Rainbow Six otrzyma jutro kolejną odsłonę – Extraction. Jednocześnie jest to część zdecydowanie różniąca się od poprzednich. Czy to dobrze?
Rainbow Six, seria taktycznych strzelanek, istnieje na rynku od wielu lat. Jednak w przypadku Extraction należy zapomnieć o poprzednich odsłonach. Od pierwszych zapowiedzi było wiadomo, że gra będzie nastawiona na walki z przeciwnikami sterowanymi przez sztuczną inteligencję. Można więc zapomnieć o drużynowych zmaganiach zespół przeciwko innemu zespołowi. Należy mieć tego świadomość, sięgając po recenzowany tytuł. Nie jest to bynajmniej jego wadą, aczkolwiek ortodoksyjni fani bez wątpienia będą kręcili nosem. Przyjrzyjmy się poszczególnym elementom gry i odpowiedzmy sobie, czy warto zainteresować się tą produkcją.
Fabuła
Nie ma się co oszukiwać – opowieść wyraźnie ma stanowić jedynie pretekst dla naszych działań. Rainbow Six: Extraction z całkowitą pewnością nie jest tytułem, dla którego wiele osób grałoby dla jego fabuły. Mamy oto bowiem najeźdźców z kosmosu – Archaików – i specjalną grupę reagowania – REACT. Agresorzy chcą zająć cały świat i zamienić go w swoją kolonię, natomiast nasz zespół ma za cel odpieranie ataków i odbijanie zajętych terenów. REACT nie wie jeszcze wiele o swych oponentach, toteż możemy wchodzić w interakcje z niektórymi (nieoznaczonymi z daleka na HUD-zie) obiektami. Dzięki temu poznamy przeszłość lokacji oraz dowiemy się, jak zdecydowano się radzić z konkretnym zagrożeniem. Mamy do dyspozycji również całkiem obszerny Kodeks, rozbudowywany w miarę naszego odkrywania kolejnych gatunków najeźdźców oraz wykonywania badań (więcej na ten temat nieco później).
W Kodeksie znajdziemy zarówno materiały tekstowe, jak i filmowe. Pokazują nam one, jak ludzie radzą sobie z obcymi i co dzieje się ze światem. Poznamy też etapy przygotowywania się do zmagań. Filmy te są reżyserowane dobrze, aczkolwiek najczęściej musimy się udać do osobnego menu, by je obejrzeć. Jeśli nie wyjdziemy po misji z powrotem do głównego menu (z oddziałem lub osobno), to nie wyświetli się nam automatycznie odpowiedni film. Przez to nie sądzę, by wiele osób specjalnie przechodziło do Kodeksu, aby obejrzeć nowy film. Tym bardziej, że nie są one odpowiednio zaznaczone na liście. Teksty i filmy znajdują się na jednej liście i tylko po podpisie funkcji przycisku X (Otwórz podgląd lub Odtwórz film) wiemy, z jakim rodzajem materiału mamy do czynienia. Szkoda – może zostanie to zmienione w jakiejś aktualizacji?
Przed przystąpieniem do zadania należy wybrać Operatorów
Jak wspomniałem na początku niniejszej recenzji, Rainbow Six: Extraction rezygnuje ze zmagań dwóch drużyn sterowanych przez graczy. Zamiast tego wcielamy się w członków oddziału REACT i udajemy się do jednej z 12 lokacji, starając się zrealizować 3 cele. Bardzo istotnym czynnikiem jest losowość tych zadań. Nigdy nie wiemy, jaki zestaw wytycznych dostaniemy w danej sesji. Oczywiście po przydzieleniu nam zadań przystępujemy do wyboru naszych postaci – Operatorów. Odpowiedni dobór Operatora ma niemałe znaczenie dla ewentualnego powodzenia zadania. Przygotowanie się do zadań i należyte wybranie dostępnej postaci nierzadko stanowi o naszym być lub nie być.
Nie sposób zanegować faktu, że postawienie na Operatorów z nieprzydatnymi do danego zadania umiejętnościami niemal zawsze skutkuje sporym utrudnieniem w zrealizowaniu celów. Nadal jest to co prawda możliwe, aczkolwiek możemy wtedy czasowo utracić część swych postaci, a tym samym utrudnić sobie kolejne misje. Zwłaszcza grając na poziomach zagrożenia od drugiego wzwyż, gdzie – moim zdaniem – dopiero zaczyna się zabawa. Pamiętajcie więc, by patrzeć, jakie zadania wylosowała Wam gra i na tej podstawie dobierać postaci. Przyda się to zarówno grając samemu, jak i w drużynie (maksymalnie 3-osobowej).
