Nigdy wcześniej nie słyszałem o firmie Lioncast, więc gdy nadarzyła się okazja, aby przetestować sprzęt niemieckiego producenta, to postanowiłem sprawdzić, co sąsiedzi z zachodniej granicy mają zaproponowania konsolowym graczom. A w niskim segmencie cenowym mogą naprawdę namieszać. Zapraszam na test słuchawek gamingowych Lioncast LX 50 i LX 20.
Szeroko się uśmiechnąłem, gdy rozpakowałem pudło dostarczone przez kuriera. Nie dla tego, że na testy dotarły nowe słuchawki, tylko z podobieństwa headsetów Lioncast do ostatnich zestawów słuchawkowych HyperX. Nie widzę nic złego we wzorowaniu się na najlepszych, a jak dobrze wiecie jestem dużym fanem słuchawek HyperX, które zdominowały średnią półkę cenową gamingowych słuchawek. Tym bardziej nie widzę nic złego, gdy wzorująca się firma może zaoferować zbliżoną jakość dzwieku i wykonanie w dużo niższej cenie. A cena jest tutaj bardzo atrakcyjna! Lioncast LX 50 kosztują 219zł, a Lioncast LX 20 tylko 109zł. Dla porównania HyperX Cloud Alpha znajdziemy w sklepach od 349zł a HyperX Cloud Stinger od 189zł.
Co w pudełku?
Lioncast LX 50 zapakowane zostały w duże białe pudełko na którym znajdują się podstawowe dane o headsecie, takie jak: wielkość przetworników, kompatybilność ze wszystkimi konsolami oraz informacje o tym, co znajdziemy w pudelku. A zawartość, jak na cenę 219zł jest naprawdę imponująca! W zestawie mamy taką samą zawartość, jak w pudełku HyperX’ów Cloud Alpha, czyli zestaw słuchawkowy, odpinany na pałąku mikrofon oraz odpinany kabel z dwoma końcówkami jack 3.5 mm – jedną końcówkę wpinamy do słuchawek, a drugą np. do pada od konsoli. Pomyślano nawet o posiadaczach laptopów, czy komputerów klasy PC, którzy dysponują dwoma gniazdami – osobne dla dźwięku stereo i osobne dla mikrofonu. Właśnie dla nich jest dodatkowy długi kabel, który rozdziela jednego jacka 3.5 mm 4-pin na dwa 3-pinowe. Czy to już koniec zawartości? Nie i teraz wszyscy będą w szoku, bo w zestawie są jeszcze dodatkowe nakładki na membrany słuchawek! Na samych słuchawkach zamontowano nakładki ze sztucznej skóry, natomiast dodatkowe nakładki są welurowe.
Nakładki wykonane ze sztucznej skóry lepiej potęgują bas i tłumią dźwięki z otoczenia, ale za to szybko pocą się w nich uszy i skóra praktycznie nie oddycha. Welurowe zdecydowanie lepiej nadają się na cieplejsze dni, szczególnie teraz, gdy nadchodzi jesień i zaczynamy ogrzewać swoje pokoje. Welurowe nakładki słabiej tłumią odgłosy z otoczenia i bas jest w nich mniej potężny. Komfort w nausznikach welurowych jest większy – szczególnie, gdy zmierzamy słuchawek używać przez kilka godzin. Nakładki są naprawdę duże – na tyle, że mieści się w nich ucho dorosłego człowieka.
Membrany słuchawek, które skrywają przetworniki dźwięku o wielkości 53mm trzymają się na metalowych ramionach, co w tym przedziale cenowym jest naprawdę dużym plusem. Zewnętrzna obudowa membran wykonana jest z solidnego plastiku, natomiast górny pałąk jest obszyty sztuczna skórą pod która umieszczono solidna ilość gąbki, aby słuchawki jak najlepiej dopasowały się do naszej głowy. Całość prezentuje się naprawdę kapitalnie, a po odpięciu mikrofonu śmiało można ruszyć w miasto z tymi słuchawkami słuchając ulubionej muzyki. Headset ma 36 cm szerokości i 38 długości, waży 370 gram.
