Mario to legenda branży gier video. Dla wielu osób na całym świecie jest jej synonimem. Kiedy tylko myślą o grach to widzą przed oczami radosnego hydraulika z wąsem w czerwonej czapce. Tego typu rozpoznawalność to powód do szczęścia dla Nintendo, ale też olbrzymia odpowiedzialność. Nie mogą oni sobie bowiem pozwolić na gorszy tytuł. Czy im się udało?
Umówmy się – jak ktoś ma Switcha to Mario Odyssey jest na jego liście zakupów. Bez względu na to co bym napisał w tej recenzji fani Nintendo i tak ruszą do sklepów. Dlatego mam nadzieję, że dzisiejsza recenzja przekona raczej osoby, które do tej pory mniej przychylniej patrzą w kierunku Switcha.
Kolejne lata mijają, nowe generacje konsol przychodzą i odchodzą, gracze dorastają, a Mario wciąż pozostaje ten sam. Ogólny zarys fabuły jest identyczny w każdej grze. Znów mamy księżniczkę Peach, którą trzeba uratować i znów mamy tego złego Bowsera, którego trzeba pokonać. Oczekiwanie czegokolwiek nowego w tej formule jest dość naiwne. Fabuła w Mario jest, ale jest tylko tłem naszych zmagań.
Życie w Grzybowym Królestwie toczy się spokojnie aż tu znowu Bowser najeżdża. Porywa księżniczkę i chce zmusić ją do ślubu. Mario próbuje ją uratować, jednak mu się to nie udaje, w wyniku czego niszczy swoją niepowtarzalną czapkę. Nasz protagonista ma jednak szczęście, po z pomocą rusza mu nowy kompan – Cappy, który wciela się w nakrycie głowy hydraulika. Razem, niczym Odyseusz, wyruszają we własną odyseję po świecie na pokładzie statku, który nazywa się właśnie Odyssey.
Na swojej drodze czeka nas sporo światów do zwiedzenia. Gra oferuje kilkanaście różnorodnych, otwartych lokacji. Przemieszczamy się pomiędzy nimi statkiem. Wewnątrz każdej lokacji czekają na nas setki przedmiotów do zebrania. Cappy nam przez cały czas towarzyszy i dodaje do gry zupełnie nowe umiejętności. Mario swoją czapką może rzucać i atakować. Jeśli czapkę narzucimy na konkretnego przeciwnika to przejmiemy kontrolę nad tą postacią. To zupełnie nowa mechanika, na której oparta jest duża część rozgrywki. Każda opanowywana przez nas postać ma własne umiejętności i sposób poruszania. Możemy przejąć kontrolę nad wielkim T-rexem, Bullet Billem, Goombą czy nawet zwykłą żabą. Dzięki nowym umiejętnością zyskujemy dostęp do wcześniej niedostępnych miejsc i zakamarków.
W każdym świecie czeka na nas jakieś zadanie. Zazwyczaj ma ono związek z poszukiwaniem Bowsera albo z przywróceniem ładu w danym regionie. Np. przy pierwszej wizycie w New Donk City panuje tam noc i burza. Musimy pokonać bossa aby przywrócić miastu piękną pogodę.
Używanie Cappy’ego i jego umiejętności kontrolowania innych istot oznacza, że w grze nie znajdziemy charakterystycznych strojów dla Mario. Nie podniesiemy tutaj np. ognistych kwiatków czy super liści dających nam nowe umiejętności. Ich rolę w tej odsłonie serii przejął Cappy. Dodatkowym urozmaiceniem rozgrywki są też fragmenty 8-bitowe. Mario wchodzi wtedy do rury, która transportuje go na dwuwymiarową planszę, gdzie w stylu graficznym z pierwszego Super Mario Bros. musimy przedostać się do końca etapu.
