Asobo Studio oferuje chętnym podróż do czternastowiecznej Francji. Sprawdźmy, czy ta wyprawa okazuje się dobrą propozycją.
Akcja A Plague Tale: Innocence dzieje się pod koniec pierwszej połowy XIV wieku we Francji. Naszą bohaterkę, Amicię, poznajemy podczas spokojnego spaceru w lesie. Sielanka nie trwa długo i bardzo szybko mamy do czynienia z utratą kogoś bliskiego. Powrót do posiadłości rodu De Rune, do którego należy wspomniana wcześniej dziewczyna, nie zapewnia jej spokoju. Wkrótce mamy do czynienia z najazdem oddziału działającego dla inkwizycji, przed którą musimy uciekać wraz z naszym kilkuletnim bratem, Hugo. Nie minie wiele czasu, a będziemy musieli radzić sobie również ze szczurami, stanowiącymi tytułową Plagę. Do tego dochodzi jeszcze problem tajemniczej choroby Hugo. Pomoc bratu w przezwyciężeniu dolegliwości będzie stanowiła główną siłę napędową historii przez większość z 17 rozdziałów składających się na historię prezentowaną w A Plague Tale: Innocence. Ukończenie jej nie powinno zająć więcej niż około 8 godzin. Dotarcie do końca jednego rozdziału wymaga od nas na ogół poświęcenia trzydziestu minut.
Gra wyraźnie aspiruje do włączenia jej do gatunku skradanek. Jednocześnie nie odkrywa na nowo mechanik, z jakimi mamy do czynienia w produkcje takie jak Dishonored, Thief, czy seria Metal Gear Solid. A Plague Tale: Innocence nie może się pochwalić niemal żadnym elementem, który sprawiałby, że francuskie dzieło obowiązkowo lądowałoby na liście zakupów miłośników gatunku. W najnowszym dziele Asobo Studio mamy, jak to ostatnio zwykle bywa, do czynienia z kilkoma gatunkami w jednej grze. Naciśnięcie przycisku kwadrat na padzie sprawi, że Amicia zacznie się skradać. Łatwiej może wtedy ukryć się za osłonami terenowymi, ale od razu muszę wytknąć tu pewne niedopatrzenie ze strony twórców. W skradance w 2019 roku nie ma możliwości przyklejenia się do boku osłony. Przez to przekradanie się za plecami przeciwników wygląda bardzo sztywno. Bardzo szybko zresztą unikanie oponentów jest pozbawione sensu. Amicia dysponuje procą. Za jej pomocą jest w stanie wystrzeliwać kamienie (w polskiej wersji gry przetłumaczone na… skały!). Jeśli trafi w porozstawiane często hełmy (nie pytajcie przez kogo i dlaczego – nie ma wyjaśnienia dla tego absurdu), przeciwnik pójdzie skontrolować miejsce, z którego usłyszał odgłos.
Dobre jest to, że jeśli wystrzelimy z procy, oponent usłyszy dźwięk wydawany przez gumę i zainteresuje się też naszą pozycją. Alternatywnie możemy po prostu rzucić kamieniem – zasięg jest co prawda zdecydowanie mniejszy, ale za to nie wydajemy przy rzucaniu tak głośnego dźwięku, jak wspomniana proca.
To jednak nie wszystko, co zostanie oddane do naszej dyspozycji. W miarę postępów fabularnych odblokujemy szereg nowych gadżetów. Zyskamy dostęp do Ignifiera, dzięki któremu zapalimy na pewien czas paleniska. Po kilku następnych rozdziałach będziemy w stanie gasić ogień dzięki następnemu gadżetowi. Przeciwników, których chroni zbroja będziemy mogli zmusić do zdjęcia hełmu, a następnie wyeliminować celnym rzutem kamieniem (każdy oponent (poza jednym na końcu) ginie po trafieniu go w nieosłonioną głowę). Im bliżej końca gry, tym bardziej agresywne są działania Amicii i Hugo. Przyznam, że dziwnie było mi oglądać zmianę nastawienia postaci do odbierania życia innym. Początkowe dylematy i rozterki moralne bardzo szybko ustępują miejsca przeistoczeniu się w bezlitosną maszynę do zabijania. Nie miałbym niczego przeciwko temu – w końcu sytuacja, w jakiej znaleźli się bohaterowie musi wywrzeć na nich jakiś wpływ – ale transformacja ta nie została odpowiednio przedstawiona, przez co mam wrażenie nagłego obcowania z innymi, nieznanymi mi postaciami.
