaczego warto wybrać drugi zestaw. Wcale nie jest on tak drogi, a umili wam niejeden lot, czy lądowanie w Microsoft Flight Simulator na Xbox Series.
W mojej recenzji Microsoft Flight Simulator wspomniałem, że Asobo Studio całkiem dobrze przystosowało sterowanie samolotem do pada. Jednak dotyczy to głównie małych samolotów, bowiem w przypadku tych dużych pasażerskich rekomendowane jest kupno joysticka wraz z przepustnicą. Problemem sterowania dużym samolotem na padzie jest głównie niski i zbyt czuły mały analog. Analogi w kontrolerach są przystosowane do szybkich i krótkich wychyleń. Oczywiście można się nauczyć delikatnego poruszania, szczególnie, aby być np. dobrym snajperem w strzelankach online. Niewątpliwie wymaga to jednak wielu godzin ćwiczeń. Trochę pomoże w tym kupno nakładki na gałkę – wyższy analog pozwala precyzyjniej i dokładniej sterować celownikiem.
Przewaga T.Flight Hotas One X nad padem
To samo tyczy się pilotowania dużego samolotu. Jednak tu przedłużony o kilka milimetrów prawy analog w niczym nie pomoże. Nadal nie będziemy w stanie delikatnie skręcać ogromnym samolotem lub podnosić czy opuszczać jego dziobu. Co innego, gdy weźmiecie do ręki wysoki i masywny drążek z zestawu T.Flight Hotas One X. Drążek za każdym razem stawia opór, a my dodatkowo możemy też sami go regulować przekręcając od spodu stosowne pokrętło w odpowiednią stronę. Kolejną przewagą drążka nad analogiem jest fakt, iż działa on w pięciu osiach skrętnych. Oprócz standardowego sterownia lotkami w lewo, prawo, górę i dół możemy dodatkowo manewrować sterem kierunku. Obracając drążek w lewo lub prawo, umożliwiamy samolotowi obracanie się wokół osi pionowej, tzn. skręcanie w lewo lub w prawo bez przechylania samolotu. To bardzo ważny aspekt, gdy podchodzimy do lądowania z silnym wiatrem lub po prostu nie trafiliśmy idealnie w linię pasa i potrzebujemy natychmiastowej korekty – takiej, dzięki której skrzydła samolotu nie zahaczą o pas startowy.
Dodatkowe akcesorium – pedały
Co ciekawe, aby jeszcze bardziej precyzyjnie operować sterem kierunku, możemy dokupić do testowanego zestawu pedały Thrustmaster TFRP. Dzięki nim, niczym pilot w prawdziwym samolocie, będziecie mogli sterować samolotem wokół własnej osi podczas lądowania z zegarmistrzowską precyzją. Każdy pedał wykonano z aluminium klasy przemysłowej oraz wyposażono go w samocentrującą się oś steru oraz szyny ślizgowe wyprodukowane w technologii S.M.A.R.T (Sliding Motion Advanced Rail Track). Dodatkowo, dzięki zdejmowanej podpórce na pięty, możemy go dostosować do swojego stylu grania. Niestety taka przyjemność została wyceniona na na ponad 400 zł. Kosztuje więc praktycznie tyle samo, co opisywany drążek z przepustnicą. Istnieje możliwość kupna drążka, przepustnicy oraz pedałów w jednym zestawie, nazwanym The T.Flight Full Kit X. Wyceniono go na 199 euro.
Joystick, a myszka
Wróćmy jednak do joysticka T.Flight Hotas One X, ponieważ na razie opisałem tylko same możliwości skrętne drążka. Zajmijmy się teraz przyciskami, a tych jest aż czternaście. Dodatkowo na drążku znajdziemy spust ognia maszynowego oraz wielokierunkowy przełącznik hat switch (mini joystick do nawigacji czy sterowania kamerą). Spust ognia do niczego w Microsoft Flight Simulator nam się nie przyda – to nie gra wojenna w stylu Ace Combat 7. O mini joysticku do nawigacji także zalecam szybko zapomnieć, gdyż pozwala on nam patrzeć w czterech kierunkach. Jest to efekt podobny do wciskania przycisków kierunkowych lub WSAD na klawiaturze. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem, które polecam do sterownia kamerą jest podłączenie dowolnej myszki na USB do konsoli Xbox Series. Za jej pomocą będziecie mogli bez problemu wciskać wszystkie guziki lub przesuwać wajchy. Rozejrzymy się też po kabinie, czy na zewnątrz samolotu oraz przybliżymy i oddalimy widok za pomocą rolki. Za pomocą kursora sterowanego myszką zdecydowanie wygodniej będzie wam się poruszać po menu gry.
Przepustnica w T.Flight Hotas One X
Na koniec przejdźmy do przepustnicy, gdyż ona też ma kluczowe znaczenie w pilotowaniu samolotów. Na padzie przyspieszamy za pomocą przycisku A, a zwalniamy za pomocą B. Problem jest taki, że tak naprawdę cały czas musimy patrzeć w kokpicie na wajchy od przepustnicy, aby wiedzieć, w jakim są położeniu. Tym samym odrywamy nasz wzrok od toru lotu oraz wskaźników i wyświetlaczy. Przepustnica w zestawie T.Flight Hotas One X wam na to nie pozwoli. Pełnowymiarowa odłączana od drążka dźwignia przepustnicy pozwala na łatwe manewrowanie oraz bardzo precyzyjne sterowanie mocą silników samolotu. Oczywiście dźwignia nie odpowiada tylko za dodawanie oraz odejmowanie mocy. Ma także swój punkt zero. Gdy się za niego cofniemy, uruchomimy – szczególnie w samolotach turbośmigłowych – ciąg wsteczny.
Podsumowanie
T.Flight Hotas One X to podstawowy i najtańszy zestaw kontrolerów, aby z naszej kanapy, stolika i telewizora stworzyć fotel i kokpit lotniczy, Owszem drogie i profesjonalne kontrolery zostały już zapowiedziane, jednak na tę chwilę nawet sobie nimi nie zaprzątajcie głowy. Jeżeli chcecie chociaż przez chwilę poczuć się jak prawdziwy pilot, to zacznijcie od testowanego zestawu firmy Thrustmaster. Zakup samego drążka i przepustnicy T.Flight Hotas One X za te 300-400 zł. jest wręcz koniecznością. Natomiast o pedałach Thrustmaster TFRP warto pomyśleć dopiero, gdy będziecie chcieli bardziej skupić się na lotach ogromnych samolotów pasażerskich niż podróżach turystycznych w awionetkach.
Artykuł powstał dzięki współpracy firm Thrustmaster i Microsoft Polska

Dodaj komentarz