CZY JEŻDŻENIE W „KÓŁKO” FAKTYCZNIE JEST TAKIE PROSTE?
Moją przygodę z serią NASCAR zacząłem jakieś 20 lat temu. Wtedy dostępne były tylko obszerne relacje transmitowane na jednej z pierwszych sportowych stacji telewizyjnych w Polsce. Dziś co weekend zasiadam przed telewizorem czy komputerem, oglądając prosto z USA na żywo 40 ryczących silników V8 i 40 moim zdaniem najodważniejszych kierowców wyścigowych na świecie walczących o mistrzostwo. A dzięki studiu 704 Games i ich najnowszej grze – NASCAR Heat 4 – mogłem też to przeżyć.
Zaraz po uruchomieniu gry wita nas bardzo fajny klip złożony z prawdziwych ujęć z tegorocznego sezonu NASCAR. Wyraźnie autorzy w tym jednominutowym intro chcieli pokazać co może nas czekać. Po ekranie ładowania naszym oczom ukazuje się kafelkowe menu, z którego mamy do wyboru kilka trybów gry. Do dyspozycji mamy tryb kariery, szybki wyścig, multiplayer, pojedyncze mistrzostwa, wyzwania oraz split screen. Z obecności tego ostatniego jestem najbardziej zaskoczony. Ostatnią grą wyścigową z tym trybem, z jaką się spotkałem było Gran Turismo Sport.
Zanim przejdę do opisywania trybów, zacznę od rozbicia na czynniki pierwsze serii, jakie mamy i po jakich torach możemy się ścigać. W Heat 4 są cztery serie wyścigowe: Monster Energy NASCAR Cup Series, NASCAR Xfinity Series, NASCAR Gander Outdoors Truck Series oraz Xtreme Dirt Tour. W Cup, Xfinity i Truck Series ścigamy się na 4 typach torów: Super Speedway, Speedway, Short Track i Road Course. Mamy jeszcze piąty rodzaj, który jest tylko w Dirt Tour i jest to Dirt Track. Łącznie do dyspozycji mamy 47 torów. Liczba jest dość imponująca.
Najważniejszy jest tryb kariery, bo właśnie tym stoi każda szanująca się gra wyścigowa. Najpierw wybieramy, czy chcemy piąć się po szczeblach kariery od najniższej serii aż na sam szczyt, czy rozpocząć ją w którejś z czterech serii. Ja wybrałem oczywiście to pierwsze. Następnie mamy edytor postaci. Nadajemy imię i nazwisko, wybieramy kształt głowy, kolor skóry, budowę ciała, kolory kombinezonu itp. Grające panie na pewno ucieszy fakt, że nie będą musiały jeździć męskim awatarem. 704Games daje też możliwość stworzenia kobiety. Nic dziwnego. W seriach NASCAR, jak i w grze jest parę przedstawicielek płci pięknej np.: Natalie Decker lub Hailie Deegan.
Po przebrnięciu przez edytor nie podpisujemy kontraktu z którymś z zespołów. Najpierw musimy zapracować na miejsce w stawce. W „pierwszym” sezonie musimy starać się o tak zwane Hot Seat (inaczej dzika karta). Kiedy któryś z zespołów zgodzi się na to, by nas wystawić w wyścigu, lądujemy na jednym z 9 dirt tracków, natomiast w sezonie mamy 14 wyścigów. Jeśli dobrze sobie poradzimy, z rozpoczęciem nowego sezonu dostaniemy możliwość wyboru. Dołączyć do jednego z istniejących zespołów i zastąpić innego kierowcę, czy stworzyć swoją własną ekipę? Jeśli wybierzemy to pierwsze, nasze zadanie jest proste. Wygrywamy wyścigi, zbieramy pieniądze, zyskujemy nowych fanów, spełniamy cele postawione przez naszych sponsorów i zostajemy mistrzem.
Za to druga opcja, czyli stworzenie swojego własnego zespołu już nie jest tak prosta. Wybieramy logo i nazwę ekipy, sponsora, kupujemy swój samochód i zatrudniamy pracowników za zarobione wcześniej pieniądze. Przed każdym weekendem musimy przypisać pracownika do danego działu, w którym będzie pracować. Mogą się one koncentrować na rozwijaniu silnika, aerodynamiki lub zawieszenia. Kiedy zatrudniamy nowych pracowników, musimy patrzeć na ich statystyki i dział będący ich specjalnością. Fachowiec od silnika nie będzie tak efektywnie pracował w dziale aero i na odwrót. Na początku wydaje się, że rozwój jest miły łatwy i przyjemny. Do czasu ukończenia pierwszego wyścigu. Po zakończonym weekendzie pojawia nam się podsumowanie. W zależności od tego jak sobie radziliśmy z zarządzaniem oponami i paliwem oraz czy mieliśmy kontakty z innymi zawodnikami cały nasz progres wykonany przed weekendem może zostać zaprzepaszczony i wrócimy do punktu wyjścia. Na początku może zdawać się to mocno frustrujące, ale patrząc ile mamy wyścigów w sezonie Truck (23 wyścigi), Xfinity (33 wyścigi) i Cup Series (36 wyścigów), jest to dość mądre posunięcie, byśmy za szybko nie wymaksowali naszego samochodu. Żeby nie było tak łatwo, musimy posiadać co najmniej cztery sztuki, które są odpowiednio przygotowane pod 4 typy torów. Poza rozwojem naszego samochodu możemy za dodatkowe pieniądze przyspieszyć czas naszych pit stopów oraz zmniejszyć ryzyko popełnienia błędu przez mechaników.