Do poszczególnych krain przelatujemy naszym statkiem, który zasilany jest energią z księżyców. Te porozsiewane są po każdym etapie. Aby pchnąć fabułę dalej i odwiedzić kolejny świat musimy zebrać określoną ilość, potrzebną do dalszego lotu. Oczywiście w każdym przypadku jest to tylko część dostępnych księżyców. Tych czeka nas w sumie ponad 800, więc jest tu całkiem sporo rzeczy do zwiedzania. Księżyce spotkać można dosłownie wszędzie, część jest nagrodą za wypełnienie misji, inne leżą gdzieś ukryta, część można wygrać w różnych konkursach i minigrach. Różnorodność jest całkiem spora i znajdą się takie księżyce, które znajdziecie przypadkiem dosłownie wpadając na nie, inne wymagać będą ruszenia szarymi komórkami, a jeszcze inne przetestują naszą zręczność. Księżyców jest mnóstwo i są na tyle zróżnicowanie poukrywane, że jeden drugiemu nie równy. Chodzi o to, że część wpadnie nam bez żadnego wysiłku, a część jednak może nam zająć chwilę.
Jeśli jednak będziecie mieli problem z odnalezieniem jakiegoś księżyca to zawsze możecie kupić do niego wskazówkę, albo w ogóle dany księżyc kupić w sklepie. Jak już jesteśmy przy sklepach to warto dodać, że wreszcie zbierane przez nas monety służą do czegoś. Możemy je wymienić na zupełnie nowe ciuchy dla naszego hydraulika. Różnorodność jest spora, więc sam co chwila zmieniałem ubiór Mario. Część przebrań kupimy za standardowe złote monety, ale w każdym etapie znajdziemy też dedykowane monety fioletowe. Co ciekawe w każdym świecie mają one inny kształt. Za te monety kupimy stroje dedykowane danej krainie. Dla miasta będzie to strój budowlańca, dla śnieżnej krainy będzie to strój Eskimosa.
Sam główny wątek przejdziemy dość szybko. Spokojnie uda się wam pokonać całość w około kilkanaście godzin. Ale, jak to zwykle w grach z serii Mario bywa, to dopiero początek. Zebranie wszystkich znajdziek powinno zająć wam mnóstwo czasu. Jeśli nie czujemy się na tyle pewnie zawsze możemy też włączyć tryb wspomagany, w którym strzałki na ziemi wskażą nam drogę do celu.
Bawić się możemy nie tylko samodzielnie, ale i ze znajomym. Przy czym multiplayer jest tutaj ewidentnie inspirowany sagą Galaxy, a nie rozwiązaniami z New Super Mario Bros. czy Super Mario 3D world. Drugi gracz nie wciela się tutaj bowiem w Luigiego czy inną postać, ale w samego Cappy’iego. Może w ten sposób poruszać się nim po mapie i pomagać zbierać przedmioty. Przypomina to właśnie serię Galaxy, gdzie drugi gracz mógł strzelać gwiazdkami i pełnił rolę wspomagającą. To dla niektórych może być wada, tym bardziej jeśli w takim Mario 3D World spędziliście sporo czasu. Ale z drugiej strony nowe odsłony Mario, szczególnie te w 3D niekoniecznie dobrze spisują się z multiplayerem. Chyba lepiej, że twórcy skupili się na dostarczeniu świetnej zawartości dla jednego gracza i nie wpychali tu na siłę rozgrywki wieloosobowej do plansz, które do takiego typu zabawy nie zostały przystosowane.
Gra wygląda bardzo pięknie. Grafika jest żywa, kolorowa i robi wrażenia zarówno w wersji przenośnej jak i na ekranie telewizora. Wszystko chodzi w płynnych 60 klatkach na sekundę i w ruchu wygląda niesamowicie. Gama ruchów i animacji głównego bohatera robi niesamowite wrażenie. Całość dopełnia świetna ścieżka dźwiękowa. Nie raz po odłożeniu konsoli nuciłem sobie Jump up in the Air czy inne utwory. Niestety wciąż nie doczekaliśmy się polskiej wersji gry. Nie ma tutaj za dużo tesktu, więc powinniście sobie z tym poradzić, ale jednak – polska lokalizacja w Mario to byłoby coś przełomowego. Nie ma tutaj praktycznie żadnego voice actingu, wszystko pokazane jest w formie tekstu, więc z tłumaczeniem nie powinno być problemu. no ale taka już decyzja wydawcy.
