Początek października przyniósł nam kolejną, już czwartą odsłonę serii gier logiczno-platformowych od fińskiego studia Frozenbyte. Po niezbyt udanym eksperymencie z przejściem w trzeci wymiar, Trine 4: The Nightmare Prince powraca do sprawdzonego 2.5D. Sprawdźmy więc, jak wypada nowa produkcja w porównaniu do poprzedniczek oraz jak całość radzi sobie na Nintendo Switch – konsolce o najmniejszej mocy spośród obecnie wspieranych platform.
Przedstawiona w czwartym Trine fabuła kompletnie odcina się od niedokończonej historii z trójki. Ponownie przyjdzie nam pokierować znaną trójką bohaterów – czarodziejem Amadeusem, rycerzem Pontiusem oraz złodziejką Zoyą. Otrzymują oni wiadomość z Akademii Astralnej, zawierającą prośbę, by z wykorzystaniem ich unikalnych umiejętności odnaleźli zainteresowanego magią, zaginionego księcia Seliusza.
Wyruszamy więc w podróż przez kolejne, ciekawe etapy. Pierwszy akt pełni rolę samouczka, w którym poznajemy umiejętności poszczególnych bohaterów. Czarodziej potrafi magicznie podnosić i obracać wybrane obiekty, czy tworzyć skrzynki. Rycerz może walczyć, a tarcza pozwala mu odbijać promienie światła, bądź nadlatujące pociski. Zoya korzysta z łuku, a także dzięki linom potrafi tworzyć mosty, lub wspinać się na wyżej ułożone miejsca. Oczywiście, wraz z upływem czasu uzyskujemy dostęp do kolejnych, przydatnych zdolności.
Gdy tylko zakończymy akt pierwszy, kolejne etapy dają nam dostęp do całej trójki postaci. Podróżujemy więc, zmierzając się po drodze z wieloma zagadkami, pozwalającymi nam wykorzystać umiejętności bohaterów. Poziomy zostały świetnie zaprojektowane, dzięki czemu produkcję przechodzi się z przyjemnością. Choć całą grę ukończyć można w pojedynkę, tytuł daje znacznie więcej frajdy grając wieloosobowo, w trybie kooperacji. Co ciekawe, grając wieloosobowo produkcja stawia przed graczami nieco inne łamigłówki, dostosowane do liczby grających.
Rozgrywka jest przyjemna i relaksująca. Produkcja jest świetną odskocznią pomiędzy trudniejszymi grami, choć z pewnością niektórych niski poziom trudności zacznie nudzić. Ukończenie całości zajmuje około 9 godzin.
Oprawa graficzna wygląda bardzo dobrze, szczególnie na niewielkim, 6-calowym ekranie konsolki. Ścieżka dźwiękowa świetnie pasuje do baśniowego klimatu produkcji. Do jakości portu dla Nintendo Switch nie mam większych zastrzeżeń. Przez zdecydowaną większość czasu tytuł trzyma stałą płynność, dzięki czemu gra się znacznie przyjemniej niż w poprzedniczkę. Podczas zabawy nie natrafiłem na błędy. Sterowanie jest wygodne i intuicyjne. Miłym dodatkiem jest obecność polskiej wersji językowej.
Trine 4: The Nightmare Prince odcina się zupełnie od trójwymiarowej poprzedniczki, co wychodzi produkcji na dobre. Frozenbyte przygotowało największą oraz najlepszą odsłonę serii. Zdecydowanie polecam każdemu fanowi platformówek. Wydanie dla Nintendo Switch wypada solidnie – prezentuje się dobrze, a podczas rozgrywki nie natrafiłem na błędy, czy spowolnienia.
Oprócz Trine 4, do sprzedaży trafiło także Trine: Ultimate Collection zawierające cztery odsłony serii. Jeśli nie mieliście okazji sprawdzić poprzedniczek – będzie to najlepszy sposób na ogranie wszystkich czterech gier.
Grę do recenzji dostarczyło Frozenbyte.
Dodaj komentarz