W internecie chodzą słuchy, że nie można być fanem anime, jeśli nie widziało się mangi. Apex Legends dorobiło się własnej interpretacji, gdzie mangą jest Titanfall. Spędziłam w tej serii sporo godzin, więc podobno mogę się wypowiadać o młodszym bracie.
Był piątek, pierwszy dzień lutego, gdy zaczęły się pojawiać głosy, że Respawn pracuje nad grą Battle Royale. Po weekendzie mieliśmy zobaczyć zwiastun i usłyszeć cokolwiek o grze. Chwilę później samo studio napisało konkretną datę i godziny, w których coś się będzie działo na Twitchu. Z zapartym tchem czekałam na poniedziałek i konkretniejsze informacje.
W międzyczasie oczywiście nie brakowało spekulacji – kilka miesięcy temu przecież pojawiały się ogłoszenia o pracę, gdzie szukali ludzi do pracy nad Titanfall 3. Gdy rozpoczął się stream zobaczyliśmy… trawę. W nieregularnych glitchach pojawiały się postacie czy bronie. Cztery godziny później zobaczyliśmy zwiastun i co najważniejsze, dowiedzieliśmy się, że Apex Legends to gra free-2-play, dostępna na wszystkich platformach, już teraz. Już w trakcie trwania zwiastuna tytuł można było znaleźć w sklepie na konsoli.
Teraz dobrze wiemy, że do gry wskoczyło mnóstwo ludzi. Nie wahałam się ani sekundy. Apex Legends wskoczył jako kolejny z ponad dwudziestu kafelków na mojej konsoli, zaraz obok rodzeństwa. Bo wiecie, Titanfall oraz Titanfall 2 wciąż siedzą na mojej konsoli.
Rozgrywka
Na ten moment Apex Legends to tryb Battle Royale i tutorial. Rozgrywka online to 60 graczy w 20 zespołach i jedna, całkiem spora mapa. Tutorial pozwala nam na zapoznanie się z mechanizmami gry i charakterystycznymi cechami postaci, którymi możemy grać. A postaci tych do wyboru mamy 8. Większość dostępna od razu, ale dwie trzeba sobie odblokować, korzystając z jednej z dwóch walut. Pierwszą z nich zdobywamy za rozgrywkę, za drugą trzeba zapłacić. Ale o mikrotransakcjach porozmawiamy później.
Tutorial zajmuje kilka minut, ale jest bardzo przydatny i obowiązkowy. Można oczywiście trochę oszukać system i dołączyć do znajomego, który ma to już za sobą. Dobrze jednak w wolnej chwili wrócić, by dowiedzieć się o systemie oznaczania i pingowania oraz poznać umiejętności. Przy okazji dobrze jest przywitać się z robotem-przewodnikiem, który przypomina zarówno filmowego Chappie, jak i ukochanego Claptrapa z serii Borderlands.
Postacie
Każda z postaci ma unikatowe umiejętności i inną klasę. Niektórzy będą skupieni na obronie, inni ataku, a dobry zespół to taki, który jest zróżnicowany. Co ciekawe, każdy bohater ma swoją historię, jakieś tło i jest to coś znacznie więcej, niż tylko skin. I chyba nie ma złych postaci, ważne tylko nauczyć się nimi grać i dopasować do swojego typu gry.
Aktualnie moją ulubioną postacią jest Caustic, którego trzeba odblokować. Jego umiejętności to zrzucanie gazu, albo w postaci beczek, uruchamianych przez przeciwników, albo wypuszczenia bardzo dużej chmury. Chociaż nie zadaje to zbyt wielkich obrażeń, to jest dobrym taktycznym rozwiązaniem.
Oprócz niego w Apex Legends jest jeszcze w tej chwili 7 innych postaci. (A w przyszłości więcej.) Raczej nie powinniście mieć problemu ze znalezieniem odpowiedniej postaci dla siebie, choć oczywiście, warto umieć grać każdym z bohaterów.
Pomimo różnych klas i umiejętności, nie mają oni premii do klas czy typów broni. Każdy karabin będzie więc tak samo działał w każdego z graczy. Postacie mają tę samą prędkość, chociaż ich gabaryty mogłyby sugerować coś innego.
