2019 rok przynosi kolejną odsłonę popularnej serii od EA Sports poświęconej amerykańskiej narodowej lidze hokeja – NHL. Część z 20-ką w nazwie to dla mnie bardzo pozytywne zaskoczenie.
Nigdy nie byłem fanem gier sportowych. Oglądanie jak inni grają w piłkę nożną albo ścigają się w bolidach Formuły 1 zwyczajnie mnie nudziło. Moje nastawienie do sportu zmieniło się kiedy moja (teraz już) żona pokazała mi mecz hokeja. Nie powiem, moja ciekawość została pobudzona. Obejrzałem kilka meczy i bardzo polubiłem hokeja na lodzie. Dlatego też kiedy zaoferowano mi możliwość przetestowania najnowszej części od EA Vancouver – NHL 20 – z ogromną przyjemnością przystąpiłem do ogrywania tytułu. Bardzo szybko szczęka opadła mi do samej ziemi.
Zostałem wręcz przytłoczony edytorem postaci i tym, jak można dostosować wygląd zawodników. Samych głów hokeistów jest kilkaset! Do tego dochodzą dziesiątki fryzur, style brwi, kolory oczu, styl i długość zarostu (można też ustawić maksymalną długość brody podczas play-off). To nie wszystko. Dostosować można również między innymi sposób noszenia bluzy, wygląd hełmu i osłony, spodnie, buty, kolor sznurowadeł, wygląd łyżew i ich kolor oraz barwę osłon na butach. Do tego dochodzi ogromna rozpiętość dostępnych kijów oraz ich kolorów, włączając w to nawet barwę taśmy na kiju. Nie sądziłem, że tak długo zabawię w tworzeniu postaci – spędziłem w trybie Customise około pół godziny przy pierwszym uruchomieniu NHL 20. Możemy też oczywiście wybrać preferowaną drużynę i jej logo na naszym ubiorze. Jesteśmy w stanie również wybrać osobne układy stroju w przypadku grania u siebie i na wyjeździe. Naszej postaci nadajemy też imię i nazwisko, a także wybieramy jak komentatorzy mają się do niej zwracać, relacjonując mecze. Mało tego, można wybrać animację, jaką wykona nasz zawodnik po wygraniu meczu i osobno jego ruch w przypadku trafienia krążkiem do bramki przeciwnej drużyny. Pozwala to stworzyć naszą własną, unikatową postać, której śledzenie będzie nam sprawiało prawdziwą przyjemność.
Jeśli myśleliście, że na tworzeniu swojego zawodnika kończy się tryb edycji w tegorocznej odsłonie NHL, to byliście w sporym błędzie. Okazuje się bowiem, że można wykreować swoje własne lodowisko, na którym możemy zadecydować o takich szczegółach jak kolory i układ krzeseł na widowni, kolor barierek, styl wyświetlacza z wynikiem, czy chociażby styl linii przebiegającej przez połowę tafli lodowiska. Co więcej, możemy wybrać nagrania, jakie mają grać w różnych sytuacjach, a także dostosować styl brzmienia gongu! EA Sports bardzo dobrze przygotowało się lekcji z dostosowania różnego rodzaju elementów wizualnych i spisało się wzorowo.
NHL 20 jednak to w głównej mierze gra sportowa, a nie symulator kreatora hokejowego. Z tego powodu w nasze ręce oddano szereg trybów rozgrywki. Pierwszym jest oczywiście Training, w którym – jak nazwa wskazuje – możemy wziąć udział w treningach przed zbliżającymi się rozgrywkami ligowymi. Bardzo spodobało mi się to, że każdy trening jest zobrazowany przez materiał filmowy pokazujący, jak powinien wyglądać dany ruch. Po zaprezentowaniu techniki widzimy też i słyszymy, co mamy nacisnąć na padzie. Trening w przystępny i zrozumiały sposób pozwala poznać sterowanie w grze i dostępne zagrania. Jeśli już poczujemy, że opanowaliśmy wszystkie zaprezentowane techniki ofensywne i defensywne oraz wiemy jak poruszać ciałem i kijem, warto przejść do czegoś na wzór kampanii fabularnej – trybu Be a Pro.
