To jeden z tytułów, które po zwiastunie wyglądały świetnie. Rozwiązywanie morderstw przez rozmowy z ludźmi i łączenie poszlak? Brzmi świetnie!
Jak jednak prezentuje się Murder Mystery Machine przy bliższym spotkaniu? Sprawdźcie naszą recenzję.
Fabuła
Cass to nowy nabytek w DCA, jednostce policji, która zajmuje się rozwiązywaniem morderstw. Nasza protagonistka jest w tym zupełnie nowa, choć jej imponujące wyniki w Akademii pozwoliły jej na szybkie pięcie się po szczeblach kariery. Jej partnerem jest Nate, niezbyt miły młody człowiek, który początkowo dość wrogo jest nastawiony do całej idei pracy w zespole. Wraz z postępem fabuły dowiadujemy się, że jednym z pobocznych zadań Cass będzie pilnowanie Nate’a i jego dziwnych zachowań.
W międzyczasie, siedząc w biurze umieszczonym w piwnicy, rozwiązywać będziemy morderstwa.
Rozgrywka
Podczas ośmiu spraw, które mamy do rozwiązania (po kolei, nie na raz!) nasza rozgrywka polegać będzie na przepytywaniu świadków, przeszukiwaniu aktualnych miejsc oraz na łączeniu wskazówek i dowodów. Na naszej tablicy rzeczy pojawią się dopiero wtedy, gdy dowiemy się od nich z dowodów lub od świadków. Sam mechanizm brzmi naprawdę świetnie!
Realnie rozpoczynając scenę mamy do dyspozycji zazwyczaj kwadratową powierzchnię i izometryczny widok na nią. Na dostępnym obszarze poszukujemy osób do rozmowy i poszlak. W międzyczasie możemy naradzać się z Natem, choć nie jest on dostępny we wszystkich scenach. Zbierając dowody tworzymy swoje drzewko, gdzie łączenie wskazówek pomoże nam odblokować dodatkowe interakcje ze świadkami.
Co bardzo istotne: scenę możemy obracać o 90 stopni, żeby (dosłownie) spojrzeć na miejsca (zbrodni) z innej perspektywy. Nie wiem ile w tym celowego zabiegu, ile było od początku planowane, ale nie ma to znaczenia. Jest to całkiem ciekawe i nie stwarza problemów.
Każda sprawa rozbita będzie na kilka scen (około sześciu), a każda scena będzie miała na celu odpowiedzenie na kluczowe dla sprawy pytania. Na ostatnim etapie zazwyczaj wskazywać będziemy mordercę oraz narzędzie zbrodni, wcześniej ustalimy zarówno kluczowych świadków, miejsce następnych poszukiwań i zdecydujemy się na miejsce, gdzie nasza ofiara zginęła.
Pomiędzy scenami będziemy odwiedzać biuro Cass i Nate’a, gdzie będziemy mogli zjeść pączka, przebrać się, wypić kawę i sporadycznie odebrać telefon „z góry”. Obecna w kącie maszyna, nazwana Murder Mystery Machine, pozwoli nam przenieść się na miejsca zbrodni.
Łączenie wskazówek i dowody
Do naszej dyspozycji będzie czarna plansza pełna czerwono-czarno-białych ikonek oznaczonych opisami. Znajdziemy tam po prostu notatki, osoby, miejsca, a także potencjalne motywy czy narzędzia zbrodni — każda z tych grup oznaczona będzie inną ikoną. Naszym zadaniem jest pozbyć się z planszy znaków zapytania. Będą to wskazówki, które trzeba poprzeć, albo miejsca, gdzie wciąż mamy wątpliwości. Nasza tablica rosnąć będzie podczas całej sceny, a nowe ikonki pojawią się przez rozmowy lub znajdywane poszlaki. W momencie tworzenia połączenia gra nie powie nam, jeśli nie są one poprawne. Nie zawsze powie nam też, że są poprawne. Niektóre aktywują nową wskazówkę czy interakcje, ale nie wszystkie. Przy kilkunastu poszlakach łączenie ich wszystkich na oślep jest i tak praktycznie niemożliwe.
