Ships zabiera nas na podróż trzema zupełnie odmiennymi okrętami. Sprawdźmy, czy warto wybrać się w rejs z Ultimate Games.
Ships to już druga produkcja Ultimate Games, którą mogę ocenić na hybrydowej konsoli Nintendo. Poprzedni tytuł, Blindy, był całkiem niezły, choć miał nieco wad. Ships reprezentuje zupełnie inny gatunek i odznacza się kompletnie inną jakością.
Ships pozwala nam kontrolować 3 specjalistyczne okręty: kontenerowiec, głębokomorską jednostkę konstrukcyjną oraz półzanurzalny statek transportowy. Przynajmniej w założeniach – ja zatrzymałem się na pierwszej (!) misji jednostki konstrukcyjnej, której nie mogłem ukończyć przez błąd gry. Wykonawszy kilka misji kontenerowca i kończąc jego etapy, mogłem wybrać i kupić następny okręt. Wybrałem pierwszy, na który było mnie stać – wspomnianą jednostkę konstrukcyjną. Miałem za zadanie ustawienie wsporników i zamocowanie na nich lądowiska dla helikoptera. Brzmi to dobrze, jednak powstrzymała mnie bariera techniczna. O tym jednak nieco później, a póki co opiszę misje kontenerowca.
Rozgrywkę rozpoczynamy od wizyty w stoczni. Musimy w niej najpierw kupić naszą jednostkę pływającą (jedną z trzech, o których wspomniałem wcześniej). Z moim ograniczonym budżetem początkowym mogłem nabyć jedynie jeden okręt – kontenerowiec. Zaraz po dokonaniu zakupu musiałem wymienić kilka części i naprawić trochę innych elementów. Nie wiem jednak, po co dodano to do Ships. Remonty okrętów w stoczni wydają mi się wciśnięte na siłę i nie mają wielkiego znaczenia dla ogółu rozgrywki. Owszem, zarobione środki musimy czasem przeznaczyć na poprawienie stanu okrętu (bez tego nie będziemy w stanie udać się na żadną misję), ale zawsze mamy tak wiele pieniędzy, że nie ma najmniejszego problemu z finansowym pokryciem wszelkich napraw.
Kontenerowcem kieruje się dość powolnie. Nie jest to dla mnie nic dziwnego – te okręty są w stanie transportować na swoich pokładach dziesiątki tysięcy kontenerów, więc wiadomo, że ich prędkości nie są zawrotne. Na szczęście programiści z Ultimate Games postanowili oddać nam do dyspozycji ułatwienie w postaci przyspieszenia upływu czasu. Dzięki temu rejsy wydają się nam o wiele szybsze, co jest zdecydowanie plusem polskiej produkcji. Nie jest nim natomiast problematyczne i dość sztuczne podnoszenie ładunków. Czy to kierujemy kontenerowcem, czy jednostką konstrukcyjną, model fizyki zastosowany w Ships pozostawia wiele do życzenia. Możemy sterować wychyleniem żurawia, przesuwać go oraz opuszczać zamontowany na nim hak. Jeśli odpowiednio wcelujemy, możemy pochwycić ulokowany niżej ładunek, po czym, naciskając A na prawym joy-conie, przymocować go do haka. Następnie prawą gałką analogową podnosimy ładunek i przenosimy w miejsce docelowe. Problem jednak w tym, że bardzo często sterowanie jest mało precyzyjne, więc minięcie ładunku nie jest niczym trudnym. W przeciwieństwie do zahaczenia go. Jeśli już uporamy się z towarem, przenosimy go w odpowiednie miejsce i opuszczamy, po czym odczepiamy (również naciskając A).
Sporadycznie będziemy mogli wysyłać członków naszej załogi do naprawiania usterek i zagrożeń na pokładzie. Widzimy wtedy pokład z góry i wydajemy załodze odpowiednie polecenia. Na przykład w przypadku wykrycia pożaru najpierw wybieramy załoganta (kwadrat z symbolem człowieka), wysyłamy go do kwadratu z symbolem gaśnicy, po czym kierujemy go do kwadratu z oznaczeniem ognia. Jest to działanie kompletnie wyprane z emocji i przyznam szczerze, że nie zależało mi nigdy w najmniejszym stopniu na ugaszeniu ognia na pokładzie. Są też misje polegająca na dopłynięciu do innego portu, ale również one nie były w stanie pobudzić mnie do pozytywnych emocji. Niestety, nuda jest wszechobecna, grając w Ships.
Nie byłem niestety w stanie ukończyć gry – parokrotnie próbowałem przejść misje jednostki konstrukcyjnej, ale zawsze po wykonaniu serii zadań nie były one akceptowane. Mimo wykonania wszystkich celów utknąłem na morzu, mogąc jedynie pływać dookoła i bawić się żurawiami. Wyjście do stoczni i zrestartowanie misji nie przynosiły rezultatu, przez co jedynie misje kontenerowca sprawnie działały w Ships. Taka gra nie powinna być wydana. Ani za absurdalne 52 złote widniejące w eShopie, ani za jakąkolwiek kwotę. Ships jest produkcją nie do przejścia.
Polski tytuł (oczywiście bez polskiej wersji językowej) nie broni się także wizualnie. Gra jest zwyczajnie brzydka. O ile same efekty świetlne mogą się podobać, jako że stanowią najlepszą część strony graficznej tej gry, o tyle same modele okrętów i problemy z wykrywaniem kolizji, prowadzące do kuriozalnych efektów uderzeń tylko zniechęcają do spędzania chwil z Ships. Nie mogę nie wspomnieć o paskudnej burzy i deszczu – zobaczcie niżej sami jak według Ultimate Games wygląda sztorm. To jawna kpina i powrót do wyglądu gier sprzed kilku dekad. Wtedy jednak występowały ograniczenia sprzętowe, nie pozwalające na zaimplementowanie ładniejszych obiektów i efektów. Teraz mamy 2019 rok! Jak można było zrobić tak wyglądający tytuł!
Ships to zdecydowanie jedna z najgorszych produkcji, w jakie grałem na Nintendo Switch. Gra jest bardzo brzydka i cierpi na wiele problemów technicznych, przez które rozgrywka jest męcząca. Co więcej, nie da się jej ukończyć. Nie jestem w stanie wobec tego wystawić wyższej oceny niż ta, którą widzicie niżej. Studio Ultimate Games musi się jeszcze sporo nauczyć. Odradzam wszystkim kupno Ships. W eShopie znajdziecie nieporównywalnie lepsze gry wycenione na nieco ponad 50 złotych. Nie warto sprawdzać tego polskiego tytułu. Nie popełniajcie mojego błędu i omijajcie Ships szerokim łukiem.
Dziękujemy Ultimate Games za dostarczenie kodu recenzenckiego.
Dodaj komentarz