W Be a Pro wcielamy się w szarego zwykłego zawodnika, oglądającego mecze kolegów z zespołu z ławki rezerwowych. Pewnego razu zauważa go trener i postanawia dać szansę ubiegania się o miejsce w ulubionym zespole (w moim przypadku jest nim Montreal Canadiens). Głównym celem w Be a Pro jest naturalnie zdobycie Pucharu Stanleya. Najpierw bierzemy oczywiście udział w meczach kwalifikacyjnych. Jeśli uda się nam zaimponować w nich trenerowi (na co wpływ ma gra zespołowa i trzymanie się zasad oraz, oczywiście, wbijanie goli), przeniesiemy się do ligi, w której mamy szansę piąć się po szczeblach kariery, aby ostatecznie brać udział w międzynarodowych meczach ligowych. Nasze mecze są oceniane w kilku kategoriach przez trenera i niekiedy sprostanie jego wymaganiom może stanowić małe wyzwanie. Be a Pro to bardzo udany, wciągający tryb, który bez wątpienia warto sprawdzić, mając NHL 20. Niekiedy możemy też na pewien czas trafić do szpitala, aby nasze kontuzje miały okazję się wyleczyć. Oznacza to oczywiście, że drużyna będzie dalej grała, zamiast nas wykorzystując na czas leczenia innego zawodnika. Nie mamy wtedy naturalnie wpływu na wynik meczu, ale przyznaję, że w dalszym ciągu zależało mi na jak najlepszej punktacji mojego zespołu.
Be a Pro pozwala tez rozwijać naszego zawodnika. Wygrywając w meczach i wykonując zadania zlecane przez trenera (może to być jak najczęstsze stosowanie body check, czy dbanie o wysoki wskaźnik gry zespołowej), zdobywamy punkty doświadczenia. Jeśli nagromadzimy ich odpowiednio dużo, nasz hokeista wskoczy na nowy poziom i będziemy mogli odblokować mu nowe umiejętności – traits. Każda z nich wydaje się potrzebna i nierzadko musiałem się zastanowić, co tym razem wolę poprawić – prędkość poruszania się, precyzję strzałów, ich siłę, czy może odległość, na jaką mamy szansę celnie podać krążek? Jednocześnie warto zauważyć, że cechy te faktycznie wpływają na grę i nie czułem, żeby wydawanie punktów było jedynie zbędnym bajerem, który niczego nie zmienia. Rozwijając zawodnika i wskakując na coraz to wyższe poziomy, będziemy zdobywali też torby sportowe. Otwierając je uzyskamy dostęp do nowych elementów stroju i wyposażenia, nagrać, czy brzmień gongu. Fani personalizowania postaci, o którym wspomniałem wcześniej, z pewnością będą mieli czego szukać w tych torbach. Oprócz Be a Pro występuje też połączenie tego trybu i menadżera NHL – Franchise Mode. Możemy w nim wpływać na ceny biletów, wynagrodzenie zawodników, stan techniczny infrastruktury i szereg innych czynników oddziałujących na finanse. Nie będę oczywiście opisywał wszystkich dostępnych trybów rozgrywki, ale przyznaję, że Franchise potrafi wciągnąć i jest idealnym trybem dla osób, które w pełni chcą poznać, na czym polega hokej tak od strony gry, jak i bardziej przyziemnej.
W NHL 20 nie mogło oczywiście zabraknąć rozgrywki sieciowej. Tryby wieloosobowe są zawarte głównie w tak zwanym World of Chel. Przechodząc do stosownej opcji w menu głównym, będziemy mogli sprawdzić się z innymi graczami z całego świata. Trybów gry online jest cała masa i każdy z łatwością znajdzie swój ulubiony. Mamy między innymi Eliminator, w którym troje graczy bierze udział w wyzwaniu polegającym na wbijaniu goli. Bramka jest jedna, a lodowisko zauważalnie mniejsze niż w innych, nastawionych na profesjonalną rozgrywkę trybach, ale nie ma to wpływu na przyjemność z gry. Osoba, która wbiła najwięcej goli przechodzi dalej, a dwie inne są eliminowane i tak w kółko. Widać, że to tryb czysto rozrywkowy – możemy się w nim wcielić w maskotkę i jako ona grać w hokeja. Jest też na przykład tryb 3 na 3, w którym dwie drużyny po 3 zawodników starają się wygrać w meczu. Możemy też oczywiście grać całe poważne mecze z innymi graczami. Do jakości kodu sieciowego nie mam żadnych zastrzeżeń – jest stabilny i na palcach jednej ręki mogę policzyć sytuacje, w których występował poważny lag.