Lokacje w Rainbow Six: Extraction
Nasze zadania wypełniamy w czterech głównych rejonach świata, dzielących się dodatkowo na 3 pomniejsze regiony. Bynajmniej nie oznacza to, że mamy małe mapy i za wiele na nich nie zdziałamy. Muszę przyznać, ze studio Ubisoft zaprojektowało bardzo różnorodne miejscówki. Mamy więc zarówno małe, kameralne obszary (jak na przykład Posterunek policji), ale są też ogromne placówki (całe Truth or Consequences czy Alaska). Każdy z pewnością znajdzie coś dla siebie. Poznanie map jest kluczowe dla realizowania celów na wyższych poziomach zagrożenia. Te wybieramy między 1 (najłatwiejszym), a 4 (najtrudniejszym). Oczywiście im wyższe zagrożenie wybieramy, tym liczniejsi i lepsi są przeciwnicy. Wpływa to również na szansę na mutację oponentów (na przykład przy zabiciu mogą generować spowalniający pokrywany obszar rozrost lub kwas), ale i na nasze premie do doświadczenia. Na pierwszym poziomie jest to brak premii i mutacji, natomiast na każdym z trzech wyższych mamy większą premię i szansę. Najpierw jest to o połowę więcej doświadczenia i 50% szansy na mutację. Dwa ostatnie poziomy zagrożenia to odpowiednio 75% dodatkowego doświadczenia i takie samo prawdopodobieństwo mutacji (dla poziomu 3/4) oraz 100% więcej punktów doświadczenia i stuprocentowa pewność mutacji.
Rodzaje zadań
Wspomniałem wcześniej, że cele, jakie mamy realizować w Rainbow Six: Extraction są losowe. Warto nieco rozwinąć ten temat. Możemy trafić na przykład na triangulację. Cel ten polega na zlokalizowaniu na danym sektorze regionu trzech stacji przekaźnikowych – A, B oraz C. Następnie musimy je aktywować w odpowiedniej kolejności – A, następnie B, a na końcu C. Naturalnie może się zdarzyć tak, że znajdziemy najpierw stację C, po czym A i będziemy krążyć w poszukiwaniu B. Po zlokalizowaniu wszystkich stacji aktywujemy pierwszą, po niej drugą i kończymy na trzeciej. Mamy na to ograniczony przedział czasowy, aczkolwiek bez większego problemu zadanie to da się wykonać w pojedynkę. Zresztą wszystkie możemy wykonać bez kompanów w oddziale, aczkolwiek nie jest to moim zdaniem rekomendowane. Przejdę do tego niego później. Na razie pozwólcie, że opiszę jeszcze kilka rodzajów zadań.
Wyłączenia wież
Oprócz triangulacji możemy trafić również na wysadzanie specjalnych wież obcych. To dość specyficzne zadanie. Musimy w nim doprowadzić kilka ładunków z punktu ewakuacji do wieży, by się jej ostatecznie pozbyć. Dopóki tego nie zrobimy, Archaiki wciąż będą mogły korzystać z odradzających się gniazd. Musicie jednocześnie wiedzieć, że niszczenie gniazd to niesłychanie przydatny nawyk. Dzięki temu oponenci nie będą się odradzali, a my będziemy mogli spokojnie wyczyścić obszar z ewentualnych skrzynek. Więcej o nich później, a na razie opiszę jeszcze kilka zadań.
Portale
Jednym z nich może być skorzystanie z portalu i zabicie przebywającego w nim Proteanina. To niezwykle wymagający przeciwnik, którego pokonanie wymaga od nas ogromnego nakładu amunicji i ładunków wybuchowych. Proteanin pełni rolę bossa i jego pokonanie sprawia niemałą przyjemność. Oprócz tego niewykluczone, że natrafimy na zadanie polegające na niszczeniu specjalnych gniazd, czy umieszczaniu w nich ładunków namierzających. W tym przypadku musimy jednak podejść do gniazda niewzbudzonego – jeśli przeciwnicy staną się przy nim przez nas aktywni, musimy szukać innego uśpionego gniazda. Innym przykładem zadania jest ciche zdejmowanie elitarnych Archaików – przekradając się za nich, możemy wbić im specjalny nóż. Z drugiej strony zadanie może od nas wymagać pochwycenia przeciwnika w pułapkę przy miejscu ewakuacji – wtedy musimy doprowadzić, by nas gonił, a przy samym punkcie aktywować wspomnianą pułapkę.
