Na tegorocznych targach Gamescom miałem okazję porozmawiać o World of Tanks: Mercenaries z dyrektorem konsolowej komunikacji, Ingo Hornem.
Zapis tej rozmowy znajdziecie niżej:
Bartosz Kwidziński: Wiadomo, że Mercenaries to darmowe DLC do World of Tanks. Z tego, co czytałem stanowi inne podejście do gry
Ingo Horn: Dokładnie.
Bartosz Kwidziński: Podobno będzie można wytwarzać pewne przedmioty i z tym związane jest moje pytanie. Aby je zrobić, musisz być w określonym miejscu, czy możesz być gdziekolwiek na mapie?
Ingo Horn: Możesz być gdziekolwiek na mapie. (…) W 2013 roku zatrudniliśmy pracowników z upadającego THQ i zapytaliśmy ich: możecie przenieść World of Tanks na konsole? Oni odpowiedzieli, że nie. Nie możemy tego zrobić. Chcemy zrobić konsolową wersję od zera, bo gracze konsolowi oczekują od gry czegoś innego niż pecetowi. Ja zawsze widzę to tak, że mamy 3 rodzeństwa, trzech braci. World of Tanks na komputery jest najstarszym bratem, World of Tanks: Blitz – mobilna wersja – jest średnim bratem i od 2014 roku mamy najmłodszego z braci, World of Tanks na konsole. Teraz, z Mercenaries, upraszczamy trochę odróżnianie wersji. Do tej pory Twoi czytelnicy mogli być pogubieni przez kilka pierwszych zdań, nie być pewnymi, o jakiej wersji mówimy. Teraz jest to prostsze. World of Tanks to edycja na komputery, World of Tanks: Blitz na urządzenia mobilne, a World of Tanks: Mercenaries na konsole. (…) W przypadku czołgów trudno jest wczuć się w grę. Gracze lubią identyfikować się z bohaterami takimi jak Nathan Drake, Kratos, Lara. Z przedmiotem zdecydowanie trudniej jest się związać emocjonalnie niż z postacią. Jak na razie mamy masę zawartości w grze: kilkaset czołgów, historię, 10 nacji.
To sporo. Ale ta zawartość jest ograniczona. Jak długo możemy powtarzać ta same akcje, wykonywać misje w tym samym pojeździe? Już implementujemy czołgi z planów. Czołgi, które nigdy nie pojawiły się na polu bitwy, ale miały plany konstrukcyjne. Jak wykorzystać je w sensowny sposób w grze? Dlatego właśnie wpadliśmy na pomysł stworzenia Mercenaries. Najemnicy (ang. Mercenaries – przyp.) to osoby do wynajęcia, swojego rodzaju prostytutki wojenne, osoby od brudnej roboty. Akcja dodatku dzieje się w 1948 roku w alternatywnej wersji historii. Wojna wciąż trwa. Cały świat walczy między sobą. W poszczególnych jednostkach wojennych są oczywiście znamienici żołnierze. Ważne jest to, że są dobrzy w określonym rodzaju czołgu, jak w życiu. Ktoś może być rewelacyjny w ciężkim czołgu, ale niekoniecznie może być tak samo z lekkim. Wprowadziliśmy 10 nację, Najemników. Są oni ekskluzywni dla konsolowych wersji World of Tanks. Na tę nację składa się 15 różnych dowódców. Mają odmienny styl rozgrywki, inne historie, różne preferencje. To pozwala dopasować się do graczy. Niektórzy lubią ciężkie czołgi, inni są zwolennikami artylerii.
Mercenaries ruszają w przyszłym tygodniu i dodajemy w tym DLC 15 nowych czołgów od rangi 1 do 10. A teraz najlepsze: czołgi są dostępne natychmiastowo. Oznacza to, że nie musisz zacząć od rangi 1, zdobywać punkty doświadczenia, odblokować rangę 2 i tak dalej. W Mercenaries mamy kontrakty, na mocy których zlecasz najemnikowi wykonanie misji czołgiem z określonej rangi w danym przedziale czasowym i celami zadania. Jeśli uda Ci się wykonać te coraz trudniejsze misje, czołg jest twój. Nie znaczy to oczywiście, że porażka uniemożliwia zdobycie konkretnego czołgu. Będziesz jedynie musiał zacząć kontrakt od nowa. Ważne jest, że Mercenaries nie jest dla początkujących. O ile nie jesteś naturalnym mistrzem, będziesz mógł mieć problemy w zwyciężeniu w Mercenaries grając w ten dodatek od razu. Zaczyna się łatwo, ale kończy trudno. Radzę najpierw zagrać w podstawową wersję grę, gdzie są historie wojenne i krzywa nauczania jest o wiele łagodniejsza. Poznajesz tam mechanikę gry, jak strzelać, na co zwracać uwagę, jak wygrywać.
