Marzyliście kiedyś żeby zostać grabarzem? Ja też nie. Jednak odkąd pierwszy raz ujrzałem najnowszą produkcję Lazy Bear, twórców Punch Club, zacząłem zmieniać zdanie.
Graveyard Keeper, bo o nim mowa, opowiada historię mężczyzny wracającego z pracy do domu. W chwili roztargnienia wpada pod auto. Po wybudzeniu staje przed kostuchą, którą informuje go, że od teraz jest… grabarzem. Od dziś to my będziemy się opiekować lokalnym cmentarzem w jakimś średniowiecznym miasteczku.
Jak szybko się okazuje, to nie będzie nasze jedyne zadanie. Do naszych obowiązków należy także odprawianie mszy co „niedzielę” i przygotowywanie ciał do pochówku.
Rozgrywka
Jak już wiemy, naszym głównym celem w grze jest opiekowanie się cmentarzem… i powrót do domu. Ten powrót, im głębiej jesteśmy w grze, tym bardziej się oddala. Zadań wokół cmentarza jest mnóstwo. Od wspomnianego przygotowywania ciał, przez wykopywanie grobów, po sam pochówek. Wydawałoby się, że to już koniec, ale trzeba jeszcze przygotować nagrobek, na który musimy zdobyć drewno lub kamienie, oczyścić cmentarz z chwastów i tak dalej i tak dalej.
Ano tak, planowaliśmy też wrócić do domu.
By choć trochę ułatwić sobie życie, do dyspozycji mamy warsztat i ogród. To, jak je zagospodarujemy, zależy od nas. W warsztacie możemy umieścić schowki, składy, piece do wytopu i przeróżne specjalistyczne maszyny. W ogrodzie możemy zasadzić drzewa, krzewy, warzywa i zboża.
Oczywiście, nie wszystko jest dla nas dostępne na starcie. Mamy do dyspozycji ogromne drzewko technologiczne podzielone na kilka sekcji. Każdy z jego elementów odblokowujemy wykorzystując punkty doświadczenia podzielone na trzy kolory: czerwony, zielony i niebieski. Każdy z nich zdobywamy w inny sposób. Czerwony przypisany jest do pracy fizycznej, zielony do pracy z roślinami, a niebieski to wszystko, co związane z nauką.
Każda akcja w grze kosztuje nas czas i energię. Przy tym pasek z energię znika zaskakująco szybko. Dni w tej grze są naprawdę krótkie i nim się obejrzymy, nastanie 16 dzień naszej rozgrywki. Jeśli chcemy podnieść pasek energii, z pomocą przychodzi jedzenie. Jako tako, gra nie wymaga od nas spożywania posiłków, ale każdy z nich odnawia częściowo pasek energii, wydłużając trochę nasz dzień. Przepisy na nie zdobędziemy wykonując pojedyncze zadania dla ludzi z pobliskiej wioski.
Dobra, w grze jest mnóstwo rzeczy do robienia, ale jak to jest z tą fabuła? Tu też jest sporo wątków i postaci, od komunistycznego osła po inkwizycję. Niestety nie hiszpańską. Co więcej, całość jest tak skonstruowana, że każdy sprawia wrażenie, jak by był równie ważny. Całość okraszona jest sporą dawką humoru – moje pierwsze kazanie brzmiało następująco „may the Force be with you”.
Zadania nam powierzone należą do kategorii „przynieś, podaj, pozamiataj”. Na szczęście sporą część z nich możemy wykonać na kilka sposobów. Przykładowo jedno z nich brzmiało prosto: dostań się do piwnicy pod kościołem. Do samego kościoła nie miałem jeszcze dostępu, musiałem upiększyć cmentarz, by biskup dał mi prawa do niego, albo odblokować podziemne tunele, którymi połączone jest sporo lokacji.
Grafika
Świat gry utrzymany jest w przepięknym pikselartowym klimacie, który obserwujemy z góry. Uroku dodaje też dynamiczne światło, które zmienia swoją barwę w zależności od pory dnia czy warunków pogodowych. Obok ulew, w grze pojawia się cudowna poranna mgła. Wiele z obiektów umieszczonych w grze jest animowanych. Trawa porusza się pod wpływem wiatru, a wszystkie urządzenia w warsztacie się poruszają, gdy przy nich pracujemy. Mapa jest dość duża i bogata w detale. Przykładowo, przy wjeździe do wioski widać wóz który zjechał z klifu.
Muzyka i dźwięki
Tak samo jak grafika, tak i muzyka utrzymana jest w klimatach dawnych lat. Do naszych uszu docierają dźwięki imitujące stare syntezatory midi. Postacie nie mają dubingu, ale też nie są nieme. Reszta otoczenia także ma swój głos. Przy wodospadzie usłyszymy szum wody, a w lesie przywitają nas ptaki.
Interfejs
Interfejs gry w 99% jest czysty i logiczny. Nie ma większych problemów w nawigacji po nim. Jedyny zgrzyt pojawia się przy próbie odczytania godziny i dnia. Ktoś stwierdził, że użycie wizerunku kościoła, w którym ścieżka do niego pokazuje dzień, a wieża porę dnia to dobry pomysł. Nie jest to jakiś większy mankament, po prostu wymaga przyzwyczajenia.
Wszelkie akcje dotyczące naszej postaci dostępne są z przycisku menu, tego na lewo od loga Xbox. To tam znajdziemy nasz ekwipunek, drzewko technologiczne, listę zadań i mapę. W ekwipunku możemy wybrać cztery przedmioty, z praktycznego punktu widzenia, najlepiej jedzenie i napoje, które będą dostępne z dpada.
Dialogi wyświetlają się w formie dymków nad postaciami, a nasze opcje w formie prostej listy. Zablokowane opcje dialogowe są wyszarzone, a wymagania by je odblokować pojawiają się z jej lewej strony.
Graveyard Keeper to kolejny tytuł Lazy Bear, który jest wart każdej złotówki. Świat w niej jest bogaty i pełen wyzwań. Byłem mile zaskoczony, gdy okazało się, że problemy można rozwiązać na kilka sposobów. Godziny spędzone nad tą grą umili nam wizualny styl tej gry. Ten pixelart naprawdę jest…
Oczywiście, żaden tytuł nie obszedłby się baz wad. Wspomniany zegarko-kościół to tylko drobny mankament. Prawdziwym problemem jest grind w tej grze. Jeżeli coś źle zaplanujemy możemy utknąć na troszkę i nawet tych wiele rozwiązań problemów nam w tym nie pomoże. Zdarzyło mi się to kilkukrotnie. Nie odbiera to przyjemności rozgrywce, ale mam wrażenie, że trochę sztucznie ją wydłuża i niepotrzebnie zwalnia tempo.
Kolejny mankament to strasznie długi czas ładowania gry na samym początku.
Graveyard Keeper dostępny jest od 15 sierpnia na PC i Xbox One, a jeżeli jesteście posiadaczami Xbox Game Pass to znajdziecie ją już w tamtejszej kolekcji.
Za grę dziękujemy tinyBuild
Dodaj komentarz