Naturalnie nie mogło zabraknąć bronienia punktów przed nadciągającymi oponentami. Zadań jest sporo i nie można narzekać na nudę podczas ich realizacji. Z pewnością każdy znajdzie swoje ulubione, ale i, oczywiście, te, za którymi nie przepada. Pozostaje mi tylko życzyć Wam, abyście jak najrzadziej trafiali na te, które się Wam nie spodobały.
Dokładna eksploracja popłaca
Napisałem wyżej, że dobrze jest czyścić każdy obszar, na którym tylko się znajdziemy z gniazd. Warto uargumentować to zdanie. Każdy z trzech podsektorów regionu zawiera skrzynki, które możemy podnieść. Niektóre z nich zawierają amunicję, inne skrywają zdrowie, jeszcze inne odnawiają nasze specjalne zdolności lub sprzęt. Oczywiście z góry wiemy, co podnosimy, a więc nie ma mowy o zaskoczeniu w tym przypadku. To bardzo dobrze – dzięki temu nasza rozgrywka może się cechować taktyką. Nierzadko możemy znaleźć apteczki, a nikt z naszej drużyny nie musi jej potrzebować. Możemy jednak oznaczyć jeden element – czy to przeciwnika/gniazdo, czy skrzynkę za pomocą d-pada w górę. Będzie on wtedy widoczny nawet przez ściany dla całego oddziału.
Dobra komunikacja to podstawa
Informacje takie jak „Mam apteczkę, potrzebujesz?” albo „Jak ktoś znajdzie sprzęt, niech mi da znać” są na porządku dziennym, grając w Rainbow Six: Extraction. Dlatego też komunikacja głosowa jest niesłychanie przydatna i nie wyobrażam sobie grania w ten tytuł bez mikrofonu. Co prawda można grać samemu, ale rozgrywka bardzo traci wtedy na jakości. Mało tego, i tak musimy być podłączeni do sieci – nawet chcąc grać w pojedynkę. Nie widzę wobec tego argumentów przemawiających za taką grą. Co więcej, produkcja będzie wspierała Buddy Pass, dzięki któremu zaprosimy do swojego oddziału dwójkę znajomych, którzy będą grali z nami za darmo przez 2 tygodnie. Więcej na ten temat pisałem już oczywiście w stosownym newsie. Gra obsługuje naturalnie komunikację z mikrofonami, aczkolwiek jeśli gracie na tej samej rodzinie konsol, najlepiej będzie skorzystać z systemowego czatu głosowego. W niektórych momentach gry komunikacja głosowa nie jest aktywna, o czym tytuł jasno informuje. Aby móc zawsze rozmawiać, czy to podczas misji, czy podczas wczytywania, niezbędna jest więc alternatywa. W naszym przypadku była to Impreza na PlayStation.
Rozwijanie Operatorów w Rainbow Six: Extraction
Naszych Operatorów możemy oczywiście ulepszać, zapewniając im tym samym dostęp do większej liczby broni, poprawki dla umiejętności czy pasywną zwiększoną prędkość poruszania się. Maksymalny poziom, jaki może osiągnąć nasza postać to 10, a nagrody za poszczególne poziomy możemy zobaczyć dla każdego Operatora z osobna w zakładce Postępy. Nierzadko może się okazać, że zaczynamy z nieinteresującą nas bronią główną czy boczną, ale już od 3 czy 6 poziomu odblokujemy karabin zamiast strzelby lub pistolet zamiast rewolweru.
Można się więc zastanowić, czy nie przemęczyć się przez kilka pierwszych poziomów z tą postacią, by następnie móc korzystać ze sprzętu i broni, które nam się spodobają. Operatorzy zdobywają punkty doświadczenia przy ewakuacji z podstrefy. Warto zaznaczyć, że możemy się ewakuować zawsze (oprócz portalu) o ile tylko dotrzemy do odpowiedniego miejsca i naciśniemy stosowny przycisk. Następuje wtedy odliczanie, po którym wracamy z zachowanymi Operatorami. Jeśli natomiast utracimy daną postać, to automatycznie aktywuje ona specjalną pianę, zabezpieczającą ostateczne funkcje życiowe. Podczas następnej misji w tym rejonie możemy podjąć próbę uratowania utraconego bohatera.