Pozostając jeszcze przy mechanice rozgrywki w A Plague Tale: Innocence, nie mogę nie wspomnieć o drugim rodzaju przeciwników, jakich będziemy napotykać na naszej drodze. Chodzi oczywiście o szczury, dzięki którym w tytule gry widnieje słowo „Plaga”. Produkcja korzysta w niewielkim stopniu z faktycznych wydarzeń historycznych. Umiejscowienie akcji w XIV-wiecznej Europie pozwoliło Asobo Studio na włączenie do swej gry jednej z największych epidemii – czarnej śmierci. W związku z tym na ulicach występuje całe mnóstwo szczurów. Unikanie ich będzie stanowiło jeden z głównych problemów stawianych przed graczem. Jednak bardzo szybko nauczymy się, że rozwiązania są bardzo proste. Wystarczy skierować w ich kierunku źródło światła, a te uciekną jak diabeł przed święconą wodą. Jeśli wejdziemy w stado szczurów, pożrą nas one, co będzie oznaczało natychmiastowy koniec gry i powrót do ostatniego punktu kontrolnego (te są na szczęście nieźle przemyślane i nie będziecie mieć do nadrobienia sporego dystansu). W końcowych rozdziałach tytułu będziemy mogli wysyłać te gryzonie na przeciwników i jeśli nie będą oni mieli pochodni i nie będą kręcili się przy ognisku, nasza armia zwierząt pożre oponentów.
W A Plague Tale: Innocence nie brakuje też rozwijania naszego wyposażenia. Na swojej drodze Amicia pozna kilka postaci, które wspomogą ją na jej drodze. Dzięki nim nauczy się poprawiać możliwości swojego sprzętu. Będzie w stanie zamontować lepszą linkę w procy, dzięki czemu ciszej będzie wypuszczała kamienie. Inne ulepszenie pozwoli jej wykonać drugi szybki strzał bez konieczności celowania i ładowania procy (zaznaczam, że w produkcji występuje system szybkiego celowania automatycznego, którego nie da się wyłączyć). Możemy też ulepszyć sakwy i kieszenie, aby mieściły więcej surowców, a jeśli postawimy na rozwój ubioru (zmiana nie jest wizualna), będziemy poruszać się ciszej. Brzmi to wszystko może i dobrze, ale prawdę mówiąc jedyne, na czego rozwoju mi zależało to proca. Pozostałe ulepszenia wydały mi się, i nadal wydają, zbędne – tym bardziej, że drętwe skradanie sprawiło, że zdecydowanie częściej atakowałem oponentów, chowając się jedynie, aby unikną strzał nieprzyjacielskich łuczników i uciekając przed pieszymi przeciwnikami – jeden ich celny cios oznacza natychmiastową śmierć bohaterki.
Gra zawiera też system szybkiego wytwarzania amunicji. Naciskając i przytrzymując przycisk R1, otworzymy koło wyboru. Odpowiednio wychylając gałkę analogową, wybierzemy specjalny pocisk, którego chcemy użyć, a przytrzymując przycisk X, jeśli mamy odpowiednią ilość niezbędnych surowców, uzupełnimy amunicję. Sprawdza się to dobrze i nie mam większych zastrzeżeń do tego elementu gry.
