Kiedy pierwszy raz usłyszałem o nowej produkcji od Different Tales, wiedziałem, że muszę ją zrecenzować przy najbliższej okazji. Tak się stało, gdy okazało się, że gra zmierza na konsole Sony oraz Microsoftu.
Pierwszą rzeczą, jaką muszę napisać, zanim zacznę właściwą część tego wpisu, jest zwrócenie uwagi na fakt, że to mój pierwszy raz z grami przygodowymi w formie tekstowej.
Gdy myślę o wilkołakach, do głowy przychodzi mi saga Zmierzch, gdzie te oto stworzenia ucierpiały wizerunkowo na tyle, że wątpię, by kiedykolwiek przyszło nam mówić o nich w takim tonie, byśmy się bali.
Fabula gry opowiada nam historię dziewczyny imieniem Maia, która przyjechała do Polski odkryć historię swojej rodziny.
Z czasem jednak odkrywa, że koszmary, które ją męczyły łączą się z jej przyjazdem do Białowieży, gdzie odkrywa, że nie wszystko jest takie proste.
Jej los odmienia się, kiedy dowiaduje się, iż należy do mitycznej rasy Garou – wilkołaków.
Nie chcę za dużo opisywać wam wątku fabularnego, ponieważ uważam, że jest to bardzo ciekawa opowieść. Wielu z Was wciągnie tak mocno, że będziecie chcieli odwiedzić to miejsce i odkryć wszystkie tajemnice tych mistycznych stworzeń oraz ich ukrytej społeczności.
Jedyne, co mogę napisać to, że konflikt, przed którym staniecie dotyczyć będzie drwali, wycinki lasu i walki o to, by to miejsce przetrwało. Nie ma innego wyjścia, jak sięgnąć do głównej cechy wilkołaków, czyli siły, a tej będziemy tutaj używać częściej niż dyplomacji. Jednak, gdy i to rozwiązanie zawiedzie, zostaje zmiana w klasycznego wilkołaka i rozpętanie chaosu.
Werewolf: The Apocalypse – Heart of the Forest to gra, gdzie dialog jest kluczowy. W naszej społeczności likantropów bycie jednostką indywidualną jest czymś, co jest na porządku dziennym, więc lepiej zastanówcie się parę razy, zanim wybierzcie jakąś opcję dialogową.
Drugim mocnym elementem w Werewolf: The Apocalypse – Heart of the Forest jest fakt, że nasza osada jest świetnym przykładem tego jak różnorodna może być społeczność. Spotykamy tu bowiem osoby z całego świata o różnej orientacji i światopoglądzie. Stąd widzicie też, że bycie dyplomatą może być trudne, ale i jednocześnie na dłuższą metę bardzo przydatne.
O postaciach można napisać jeszcze więcej, lecz zepsułoby to zabawę graczom, którzy jeszcze nie mieli okazji sami przenieść się do Białowieży. Jedynym mankamentem, który dostrzegam jest fakt, że główna bohaterka na początku jest totalnie nijaka. Może to odrzucić w pierwszej chwili, ale im więcej wiemy z opowieści, tym bardziej wszystko zaczyna się kręcić.
Opanowanie kluczem do sukcesu…
Ekipa z Different Tales urozmaiciła naszą rozgrywkę, dodając wskaźniki wściekłości, siły woli oraz zdrowia. Będą one rosnąć lub maleć w zależności od dokonywanych wyborów.
Gdy będziemy pozbawieni siły woli lub zdrowia, popadniemy w coś w rodzaju apatii i nie będziemy w stanie podejmować żadnych decyzji. Z kolei od tego jak wściekli jesteśmy zależeć będzie reakcja Mai na różne sytuacje oraz oczywiście dostępne opcje dialogowe.
Zachowanie równowagi jest tutaj kluczowe, byśmy nie stracili możliwości reakcji, kiedy będzie to od nas oczekiwane lub będziemy w stanie podjąć ważną dla nas decyzję.
Opowiedzenie o tym tytule jest też o tyle trudne, że każdy wybór, który podjąłem, może nie być takim samym, jak ten, na który zdecydował ktoś inny, a przez to diametralnie zmienia się odbiór całości.
Jest jeden duży mankament
Werewolf: The Apocalypse – Heart of the Forest bardzo szybko się kończy. By przejść grę, wystarczy niespełna 15 godzin, jednak wszystko zależne jest od tego, jak szybko czytamy. Do tego ekipa, tworząc zakończenie, zostawia niedosyt.
Poza tym, co przeczytaliście powyżej, nie mam dziełu Different Tales nic do zarzucenia. Scenariusz jest solidny, oprawa audiowizualna bezbłędna, a olbrzymia liczba wyborów i kilka zakończeń wręcz zachęcają do ponownego przejścia. Co tu dużo pisać, ta produkcja uzależnia.
Kod dostarczył wydawca, Walkaobut Games.
Dodaj komentarz