Leczenie i ratowanie naszych postaci
Niezwykle istotne dla uratowania naszej postaci jest pewne ułatwienie, na które możemy się zdecydować. Mianowicie, nie musimy wykonać misji ratunkowej na takim poziomie zagrożenia, na jakim utraciliśmy Operatora. Nawet jeśli straciliśmy go na etapie o zagrożeniu 2 lub 3, nic nie stoi na przeszkodzie, aby spróbować go uratować na poziomie 1. Oczywiście nic nie gwarantuje nam celu polegającego na uratowaniu naszej postaci już jako pierwsze z trzech zadań sesji. Jeżeli jednak tak się stanie, to możemy ewakuować się od razu po schowaniu Operatora do kapsuły. Odzyskamy w ten sposób utracone wcześniej punkty doświadczenia, a nasz Operator po uleczeniu się znów będzie dostępny jako grywalna postać.
Należy tu zaznaczyć, że postaci mają dwa rodzaje zdrowia. Pierwszym z nich jest podstawowe, odnawiające się z czasem oraz za umiejętne wykonywanie misji. Alternatywnie, po odblokowaniu takiego narzędzia, możemy skorzystać ze specyfiku powoli przywracającego nam zdrowie do 50%, a następnie ewakuować się. Na dłuższą metę ja jednak preferowałem zastępujący to narzędzie zestaw reanimacyjny.
Ratujemy Operatora
Warto poświęcić nieco miejsca procesowi ratowania naszego Operatora. Nie wystarczy bowiem się do niego dostać – co to, to nie. Archaikom za bardzo zależy na tej zdobyczy, by tak po prostu z niej zrezygnować. Musimy więc wyszarpnąć im naszą postać – i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Po odnalezieniu naszego bohatera warto jeszcze trochę pozwiedzać teren. Priorytetem powinna być likwidacja wszystkich widocznych gniazd. Bardzo przydatny dla ich lokalizowania jest Pulse – już na podstawowym poziomie dysponuje radarem wykrywającym okoliczne gniazda. Natomiast maksymalnie rozwinięty sam lokalizuje gniazda w promieniu 8 metrów.
Umiejętności specjalne i właściwy ratunek
Przydaje się również Lion, który za pomocą swego drona jest w stanie znaleźć poruszających się przeciwników. Oczywistą decyzją powinno być zamknięcie wszystkich przejść, przez które mogliby się dostać oponenci. Nie wszystkie drzwi mają jednak przycisk, a więc czasem będziemy musieli założyć na ściany lub okna barykady. Uważajmy jednak – mamy ich limitowaną ilość. Podobne zabezpieczanie terenu powinno charakteryzować nasze działania również podczas skanowania sekwencyjnego oraz bronienia ładunków.
Teraz możemy podejść do naszego uwięzionego w drzewie Operatora, przytrzymywać kwadrat na padzie DualSense i powoli, acz uparcie wyciągać bohatera. Oczywiście Archaiki będą broniły swej zdobyczy. Wypuszczą pewne gałęzie, po których będą szły ładunki wzmacniające drzewo. Musimy je zestrzeliwać, aby mieć jakąkolwiek szansę na wydobycie postaci i odtransportowanie jej do punktu ewakuacji. Jeśli dobrze strzelamy, możemy zdjąć samo źródło gałęzi, niszcząc je na dłuższy czas. Wyciąganie Operatora to prosta, ale bardzo satysfakcjonująca czynność, która na pewno spodoba się wielu graczom.
Rodzaje przeciwników
Ubisoft zapewnił nam sporą ilość powodów do opróżniania magazynków. Jednym z nich jest Zwyklak. Przeciwnik ten nie stanowi wielkiego zagrożenia, przynajmniej w pojedynkę. Wystarczy jednak, by zawył – a ściągnie na nas swych pobratymców, którzy będą nam mogli odczuwalnie utrudnić wyjście cało ze starcia. Oprócz tego przeciwnika są też oponenci wybuchający w dwóch wersjach. Jedna z nich zadaje nam zwykle obrażenia od detonacji (oczywiście o ile będziemy w polu rażenia). Natomiast druga przy wybuchu wywołuje chmurę trującego gazu, którego naturalnie najlepiej jest unikać. Są też Nabijacze – strzelający na spore odległości szybkimi seriami pocisków. Nabijacze występują również w wersji dodatkowo poruszającej się szybko pod ziemią – nazywają się wtedy Dręczycielami.