Jedyne zastrzeżenie w kwestii oprawy jakie mam to mieszanie się różnych stylów. Mario przyzwyczaił nas do kolorowych i bajkowych klimatów. dlatego też nie do końca dobrze kontrastuje to z elementami realistycznymi. Już na samym początku gry możemy spotkać wielkiego T-Rexa, który odstaje na tle kolorowych plansz i przeciwników. To samo tyczy się samego miasta New Donk City. Kolorowy Mario nie pasuje do takiego szaro burego miasta. Według mnie kontrast jest trochę aż za duży.
Wszystko tak wychwalam, ale czy znajdą się tutaj jakieś wady? Owszem jest jedna i to dość znaczna. Chodzi o sterowanie. Gra ewidentnie zaprojektowana była pod granie na telewizorze z dwoma JoyConami w rękach. Wiele ruchów Mario wykonujemy machając kontrolerami. Najlepsze akrobacje z wykorzystaniem Cappy’ego wymagają konkretnego ruchu nadgarstkiem. Każdy inny sposób gry jest niestety okrojony względem JoyConów. Nie ma znaczenia czy gracz Pro controlerem czy na Switchu w wersji przenośnej – za każdym razem poczujesz się jakbyś grał w gorszą wersję. Pełnię kontroli mamy tylko trzymając JoyCony. To dość spory problem bo jednak Switch pozostaje konsolą przenośną. Jeśli macie zamiar kupić Mario Odyssey z myślą głównie o graniu przenośnym to możecie poczuć się niczym gorszy sort gracza. Owszem można się posiłkować graniem na konsoli z wystawioną nóżką i trzymaniem kontrolerów w rękach, ale taki typ rozgrywki wymaga jednak miejsca. Na stole w pociągu czy samolocie da radę, ale już w kolejce do lekarza będzie gorzej. Nie zrozumcie mnie źle – grać się dalej da, ale jednak co chwila będziecie zdawać sobie sprawę, że to JoyCony są tym podstawowym sposobem sterowania Mario.
I niestety z tego też względu uważam, że gra nie zasługuje na pełną dziesiątkę. Nintendo zawsze najlepiej rozumiało swoje konsole. To oni potrafili wykorzystać nietypowe rozwiązania w DS’ie, Wii czy Wii U najlepiej jak to tylko było możliwe. Dlatego tym bardziej nie mogę zrozumieć czemu w przypadku Mario nie byli w stanie stworzyć takich samych możliwości dla każdego typu sterowania. I nie wynika to w żaden sposób z tego, że nie dało się tego inaczej zrobić. Szkoda, że gracze lubiący grać przenośnie potraktowani zostali gorzej.
W życiu każdego gracza przychodzi taki dzień kiedy odczuwa znudzenie. Macie już dość tych wszystkich strzelanek, erpegów czy szaro burych przygodówek. Myślicie, że wasze hobby się skończyło, że wypaliliście w sobie ten płomień, który tlił się w waszym sercu od kiedy tylko pierwszy raz w życiu złapaliście pada w dłoń. I w takim momencie w waszym życiu pojawia się Super Mario Odyssey, które na nowo rozpala w was miłość do gier. Mówię to całkowicie serio, grając w Mario znów poczułem się jak za młodu, po prostu ciesząc się z gry. Tak zwyczajnie, po ludzku. Nie grałem dla żadnego wyniku, dla żadnych leaderbordów. Nie musiałem przejmować się innymi graczami, po prostu szedłem przed siebie, zbierałem kolejne księżyce i cieszyłem się z każdej nowo odkrytej krainy wypełnionej sekretami. Mario dostarczył mi niezwykłej zabawy, której próżno szukać gdziekolwiek indziej.
Super Mario Odyssey jest kolejnym świetnym tytułem w bibliotece Nintendo Switch, który postawiony obok The Legend of Zelda: Breath of the Wild, Mario Kart 8 Deluxe czy Mario + Rabbids: Kingdom Battle tylko przekonuje mnie, że rok 2017 jest rokiem Switcha. Jeśli tylko macie w domu konsolę Nintendo to zakup Mario Odyssey jest wręcz obowiązkowy. A ci, co konsoli nie posiadają mają kolejny powód by się w nią zaopatrzyć. Gorąco polecam.
Ocena portalu: 9.5
Grę do recenzji dostarczył Dystrybutor Nintendo Polska – ConQuest Entertainment a.s.
Rozgrywka:
Galeria:

Dodaj komentarz