Następna produkcja od gdańskiego studia Blue Sunset Games trafiła niedawno na konsolę Nintendo Switch i pecety. Tiny Hands Adventure to trójwymiarowa platformówka, której głównym bohaterem jest młody T-Rex. Tytuł ten w przyszłości trafi także na PlayStation 4 oraz Xbox One.
Fabuła, podobnie jak w większości platformówek, nie jest zbyt mocno rozbudowana. Całą historię poznajemy praktycznie zaraz po ukończeniu samouczka. Jak wspomniałem we wstępie, głównym bohaterem Tiny Hands Adventure jest młody T-Rex o imieniu Borti. Od pewnego czasu lubi on grać z przyjaciółmi w piłkę nożną, jednak ze względu na krótkie łapki nie radzi sobie zbyt dobrze w roli bramkarza. Z pomocą przychodzi Florella, która w zamian za wykonanie prostego zadania, daje szansę na zdobycie paru przydatnych gadżetów.
Do naszej dyspozycji oddano pięć światów, składających się łącznie z 20 etapów oraz 5 walk z bossami. Poszczególne poziomy są całkiem zróżnicowane, ogromna szkoda że ich jakość jest nierówna. Część etapów gra się przyjemnie, podczas gdy niektóre bywają wręcz nieuczciwe dla gracza, kryjąc wrogów w niewidocznych miejscach, czy korzystając z kamery utrudniającej wykonywanie precyzyjnych skoków. Najmocniej przypadły mi do gustu świetnie wyglądające, komiksowe poziomy 2,5D, choć i one nie uniknęły paru problemów.
Podczas zabawy nasz młody T-Rex może zbierać kilka rodzajów znajdziek. Najważniejszymi z nich są czerwone płytki, wymagane do odblokowania walki ze strażnikami. Na planszach znaleźć możemy także sporą liczbę skrzyń, w których ukryto mięso (100 sztuk daje dodatkowe życie), dodatkowe życia, ochronę, czy punkty kontrolne. Poziomy zawierają także kilka kolorowych kryształów, lecz zbieranie ich wydaje się zupełnie bezsensowne. Nigdzie w grze nie znajdziemy informacji na temat, czy zostały one na danym etapie zebrane, co niemalże uniemożliwia zebranie wszystkiego bez sporządzania sobie notatek.
Sporym problemem podczas przechodzenia produkcji jest niestety sposób zadawania obrażeń wrogom, szczególnie na początku rozgrywki. Możemy oczywiście naskakiwać większości z nich na głowę, jednak zdarza się, że gra źle to odczyta, co się skończy jednoczesną śmiercią wroga i Bortiego. Inną opcją jest wykorzystanie ataku, jednak jego animacja skutecznie utrudnia określenie zasięgu. Dopiero zdobywane wraz z postępem gadżety ułatwiają potyczki.
Nie jest to niestety jedyna wada produkcji. Często problemem bywa źle odczytany hitbox postaci, przez co giniemy bez większego powodu próbując przejść obok przeciwnika. Nieraz można utknąć na niewidocznej przeszkodzie, czasem gra nie reaguje na wciśnięcie przycisku skoku w odpowiednim momencie. Ogólnie wszystkie etapy są całkiem proste, a całą grę można ukończyć już w 3 godziny. Czas z pewnością byłby krótszy, gdyby nie te wszystkie problemy.
Oprawa audiowizualna jest prawdopodobnie najlepszą częścią gry. Graficznie Tiny Hands Adventure wygląda dobrze. Może nie jest to najpiękniejsza produkcja na Nintendo Switch, jednak całość ma swój urok. Brakuje nieco bardziej dopracowanej animacji śmierci bohatera. Jeżeli zginiemy poprzez upadek z przepaści, czy coś nas trafi podczas skoku, postać zawisa w powietrzu. Ścieżka dźwiękowa jest przyjemna dla ucha, choć ciężko oprzeć się wrażeniu, że część melodii nie pasuje do tej produkcji.
Choć początkowo Tiny Hands Adventure zapowiadało się na ciekawą propozycję dla fanów gier platformowych, ciężko obecnie polecić zakup tej produkcji. Mimo, że rozgrywka jest całkiem przyjemna, czuć tutaj niestety sporo zmarnowanego potencjału. Jakość poszczególnych etapów jest nierówna, a cały tytuł posiada szereg kolejnych wad jak uciążliwa praca kamery, czy problematyczne hitboxy.
Grę do recenzji dostarczyło Blue Sunset Games.
Dodaj komentarz