Jako, że Mercenaries dzieje się w świecie, w którym wojna dalej trwa, może na Was czekać kilka niespodzianek. Ogólnie mapa nie zmieniła się, ale szczegóły są inne. Przykładowo jakiegoś budynku może już nie być, ściana dająca wcześniej osłonę może być zniszczona. Warto poznać mapę raz jeszcze. Nadal mamy zawartość PvP. Dotychczas mamy 9 historii wojennych, w których będziesz wykradał części nuklearne, uniemożliwiając przeciwnikom stworzenie bomby. Wspomniałem wcześniej o Najemnikach, że są uważani za coś złego. Ale mogą być także czymś pozytywnym. Próbują zrobić coś dobrego na świecie.
Wracając do czołgów; mamy ich ponad 600 w grze. Wiąże się z tym jeden problem: zostało niewiele czołgów, które możemy dodać, a my nie zajmujemy się budowaniem nowych czołgów. Nie chcemy też dodawać potencjalnych nowoczesnych czołgów. Są nierealistyczne i graczom raczej by się to nie spodobało. Można by wziąć 3 poszczególne części z różnych rodzajów czołgów i połączyć je, tworząc jeden nowy. Ktoś mógłby powiedzieć: „Wow! Super! Mogę zbudować swój własny czołg!”. To niezbyt dobry pomysł… 690 czołgów razy 3 tworzy wiele potencjalnych połączeń, które miałyby zły wpływ na balans rozgrywki. Dlatego nasi projektanci stworzyli hybrydy czołgów albo, jeśli wolisz, czołgi zombie, tworząc wersje z odpowiednio dobranymi statystykami. Trochę to trwało ale ostatecznie udało się zbudować 15 takich czołgów.
Raz jeszcze zaznaczę, że będą one dostępne wyłącznie na konsolach.
Oczywiście nie skupiamy się wyłącznie na Mercenaries. Dalej słuchamy fanów, co jakiś czas robimy ankiety i staramy się jak najlepiej usprawnić rozgrywkę. Ważny był odzew po testach DLC. Około 75-80% osobom, które sprawdziły dodatek podobał się on, może z 20% uznało, że nie potrzebują go, że wolą zwykłą wersję. Oczywiście były też głosy krytykujące dodatek, ale kiedy zrozumieli, że to opcjonalny darmowy tryb, nie przeszkadzało im to. Były też oczywiście opinie takie jak „mój czołg jest zbyt wolny i słaby, oni mają silniejsze, mają większą siłę ataku”. Tak, tak, słyszymy je, jeśli się da i ma to sens, poprawiamy balans. Zazwyczaj jednak Twój czołg nie jest za słaby, a ich czołg nie jest zbyt mocny.
Niektórzy gracze zazdrościli graczom komputerowym, że World of Tanks w ich wersji ma paski zdrowia czołgów, a na konsolach nie ma. Stwierdziliśmy, że gracze pecetowi grają przed monitorem, przesyt informacji nie jest tak dotkliwy jak byłby grając przed telewizorem z kanapy. Śledzenie różnokolorowych pasków rozkojarzyłoby gracza. Ale kim my jesteśmy, by podjąć taką decyzję? Jeśli ma Ci to pomóc w rozgrywce, możesz bez problemu sobie włączyć albo wyłączyć ten pasek.
Bartosz Kwidziński: Mercenaries to zdecydowanie nowe podejście do World of Tanks. A jak czułbyś się, dodając wsparcie dla VR?
Ingo Horn: Na razie jest za mało użytkowników VR. Jeśli oczywiście nastąpi boom na VR, możemy to rozważyć. Słyszałem kiedyś ciekawą pasującą wypowiedź. „Są lodówki z ekranami telewizyjnymi i połączeniem z internetem. Jeśli takich urządzeń będzie wystarczająco dużo i ludzie będą na nich grali, World of Tanks ukaże się na lodówki”. Teoretycznie.
Bartosz Kwidziński: Co podobało Ci się najbardziej przy opracowywaniu Mercenaries?
Ingo Horn: Mi najbardziej spodobało się dodanie dowódców. Mam spory problem z utożsamieniem się z czołgiem. Ale podoba mi się luzak, podoba mi się ślicznotka, podoba mi się dziwaczka. Pasują do nastroju, w jakim jestem. Na przykład lubię niszczyć czołgi. Lubię być tym sarkastycznym snajperem, humorystycznie komentującym zniszczenie czołgu przeciwnika. Sprawia mi to autentyczną frajdę.
Bartosz Kwidziński: Dzięki za Twój czas.
Ingo Horn: Dzięki za rozmowę.
Dodaj komentarz