Mam za to zastrzeżenia do warstwy technicznej A Plague Tale: Innocence. Pierwszym problemem jest marna sztuczna inteligencja przeciwników. Same założenia może i są słuszne, ale wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Oponenci zauważą nas jeśli przebiegniemy przed ich oczami lub, jak wspominałem wcześniej, wystrzelimy kamień z podstawowej wersji procy. Nie są też głusi na padającego nieopodal nich kompana. Jednak bardzo szybko kończą sprawdzanie rewiru, a jeśli cofniemy się do poprzednio odwiedzonego miejsca, możemy być pewni, że przeciwnicy zrezygnują z szukania nas. Sprawia to wszystko, że przekradanie się i unikanie nieprzyjaciół jest niesamowicie łatwe w recenzowanej produkcji. Z drugiej strony w końcowych etapach potrafi być bardzo frustrujące. Nie będę pisał, kim gramy, ale zmiana grywalnej postaci z Amicii nie okazała się być słusznym posunięciem. Powód jest prosty – jako inny bohater nie mamy najmniejszej szansy na ucieczkę i każdorazowo zauważenie nas przez przeciwnika oznacza niepowodzenie w misji i powrót do ostatniego punktu kontrolnego. Na szczęście te wczytują się bardzo szybko, zwłaszcza w zestawieniu z długim ładowaniem nowych rozdziałów opowieści. Nie mogę też nie opisać problemu dotyczącego ruchu i animacji szczurów. Gryzonie te są strasznie rozmyte, a sposób ich poruszania nie został niestety dobrze przemyślany. Jeśli zauważą one źródło światła, nie przechodzą dalej, ale jednocześnie prą do przodu. Doprowadza to do na tyle kuriozalnych sytuacji, że można odnieść wrażenie zawieszenia się animacji. A propos wieszania – gra kilka razy zmusiła mnie do zresetowania punktu kontrolnego dlatego, że postać, która miała zadziałać z określonym przedmiotem nie miała takiej możliwości. Za przykład niech posłuży fakt, że przy drzwiach do otworzenia nie było symbolu interakcji. Jedynie z recenzenckiego obowiązku wspomnę o możliwości wysyłania kompanów do działania w niedostępnych dla nas miejscach. Nie ma to jednak wielkiego wpływu na rozgrywkę. Rozwiązanie jest zawsze banalnie proste i przez 90% gry nie sposób się pomylić.
Warstwa wizualna A Plague Tale: Innocence jest bardzo trudna do ocenienia. Z jednej strony klimat jest dość ciekawie i umiejętnie przedstawiony – pola są wypełnione ciałami poległych żołnierzy i truchłami zwierząt. Jednak z drugiej strony wizja świata jest bardzo niespójna. Początkowo rodzeństwo wzbrania się przed odbieraniem życia komukolwiek, jednak ostatecznie stają się kimś w rodzaju seryjnych zabójców. Kolejnym minusem są wszechobecne niewidzialne ściany i liniowość gry. Do celu zawsze prowadzi wyłącznie jedna, jedyna słuszna droga. Co jakiś czas można co prawda zejść w bok w poszukiwaniu znajdziek (kwiatów, prezentów i osobliwości), jednak w moim odczuciu nie warto. Nie ma to prawie żadnych nagród (jedynie usłyszymy komentarz bohaterów) albo Amicia wetknie sobie kwiat we włosy. Ze względu na wspomnianą wyżej liniową rozgrywkę może być trudno zdobyć wszystkie przedmioty kolekcjonerskie za jednym przejściem. Na tych z Was, którzy postanowią jednak odkryć absolutnie wszystko czeka wybór rozdziałów w głównym menu gry. Widać tam, gdzie zdobyliście ile elementów na ile możliwych, co bez wątpienia ułatwi ukończenie produkcji na 100%. Ja jednak nie zdobędę się na powtórne przemierzanie obszarów w poszukiwaniu zaginionych instrukcji inkwizycji lub przypraw. Rozgrywka nie okazała się dla mnie na tyle wciągająca.
A Plague Tale nie zachwyca pod względem grafiki. Większość elementów otoczenia jest pokryta marnej jakości teksturami, które nawet bez zbytniego przyglądania się od razu odpychają swoim rozmyciem. Oświetlenie z kolei jest na dobrym poziomie, ale nie jest w stanie naprawić złego wrażenia spowodowanego ogólną byle-jakością graficzną. O ile klimat daje radę, o tyle wizualny aspekt produkcji przywodzi na myśl tytuły mające co najmniej 7 lat na karku. Muzyka jest dobra i odpowiednio dobrana do wydarzeń na ekranie, ale nie zapada w pamięci. Głosy postaci są przyzwoite, ale nic ponadto. Odgłosy otoczenia również są znośne, ale brakuje im głębi i charakteru.
