Call of Juarez: Gunslinger ukazało się 6 lat temu na konsolach PS3 i X360. Jak ta strzelanka sprawdza się na Switchu?
Nie będę owijał w bawełnę – bardzo dobrze. Prawda jest taka, że Call of Juarez: Gunslinger nic się nie zestarzało i wciąż pozwala świetnie się bawić. Ale po kolei. W grze wcielamy się w łowcę nagród, Silasa Greavesa. Zapomnijmy o bohaterze poprzednich odsłon, Ray’u McCall (a zwłaszcza o Benie…). Nasz protagonista w ostatniej odsłonie z cyklu Call of Juarez to prosty chłop, który kieruje się głównie żądzą zemsty, przez co przyjdzie mu zabijać dziesiątki, a nawet setki osób. Naszego bohatera, sławnego łowcę głów, poznajemy w momencie, kiedy wchodzi do saloonu. Zamawia szklankę czegoś wysokoprocentowego i zostaje zagadnięty. Okazuje się, że Silas jest jedną z legend Dzikiego Zachodu i z chęcią opowie swoje najlepsze historie nowo poznanemu rozmówcy.
Tak z grubsza wygląda zarys fabularny Call of Juarez: Gunslinger . Godziny mijają niesamowicie szybko – ogromna w tym zasługa charyzmatycznego głównego bohatera, ale i tego, że to on opowiada historię. Nasz rozmówca wie o niektórych potyczkach Greavesa z książki, ale prawda wydaje się być zupełnie inna, o czym bardzo chętnie powie mu nasz łowca. Oczywiście prawda musi wyglądać tak, jak widział ją Silas, aby postawić się w jak najlepszym świetle. Aby mu się to udało, nierzadko będzie przeinaczał fakty i koloryzował, ale właśnie to jest jedną z największych zalet gry. Nierzadko pójdziemy kawałek i weźmiemy udział w strzelaninach, aby okazało się, że podobno było zupełnie inaczej. Nasza droga zostanie wtedy cofnięta (jak taśma filmowa) i weźmiemy udział w podobnej, ale nieco różniącej się akcji. Na porządku dziennym są wyrastające tuż przed naszymi oczami drzewa lub drabiny, czy tworzące się nowe przejścia w miejscu skalnych przeszkód. Takie zmiany są niesamowicie ciekawym zabiegiem i sprawiają, że produkcja nieustannie nas zaskakuje, przez co nie wiemy nawet kiedy mija wspomniany przeze mnie wcześniej czas.
Pamiętacie grę Bulletstorm i zawarte w niej skill shoty? Jeśli tak, to grając w Call of Juarez: Gunslinger poczujecie się jak w domu. Podobnie jak w produkcji People Can Fly, tak i w dziele Techlandu za zabójstwa dostajemy punkty i odznaczenia. Miedzy oczy, Na wylot, Sokole oko, Błyskawicznie – to tylko niektóre z określeń, jakimi będą opisywane nasze zabójstwa. Towarzyszą im wartości liczbowe, zwiększające nasz poziom doświadczenia. Wpływają na niego również odnajdywane w świecie gry Okruchy Prawdy – znajdźki, pogłębiające naszą wiedzę na temat historii Dzikiego Zachodu. Nierzadko są to fragmenty gazet o dość humorystycznej treści, a więc odnalezienie ich stanowi nagrodę samą w sobie.
Naszego bohatera zdecydowanie warto rozwijać. Pierwszą umiejętnością, jaką kupiłem było – należące do „drzewka” desperado – korzystanie z dwóch rewolwerów jednocześnie. Oprócz tego mamy tez „drzewka” łowcy i trapera. Ten pierwszy specjalizuje się w dystansowych atakach z wykorzystaniem różnego rodzaju karabinów, natomiast traper preferuje zabójcze z bliska strzelby. Co istotne, nie ma tu niepotrzebnych umiejętności. Każda wydaje się przydatna, więc niekiedy trzeba będzie się zastanowić, czy lepiej najpierw zainwestować w desperado, czy trapera.
