CAPCOM w 2021 roku rozpieszcza fanów serii Monster Hunter. Czy najnowsza odsłona Stories może się podobać? Sprawdźmy to!
Dzięki ConQuest Entertainment – oficjalnemu dystrybutorowi Nintendo w Polsce mogłem zobaczyć, czy gra powinna znaleźć się na Waszych radarach. Po spędzeniu z nią 53 godzin, mogę już chyba dojść do pewnych wniosków. Chociaż wcale nie twierdzę, że w Monster Hunter Stories 2 odkryłem już wszystko!
Stories? Czy to dla mnie?
Seria Monster Hunter to nie tylko RPG akcji, ale od 2017 roku również RPG turowe. Jeżeli graliście w poprzednią odsłonę podserii: Monster Hunter Stories, a mogliście to zrobić na Nintendo Wii, albo telefonie z systemem Android bądź iOS, to w kolejnej odsłonie poczujecie się jak w domu. Nie tylko powracają niektórzy z bohaterów znanych z pierwszej części (jak chociażby Navirou) ale sama rozgrywka jest bardzo zbliżona do pierwowzoru.
Czy trzeba znać pierwszą część, aby nie odbić się od Wings of Ruin? W żadnym wypadku. Jednak chcę zaznaczyć to już na wstępie – jeżeli lubiliście Monster Hunter Stories 1, to polubicie i tą odsłonę. Dla pozostałego grona graczy jest (nie takie małe) demo, które pokaże nam około 1/8 rozgrywki. Zachęcam Was oczywiście do zapoznania się również z moimi przemyśleniami. Osobiście, zdecydowałem się na rozpoczęcie przygody z grą w wersji demonstracyjnej, aby bez problemu przenieść postęp już do pełnej wersji. Tyle tytułem wstępu, przejdźmy do właściwiej oceny gry.
Fabuła
Tak jak wskazuje sam tytuł, po Monster Hunter Stories 2 możemy spodziewać się nacisku na warstwę fabularną. To miła odmiana, szczególnie po dosyć mocno ubogim pod tym względem Monster Hunter Rise. Poznajemy młodego jeźdźca, którego możemy tradycyjnie spersonalizować. Kim są jeźdźcy? To osoby zdolne zawrzeć więź z potworkami. Tak, tymi samymi na które polują łowcy. Zresztą sami będziemy walczyć z potworami, jednak widzimy w tym inny cel (niż tylko wykucie kolejnego pancerza czy broni). Pokonane potwory odsłonią nam drogę do gniazda gdzie znajdziemy jaja, z których wyklujemy już nasze potworki. Dyskusja o postawie oraz motywacjach jeźdźców i łowców przewija się w grze, tak jak inne przesłania o wiarę w siebie, czy przyjaźń.
Nie spodziewajcie się jednak dotknięcia trudnych tematów, czyni to grę w miarę uniwersalną ponieważ oficjalny ranking PEGI klasyfikuje ją już jako nadającą się dla 7 latka. Nie zmienia to jednak faktu, że historia nie jest równa. Powiem wprost, określony na 35 godzin główny wątek fabularny zyskałby na skróceniu i przeniesieniu niektórych segmentów do zawartości już po przejściu gry. Szkoda, że scenariusz nie obfituje w ciekawsze historie postaci, albo więcej zwrotów akcji. Jest ostrożny i niestety dosyć liniowy. Właściwie nie fabuła pcha nas do przodu, tylko…
Rozgrywka
Wykradanie cennych jajek, szkolenie swoich potworkowych podopiecznych, czy w końcu krzyżowanie ich genów to główny wyróżniki Stories od innych gier z serii. Oczywiście jest oprócz tego wykuwanie oręża i zbroi, łączenie przedmiotów z zebranych materiałów, czy w końcu nauka nowych ciosów bronią dostępną w grze. Nie znajdziemy ich tyle co w innych odsłonach, jednak każdy znajdzie dla siebie coś miłego. Możemy wybierać wśród rogów łowieckich, mieczy dwuręcznych, młotów, łuków, lancopałów, czy tarczy i miecza. Zanim jednak przeniesiemy się do walki, przemierzamy rozległe areny na piechotę, bądź na grzbietach naszych potworków. Nasi podopieczni posiadają różne umiejętności, jak chodzenie po lawie, czy daleki skok. Pozwoli nam to dotrzeć do ukrytych skarbów, gdzie często znajdziemy przydatne przedmioty.
Aby opisać wszystkie mechaniki dostępne w grze nie starczyłoby tu miejsca. Miłośnicy optymalizacji i taktyki będą się przy tym tytule czuć bardzo dobrze. Główna mechanika starcia opiera się na różnych typach ataków. Jak u poprzedniczki mamy w Wings of Ruin system papier – kamień – nożyce. Gdy walczymy z potworem, wszystkie postaci jednocześnie wybierają typ starcia. Sami odpowiadamy za swoją postać, oraz do pewnego stopnia za podległe nam potworki. Nierzadko dostaniemy towarzyszy do pomocy.