Weekend wyścigowy podzielony jest na 3 części. Mamy godzinną sesję treningową, w której trzeba nauczyć się jak optymalnie pokonywać zakręty. Tutaj różnica jednej mili na godzinę może dzielić nas od tego, czy uderzymy w bandę okalającą tor lub nie. Na szczęście gra trochę nam ułatwia naukę poprzez wirtualną linię wyścigową, która dostosowuje się do naszej prędkości. Oczywiście poza tym warto popracować nad dość mocno rozbudowanymi ustawieniami naszego samochodu. Mamy oddzielny setup na kwalifikacje i wyścig. Dla bardziej casualowych graczy 704Games przygotowało prosty suwak, którym możemy wybrać, czy chcemy, by nasz samochód był w zakrętach bardziej pod- lub nadsterowny.
Po treningu następuje sesja kwalifikacyjna. W opcjach mamy dwie wersje kwalifikacji: oficjalną według przepisów NASCAR dla danego toru i krótką, podczas której wykonujemy jedno mierzone okrążenie.
Kiedy zakończymy kwalifikacje, przychodzi czas na wyścig. W opcjach mamy do wyboru różne ich długości; od 2% do oczywiście 100%. Tylko dla hardkorów! Do wyboru mamy także, czy będziemy jechać 3 segmenty (2 o tej samej liczbie okrążeń i ostatni najdłuższy) lub cały wyścig. Ma to też wpływ na cykl dnia i nocy. W kalendarzu NASCAR znajduje się kilka torów, na których startujemy przy zachodzącym słońcu, a kończymy w nocy. Niestety nie mamy płynnego przejścia z dnia na noc i pora dnia zmienia się jedynie kiedy zaczynamy kolejny segment wyścigu.
Studio do dyspozycji gracza dało mnóstwo modyfikacji tego jak będzie zachowywać się AI i nasz samochód. Wszystko po to, by każdy z graczy dopasował gameplay pod siebie. Intensywność pojedynków o zwycięstwo czy o 10 czy 20 miejsce jest na identycznym poziomie. Nikt nie daje za wygraną i sztuczna inteligencja bezlitośnie wykorzysta każdy popełniony przez nas błąd. Natomiast jeśli pojedziemy bezbłędnie i uda nam się w końcu wygrać pierwszy wyścig, możemy celebrować go tradycyjnymi bączkami dla uciechy fanów lub wykonać Polish Victory Lap, czyli okrążenie toru w przeciwną stronę. Taką cieszynkę wykonał po raz pierwszy Alan Kulwicki, mistrz Cup Series z 1992, który jest polskiego pochodzenia.
Po zakończonym wyścigu i po opisanym wcześniej podsumowaniu pojawiają nam się „tweety” innych kierowców na temat tego jak sobie radziliśmy podczas wyścigu. Jeśli z kimś mieliśmy kolizje, to nie omieszkają nas za to skrytykować. Natomiast jeśli walczyliśmy czysto, to nas za to pochwalą. Zależnie od naszych odpowiedzi możemy stworzyć sobie przyjaciół lub rywali.
Kolejnym bardzo ciekawym trybem, w który możemy zagrać są wyzwania. Mamy ich 20. W każdym mamy do wykonania pewien scenariusz. Może on polegać na dojechaniu jako pierwszy do mety z małą ilością paliwa, dogonieniu rywala na 5 okrążeń do końca, czy wjechaniu na metę przed kolegami z zespołu. Za ukończenie każdego z wyzwań dostajemy nowe malowanie samochodu, które możemy wybrać w szybkim wyścigu.
W NASCAR Heat 4 nie zabrakło również rozgrywek sieciowych z graczami rozsianymi po całym świecie. W jednym wyścigu może wziąć udział do 40 graczy. Chyba, że chcemy się ze sobą komunikować głosowo, wtedy liczba ta spada tylko do 8 graczy. Bardzo rozsądne posunięcie. Nie chciałbym słuchać kakofonii. Znajdują się tu również popularne w dzisiejszych czasach rozgrywki esportowe, ale nie było mi dane ich wypróbować. Jeśli chodzi o stabilność połączeń z serwerami, to nie ma na co narzekać. Czasami trzeba długo czekać na połączenie się innych graczy. Poza tym nie odczułem znacznych lagów i opóźnień.
