Konsole Nintendo Switch dostały kolejną produkcję. Sprawdźmy, czym jest Dark So… to znaczy Immortal Planet.
Immortal Planet to najnowsze dzieło studia teedoubleuGAME, a konkretnie Tomasza Wacławka. Podobnie jak w ostatnio recenzowanych przeze mnie produkcjach przeznaczonych na Nintendo Switch, nie ma co liczyć tu na intrygującą historię. Nasza postać budzi się ze stanu przypominającego hibernację wezwana przez tajemniczą SI. Okazuje się, że gdy byliśmy zawieszeni w czasoprzestrzeni, świat zmienił się na gorsze. Jest teraz pełen istot, których jedynym życiowym pragnieniem jest zgładzenie wszystkiego, co się rusza. Naszym zadaniem będzie oczywiście pozbycie się oponentów i przywrócenie poprzedniego stanu rzecz. Tak zaczyna się Immortal Planet, z którym spędzimy około 7 godzin. Nie jest to bardzo długa gra, ale nie ma w niej dłużyzn. Bardzo przyjemnie spędzałem czas z Immortal Planet. Wizja świata jest intrygująca, aż chce się poznawać nowe informacje dotyczące naszego otoczenia. Dlatego warto zaglądać w każdy zakamarek – kto wie, może akurat tam będzie się skrywał dokument tłumaczący realia lokacji? Nie obędzie się oczywiście bez oponentów, którzy są tak istotną częścią produkcji, że zasługują na osobny akapit
Rozgrywkę rozpoczynamy, wybierając klasę postaci. Wybór nie jest spory – dokonujemy go spośród trzech wariantów – ale wpływa na rozgrywkę. Największą różnicą jest oręż, z którego korzystamy. Możemy postawić na ataki na większe odległości, ale zadające mniejsze obrażenia lub przeciwnie. Bez wątpienia każdy znajdzie coś dla siebie. Oprócz tego mamy też specjalne moce, jak na przykład prąd elektryczny, którym razimy oponentów na odległość, czy (również służący do dystansowych ataków) pistolet. Oprócz tego wszystkiego możemy unikać ataków, co oczywiście zdejmuje nam nieco punktów z paska kondycji, ale jeśli w odpowiednim momencie wykonamy unik do przodu, wpadając na pozbawionego kondycji przeciwnika, ogłuszymy go, ułatwiając sobie wykończenie oponenta. Walka przypomina taniec śmierci – unikamy ataków nieprzyjaciela, wyczekując na dogodny moment do zablokowania ciosu lub wyprowadzenia własnego.
Zróżnicowanie przeciwników nie jest spore, ale mimo tego starcia wciągają. Mechanikę walk najłatwiej i najlepiej można porównać do walk znanych z serii Dark Souls. Podobieństwa nie dotyczą tylko wysokiego poziomu trudności. Podobnie jak w dziełach studia From Software, tak również w produkcji Tomasza mamy najczęściej do czynienia ze starciami jeden na jednego. Walki z kilkoma oponentami są tu rzadkością, co nie oznacza, że uporanie się z osamotnionym wrogiem jest łatwe. Zasada jest prosta – obserwujemy pasek wytrzymałości oponenta, a gdy się on wyczerpie, przystępujemy do ataku. Musimy jednocześnie mieć świadomość na temat stanu naszego paska wytrzymałości oraz poziomu zdrowia. Każdy wyprowadzony atak, czy unik zmniejszają naszą wytrzymałość (to samo dotyczy przeciwników). Nieodzowne jest blokowanie ciosów, choć i tu nie jest bardzo łatwo, ale dzięki temu zwycięstwo daje ogromną satysfakcję.
Podobieństwa z Dark Souls nie kończą się na wspomnianych elementach. Za pokonywanie przeciwników dostajemy walutę, którą następnie możemy przeznaczyć na rozwijanie statystyk naszej postaci. W Immortal Planet nasza śmierć (a ta będzie na pewno bardzo częsta) oznacza utratę zdobytych i niewydanych jeszcze punktów rozwoju. Po odrodzeniu musimy dotrzeć do miejsca naszego zgonu i odzyskać utracony łup. Mamy na to jedną szansę. Po naszej kolejnej śmierci niezebrane punkty przepadają. Warto jeszcze wspomnieć, że nasze odrodzenie oznacza automatyczne odrodzenie pokonanych wcześniej przeciwników, wobec czego dotarcie do naszej mogiły może być niemałym wyzwaniem.
Immortal Planet charakteryzuje się interesująca oprawą wizualną. Gra naprawdę może się podobać – wygląda klimatycznie i wyróżnia się na rynku. Bardzo spodobały mi się tez animacje – pozwalają ulec złudzeniu, jakoby napotykane postaci faktycznie żyły i były częścią przedstawionego świata. Udźwiękowienie jest natomiast zaledwie poprawne. Podczas rozgrywki dobrze pasuje do wydarzeń, ale zapominamy niemal natychmiast po wyłączeniu gry. Mam nadzieję, że kolejna gra Tomka będzie mogła się pochwalić zapadającym w pamięci udźwiękowieniem. Szkoda też, że Immortal Planet nie jest wydane w polskiej wersji językowej.
Immortal Planet bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Dzieło Polaka nie należy do najdłuższych gier, a historia szybko przestaje interesować, ale nie zmienia to jakości rozgrywki. Tytuł bardzo wciąga i sprawia, że mamy ochotę zdobyć jeszcze kilka punktów rozwoju i dotrzeć do kolejnych lokacji. Szkoda, że nie występuje tu zarządzenie opancerzeniem, ale na szczęście różnego rodzaju bronie palne i do walki wręcz skutecznie różnicują rozgrywkę i nie pozwalają się nudzić. Immortal Planet to jedna z najlepszych gier soulslike, z jakimi miałem przyjemność i polecam ją każdemu fanowi gatunku.
Dziękujemy Monster Couch za dostarczenie kodu recenzenckiego.
Dodaj komentarz