Znajdziemy również przeciwników niewidzialnych, przyczepiające się do nas żółte trujące kule (które jednak może z nas zestrzelić kompan) czy powielający się niczym Hydra (jeśli nie zastosujemy ładunku wybuchowego) śluz. Warto zaznaczyć, że każdy z przeciwników ma słaby punkt, zapewniający nam natychmiastowe pozbycie się przeciwnika. Możemy oczywiście zdejmować ich po cichu – nawet Miażdżyciela możemy tak wyeliminować.
Balans rozgrywki
O ile co do różnorodności przeciwników nie mam zastrzeżeń, o tyle nie mogę tego samego napisać w odniesieniu do balansu rozgrywki. Na ogół grało mi się bardzo przyjemnie, a godziny leciały nie wiadomo jak i kiedy. Bywały niestety również takie sytuacje, w których wszyscy trzej mieliśmy dość gry i zależało nam tylko na dotarciu do punktu ewakuacji, o ile w ogóle było to możliwe. Co jakiś czas była bowiem sytuacja, w której byliśmy przybici do muru przez napierające fale przeciwników – głównie Dręczycieli i Niszczycieli. Nie narzekałbym na to, gdyby wystąpiło to na trzecim poziomie zagrożenia. Ale już takie karanie gracza bez powodu nawet na drugim poziomie jest wyraźnym błędem ze strony twórców. Mam nadzieję, że zostanie to naprawione w aktualizacjach. Jeżeli mimo wszystko mało Wam wyzwań, to w grze są dostępne czasowe wydarzenia. W jednym z nich, Protokole Maelstrom, mamy za zadanie zrealizować jak najwięcej celów. Możemy korzystać jedynie z ustalonej przez twórców części dostępnych Operatorów, przy czym należy się poważnie zastanowić nad tym zadaniem. Przeciwnicy atakują zewsząd i dotarcie do ostatniego etapu jest niesamowicie trudne. Jeżeli utracicie Operatora, musicie go oczywiście uratować. Misja ratunkowa dzieje się naturalnie w podstawowym trybie – lista postaci jest wspólna dla wydarzeń i standardowej rozgrywki.
Personalizacja postaci i broni
Skoro już awansujemy wraz z naszymi postaciami na coraz wyższe poziomy, warto byłoby to jakoś wyrazić, prawda? Wygląda na to, że z takiego właśnie założenia wyszło studio Ubisoft. W związku z tym oddano nam do dyspozycji wiele malowań broni i zawieszek, które możemy umieścić na naszych pukawkach. Jeśli komuś byłoby mało, może zakupić dodatkowe w sklepie za specjalną walutę (zdobywaną w wydarzeniach lub za realną gotówkę). Ja jednak przyznaję, że w moim przekonaniu jest to zbędne. O ile miło jest odblokować coś za postępy, o tyle nie widzę sensu w wydawaniu osobnej waluty na elementy kosmetyczne. Jeśli jednak ktoś ma taką chęć, to oddano odpowiednią możliwość. Możemy również korzystać z różnych wariantów kolorystycznych tak munduru, jak i nakrycia głowy. Dzięki temu możemy stworzyć Operatora zgodnego z naszymi preferencjami wizualnymi.
Dodatkowe wyposażenie
Bynajmniej tu nie kończy się jego dostosowywanie. Za osiąganie kolejnych kamieni milowych (zdobywanie punktów doświadczenia i realizowanie celów badań) dostajemy specjalne żetony. Możemy je przeznaczyć na odblokowanie specjalnego, bardzo przydatnego wyposażenia użytkowego. Znajdziemy tu między innymi granaty ogłuszające, dymne, odrzucające, skanujące i odłamowe. Oprócz tego będziemy mogli kupić zestaw do reanimacji, dzięki któremu po powaleniu (straceniu wszystkich punktów zdrowia) będziemy w stanie sami się podnieść. Przydaje się to nie tylko w samotnej rozgrywce, ale nawet podczas zmagań w oddziale. Oczywiście często kompan może nas podnieść. Co jednak jeśli nie zdąży przybiec? Cóż, wtedy mamy na szczęście zestaw do reanimacji. Oprócz tego możemy zainwestować w ładunek przeskakujący od przeciwnika do przeciwnika i zadający każdemu obrażenia. Kiedy tylko macie możliwość, udawajcie się do menu wyposażenia – kto wie, może akurat znajdziecie coś, co się Wam spodoba?