Lioncast LX 20 zapakowane są w dużo mniejsze pudełko na którym także znajdują się podstawowe dane o headsecie. W pudelku znajdziemy już zdecydowanie mniej zawartości niż w przypadku modelu LX 50. Słuchawki LX 20 wykonane są całe z plastiku, a w pudełku były zapakowane tylko w woreczek z foli bąbelkowej. Swoją budową bardzo przypominają najtańsze słuchawki od HyperX model Cloud Stinger. Mamy tutaj tylko jedne nakładki na membrany wykonane ze sztucznej skóry. Na plus za to można zaliczyć odpinany mikrofon, przewód łączący słuchawki z padem niestety nie jest już odpinany, ale za to także i tutaj otrzymujemy w zestawie dodatkowy kabel pozwalający podłączyć słuchawki do laptopa – osobno do gniazda na słuchawki i osobno na mikrofon. Nakładki w modelu LX 20 są troszkę mniejsze od tych w LX 50, ale to już wystarczyło, abym miał w nich ściśnięte ucho i czuł się niekomfortowo. Oczywiście nie traktuje tego jako minus, ponieważ jest to mniejszy headset i będzie idealnie pasował na głowy kobiet lub dzieci. Headset ma 18 cm szerokości i 21 długości, waży tylko 245 gram. Membrany przetwornika dźwięku mają 50 mm.
Kabel z pilotem
Kabel w oplocie łączący słuchawki z padem zarówno w modelu LX 50, jak i LX 20 ma zamontowany pilot, który jest jak dla mnie zbyt dużych rozmiarów i swoje też waży. Wyposażony jest w podstawowe funkcje, jak pokrętło od głośności oraz suwak od wyłączenia/włączenia mikrofonu. Nie rozumiem tak dużego pilota, spokojnie mógłby być on trzy razy mniejszy, a nawet jak już się zdecydowano na tak duży rozmiar, to powinno się dodać klips pozwalający przyczepić pilota np. do ubrania. Długość kabla wynosi 130 cm.
Mikrofon
Mikrofon w obu modelach także jest taki sam, jak już wspomniałem jest odpinany. Pałąk na którym się trzyma mógłby być bardziej sztywny, ale w trakcie dynamicznej rozgrywki, gdzie zdarza się trochę poruszać głową nie zdarzyło się, aby odsunął się od ust. Mikrofon zabezpieczony jest oczywiście czarną gąbką, a jak działa? Naprawdę dobrze! Mikrofon gwarantuje klarowny dźwięk z aktywną redukcją szumów – na tyle, że znajomi nie odczuli znacznej różnicy, gdy rozmawiałem z nimi mając ubrane Lioncasty czy HyperX. Czułość mikrofonu wynosi 58 dB a pasmo przenoszenia od 100 do 10000 Hz.
Spotify i YouTube
Testy zaczynamy od słuchania muzyki na Spotify i YouTube, wykorzystujemy do tego smartfona Samsung Galaxy NOTE 9 oraz PlayStation 4 Pro podpinając się do pada. Trzymając się dalej porównania do HyperX, to Lioncast grają zdecydowanie ciszej, nawet o dobre 30%. Nie ma tutaj problemu ze słuchaniem muzyki tanecznej, wokale słuchać całkiem wyraźnie, bas jest natomiast zbyt delikatny. Headsetowi czasami brakuje mocy, szczególnie modelowi LX 20, który po prostu gra i choćby się chciało dać głośniej, to niestety nie ma z czego. Muzyki rockowej tez tutaj można posłuchać z przyjemnością, perkusja, gitary basowe oraz elektryczne słychać całkiem dobrze, ale często dało się odczuć, że niestety dominują instrumenty nad wokalem. LX 50 prezentują się trochę lepiej, ich bas jest głębszy i potężniejszy, jednak jeżeli lubicie słuchać bardzo głośno muzyki, to możecie się trochę rozczarować oferowaną mocą przetworników w słuchawkach Lioncast.