Tegoroczna odsłona hokeja od EA wygląda po prostu rewelacyjnie. Nie ma żadnego problemu z rozpoznaniem znanych zawodników ligowych, a animacje poruszania się po tafli lodu zachwycają swoją naturalnością i płynnością. Bardzo często łapałem się na tym, że myślałem, że oglądam transmisję meczu hokeja, a nie gram! Hokeiści poruszają się bardzo naturalnie, a kamera mistrzowsko śledzi akcje. Jedynym słabszym elementem wizualnym w moim odczuciu jest tłum – na tej podstawie złudzenie oglądania misji pryska, ale rozgrywka w dalszym stopniu sprawia ogromną przyjemność. Możemy wybrać jeden z kilku schematów sterowania (między innymi klasyczne, znane z NHL 94 albo hybrydowe – ja zdecydowałem się na to właśnie). NHL 20 jest przystępne tak dla osób, które na hokeju zjadły zęby, jak i dla nowicjuszy. Strzelanie goli, podawanie krążka kolegom z drużyny, blokowanie strzałów kijem, czy uderzanie członków przeciwnej ekipy ciałem – wszystko to jest obecne w recenzowanej grze i wygląda bardzo naturalnie. Oczywiście nie mogło zabraknąć karania zawodników – ciągłe uderzenie kijem w nogi oponenta albo próba grania bez pomocy kolegów z pewnością sprowadzą na nas kary – czy to od trenera, czy od sędziego. W trakcie meczy NHL 20 nieraz będziemy oglądać zapis z kamery, aby wyjaśnić kwestię spornego gola. Między tercjami możemy obejrzeć powtórki z poprzedniego fragmentu meczu, a maskotki zagrzewają kibiców do wspierania zespołu. Widać, że trybuny, mimo oczywistej schematyczności, sprawiają wrażenie żywych. Zawodnicy niekiedy odrzucą kije i będą ze sobą walczyli, co nie powinno dziwić – taki jest hokej. Odpowiednio wychylając prawą gałkę analogową, możemy wygrać starcie. Taka walka doprowadzi oczywiście do ukarania nas karą czasową, przez której trwanie będziemy siedzieć na ławce i obserwować jak nasi koledzy grają w osłabionym składzie.
Udźwiękowienie w NHL 20 jest na bardzo wysokim poziomie. Tłum wiwatuje po strzelonym gole, lód reaguje na nasze łyżwy, a osłony brzmią bardzo naturalnie po wjechaniu na nie. Oczywiście mamy też sygnał dźwiękowy po golu, a ludzie na trybunach śpiewają. Ponadto mamy oczywiście komentatorów, którzy są najjaśniejszym punktem udźwiękowienia recenzowanej produkcji. Na nasze działania reagują Ray Ferraro i James Cybulski. To właśnie dzięki ich komentarzom złudzenie oglądania prawdziwego meczu w telewizji jest tak głębokie. Ani razu nie odniosłem wrażenia, że teksty się powtórzyły. Mało tego, komentatorzy tak dobrze sprawdzają się w swojej roli, że można odnieść złudzenie, że faktycznie relacjonują to, co dzieje się na lodowisku dokładnie w tej chwili, w której gramy w NHL 20. Nie można też narzekać na dostępną listę nagrań. Liczy ona niemal 50 utworów, wśród których znajdziemy takich wykonawców jak Fall Out Boy, Wolfmother, The Black Keys, czy K. Flay.
NHL 20 to w moim przekonaniu najlepsza dostępna na rynku gra sportowa poświęcona hokejowi. Oferuje mnóstwo możliwości spersonalizowania zawodników i własnego lodowiska. Graficznie prezentuje się rewelacyjnie, a udźwiękowienie skutecznie dopełnia strony wizualnej, przez co (i dzięki świetnym komentarzom) mamy wrażenie oglądania realnego meczu hokeja. Minusem jest brak polskiej wersji językowej, ale oprócz tego nie jestem w stanie wskazać innej wady. NHL 20 to pozycja obowiązkowa dla fanów hokeja, która wciąga bez reszty.
Dziękujemy EA Polska za dostarczenie kodu recenzenckiego.
Dodaj komentarz