Wracając do zasad, to silne uderzenie wygrywa z technicznym, ale przegrywa z szybkim. Atak techniczny pokona zaś szybki. Wygranie pojedynku zablokuje natarcie przeciwnika, bądź znacząco go obniży. Do tego dochodzą ataki specjalne, wzmocnienia… Przy czym cały czas mamy wrażenie walki w klasycznym Monster Hunter, obserwując i odgadując zamierzenia potwora z którym walczymy.
Czy w 53 godziny odczuwałem znużenie? Poza lekkim niedosytem związanym z fabułą, wzmacnianie mojej drużyny to nie był przykry obowiązek. Gra nawet po 20 godzinie rzuci w nas czymś nowym, jak pojedynki na arenie z innymi jeźdźzami. Nawet po ukończeniu głównego zadania, otrzymujemy dostęp do nowych lokacji, a samo znajdywanie brakujących potworków jest bardzo przyjemne. Gra ma coś z Pokemonów, a samo wykuwanie jajek i poznawanie umiejętności nowego podopiecznego jest satysfakcjonujące. Tak, nawet ten sam potworek może różnić się od innego. Dodaje to bardzo dużą warstwę analizy tego którego potworka wybrać, albo przekazać geny innemu (wtedy potworek przekazujący gen znika).
CAPCOM nie zapomina o darmowych dodatkach zapowiadanych na najbliższe miesiące, które dalej powinny wprowadzać powiew świeżości do produkcji. Nie wspominając nawet o trybie wieloosobowym ze wspólnymi ekspedycjami…
Grafika
Jak to wszystko wygląda? Wszystko utrzymane jest w japońskiej kresce, efekty ataków podczas walki przypominały mi niekiedy starego dobrego Dragon Balla. Jak się domyślacie jestem fanem mangi i anime, nie przeszkadzało mi więc obranie takiego kierunku artystycznego przez twórców gry. Wprowadzenie jak i przerywniki filmowe są bardzo dopieszczone i wyglądają oszałamiająco, jest ich również bardzo dużo – również z uwagi na raczej długi główny wątek fabularny.
Jak prezentuje się świat Monster Hunter podczas samej rozgrywki? Widać, że nie wykorzystano tu całego potencjału przenośnej konsoli. Oczywiście nie jest też źle. Po prostu nie wygląda to wszystko tak oszałamiająco jak w Monster Hunter Rise. Najbardziej rzucają się w oczy tekstury tła, które skorzystałyby na większej jakości. Podczas gry zdarzało mi się zauważyć spadki płynności, jednak nie jest to coś nagminnego.
Jednym słowem, obok wyśmienitych filmików mamy już trochę gorszą grafikę podczas samej gry. Nie widać tu też takiej dbałości o szczegóły jak w przypadku Monster Hunter Rise. Mówię tu o drobnych zgrzytach w animacjach. Na przykład gdy nasza postać znika na chwilę przy zmianie broni.
Dźwięki
Muzyka w pewnych miejscach jest niezwykle klimatyczna, jednak na ścieżce znajdują się również utwory, które nijak pasowały mi do toczonych walk. Umówmy się, że ścieżka muzyczna trzyma w miarę dobry poziom. Jedną z większych krytycznych uwag jakie miałem do gier z serii Monster Hunter, była skąpa ilość nagranych dialogów. W przypadku Monster Hunter Stories 2 mamy już do czynienia z prawie pełną nagraną linią dialogową dla głównego wątku. To element, który często zostaje potraktowany po macoszemu, nawet w największych japońskich produkcjach (z Judgement na czele).
No i w tym wypadku również mam mieszane uczucia. Głosy podłożone pod niektórych bohaterów są trochę drętwe… Z jednaj strony dobrze, że są i jest ich dużo. Jednak z drugiej strony, nie jest to z pewnością pierwsza liga aktorów głosowych. Wybrałem angielską ścieżkę, nie wypowiadam się więc w tym miejscu co do japońskiej.
Wnioski
Pomimo rozegrania przeszło 50 godzin z tytułem i zakończeniu głównej misji czuję, że chcę jeszcze wracać do Monster Hunter Stories 2. Nie jest to tytuł tak dopieszczony pod względem grafiki i animacji jak MH: Rise, ostatnia pozycja z serii, która ukazała się na przenośnej konsoli. Monster Hunter Stories 2 przynosi do stołu wiele innych wartości. Wciągająca, taktyczna rozgrywka i ogólna grywalność nadrabiają drobnym technicznym brakom i mało zaskakującej fabule. Jeżeli jesteście fanami serii, nie powinniście przechodzić obok Wings of Ruin obojętnie. Jeżeli zaś lubicie taktyczne RPG, zawsze możecie zacząć od dema i podjąć ostateczną decyzję. Liczę, że kolejna odsłona Stories będzie jeszcze lepsza, gdyż tytuł tego pokroju ma potencjał na zebranie kompletu punktów!
Kod recenzencki dostarczył ConQuest Entertainment - oficjalny dystrybutor Nintendo w Polsce
Dodaj komentarz