Zastanawialiście się kiedyś jak wyglądałoby połączenie Matrixa, Mirror’s Edge i trybu Breach z Deus Ex: Rozłamu Ludzkości w jedną grę?
Odpowiedź na to pytanie dostarcza polskie studio Superhot Team. Przez cały czas, jaki spędziłem z Superhot VR nie mogłem oprzeć się wrażeniu grania w swojego rodzaju symulator Neo. Jest to naprawdę świetne doświadczenie. Sam pomysł na rozgrywkę w Superhot VR jest genialny w swojej prostocie. Otóż świat gry jest w ruchu jedynie wtedy, kiedy i my się ruszamy. Tworzy to pewnego rodzaju symulator tzw. bullet-time, spowolnienia upływu czasu. Dodajmy do tego natychmiastową śmierć po trafieniu – zarówno nas, jak i przeciwnika – a otrzymamy szalenie dynamiczną, absorbującą produkcję.
Cele misji są zawsze proste – chodzi o pozbycie się wszystkich oponentów. Dokonujemy tego na kilka sposobów. Możemy pochwycić pobliski przedmiot i rzucić nim w przeciwnika. Możemy też pozbyć się go za pomocą broni palnej. Tę możemy także przechwycić od pokonanego oponenta – nie wiemy jednak, ile pocisków znajduje się w magazynku. Jeśli jednak nie ma kompletnie żadnej dodatkowej broni w okolicy, zawsze możemy wykorzystać nasze pięści do wyperswadowania nieprzyjaciołom ich błędnych pomysłów na życie.
Superhot VR wciągał już w zwykłej wersji. Dodanie rozszerzonej rzeczywistości niesamowicie wpłynęło na immersję płynącą z rozgrywki. Zakładamy gogle, chwytamy 2 kontrolery PS Move i możemy stajemy się postacią, którą sterujemy. Uderzamy przeciwników pięścią, kucamy, by uniknąć wystrzelonej w nas kuli, szybko chwytamy w locie upuszczoną przez oponenta broń, mierzymy nią w pozostałych przeciwników i strzelamy do nich. Na ostatniego z nich brakuje pocisków w pistolecie, więc rzucamy nim w przeciwnika, zabijając go tym samym. Tak wygląda mnóstwo starć w Superhot VR. Po niektórych misjach serce wali nam jak młot, adrenalina buzuje w żyłach, a pot spływa nam po plecach i czole. Tak, w tej grze zdecydowanie można się zmęczyć. Wspominałem, że świat rusza się kiedy my jesteśmy w ruchu. Co prawda można byłoby jedynie odpowiednio poruszać głową w goglach, ale jednak o wiele bardziej naturalnym odruchem jest przebieranie w miejscu nogami. Nie zapominajmy przy tym, że co chwilę kucamy i wychylamy się, a otrzymamy całkiem wymagający zestaw szybkich ćwiczeń. Superhot VR było dla mnie nawet bardziej wymęczające niż Sports Champions, czy The Fight, a jednocześnie o wiele przyjemniejsze w odbiorze.
Grafika prezentuje się specyficznie. Wygląda jakby ktoś połączył Mirror’s Edge z trybem Breach z Deus Ex: Rozłamu Ludzkości. Z początku podejrzewałem, że ograniczy to immersję. Nic bardziej mylnego. Strona wizualna ani trochę nie hamuje naszego wczucia się w grę – nadal czujemy się osadzeni w samym środku wydarzeń, a dynamika starć nie pozwala na głębsze zastanowienie się nad tym, że tak naprawdę to nie jest realny świat. Na czas gry właśnie jest to coś, w czym żyjemy i czujemy, że żyjemy tam od dawna i wszystko wygląda tak jak powinno wyglądać.
Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, mógłbym jedynie mieć zastrzeżenia do warstwy dźwiękowej. Warstwa audio jest bardzo ascetyczna. Z jednej strony nic nie przeszkadza nam wczuć się w rozgrywkę, ale jednak z drugiej można byłoby dodać nieco więcej efektów dźwiękowych. Nie zmienia to jednak faktu, że przy Superhot VR bawiłem się przednio i z pewnością będą wracał do stworzonego przez Polaków świata.
Czy Superhot VR jest tytułem, który może być czymś sprzedającym PS VR? Samo w sobie może i nie, ale jeśli zestawimy go z takimi produkcjami jak Until Dawn: Rush of Blood i Resident Evil VII, otrzymamy zestaw tak silnie immersyjnych gier, że może być trudno im się oprzeć. Superhot VR zdecydowanie, dumnie może stać wśród tak dużych gier, oferując porównywalne, aczkolwiek bardziej wysiłkowe wrażenia. Jeśli tylko będziecie mieli możliwość zagrania w tę grę, zróbcie to koniecznie. Dopóki nie zagrałem w Superhot VR uważałem, że VR najlepsze może być w horrorach. Teraz jednak wydaje mi się, że poprawnie zrealizowana pierwszoosobowa strzelanka może być nawet lepsza.
Dziękujemy firmie Superhot Team za dostarczenie klucza recenzenckiego
Dodaj komentarz