Shadow Warrior 3 to tytuł dobry, lecz specyficzny. Mamy tutaj naprawdę wybuchową, choć nie do końca przemyślaną mieszankę pomysłów.
Shadow Warrior 3 trafił jakiś czas temu w moje ręce i, prawdę mówiąc, nie spodziewałem się, że będę się tak dobrze bawił. O tym jednak za moment.
Nie będę ukrywał, że nie grałem w poprzednie części. Sprawia to, że podchodzę do tego tytułu z czystą głową i brakiem oczekiwań. Gra, jaką przed sobą mamy, jest wręcz dosłownym wzięciem miecza i broni palnej do starcia z hordami przeciwników.
Szybka rozgrywka, uzależniająca masakra!
Pierwsze, co uderzyło mnie, gdy zacząłem zabawę z Shadow Warrior 3 to fakt, iż rozgrywka i walka są niesamowicie szybkie. Dzięki temu są to bardzo wciągające elementy. Co prawda z biegiem czasu przyzwyczaiłem się do tego, a jednocześnie nie miałem tego dość.
Potyczki są szybkie i krwawe/ Możemy siać prawdziwą masakrę na polu bitwy. W połączeniu z płynnością poruszania się sprawia to, że Shadow Warrior 3 jest niczym dobry film akcji. Tu również postawiono na sianie chaosu i to wystarczy.
Nasz protagonista to połączenie Deadpoola, ninja, tornado i Legolasa w jednym. Na pewno więc nie będzie z nim nudno – przynajmniej jeśli mowa o walce.

Jest to niestety jedyne, co faktycznie mnie wciągnęło i przykuło do tytułu. Jednak nie oznacza to, że mamy przed sobą złą produkcję. Wcielamy się w niej w najemnika, Lo Wanga. Jego jedynym celem jest walka z hordami przeciwników, a konkretniej demonami, jakich tutaj niemało. Jeśli więc ktoś szuka po prostu gry, aby mógł się wyżyć, to jest to idealny tytuł. Nie brakuje jednak kilku elementów psujących tak pozytywne wrażenie.
Jest liniowo – do bólu
Zrozummy się dobrze; dla kogoś, kto tej serii nie ogarnia i jakoś tak się stało, że zaczyna od tej części (czytajcie: mnie), to jest to nawet dobre posunięcie. Jednak tutaj jest to na tyle mocne, że nie możemy nic specjalnie zrobić, a tylko iść do przodu. O zwiedzaniu nie ma więc mowy.
Tego nie zasłania nawet wcześniej wspomniana walka. Szkoda, bo widać, że gdyby nie ten grzech, to byłoby co tutaj robić poza wątkiem fabularnym.

Fabuła jest tutaj specyficzna
Ponownie muszę odwołać się do tego, że jest mi to seria nieznana, ponieważ to, co przedstawia opowieść było dla mnie jednym wielkim chaosem (przynajmniej na początku). Oczywiście już spieszę z wyjaśnieniem.
Otóż nasz bohater zostaje postawiony przed zadaniem powstrzymania smoka. Niby nic trudnego, prawda? Sytuacja jednak komplikuje się, ponieważ za wszystkim stoją łotrzy, jakich mogliśmy poznać w poprzednich odsłonach.
Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że ten cały wątek fabularny, mimo że z pozoru stawiający nas w obliczu zagrożenia, jakie zniszczy cały świat — jest po prostu prosty i o wiele mniejszy niż rysuje to historia.

Od początku zabawy nie można pozbyć się wrażenia, że zamiast napięcia, jakie powinno być, zwłaszcza gdy spojrzymy na zagrożenie smokiem, znajdziemy humor. Mnóstwo tu nawiązań do popkultury, co po pewnym czasie z bawiącego, staje się oklepane. Sprawia to też, że człowiek po prostu idzie dalej, a nie słucha tego, co mają do powiedzenia bohaterowie.
Coś tutaj pusto…
Głównym grzechem Shadow Warrior 3 jest na pewno fakt, że nie da się pozbyć poczucia wszechobecnej pustki. Dotyczy to nie tylko historii, ale i świata, czy też arsenału, jakim przyjdzie nam się bawić. Wszystko jest takie zrobione dobrze, ale biednie, bez większego polotu.
Coś na zasadzie: Ej, masz tu miecz, łuk, a tam jest przeciwnik i idź na niego. To tylko tyle – albo aż tyle.

Arsenał – wady i zalety
Arsenał jest niewielki, co jest pewnym mankamentem. To jednocześnie pewna korzyść, bo w walce nie ma czasu na zastanawianie się, czym teraz rozwalić przeciwnika. Mowa tutaj o starym dobrym rewolwerze, automatycznej strzelbie, dwóch karabinach maszynowych, dość nieprzewidywalnym granatniku, ale i wyrzutni energetycznej. Dla fanów niespodziewanych zabawek znajdzie się też coś takiego, jak miotacz shurikenów. Jest więc czym się bawić.
Shadow Warrior 3 to tytuł, jaki zapada w pamięci…
Grafika jest na dobrym poziomie. Niektórym może się czasem skojarzyć ze słabszą wersją Borderlands, lecz i tak przyciąga uwagę. Dodatkowo nie możemy zapomnieć o efektach specjalnych, a tych pełno, zwłaszcza przy walkach.
Jest dobrze, ale mogło być lepiej!
Pewnie moja opinia diametralnie różniłaby się, gdybym ograł poprzednie części. Ale to, co dostałem od Flying Wild Hog bardzo mnie wciągnęło. Walka jest szybka i bardzo efektowna, można siać chaos i masakrę. Wątek fabularny jest dobry, ale można do niego nie przykładać zbytnio wagi. Do tego dodajmy ubogi i kreatywny arsenał. To wszystko składa się na dość specyficzny tytuł, jakim jest tegoroczny Shadow Warrior 3.
Kod dostarczyło Devolver Digital.
Dodaj komentarz