Battle Chasers to tytuł, którego nie kojarzyłam przed włączeniem gry. Jednak zaraz po ukazaniu się logotypu THQ Nordic i zapoznaniu z sylwetkami postaci czułam, że coś mi przypomina. Kilka chwil w google i już wiedziałam, że nie było to przypadkowe. Otóż gra ma swój początek w komiksie, który ukazywał się pod koniec lat 90 poprzedniego wieku. Choć jest to pierwsza elektroniczna produkcja z tego tytułu, to jego twórcę możecie znać z innych hitów. Mowa tutaj o Darksiders – cenionej piaskownicy, której dwie części ukazały się na wiele platform.
Czy Battle Chasers: Nightwar zaoferuje nam to samo? Nie! Jest to turowy RPG, który kojarzy mi się ze staro szkolnymi japońskimi produkcjami. Nie spotkacie tutaj wielu godzin losowych walk i mozolnego podbijania poziomu doświadczenia. Gra stawia na warstwę fabularną, a zadania poboczne są opcjonalne i można je zupełnie pominąć.
Skoro historia jest tak ważna to, czego powinniśmy się spodziewać? Tytuł zaczyna się niepozornie. Główna bohaterka, nastolatka Gully podróżuje wraz z grupą strażników. Nad nieznanym lądem zostaje zaatakowana przez bandytów. W wyniku walki jej sterowiec ulega uszkodzeniu, a ona sama zostaje rozdzielona ze swoimi towarzyszami. Po krótkiej chwili odnajduje pierwszych dwóch – cyborga i wojownika. W ten oto sposób wyruszamy ku pierwszemu celowi wyprawy – by spotkać resztę grupy i odkryć, co właściwie dzieje się na kontynencie. Po zwiedzeniu pierwszych lochów – lub bardziej – podziemi, (bo tak nazywają się tutaj obszary do eksploracji) i trafieniu do miasta już mamy pierwszy pogląd na wydarzenia, które zmąciły spokój krainy. To mistyczna antagonistka zaskarbiła sobie przychylność okolicznych bandytów i kontynuuje poszukiwanie mistycznych artefaktów. Nasi bohaterowi postanawiają stawić jej czoła, nie wiadomo wszakże jak niebezpieczna jest jej moc.
Tak oto z niepozornego poszukiwania towarzyszy, gra zmienia się w pełnoprawną przygodę, która potrafi wciągnąć na długie godziny.
Poza historią spotkamy w niej też zadania poboczne, arenę gdzie możemy wygrać rzadkie przedmioty i kilka sekretów. Nie ma tutaj walk losowych, wybierając ścieżki widzimy co nas na nich czeka. Gdy już zdecydujemy się na walkę to spotkamy się ze znanym z innych produkcji systemem. Stajemy naprzeciwko przeciwnika i wybieramy nasze kolejne akcje. Przypomina to klasyczne jRPGi czy też serie Heores of Might & Magic. Walka jest bardzo taktyczna – bardziej skomplikowane ruchy lub czary wymagają nie tylko many, ale też poświęcenia kilku kolejek. Ważne jest też używanie obrony i innych akcji, które utrudniają wrogom życie – jak nakładanie na nich podpalenia, krwawienia, czy trucizny. Gra jak przystało na zachodnie RPG nie wymaga od nas farmienia doświadczenia i wielu godzin powtarzania pomniejszych walk. Ja jednak musiałam wrócić się do niejednego podziemia i zaliczyć je ponownie na wyższym poziomie trudności. W ten sposób zdobywałam cenne doświadczenie i zbierałam ekwipunek pozwalający mi na komfortowy postęp w fabule. Co ciekawe nawet wracając do poprzednich lokacji nie ma mowy o nudzie. Wybierając najwyższą trudność możemy liczyć na trochę inaczej wyglądający loch z ponownie zablokowanymi zagadkami.
Ponadto także w podziemiach możemy spotkać oczka wodne skrywające w sobie kolejne dodatkowe aktywności. Można w nich łowić ryby. Po co? Dla specjalnych monet, które otrzymamy za ryby tylko w jednym miejscu na mapie. Nic więcej już Wam w tym temacie nie zdradzę, napiszę jedynie, że warto.
Pod względem graficznym grze nie mam nic do zarzucenia.
Wszystkie tła, mapa, czy ekrany walk wyglądają jak ręcznie malowane i oddają komiksowego ducha produkcji. Na dodatkową wzmiankę i plusa zasługuje też pełna polska lokalizacja. Głosy zostały bardzo dobrze dobrane i przyjemnie się ich słucha. Widać w kilku fragmentach, że ostatnie poprawki do tłumaczenia były wprowadzane już po nagraniach z aktorami, bo nie pasują do tekstu pisanego. Jeśli chodzi o muzykę to tutaj mam mieszane odczucia. Główna melodia jak i niektóre związane z miejscami bardzo mi się podobały. Odczułam jednak niedosyt, bo ważne walki z bossami moim zdaniem miały w ogóle niedopasowane utwory.
Kolejnym sporym minusem produkcji są niejednokrotnie długie ekrany ładowania przed walkami. Czasami produkcji zdarzy się też chrupnąć i wywołać błąd, który sprawi, że wrócimy do menu głównego konsoli. Na szczęście automatyczne zapisy zdarzają się bardzo często, więc daleko nie trzeba będzie się wracać.
Battle Chasers: Nightwar to udany tytuł. Zapewni wiele godzin rozrywki wyjadaczom RPGów, jak i tym znającym inne produkcje studia i wszystkim, którzy chętnie zapoznają się z kontynuacją komiksu. Dodatkowo zachęca do tego jej cena, która mierzy w średnią półkę przez co jest bardziej przystępna dla szerokiego grona odbiorców. Battle Chasers to przede wszystkim gra nie mająca w sobie zbędnych elementów, które na siłę próbują ją wydłużyć. Będziecie w nią grać i bawić się jej mechanikami w taki sposób, jaki Wam odpowiada.
Ocena portalu: 8.0
Dziękujemy wydawcy, firmie CDP, za dostarczenie wersji recenzenckiej gry.
Dodaj komentarz