Badania
Wspomniane wcześniej badania to małe wyzwania dostępne podczas wykonywania misji w każdym z regionów. Każdy z czterech głównych obszarów ma swoją dziesiątkę wyzwań, zapewniając nam po niemal 30 wyzwań. Nierzadko są to dość łatwe cele, jak na przykład „Zabij X przeciwników za pomocą wybuchów”, „Oznacz X razy śluz na suficie”, czy „Zabij X ogłuszonych przeciwników”. Potrafią się jednak zdarzyć również bardziej wymagające zadania – „Wykonaj trzy cele z całym oddziałem, nie będąc ani razu powalonym”, „Wykonaj 3 cele, nie pozwalając przeciwnikowi ani razu zawyć” lub „Wykonaj trzy cele, mając co najmniej 60% zdrowia”. Nie są to oczywiście wymagane zadania, ale ja czułem chęć ich realizowania. Dla miłośników dodatkowych wyzwań – jak znalazł.
Udźwiękowienie Rainbow Six: Extraction
Ten element jest szalenie ważną częścią recenzowanego tytułu. Zdecydowanie rekomenduję granie w niego w słuchawkach. Nie chodzi tu bynajmniej o muzykę. Studio Ubisoft postanowiło sprawić, że każdy przeciwnik wydaje swój charakterystyczny dźwięk. Mało tego, nawet gniazda i miny oraz żółte kule charakteryzują się swoim specyficznym brzmieniem. Jeśli więc odpowiednio wytężymy słuch, będziemy w stanie zlokalizować na przykład gniazda. Dodając do tego fakt, że przeciwnicy idą w naszą stronę po wypadnięciu z tych właśnie gniazd, otrzymamy bardzo interesujące połączenie.
Rainbow Six: Extraction to oczywiście gra akcji i nie ulega to wątpliwości. Nie jest jednocześnie pozbawiona elementów taktycznych. Oczywiście nadal nie uzasadnia to w moim przekonaniu wykorzystywania nazwiska Toma Clancy’ego przy tym tytule. Odkładając jednak ten dysonans na bok, otrzymujemy dzieło, w którym słuch potrafi zrobić niekiedy tyle, co najlepszy radar. Zdecydowanie grajcie w Extraction ze słuchawkami na uszach. Dzięki temu o wiele łatwiej i szybciej znajdziecie zagrożenia i rozpoznacie je jeszcze zanim je dostrzeżecie.
Grafika i działanie
Rainbow Six: Extraction miało działać na konsolach nowej generacji w rozdzielczości 4K i 60 klatkach na sekundę. Tak jest w istocie – rozgrywka jest bardzo płynna, a gra wygląda rewelacyjnie. Lokacje są zaprojektowane fantastycznie. Mają swój klimat i zachwycają wysoką jakością tekstur. Czy to działamy na terenie mroźnej Alaski, czy przemierzamy mieniące się neonami kasyno, czy też oglądamy z bliska broń – bogactwo detali jest imponujące. Gra wykorzystuje też w pełni możliwości zapewniane przez dysk SSD zamontowany w konsoli PlayStation 5. Wczytanie misji to kwestia zaledwie kilku sekund i już po krótkiej chwili możemy odpierać obcych.
Ma to oczywiście niemałe znaczenie dla chęci rozegrania jeszcze jednej mapy. Skoro nie musimy długo czekać, to ochota na kolejne zmagania przychodzi niesamowicie szybko. Spędziłem z tą grą kilkadziesiąt godzin i bawiłem się bardzo dobrze – to idealna produkcja nawet do wpadnięcia na chwilę i rozegrania kilku celów. Nic nie stoi też na przeszkodzie, by bawić się przez kilka godzin z rzędu. Coś dla siebie znajdą miłośnicy obu stylów rozgrywki.