Battle Royale
Grałam trochę w Blackouta, a w PUBG spędziłam ponad pół tysiąca godzin. Mam więc konkretne wymagania, co do tego, jak powinien wyglądać dobry Battle Royale. (Oczywiście, „dobry” i „PUBG” w jednym zdaniu to nieśmieszny żart, jednak jeśli chodzi o rozgrywkę, PUBG wciąż daje sporo adrenaliny.) Apex Legends sprawdza się tu idealnie. Jest dynamiczny, jest taktyczny, końcówka jest nerwowa, a umiejętności są bardzo ważne. I co ciekawe, ciężko go porównać z czołowymi grami w tym gatunku, bo różnic jest naprawdę sporo.
Mapa tutaj jest wielopoziomowa, mamy specjalne linki, które przyspieszą nasze poruszanie się i pozwolą wspiąć się na duże wysokości. Mamy wielkie schrony, góry, tunele i jaskinie. Wszystko jest zróżnicowane i nie ma zbyt wiele otwartych przestrzeni. Kawałki map znać będziemy z gier Titanfall i jest bardzo fajny element. Nie są one odwzorowane kropka w kropkę, ale wystarczająco, żeby przywołać wspomnienia.
Mamy oczywiście zwężający się okrąg i zonę, która kopie strasznie, gdy znajdujemy się poza nią. Są zrzuty zaopatrzenia i miejsca z wyjątkowo dobrymi znaleziskami.
Uzbrojenie ma swoje klasy oznaczone kolorystycznie, broni do wyboru jest całkiem sporo, a amunicja do nich również pogrupowana jest kolorami, ułatwiając szukanie. Gdzie dodatkowo kolor amunicji na broni jest zaznaczony cały czas na ekranie.
Bronie
Mamy tu cały arsenał broni głównych typów. Znajdziemy LMG, shotguny, karabiny szturmowe, karabiny maszynowe, pistolety i snajperki. Dla każdego coś dobrego! Różnice pomiędzy modelami są dość spore i warto przejść się z każdym z nich (w grze albo w tutorialu) i zobaczyć, jak strzelają. Do broni mamy też szereg akcesoriów. Coś do założenia na lufę, powiększony magazynek, celowniki czy specjalne alternatory do broni, które trochę ją wspomogą. Taki alternator do Prowlera pozwala na strzelanie w trybie auto, zamiast w seriach, więc warto się za nimi rozejrzeć.
Dodatki do broni mają również swoje poziomy unikatowości. Białe są najpopularniejsze, następnie niebieskie, fioletowe i złote. Ten ostatni poziom będzie miał dodatkowe zdolności i dotyczy to zarówno dodatków do broni, jak i elementów pancerza. Złota tarcza aktywowana po znokautowaniu, pozwala nam samym się reanimować, a hełm będzie szybciej regenerował naszą specjalną umiejętność.
Mamy oczywiście różne typy amunicji, oznaczone kolorami, żeby było jeszcze łatwiej poznać, która jest nam potrzebna. Nie dość, że zobaczymy ikonkę broni z naszego ekwipunku, jeśli amunicja do niej pasuje, to jeszcze szczegóły naszej broni z prawej strony ekranu pokażą się na odpowiednim tle. Shotguny będą więc miały czerwone zabarwienie, a Hemlock seledynowe.
Unikatowe mechanizmy
Jak gra studia Respawn miałaby nie mieć takiego mechanizmu? Twórcy tak myśleli, planując możliwość nie tylko podnoszenia znokautowanych towarzyszy, ale jeszcze przywracania ich na pole bitwy nawet po kompletnym wyeliminowaniu. W tym celu trzeba zebrać banner ze skrzynki, która pojawia się w miejscu, gdzie kompan zginął, i zanieść do specjalnej stacji. Oczywiście, żeby to działało, gracz musi nadal śledzić rozgrywkę.