A Plague Tale nie jest zbytnio udaną produkcją. Oferuje mało wciągającą historię (z absurdalnymi, kompletnie niepotrzebnymi walkami z bossami, padającymi zresztą po trzech trafieniach, w kilku miejscach) i nie zachwyca stroną audio-wizualną. Mechanika skradania nie została dobrze zaimplementowana, przez co godziny spędzone w średniowiecznej Francji potrafią zmęczyć. Można dac szansę propozycji od Asobo Studio, ale lepiej poczekajcie na sporą, co najmniej o połowę, przecenę. Ta gra nie jest warta 170 złotych, na jakie wyceniono pudełkową wersję.
Dziękujemy wydawnictwu CDP za dostarczenie kodu recenzenckiego.
4.5/10? Pojebało? Chyba jedyna negatywna recenzja w sieci tego tytułu, Właśnie ją skończyłem. Żadne arcydzieło, ale bardzo klimatyczna gierka ze ślicznymi lokacjami i świetną muzyką. 7/10 to absolutne minimum dla tej produkcji.
Jak dla mnie dobra recenzja, mam właściwie takie same zdanie. Na początku Gra ujęła mnie klimatem i wydawała się dla mnie powiewem świeżości, ale teraz – gdzieś w połowie, gra zaczyna mnie męczyć swoją ilością absurdu i powtarzalności. Mało włożyli pracy w urozmaicanie tytułu. Tak jakby było to tworzone pod mało wymagającego gracza.
Twoja recenzja jest tak wiarygodna jak poparcie dla PiSu na TVP
Ja rozumiem, że można mieć inny gust
i opinię oraz, że niekoniecznie trzeba bazować na ocenach z
MetaCritic’a
(https://www.metacritic.com/game/playstation-4/a-plague-tale-innocence),
ale nota w tej recenzji to jakaś hipokryzja. Gra jest dużo bardziej
niż dobra, a ocena na portalu ma najwyraźniej za zadanie
zaszokować, by wyróżnić recenzenta. Od wczoraj rana gram i widzę
tu (jak większość) przynajmniej mocną 8kę. Świetny,
nietuzinkowy gameplay, bardzo dobra oprawa graficzna, fajne
skradanie, ciekawa opowieść, genialne lokacje w średniowiecznej
Francji. Cacuszko! Po prostu coś innego!! Polecam!!!
Nie obchodzą mnie noty na innych portalach. Recenzja pojawiła się na portalu kilka minut po zejściu embargo, po północy i nawet jakbym chciał, nie miałbym jak sprawdzić innych ocen. Tym bardziej, że ogólny wydźwięk recenzji nie jest czymś, co można zmienić ot tak. Pisałem tekst zgodnie z moim postrzeganiem gry. Recenzja to subiektywna opinia, która może być dla każdego gracza inna. Gdzie tu hipokryzja?
Co do Twoich argumentów:
1) świetny gameplay – nie dla mnie. Gra jest bardzo liniowa, a przedstawiane mechaniki są niby rozwijane, ale tak naprawdę robimy ciągle to samo. Dodajmy do tego głupich przeciwników i schematyczne zachowanie szczurów, a otrzymamy niestety prosta, mało wciągającą rozgrywkę.
2) Oprawa graficzna jest nierówna. O ile oświetlenie jest na dobrym poziomie, o tyle poza nim mamy do czynienia z mnóstwem słabej jakości tekstur.
3) Skradanie to porażka na całej linii. Nie oczekuję od A Plague poziomu Splinter Cell (na czele ze wskaźnikiem hałasu i natężenia światła), ale jednak szybka rezygnacja z szukania nas przez przeciwników i łatwe wymijanie ich tuż za ich plecami, nawet tak, że powinni nas naprawdę zauważyć albo usłyszeć nie ratują sytuacji. Skradanie jest bardzo słabe w tej grze.
4) Opowieść jest niesłychanie sztampowa. Niczym nie zaskakuje, a końcowe etapy, na czele z końcem dążeń głównego przeciwnika są zwyczajnie żenujące.
5) Lokacje – ok, klimatyczne, o czym pisałem. Ale nic poza tym.
Jeśli gra Ci się spodobała, to bardzo fajnie. Mi niestety nie sprawiło przyjemności kończenie jej i nie będę pisał recenzji sprzecznej z moim zdaniem na temat gry i jej jakości.