Gry
To co najważniejsze na konsolach, czyli komunikacja z innymi graczami odbywa się bez problemów, jak już wspomniałem wcześniej mikrofon w Lioncastach jest bardzo dobry i będzie was słychać wyraźnie pod drugiej stronie. To samo i w waszych słuchawkach usłyszycie i rozpoznacie rozmówców beż żadnego problemu. Przejdźmy do gier i zacznijmy od FPSów, bo to w końcu głownie dla nich kupuje się słuchawki gamingowe. Zagrałem kilka szybkich meczów w Overwatch i nie miałem problemu z zlokalizowanie skąd nadbiega przeciwnik, komunikacja z przypadkowymi graczami także odbywała się bez problemu. Następnie zrobiłem wiele aktywności z grupką znajomych w Destiny 2: Porzuceni. Wybraliśmy się nawet na raid, gdzie komunikacja jest bardzo częsta oraz w tym wszystkich trzeba jeszcze usłyszeć dźwięki z gry, aby wiedzieć skąd nadbiega lub strzela przeciwnik. W tym przypadku Lioncast LX50 sprawdziły się wyśmienicie. Rozgrywka była komfortowa i ciężko się było do czegoś przyczepić. Ryki silników, piski opon, dźwięk uderzanej blachy o blachę, czyli odpaliłem najnowszą Forze Horizon 4 na Xbox One. Na słuchawkach grało się całkiem przyjemnie tym bardziej z włączonym radiem, które w najnowszej Forzie gra naprawdę fajną muzykę. Nie ma nic lepszego niż dobra rockowa lub taneczne muzyka w połączeniu z piskiem opon i rykiem potężnych silników. Forza sama w sobie pozwala ustawić kilka opcji dźwiękowych, możemy albo wytężyć dźwięk samochodów, albo muzyki z radia. Bez różnicy na którą opcję się zdecydowałem, to słuchawki Lioncast LX50 spisywały się bardzo dobrze.
Podsumowanie
Zestaw słuchawkowy Lioncast LX50, to kapitalny headset gamingowy w przedziale cenowym +/- 200 zł. W pudełku otrzymujemy bogaty zestaw dodatków dzięki którym headset jest modularny. Wiele elementów jest odczepianych lub wymiennych, co bardzo wpływa i na wygląd całej konstrukcji, jak i komfort używania słuchawek. To jedne z najlepszych słuchawek w niskiej cenie, które nie tylko będą wam służyć do grania, ale także do wygodnego słuchania muzyki poza domem. Jak dla mnie, to może być jeden z najlepszych prezentów na Mikołajki lub pod choinkę w tym roku. Obdarowana osoba może nie ucieszy się z logo firmy Lioncast, bo nie jest jeszcze ona szeroka znana, ale na pewno ucieszy z możliwości, jakie oferuje ten zestaw słuchawkowy
Lioncast LX20 ze względu na ich mniejszą budowę oraz niższą moc dźwięku polecałbym natomiast za dobry wybór dla waszych dzieci, albo kobiet, które czasami lubią sobie pograć na konsolach. LX20 nie są niestety modularne, odpina się w nich tylko mikrofon, ale już to wystarczy, aby wykorzystać te słuchawki przez młodszych do czegoś więcej niż tylko grania na konsolach.
Jestem naprawdę pozytywnie zaskoczony jakością, jaką oferują słuchawki Lioncast, szczególnie model LX 50, który wcale nie jest dużo gorszy od dwa razy droższych HyperX Cloud Alpha. Słuchawki mają atrakcyjny wygląd, podlegają wielu modyfikacjom oraz grają po prostu dobrze. No i co ważne w tej niskiej półce cenowej mają bardzo dobry mikrofon o którym wielu popularnych producentów headsetów przy swoich budżetowych produktach zapomina.
Sprzęt na testy dostarczyła firma Lioncast
Cena:
- LX 50 – 219 zł
- LX 20 – 109 zł
Dodaj komentarz