Na szczęście twórcy Murder Mystery Machine byli tego świadomi i dodali do gry mechanizm podpowiedzi. Korzystanie z niego obniży nam trochę wynik (nie mamy szans dostać A, jeśli użyliśmy pomocy), ale to nic. Czasem będzie on faktycznie bardzo potrzebny.
Po rozczarowującej stronie tego mechanizmu musi znaleźć się brak możliwości patrzenia na dowody. Mamy dosłownie, całe oglądane miejsce i naszą tablicę. Czasem na ekranie wyświetlą nam się treści jakichś notatek, ale w prawie wszystkich przypadkach ktoś nam tylko o nich opowie. Nie weźmiemy więc do ręki liścika dołączonego do kwiatów, czy znalezionej na miejscu zbrodni zapalniczki.
Kolejną rzeczą, która mogła być rozwiązana znacznie lepiej, są znajdywane na mapie dowody i poszlaki. WSZYSTKIE bez wyjątku będą oznaczone wielką białą kropką na planszy. Po zbliżeniu się do przedmiotu jeszcze się on podświetli. Szczerze mam wrażenie, że wystarczyłby do szczęścia tylko jeden mechanizm, ten drugi. Na telefonach (bo MMM to początkowo gra mobilna) oczywiście ma to więcej sensu, bo nie poruszamy się wolno po mapie, by zauważyć błyskanie czegoś obok. Na konsolach jednak ludzie przyzwyczajeni są do szukania takich obiektów poruszając się po planszy.
Sterowanie
To jeden z tych niewielu przypadków, kiedy mam coś poważnego do zarzucenia sterowaniu.
Murder Mystery Machine to gra, która najpierw ukazała się na telefonach, by dopiero niedawno dostać konsolową wersję. I to widać. Interfejs absolutnie nie wykorzystuje dodatkowych przycisków, a w wielu momentach jesteśmy zmuszeni korzystać z wirtualnej myszki.
Będzie nam to głównie potrzebne przy budowaniu sprawy, czyli łączeniu poszlak. Jakie są tam realnie problemy?
- Złapanego kafelka nie da się „anulować”, tylko trzeba go odłożyć na miejsce. Aż się prosi, żeby działał tam „X” czy inny z przycisków.
- By odpiąć „odpowiedź” od kafelków z prawej strony, trzeba „przypiąć” go jeszcze raz, przesuwając linię po całej planszy.
- Przełączanie pomiędzy trybem łączenia a układania kafelków odbywa się za pomocą przycisku z lewej strony ekranu, który najpierw musimy kliknąć. Spokojnie mogłoby się to znaleźć pod dowolnym z mniej używanych przycisków.
W całej grze realnie używamy tylko trzech przycisków oraz analogów. Konsolowy „port” wydaje się więc strasznie leniwy w tej kwestii.
Grafika i dźwięk
Graficznie gra nie-jest-zła, choć wiele osób stać będzie do nas bokiem lub tyłem, sugerując, że twórcom nie chciało się bardzo pracować nad ich twarzami. Same postacie są dość statyczne, choć Cass zdarzy się czasem podrapać po głowie.
Przedmioty będą kanciaste, a tekstury na nich słabej jakości. Na plus jednak będzie to, że wszędzie jest coś i nie zobaczymy pustych ścian. Twarze naszych głównych postaci są przerażające i nieproporcjonalne, choć tylko oni będą tak dziwaczni.
Dźwięk niestety jest jednym z bardziej rozczarowujących elementów gry. Znów, przypomina nam się, że to gra początkowo żyjąca tylko na telefonach, gdzie nie ma to znaczenia, bo większość ludzi i tak przycisza dźwięki. W przypadku gry konsolowej, która pochłania całą naszą uwagę, jest to po prostu… słabe. W tle mamy wiecznie ten sam kilkusekundowy sample, a nasze postacie nie mają w ogóle głosów! Nawet bełkotu pod nosem, dziwnych nutek, nic. Pojawia się tylko odgłos „drukowanych” literek podczas wyświetlanych napisów.