Kluczową sprawą w Battle Royale jest lądowanie, wybranie miejsca, gdzie rozpoczniecie rozgrywkę. W Apex Legends jeden z graczy nominowany jest na Dowódcę Skoków i to on steruje całą trójką podczas lotu. Inni gracze mogą sugerować miejsca, ale ostateczny wybór należy do jednej osoby. Mechanizm jest świetny, choć dla maruderów zrobiono również możliwość odłączenia się od zespołu.
Jest to tylko dodatkiem, ale jest super. Każdej naszej postaci możemy zrobić banner, to to, co widzicie wyżej po prawej stronie. Banner składa się z naszego nicku, wybranych emblematów, trzech trackerów, tła i postaci w odpowiedniej pozie. Każdy z tych elementów wybieramy ręcznie, korzystając z tego, co wypadło nam w Apex Packu lub odblokowując za niebieską walutę w grze, która również wypada z Apex Packów.
Championi i liderzy to gracze na mapie, za których zabicie dostaniemy dodatkowe punkty. Lub dodatkowe punkty, gdy staniemy się jednym z nich. Championi to zespół, w którym znajduje się gracz z najlepszym wynikiem w swojej ostatniej rundzie. Kill Leader to z kolei osoba, która ma najwięcej zabić na mapie. Często więc się to zmienia, a zabicie takiego skutkuje dodatkowymi punktami doświadczenia na koniec rozgrywki.
Mapa
Na razie dostępna jest tylko jedna, Kings Canyon, ale już fakt, że ma nazwę, sugeruje, że może nie być jedyną. Skupmy się jednak na tym, co jest.
Nie jest ona ogromna, ale nie mamy też wrażenia, że jest mała. Jest tam mnóstwo miejsc, a część przypomina lokacje z Titanfall 2. Mapa jest bogata, mamy na niej zarówno pustynne obszary, jak i takie pełne zielonej trawy. Są jaskinie, domy na drewnianych czy metalowych konstrukcjach i całość jest mocno rozbudowana w pionie, jak i w poziomie. Jest to świetne i dodaje trochę tego poczucia, że to dziecko tych samych ludzi, którzy stworzyli Titanfalla. Przy okazji odróżniając to od reszty gier Battle Royale, które w 99% przypadkach mają bardzo płaskie mapy, z okazjonalnymi budynkami na kilka pięter.
Dźwięki
Muzyczka przy lądowaniu wprawia w odpowiedni nastrój i u wielu ludzi powoduje ciarki. Jest fajnie. Dźwięki strzelania są poprawne i jesteśmy w stanie mniej-więcej określić kierunek, z którego dobiegają. Brakuje niestety dźwięku kroków, który pomógłby w zamkniętych pomieszczeniach.
Postacie gadają praktycznie przez cały czas rozgrywki, informując o tym, że strzelają, korzystają z umiejętności czy ktoś do nich strzela.
Gra zespołowa
Apex Legends to w tej chwili tylko gra w trójkach. Na pierwszym ekranie każdy wybiera swoją postać, jedna osoba zostaje „kierownikiem” przyszłego lądowania. Inni gracze mogą sugerować miejsca, a reszta może się zgodzić, choć nie musi.
Oznaczanie w tej grze jest bardzo istotne i potrzebne. Pozwala na oznaczenie miejsc, oznaczenie przeciwników czy konkretnych elementów wyposażenia, pozwalając jednocześnie innym graczom na „zaklepanie” przedmiotu. Wszystko to usłyszymy, zobaczymy na napisach (jeśli je włączyliśmy) oraz przeczytamy w logu po prawej stronie. Postać nam powie, że znalazła Pancerz drugiego poziomu albo ciężką amunicję, której potrzebujemy. A tak, możemy też zaznaczyć, że szukamy konkretnej amunicji. Ge-nia-lne.
Warto pamiętać też o całym commo-rose z dostępnymi oznaczeniami, do którego dostaniecie się przytrzymując chwilę dłużej przycisk oznaczania.
Mikrotransakcje
Oczywiście, że są. To gra free-2-play, więc niczego innego nie można się było spodziewać. Nie ma tu jednak mechanizmu pay-to-win, czyli wcale nie potrzebujemy wydać złotówek, by być dobrym. Część może Wam powiedzieć, że Mirage jest potężny przez swoje umiejętności, ale to nie jest aż tak proste.
