Gogle wirtualnej rzeczywistości Sony, PlayStation VR, dostały kolejną pierwszoosobową grę akcji. Sprawdźmy, czym jest GORN.
Studio Free Lives stworzyło niedawno wydaną na PlayStation VR grę – GORN. Dzięki Devolver Digital mogłem sprawdzić tę produkcję, a moje wrażenia z obcowania z tym tytułem możecie właśnie czytać. Gra nie należy jest przesadnie droga w PlayStation Store, ale nasuwa się jedno pytanie: czy warto wydać na nią niecałe 80 złotych, zwłaszcza teraz, kiedy PlayStation zorganizowało Days of Play? Dowiedzcie się tego z niniejszego tekstu.
W GORN nie ma mowy o właściwie żadnej warstwie fabularnej. Zarys historii jest tak prosty, jak to tylko możliwe. Wcielamy się w gladiatora, którego jedynym życiowym celem jest wygrywanie w walkach na arenie, prowadzonych ku czci władcy i, cóż, unoszących się głów. Brzmi to dość kuriozalnie i nie jestem niestety w stanie bardziej przybliżyć historii. Powód jest bardzo prosty – tło fabularne właściwie nie istnieje i na pewno nie będziecie grali w ten tytuł dla poznania opowieści. Najważniejsza jest rozgrywka, którą niżej Wam przedstawię.
Jak wcześniej wspomniałem, GORN to pierwszoosobowa gra akcji. Do rozgrywki wymagane są dwa kontrolery PlayStation Move, które chwytamy w dłonie i dzięki temu przed naszymi oczami pojawiają się nasze dłonie śledzone przez wspomniane Movy. Jest to więc standard dla gier korzystających z dobrodziejstw wirtualnej rzeczywistości w wykonaniu Sony. Dzięki temu możemy realistycznie korzystać z takich broni jak młoty dwuręczne, miecze, topory, kusza, czy miotane noże. Nie można też zapomnieć o pięściach – te nierzadko są w stanie zadać obrażenia porównywalne do tych, które powoduje broń biała. Założenia są więc na pewno dobre.
Szkoda jednak, że GORN frustruje zamiast bawić. Tytuł wymusza wykorzystywanie wspomnianych kontrolerów ruchowych, więc miałem nadzieję, że twórcy odpowiednio zadbają o poprawne śledzenie pozycji urządzeń. Nic bardziej mylnego. Gra ustawicznie gubi pozycję Move’ów, a podnoszenie jakiejkolwiek broni z ziemi doprowadza do szewskiej pasji. GORN nie podążą precyzyjnie za kontrolerami Sony, a im niżej umieszczamy dłoń, tym większa szansa na kompletne zwariowanie naszych wirtualnych rąk. Nie lepiej jest w przypadku wyprowadzania ataków. O ile jeszcze względnie dobrze jest w przypadku korzystania z broni białej (o ile zdołamy ją chwycić), o tyle szycie z łuku do oddalonych przeciwników skutecznie zniechęca do spędzania swojego wolnego czasu z produkcją. Powodem jest oczywiście notoryczne gubienie kontrolerów Move. Nie mogę też pochwalić sposobu, w jaki się przemieszczamy. Na pewno kojarzycie, jak jeździ się na nartach. Twórcy postanowili, że również w grze poświęconej walkom gladiatorów będzie to idealna metoda. W wyniku tego krążymy po terenie starć, wysuwając przed siebie ręce jedna za drugą i wykonując ruchy przypominające odbijanie się od śniegu lub nordic walking, a jednocześnie staramy się trafić przeciwników, przeżyć i podnieść walający się oręż. Sesje z recenzowanym dziełem skutecznie Was zmęczą – zarówno psychicznie, jak i fizycznie, aczkolwiek w tym przypadku bynajmniej nie jest to zaleta.
GORN pozwala na rozgrywkę w klasycznym trybie, w którym bierzemy udział w serii walk na arenie, kończących się starciem z bossem, ale w grze znajdziemy też tryb Nieskończony. Zgodnie z nazwą walczymy w nim dopóki dopóty jeszcze żyjemy. Nie wprowadza on jednak znaczącego urozmaicenia do rozgrywki, która szybko zaczyna męczyć swoją powtarzalnością, sporo odejmując potencjalnie dobrej produkcji. Muszę natomiast pochwalić występowanie spolszczenia. Tytuł posiada kinową polską wersję językową, co może być magnesem dla niektórych graczy.
Nie zachwyca niestety strona audiowizualna. Dźwięki są poprawne – nieco przesadzone, groteskowe, ale dzięki temu pasują do stylistyki gry. Cóż jednak z tego, skoro bardzo szybko przestają nas interesować powtarzane w kółko odgłosy, brzmiące tak samo jak w całej masie innych gier? Jeśli liczyliście, że chociaż grafika wynagrodzi Wam nie do końca udaną stronę dźwiękową, to cóż… Powiedzmy, że Wasze nadzieje raczej nie zostaną spełnione. GORN charakteryzuje się dość specyficznym wyglądem, który może mieć oczywiście swoich zwolenników. Mi niestety nie przypadł on do gustu, a kanciaste postaci wyglądają nieciekawie, wręcz tandetnie z bliska.
GORN to produkcja, której mimo najszczerszych chęci nie byłem w stanie przejść. Kompletnie niedopracowana warstwa techniczna gry i notoryczne gubienie kontrolerów PlayStation Move sprawiły, że w pewien sposób zabrano mi niezbędne narzędzia. Co z tego, że gra się uruchamia, co z tego, że asortyment broni jest dość spory i co z tego, że tytuł został przetłumaczony na język polski, jeśli nie jesteśmy w stanie odpowiednio kierować poczynaniami naszego gladiatora? Niecałe 80 złotych, na jakie GORN zostało wycenione w PlayStation Store to nieśmieszny żart i stanowczo za wysoka kwota jak na niegrywalną produkcję.
Dziękujemy studiu Devolver za dostarczenie kodu recenzenckiego.
Dodaj komentarz