Co ciekawe, twórcom chciało się dodać dźwięk do kompletnie nieznaczących elementów, jak leżące na biurku bibeloty czy stanowiska do gier arcade. Dźwięki te usłyszymy wyraźniej, jeśli przybliżymy kamerę do danych obiektów.
Easter Eggi
W grze nie brakuje nawiązań do popkultury czy elementów do odkrycia. Przy każdej ze spraw gdzieś będzie ukryty jeden obiekt, który pozwoli nam na odblokowanie najbardziej odjechanych strojów dla Cass i Nate’a. W tle nie zabraknie nam też właśnie easter eggów. Oprócz vintage zabawkowego robota, możemy też zobaczyć sporo rejestracji układających się w imiona popularnych detektywów, od Sherlocka, przez Columbo, do Nancy Drew. Oczywiście, skoro mowa o policjantach, w nieprzytulnym biurze znajdzie się też karton pełen pączków.
Błędy
Łączenie kafelków czasem jest dość… dziwne. W sensie fabularno-koncepcyjnym. Gra obniży nam punkty, gdy nie połączymy kafelka „XX miał broń” z osobą „XX”, a niektóre połączenia wydają się totalnie bez związku.
Błędem, który najbardziej mnie zirytował jest ten, który pojawi się, gdy „odłączymy” pada. Wiecie, albo padną Wam baterie, albo wyjdziecie do łazienki i zejdzie Wam zbyt długo. Po ponownym włączeniu kontrolera jesteśmy cofnięci do głównego menu gry (a ostatni stan zapisu to przed rozgrywaną właśnie sceną), z którego nie możemy wybrać opcji „kontynuuj grę”. Mamy możliwość wejść w ustawienia, albo zacząć nową! Za pierwszym razem gdy tak się stało, nie zauważyłam, że opcja Kontynuuj w ogóle się nie podświetla i zresetowałam sobie postęp prawie całego dnia. Auć. Choć dobrze, że nie stało się to później! Receptą jest wyłączenie gry, zamknięcie procesu i ponowny start.
Podsumowanie
Murder Mystery Machine to nie jest zła gra, choć twórcy bardziej skupili się na niepotrzebnych detalach, zamiast bardziej zadbać o nasze całościowe doświadczenia. Prowadzone sprawy są ciekawe i wciągają, jak dobry serial, choć czasem czegoś nam w nich zabraknie. Łączenie wskazówek momentami wygląda bezsensownie i każe nam się rozdrabniać, co przy kilkudziesięciu kafelkach na planszy jest po prostu jednym wielkim bałaganem.
Fajne jest to, że sprawy się łączą, że czasem odwiedzamy miejsca, w których już byliśmy i w niektórych odcinkach czekać na nas będą te same osoby. To detal dodający sporo głębi grze. Wątek rozgrywający się między sprawami (czyli Cass i Nate) zaczyna się zagęszczać, gdy posuwamy się dalej w historiach i to popycha nas do tego, by dotrzeć do samego końca gry. To dobre akurat, że mamy motywację, by dalej rozwiązywać sprawy, nawet jeśli coś nam po drodze zgrzyta.
Ogólnie Murder Mystery Machine nie jest tytułem, w który trzeba zagrać, ale jak już się wciągniecie, to nie pożałujecie zakupu. Jednocześnie warto zapamiętać nazwę studia — Blazing Griffin, bo kierunek samej gry jest naprawdę ciekawy.
Murder Mystery Machine dostępne jest na Nintendo Switch, Xbox One i PlayStation 4 od 24 sierpnia 2021. Jeśli graliście w tę grę na urządzeniu mobilnym, wciąż jest sens ograć i konsolową wersję, gdyż rozwiązania zagadek są trochę inne!
Grę do recenzji udostępnił wydawca — Microids.
Dodaj komentarz