Zespół Coinflip Studios stworzył niedawno grę, w której możemy wcielić się w jednego ze znanych japońskich wojowników. Czy warto zainteresować się Ninja Legends?
Na PlayStation VR znajdziemy wiele pierwszoosobowych gier akcji. Są nie do końca udane produkcje, jak GORN, ale występują też perełki, jak przyzwoity Golem, czy wybitne Blood & Truth. Recenzowanemu dziełu Kalifornijczyków bliżej do drugiej z wymienionych wyżej grup. Nie znaczy to, że w grze nie znajdziemy żadnych wad, ale po kolei. Zacznijmy od fabuły.
Opowieść jest tak prosta, jak to tylko możliwe. Ninja Legends stawia przed nami zadanie odzyskania wykradzionych zwojów cienia. Nie myśląc wiele, ruszamy w podróż, która zabierze nas przez 18 poziomów, podczas których będziemy uwijali się jak w ukropie, starając się przeżyć, jednocześnie likwidując napierających w naszym kierunku przeciwników. Fabuła jest jedną z największych wad gry i ani trochę nie motywuje ona do spędzania z tytułem swojego czasu. Może lepiej jest z rozgrywką? Cóż… I tak i nie. Na plus należy zaliczyć na ogół dobre wykrywanie kontrolerów Move przez grę (para tych urządzeń jest wymagana). Dzięki temu samo przeniesienie naszych ruchów na animacje naszej postaci jest poprawnie wykonane, choć nie zawsze idealne.
Wystarczy bowiem, że zejdziemy na dłuższą chwilę z obszaru gry, a będziemy musieli sobie radzić z wieloma problemami natury technicznej. Nagle okaże się, że przeciwnicy odradzają się na nas albo, że jesteśmy za nisko, by wyprowadzać skuteczne ataki. Najgorsze jest to, że nie da się zresetować naszej pozycji w grze – w menu nie znajdziemy odpowiedniej opcji, a przytrzymywanie przycisku START na Movie niczego nie daje. Jedynym rozwiązaniem jest wtedy wyłączenie poziomu i włączenie go od nowa. To bardzo irytujący błąd, który z pewnością nieraz sprawi, że będziecie się denerwowali.
Paradoksalnie sama rozgrywka jest całkiem przyzwoita jak na reprezentowany gatunek i można się bardzo dobrze bawić kiedy nie dokuczają nam problemy techniczne. Spora w tym zasługa bogatego asortymentu uzbrojenia, z którego przyjdzie nam korzystać. Odpowiednie postępy w trybie Story odblokują nam nowe bronie. Nie będę wymieniał wszystkich rodzajów oręża, ale wspomnę o kilku z nich. Rozgrywkę rozpoczniemy z dwiema katanami. Dzięki nim, a właściwie dzięki odpowiednim ruchom naszych rąk, możemy blokować ciosy oponentów, by następnie wyprowadzać nasze ataki. Na zadawane obrażenia ma wpływ siła naszego uderzenia, co bardzo mi się spodobało. Do naszej dyspozycji oddano również potężny topór, kij, nakładane na dłonie pazury (przywodzące na myśl charakterystyczne kości Wolverine’a). Oprócz tego możemy korzystać ze specjalnych umiejętności po naładowaniu odpowiedniego wskaźnika. Aby go wypełnić, musimy oczywiście pozbywać się przeciwników. Gdy już zobaczymy taką możliwość, możemy skorzystać z łuku, dzięki któremu zlikwidujemy kilku nieprzyjaciół w zwolnionym tempie, ciśniemy w nich specjalną energetyczną kulą, czy na przykład wpuścimy z dłoni ostrze na haku, przyciągając do siebie trafionego wroga, który będzie następnie zdany na naszą łaskę – każdy, kto widział Scorpiona w serii Mortal Kombat z pewnością wie, o co chodzi.
Oprócz trybu Story Ninja Legends oferuje starcia prowadzone w nieskończoność. Decydując się na rozgrywkę w tym trybie, będziemy mierzyli się z coraz silniejszymi przeciwnikami i naszym zadaniem będzie wytrzymanie jak największej liczby fal wrogów. Wystawimy też na próbę nasze umiejętności łucznicze w serii wyzwań polegających na strzelaniu do celów, a jakby tego było mało, poziomy skrywają niekiedy sekrety. Ich odnalezienie pozwoli nam aktywowanie różnego rodzaju modyfikatorów wizualnych; na przykład wielkich głów oponentów. Na pewno warto rozglądać się po otoczeniu i szukać miejsc, w których możemy zadziałać.
Ninja Legends nie jest niestety najładniejszą grą dostępną na PlayStation VR. Tekstury są bardzo niskiej rozdzielczości, a lokacje, w których będziemy działać – mimo dość dużej różnorodności – nie są w stanie zachwycić nas swoim wyglądem. Na szczęście produkcja działa płynnie, ale szczerze byłbym zdziwiony, gdyby tak nie było, biorąc pod uwagę grafikę recenzowanego dzieła. Udźwiękowienie jest przyzwoite, ale nie mogę stwierdzić, abym pamiętał jakikolwiek fragment muzyki po wyłączeniu gry. Podczas rozgrywki muzyka dobrze wypełnia tło, ale na pewno nie wrócę do tej gry po to, by słuchać prezentowanych dźwięków. Są one przeciętne i w żadnym stopniu nie zapadają w pamięci.
Ninja Legends to w ogólnym rozrachunku dobra gra, która z pewnością może zainteresować fanów pierwszoosobowych walk w wirtualnej rzeczywistości. Nie jest wolna od wad, z których największą jest skandalicznie wysoka cena (wynosząca w PlayStation Store aż 99 złotych). Jeśli lubicie produkcje poświęcone wojownikom ninja, możecie sprawdzić ten tytuł. Weźcie jednak pod uwagę, że nie znajdziecie w nim nowej jakości rozgrywki.
Klucz recenzencki dostarczyło Perp Games.
Dodaj komentarz