Skoro wspomniałem o rywalizacji online z innymi graczami, to trzeba wrócić do wspomnianym na początku split screenie. Do naszej dyspozycji są wszystkie tory i serie bez żadnych ograniczeń. Coś magicznego jest w graniu we dwójkę, siedząc obok siebie na kanapie. Zapomina się kompletnie o tym by wygrać wyścig. Wtedy najważniejsze staje się tylko pokonanie kolegi, który siedzi obok nas.
Oprawa graficzna i dźwiękowa Heat 4 stoją na bardzo wysokim poziomie. Z małymi potknięciami. Tory wyglądają jak prawdziwe. Twórcy przyłożyli sporą uwagę do oświetlenia, byśmy jadąc nawet ponad 190 MPH mieli na co popatrzeć. Niestety, grając na PS4 doświadczyłem spadków płynności podczas wyścigów, a w menu głównym klipy w tle czasem były pokazami slajdów. Mam nadzieję, że zostanie to częściowo poprawione w nadchodzących łatkach. Niestety dość drętwo wypadają animacje postaci w Victory Lane. Do tego kierowcy NASCAR, którzy zostali przeniesieni do wirtualnego świata też prezentują się dość słabo i czasem miałem problem z rozpoznaniem osób. Jeśli chodzi natomiast o udźwiękowienie, to 6 litrowych widlastych ósemek jest wręcz obłędne. Do tego postarano się o to, by grając z kamerą w kokpicie było słychać jak pracuje cały samochód. Blado wypada muzyka w menu, która składa się z 11 utworów i szybko robi się monotonna.
Po opisaniu tego co nas czeka w najnowszej odsłonie NASCAR Heat przyszedł czas na rzeczy, które mi nie przypadły do gustu. Chyba największym brakiem, jaki odczuwam jest niewykorzystanie okazji pokazania całej oprawy przed wyścigiem. Żyjemy w czasach, w których twórcy gier sportowych chcą jak najwierniej oddać prawdziwe rozgrywki. Tak jak w grach F1 od Codemasters komentatorzy wprowadzają nas do wyścigu czy w FIFAch do meczu. Tego mi brakuje w grze od 704Games. Oczywiście mamy coś w stylu krótkich informacji tekstowych, ale jednak to nie jest to. Usłyszenie głosu Darella Waltripa, Jeffa Gordona lub Dale’a Earnhardta Jr. przed wyścigiem byłoby wyjątkowe. Kolejnym dużym minusem ode mnie jest brak pełnych powtórek z wyścigu. Są tutaj obecne tylko krótkie lub długie podsumowania z najciekawszymi fragmentami. Niestety, ale są one wykonane bardzo słabo i w połowie urywają manewr wyprzedzania lub w ogóle nie pokazują akcji, którą chciałbym zobaczyć potem z innego ujęcia.
Twórcy również poskąpili na tryb fotograficzny. Nie mówię, żeby był tu skomplikowany edytor jak w ostatniej odsłonie Gran Turismo, ale taki w najprostszej formie byłby miłym dodatkiem. Nie uświadczymy również pełnej procedury samochodu bezpieczeństwa, który w prawdziwych wyścigach wyjeżdża zaraz po wywieszeniu żółtej flagi – Caution. Pomimo tego, że stoi po lewej stronie zaraz za wyjazdem z pit road. Mamy tylko informację o żółtej fladze, dostajemy możliwość przez niecałą minutę wyboru zjazdu lub nie. Jeśli zatwierdzimy, że chcemy wykonać pit stop, dokonujemy zmian i tyle. Po upływie czasu przeskakujemy od razu do restartu. Z jednej strony przyspiesza to wyścigi, ale z drugiej powinniśmy mieć wybór czy chcemy mieć pełną procedurę, czy jednak nie. A skoro piszę o samochodzie bezpieczeństwa, który pojawia się głównie po wypadkach, to muszę wspomnieć o raczej dość mało skomplikowanym systemie zniszczeń. A może po prostu ja nie potrafię się rozbijać. Wgniata się tylko blacha bez odpadania elementów, a naprawy podczas pitstopu są niewidoczne i samochód opuszcza pit box jako nówka sztuka. Na starcie jest też mała pula malowań samochodów poszczególnych zawodników. Często jest tak, że różnią się tylko jedną naklejką. W płatnych DLC ma pojawić się ich więcej, ale i tak czuję pewien niedosyt.
Michał Turski
Dodaj komentarz