DualSense
Od kiedy tylko ukazała się konsola nowej generacji od PlayStation jestem ogromnym fanem pada Sony – DualSense. Jego funkcje bardzo często potrafiły niesamowicie korzystnie wpłynąć na immersję płynącą z gry. Nie inaczej jest w przypadku Rainbow Six: Extraction. Oczywistym efektem, którego można się spodziewać jest obsługa adaptacyjnych spustów. Oba spusty pada odznaczają się pewnym oporem, którego stopień jest uzależniony od broni, z której korzystamy. I tak pistolet ma prawie żaden opór lewego spustu, ale już prawy spust należy nacisnąć nieco silniej, by oddać strzał. Jednak już celując ze strzelby czy CKM-u, opór lewego spustu będzie odczuwalny.
Spusty to jednak nie wszystko, co ma do zaoferowania DualSense w recenzowanym tytule. Znalazło się również wsparcie dla efektów dotykowych. Dzięki temu poczujemy odpowiednie wibracje nie tylko przeładowując broń. Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie regularne wibrowanie pada, gdy korzystałem z radaru Pulse’a. Nie wyobrażam sobie lepszego kontrolera do grania w Extraction niż DualSense. Twórcy gry odwalili kawał dobrej roboty przy implementowaniu jego funkcji. Brawo!
Podsumowanie – czy nowy Rainbow Six daje radę?
Rainbow Six: Extraction to bardzo dobra gra, która jest w moich oczach idealnym tytułem do grania ze znajomymi. Nie jest to jednocześnie produkcja perfekcyjna. Największy i tak naprawdę jedyny problem dotyczy nierównego balansu, z którym niekiedy trzeba się borykać. Pomijając tę sytuację, uważam recenzowaną odsłonę za najlepszą sieciową strzelankę do wspólnej zabawy. Warto jeszcze zaznaczyć, że Extraction obsługuje rozgrywkę międzyplatformową (co możemy też wyłączyć). Gra będzie dostępna od jutra na konsolach poprzedniej i nowej generacji od PlayStation oraz Xbox. W przypadku konsol z tej ostatniej rodziny tytuł ukaże się również jutro w ramach abonamentu Game Pass. To fantastyczna gra, którą zdecydowanie warto się zainteresować. Szukacie tytułu do sieciowej rozgrywki? Możecie już przestać. Oto Rainbow Six: Extraction!
Rainbow Six: Extraction według Redakcji
Miałem przyjemność grania w tę produkcję z Konradem i Harrym z naszej Redakcji. Jeśli jesteście ciekawi również ich zdania, to niżej możecie przeczytać opinię Harry’ego.
Rainbow Six Extraction zaskoczyła mnie na wielu poziomach. W Tęczy Sześć zakochałem się już od książek Toma Clancy’ego, które do dzisiaj należą do moich ulubionych. Potem przyszły świetne gry taktyczne, które po romansie ze strzelankowym klimatem zniknęły z mojego radaru. Tym razem operatorzy wracają ponownie, aby pokonać nieznane zagrożenie obcego pochodzenia. Oczywiście do godzin spędzonych na planowaniu misji, którą rozegramy w pięć minut raczej w tej serii, już nie wrócimy. Jednak nie jest to klasyczny shooter, co już zasługuje u mnie na dużego plusa. Gra nagradza skoordynowane, ciche działania, choć w pewnym momencie i tak zwykle dochodzi do strzelaniny — im krótszej, tym lepiej. Kolejnym pozytywnym aspektem jest zdecydowanie setting gry. Zadowoli on fana Science-Fiction, a mnie osobiście silnie kojarzył mi się z Obcym: decydujące starcie. Z zaginionymi operatorami zawijanymi w kokon i gniazdami rodzącymi naszych przeciwników.
Sama rozgrywka jest przynajmniej z początku niemałym wyzwaniem, które dobrze smakuje w gronie zgranych kumpli. Podczas rozgrywki miałem silne skojarzenia z serią X-COM, z zarządzaniem zespołem, jego rozwojem, ekwipowaniem oraz dbaniem o zdrowie naszych postaci na czele. Gra dobrze smakuje również w trybie solo, kiedy możemy skupić się na poznawaniu historii wokół oglądanych wydarzeń. Jak się jednak zapewne domyślacie, najlepsza będzie w większym gronie. Nie ma róży bez kolców, podczas gry przed premierą natrafiłem na błąd, gdzie cel misji nie dostał się na mapę i jeden crash, choć nie wygląda to na duże problemy. Jestem pewien, że wkrótce zostaną rozwiązane. Z grą bawiłem się świetnie i szczerze polecam ją dla miłośników militariów i walki z kosmitami.
Harry Raszczak
Kody recenzenckie zapewniło Ubisoft Polska.
Dodaj komentarz