Cisza. Leżę w trawie, czekając na dogodną pozycję. Wreszcie przeciwnik odwraca się w dobrym kierunku. Wstrzymuję oddech. Celuję i strzelam. Moim oczom ukazuje się rentgenowski podgląd obrażeń zadanych naziście. Przeładowuję i obserwuję, czy nikt nie zauważył ani usłyszał zabójstwa. Na szczęście jest czysto. Przystępuję do dalszej eliminacji celów.
Sniper Elite 4 to kontynuacja serii rozpoczętej przez studio Rebellion ponad dekadę temu, w 2005 roku. Sniper Elite: Berlin 1945 było udaną produkcją, ale nie można jej było odmówić budżetowego ograniczenia możliwości twórców. Rozgrywka była początkowo bardzo wciągająca, ale im dalej w las, tym bardziej nużyła. Nie zachęcała także oprawa graficzna, która było co najwyżej poprawna. Niektóre błędy poprzedniczki naprawiło wydane 7 lat później Sniper Elite V2. Od razu rzucała się w oczy poprawiona oprawa graficzna oraz dodanie rentgenowskich zabójstw. Jednakże przedstawiana historia nie wciągała, a i sztucznej inteligencji przeciwników można było sporo zarzucić. Mankamenty te wydawała się poprawiać trzecia poważna odsłona – Sniper Elite III: Africa – część udana, aczkolwiek i tym razem z monotonną rozgrywką. Jak wygląda sytuacja z czwartą poważną odsłoną serii? Tego dowiecie się z recenzji.
Sniper Elite 4 rzuca gracza na włoski front z roku 1943. Kolejny raz wcielamy się w Karla Fairburne’a i znów, głównie za pomocą karabinu snajperskiego, próbujemy pokrzyżować Niemcom plany stworzenia jeszcze jednej cudownej broni. Tak przedstawia się zarys fabularny, który można podsumować jednym słowem – sztampa. Od ponad 10 lat fabuła nie jest mocną stroną serii o snajperze i najnowsza odsłona nie zmienia niestety takiego stanu rzeczy.
Jednak tym, co nieprzerwanie kupuje graczy od bardzo dawna są zabójstwa na odległość. Nie ma niczego przyjemniejszego od wycelowania, wstrzymania oddechu, oddania strzału i… obserwowania jak pocisk pędzi przez setki metrów, by ostatecznie wylądować w przeciwniku lub interesującym przedmiocie. Oponentów można bowiem pozbywać się nie tylko przez strzał w głowę, oko, jelita, serce, czy jądra. Niekiedy warto pomyśleć mniej szablonowo. Nazista przechodzi pod przyczepionym do haka towarem? Zestrzelmy go, zwalając ładunek i zabijając spacerowicza. Warto też zwracać uwagę na stojące tu i ówdzie butle z gazem czy pojazdy. Celny strzał w bak potrafi wiele zmienić na polu bitwy. Należy wtedy się liczyć z niemal nieuniknionym – wywołaniem alarmu. Możemy go unikać na różne sposoby. Najprostszym z nich jest pilnowanie, by oddawać strzały jedynie podczas przelotów samolotów, czy innych głośnych wydarzeń – jeśli odpowiednio wyczujemy moment, a przeciwnik nie będzie na widoku innych, nie ma szans, by nas wykryto. Na mniejszym dystansie również nie jesteśmy bezbronni. Możemy zastrzelić oponenta wyciszonym pistoletem, czy też podejść do niego i zabić go nożem. Co ciekawe, w tej odsłonie nawet zabójstwom wręcz towarzyszy rentgenowski podgląd.
Jeśli jednak nie uda nam się przejść misji po cichu, nie pozostajemy bezbronni. Programiści ze studia Rebellion oddali do dyspozycji gracza całkiem pokaźny arsenał. Jest karabin maszynowy, snajperski, wspomniane już pistolety, ale i granaty, panzerfaust, miny, trotyl – fani ofensywnego rozwiązywania problemów powinni być zadowoleni niemniej niż miłośnicy cichego podejścia.
W Sniper Elite 4 nie zabrakło trybu sieciowego. Jednakże muszę przyznać, że w moim odczuciu nie sprawdza się on w takim tytule. Z pewnością znajdą się miłośnicy zabijania wirtualnych nieprzyjaciół na jak największą odległość, ale mnie nie udało się tym kupić Brytyjczykom. W grze nie zabrakło także trybu współpracy. Jest on zorganizowany dobrze i w odpowiednio zgranej ekipie przechodzenie misji potrafi niesamowicie bawić. Szkoda tylko, że nie ma wsparcia dla podzielonego ekranu i jednoczesnej gry dwóch osób korzystających z jednej konsoli.
W grze nie mogło zabraknąć, wzorem panującej mody w branży, zdobywania punktów doświadczenia i rozwijania postaci. Jest to jednak rozwój bardzo ubogi. Za osiąganie kolejnych stopni wojskowych możemy ustawić sobie swojego rodzaju „perki” – szybsze uspokajanie tętna, mniejsze obrażenia od wybuchów itp. Nie pomyślano jednak o większym rozwijaniu tych bonusów. Nie poczytuję tego za wadę – Sniper Elite 4 to nie RPG, a dodanie tego elementu jest przyjemnym, opcjonalnym, urozmaiceniem. Kolejnym krokiem w kierunku gier z wyżej wymienionego gatunku są dodatkowe opcjonalne wyzwania i misje. Każda lokacja niesie ze sobą możliwość wykonania nieobligatoryjnych zadań, które dostarczają więcej punktów doświadczenia. Tworzy to z opisywanej gry produkcję z pół-otwartym światem. Nie zapominajmy też o znajdźkach – jest co robić.
Recenzowana produkcja wygląda bardzo dobrze. Nie jest to oczywiście poziom takich tytułów jak Uncharted 4: Kres Złodzieja, Wiedźmin III: Dziki Gon, czy Dying Light, ale i z pewnością Brytyjczycy na to nie liczyli. Wystarczy powiedzieć, że nieraz zatrzymywałem się tylko po to, by poobserwować odbicia światła, czy widoki. Udźwiękowienie jest na przyzwoitym poziomie. Właściwie jedynym, do czego w tym aspekcie można się przyczepić jest na dłuższą metę lekko irytująca muzyka, aczkolwiek nie jest to coś, co odstraszałoby od rozgrywki.
A ta jest bardzo przyjemna, ale, niestety, jak zwykle, monotonna przy dłuższych sesjach. Sniper Elite 4 nie jest produkcją bez wad (sztuczna inteligencja postaci nie jest zbyt wysoka, postrzeleni w nogę naziści nadal normalnie biegają), ale w ogólnym rozrachunku spełnia swój cel – pozwala zapomnieć o prawdziwym świecie i przyjemnie spędzić czas w wirtualnym świecie. A o to chyba chodzi w grach, prawda?
Ocena portalu: 7.5
Dziękujemy wydawcy, firmie Cenega, za dostarczenie wersji recenzenckiej
Dodaj komentarz