Call of Juarez: Gunslinger nie mogłoby się odbyć bez pojedynków rewolwerowców. Występują one oczywiście w dziecku Techlandu, a jakże. Przechodząc do trybu pojedynków (który możemy, podobnie jak Akcję (w której gramy o zdobycie jak największej liczby punktów) włączyć z menu głównego bez czekania na pojawienie się stosownego momentu w kampanii). W pojedynkach kamera lekko się oddala, ukazując naszego przeciwnika i biodro naszej postaci. Następnie odpowiednio manewrując lewą gałką analogową (oraz, jeśli chcemy, poprawiając samym Switchem – gra wspiera celowanie ruchowe) przybliżamy dłoń do naszego rewolweru. Jednocześnie musimy zwracać uwagę na przeciwnika, celując w niego prawą gałką analogową. Następnie czekamy, aż wyciągnie on broń i spróbuje do nas strzelić, po czym błyskawicznie do niego strzelamy. Warto zaznaczyć, że możemy zastrzelić go wcześniej, ale zostanie to uznane za niehonorowe zabójstwo i dostaniemy przez to mniej punktów doświadczenia. Tytuł oferuje też tryb Nowej Gry Plus odblokowywany po przejściu produkcji. Możemy w nim ponownie przeżyć całą kampanię Silasa, zachowując zdobyte umiejętności i zebrane znajdźki.
Call of Juarez: Gunslinger zawiera też strzał ostatniej szansy, zwany tutaj Oddechem śmierci – jeśli mamy odpowiedni poziom danego wskaźnika, mamy szansę uniknąć śmierci zanim ostatnia kula nas trafi. Czas wtedy spowalnia, odwracamy się automatycznie w kierunku lecącej do nas kulki, po czym wychylamy się w lewo bądź prawo, próbując uniknąć pocisku. Wygląda to bardzo dobrze i sprawia, że rośnie nasza motywacja do lepszej gry. Natomiast zabijanie przeciwników wypełnia poziom koncentracji, którą aktywujemy, naciskając R. Gdy to zrobimy, przeciwnicy są zaznaczani na czerwono, a nasze ruchy niezaprzeczalnie szybsze. Gunslinger to szalenie wciągająca i dynamiczna rozgrywka.
Call of Juarez: Gunslinger to bardzo ładnie wyglądający tytuł. Nie ma w nim oczywiście fotorealistycznej grafiki, ale zastosowana stylistyka dodaje uroku grze i sprawia, że aż chce się z nią spędzać każdą wolną minutę. Styl pasuje tez do humorystycznych tekstów i wydarzeń. Udźwiękowienie również jest bardzo dobre. Nie tylko odgłosy wybuchów, czy wystrzałów, ale i muzyka – wszystko jest tu dopracowane i bardzo trudno jest mi się do czegokolwiek przyczepić w sferze audio produkcji. Strona wizualna i dźwiękowa to silna strona polskiej produkcji, podobnie jak techniczna warstwa gry – rozgrywka jest płynna i ani na chwilę nie ma mowy o spadkach liczby wyświetlanych klatek na sekundę.
Call of Juarez: Gunslinger to niesamowicie wciągająca i zwyczajnie bardzo udana propozycja dla jednego gracza. To jeden z najlepszych tytułów, z jakimi miałem styczność. Powinien spodobać się każdemu miłośnikowi strzelanek i polecam go każdemu posiadaczowi Nintendo Switch. W moim przekonaniu Call of Juarez: Gunslinger to pozycja obowiązkowa nie tylko dla miłośników gatunku spaghetti western, ale również dla fanów gier akcji i pierwszoosobowych strzelanek. Call of Juarez: Gunslinger ani trochę się nie zestarzał i dziś bawi równie dobrze jak przed laty.
Dziękujemy studiu Techland za dostarczenie kodu recenzenckiego.
Dodaj komentarz