Najważniejsze rzeczy, które odblokowujemy za walutę w grze to postacie. W tej chwili dwie, Caustic oraz Mirage. Każdy z nich wymaga 750 żółtych pieniążków lub 12000 czerwonych. Żółte kupujemy, czerwone zdobywamy osiągając nowy poziom, 600 za każdym razem. Kilka intensywnych dni grania i jesteśmy w stanie odblokować pierwszą postać. Nie jest to przelicznik jak z Star Wars: Battlefront 2, tylko faktycznie realny do osiągnięcia w normalnym czasie. A postacie wcale nie dają przewagi, przynajmniej dopóki ich nie opanujemy. A prawda jest taka, że każda postać jest dobra, jeśli ją opanujemy.
Za żółtą walutę kupić możemy także Apex Packi. Te dostajemy co poziom do osiągnięcia 20, a później coraz rzadziej. W środku znajdują się trzy rzeczy. Może to być skórka na postać lub broń, niebieska waluta, czy dodatek do naszego bannera. Z unikatowych rzeczy są też nowe „gadki” czy finishery.
Są też jeszcze skórki na bronie czy elementy do bannerów, które możemy kupić za prawdziwe pieniądze. Żaden z tych elementów nie wpływa jednak na rozgrywkę, po prostu wygląda bosko.
Mimo tego, że mikrotransakcje są, to wcale nie są konieczne i gra bez wydawania pieniędzy nadal jest tak samo przyjemna. Choć oczywiście, patrząc na te piękne tła do bannerów człowiek zaczyna się zastanawiać, czy nie wyciągnąć portfela, bo wyglądają one świetnie.
Podsumowanie
Apex Legends to fenomen, który zatrząsł światem. I nic dziwnego. Od premiery minęło dwa tygodnie. Wiecie ile razy włączyłam w tym czasie PUBG-a? 2. I nie jestem jedyną, która porzuciła obecnie ulubiony Battle Royale na rzecz Apexa.
„Skomplikowanie” rozgrywki trochę przypomina Blackops w Call of Duty – broń jest zawsze przeładowana, jest futurystyczne zabarwienie. Strzelanie nie wymaga aż takiej precyzji jak w PUBG, ale mimo to, daje sporo frajdy. Nie ma budowania, ale to nie przeszkadza, w tłumach ludzi, którzy przesiedli się z Fortnite’a na trochę poważniejszą rozgrywkę w trybie Battle Royale.
Mieszanka obecnych już gier, ze szczyptą Titanfallowej nostalgii, zerowym marketingiem przed premierą i model Free-2-Play – idealne połączenie. Apex Legends to zabawa na długie godziny, która się nie nudzi. Intensywne i krótkie rundy są satysfakcjonujące i nie męczą. A Respawn już chwilę po premierze zaprezentował plan na najbliższe 12 miesięcy rozwoju. Czego więcej chcieć do szczęścia?
Rzeczywiscie , dzis tego tez doswiadczylem , najwyrazniej to jakis bug chyba….Zdazylo mi sie to dopiero teraz a gram praktycznie od pierwszych godzin jak to wyszlo i mam 60lvl wiec chwile czasu juz utopilem w tej grze…Do tej pory kroki byly slyszalne wyraznie az sami sie dziwimy ze znajomymi ze pierwsze 2-3 dni na xboxie nie doswiadczylismy zadnych bledow a teraz jak nie errory to dluzsze loadingi , kroki , klopoty z kolorami itemow w menu…no coz chyba jak zwykle za duzo graczy sie rzucilo i cos tam technicznie nie dorabia..tak czy inaczej to sa rzeczy do polatania a sam fun z gry jest taki jaki powinien byc w shooterach…Pozdrawiam i zycze milej gonitwy na serwerach.
Przeciez slychac kroki glosno i wyraznie…
Nie słychać głośno i wyraźnie. A przynajmniej nie tak, jak to ma miejsce w grach typu Call of Duty (Blackout), Battlefield, czy Destiny 2. Gram na bardzo dobrych słuchawkach typu Astro A40, czy PlayStation Platinum i dźwięk kroków jest naprawdę cichy w porównaniu do innych gier.