Lubicie Hotline Miami i cyberpunkowy klimat? A może by tak je połączyć? Na taki pomysł wpadli twórcy recenzowanej gry – Ruiner.
Fabuła w debiutanckim dziele polskiego studia Reikon Games opiera się na podobnych motywach, co w Observer. W Ruiner również wcielamy się w bohatera, pragnącego odszukać swego brata. Mamy rok 2091. Prym wiedzie wielka korporacja, Heaven. Jednak nie wszystko jest jak w niebie, wbrew nazwie przedsiębiorstwa. Ulice miasta Rengkok są pełne mniej zamożnych mieszkańców, których po prostu nie stać na niebo, jakie może zapewnić wirtualna rzeczywistość. Prawda jest taka, że zdecydowana większość Rengkokczyków żyje w slumsach, ledwie wiążąc koniec z końcem, a nierzadko żyjąc nawet na ulicach. W takim świecie przychodzi nam żyć i w takim świecie musimy odnaleźć nasze rodzeństwo, które wie za wiele o realnych sprawach, które miały być zamiecione pod dywan. Korporacje nie mogą pozwolić sobie, by prawda na ich temat wyszła na jaw, więc pragną pozbyć się brata bezimiennego głównego bohatera. On oczywiście nie zamierza stać bezczynnie i pokona na swej drodze wszelki opór, byle tylko osiągnąć swój cel.
Założenia fabularne w Ruiner są proste i standardowe dla gier w klimacie cyberpunku. Nie uważam jednak, by była to wada produkcji. Ostatecznie niemal każdy tytuł w tym świecie korzysta z tego rozwiązania jako z punkty startowego – spójrzmy chociaż na takie dzieła jak seria Deus Ex, Syndicate, czy Remember Me. Tym jednak, czym różni się od nich Ruiner jest rozgrywka.
Dotychczas mało było gier w podanym klimacie, w których mechanika polegała na parciu przed siebie i niszczeniu przeciwników w rzucie izometrycznym oraz na rozwijaniu głównego bohatera. Dzieło Warszawiaków tymczasem stawia na rozwałkę w czystej postaci. Nie można jednak na pewno powiedzieć, że jest to rozwałka bezstresowa. Poziom trudności w Ruiner jest wysoki nawet na normalnym ustawieniu. Wyższy poziom stanowi naprawdę potężne wyzwanie, przez co uważam, że spora część graczy wybierze najniższy – nazwany pieszczotliwie „Kazik”. I nie uważam, żeby była to zła decyzja. Ostatecznie każdy gra tak, jak lubi, a walka i tak wymaga sprawnego obierania celów ataków. Podczas podróży naszego bohatera przemierzamy mnóstwo miejsc, w których tylko czekają na nas przeciwnicy, uważający, że nas pokonają. Wyprowadzamy ich z błędu na wiele różnych sposobów. Mamy do dyspozycji tytułowy pistolet, ale i karabin energetyczny (rażący przeciwników falą potężnej energii), ogniowy (działający na analogicznej zasadzie), strzelby, pistolety maszynowe, bronie zamrażające – naprawdę jest w czym wybierać. Bardzo spodobało mi się to, że aby uzyskać lepszy oręż, musimy na ogół włamać się do skrzyń. Hakowanie jest proste – po prostu w określonym czasie musimy nacisnąć konkretną sekwencję przycisków – ale satysfakcjonujące.
Dobrze też wygląda oznaczanie „poziomu” broni. Mamy karabiny złote, fioletowe i tak dalej, wzorem klasycznych produkcji RPG. Z tego gatunku Ruiner również czerpie pewne rozwiązania. Za likwidowanie wrogów otrzymujemy punkty Karmy. Stanowią one odpowiednik punktów doświadczenia. Za awansowanie na wyższy poziom dostajemy punkt rozwoju. Służą one, jak można się domyślić, do rozwijania bohatera i jego umiejętności. Mamy zdolności pasywne, jak na przykład pozyskiwanie większej liczby punktów Karmy, czy zwiększenie szybkostrzelności broni, ale o wiele ciekawsze są umiejętności aktywne. Tu znajdziemy takie możliwości jak wykorzystanie granatu odłamkowego lub ogłuszającego, szybkie przemieszczenie się w linii prostej, tarcza energetyczna (następnie ulepszana do odbijającej pociski) i wiele innych. Zwiększanie umiejętności naszego bohatera naprawdę może się podobać w Ruinerze.
Jeśli chodzi o stronę wizualną, to nie ma się do czego przyczepić. Gra korzysta z silnika graifcznego Unreal Engine 4 i widać, że nadal daje on radę. Tekstury są odpowiednio ostre, a sam wygląd środowiska odpowiednio sugestywny i wiarygodny, spójny. Bardzo fajnym pomysłem jest wyświetlanie emotikonek i wyrazów na hełmie bohatera. Sprawia to, że nie wypadamy z klimatu i nie ukrywam, że czasem grałem dalej tylko po to, by zobaczyć, co się wyświetli na hełmie. I dla Karmy. I niszczenia przeciwników. Dobra, często nie mogłem się oderwać od produkcji, bo jest naprawdę dobra. Właściwie jedyne, do czego mam zastrzeżenia to kompletne pominięcie podkładania głosów postaciom. Widzimy jedynie sylwetkę rozmówcy i tekst, jaki wypowiada, ale nie słyszymy go. Szkoda.
Podsumowując, w Ruiner zdecydowanie warto zagrać. To bardzo dobra, wciągająca gra, zarówno dla fanów cyberpunku, jak i gier akcji. A jeśli dodatkowo lubicie Hotline Miami, otrzymujecie ten tytuł z lepszą stroną wizualną i rozwijaniem bohatera. Ja polecam i czekam na kolejny tytuł od warszawskiego studia.
Ocena portalu: 9.0
Dziękujemy studiu Reikon Games za dostarczenie kodu recenzenckiego.
Dodaj komentarz