Z remasterami jest pewien problem. Bo czy genialna gra podana na nowo musi dostać gorszą ocenę? Mówi się, że wydawanie polepszonych wydań gier to pójście na łatwiznę, a same gry nazywa się odgrzewanymi kotletami. Cóż, to trochę prawda, ale co jeśli wciąż jest to jeden z najlepszych kotletów jakie jadłem w życiu?
Gears of War było tytułem przełomowym. Bez wątpienia należy się mu miejsce na liście najważniejszych gier w historii. To była bowiem gra, która na dobre rozpoczęła poprzednią generację. Przed wydaniem w 2006 dzieła Epic Games wielu graczy śmiało się z możliwości Xboxa 360, po premierze tego tytułu wszystkie głosy krytyki ucichły. Gears of War w swoim czasie wyglądało wprost fenomenalnie, oferowało nową jakość rozgrywki, po prostu było przełomowe. Chyba każdy widzi, że gry TPP po premierze Gears of War nie były już takie same. Prawie każdy zespół developerski próbował wykorzystać pomysł Epic na chowanie się za przeszkodami. Nie byli oni pierwsi, ale byli najlepsi i cała branża starała się ich skopiować.
Pierwsze Gears of War znacząco różni się klimatem od swoich następców. Historia jest dużo mroczniejsza, miejscami gra nawet może przestraszyć. Całość wydaje się też dość kameralna, nie mamy tutaj wielkich armii, maszyn, wojna wydaje się być prowadzona na mniejszą skalę. Wszystko staje się „bigger, better and more badass” w późniejszych odsłonach.
Akcja gry toczy się 14 lat po ataku Szarańczy na planetę Sera. Ludzie, po wielu latach wojny mają wreszcie nadzieję na pokonanie najeźdźców. Wcielamy się w postać Marcusa Fenixa, który wraz z oddziałem delta uda się w poszukiwanie Rezonatora, który pomoże stworzyć mapę tunelów Szarańczy dla specjalnej bomby, która ma unicestwić wroga. Odwiedzimy zrujnowane wojną miasta, podziemne kopalnie czy udamy się na przejażdżkę pociągiem.
Gears of War: Ultimate Edition to dalej ta sama, genialna gra. Owszem zmieniono tutaj oprawę graficzną, całość chodzi w 1080p i 30 klatkach na sekundę w kampanii (Tryb multi działa w 60 fps). Cut scenki zostały stworzone na nowo, czasem nakręcone zostały pod innym kątem kamery. Największą nowością jednak jest dodatkowy poziom, rozgrywający się po 4 rozdziale głównej opowieści. Epizod ten dostępny wcześniej był ekskluzywnie w pecetowej konwersji gry. Dopiero teraz wielbiciele Xboxa mają okazję rozegrać walkę z Brumakiem.
Zmieniono też kilka rzeczy w kwestii mechanicznych. Możemy oznaczać przeciwników wciśnięciem gałki. Ale wiele rzeczy pozostawiono bez zmian. Ludzie nowi w temacie tego nie zauważą, ale sam mając za sobą setki godzin w Gears of War 3 łapałem się na kilku rzeczach, do których późniejsze odsłony serii mnie przyzwyczaiły. Często chciałem przykleić granaty do ścian, co dostępne było w GoW 2 i 3, a w tej części jeszcze nie.
Powraca oczywiście tryb multiplayer. Testowałem grę przed jej oficjalną premierą, więc znalezienie meczu było niezwykle trudne. Nie jestem więc w stanie ocenić przygotowania twórców do premiery gry – czy serwery wytrzymają obciążenie. Z oryginału powraca Streafa Wojny. Zupełnie nowym trybem dla tej odsłony serii jest Drużynowy Deathmacht. Od Strefy Wojny różni się tym, że każda drużyna ma ograniczoną pulę żyć i w czasie meczu możemy się respawnować. W Strefie Wojny każdy gracz ma jedno życie na rundę i po śmierci musimy czekać na rozpoczęcie kolejnej rundy. Trzeci tryb, Król Wzgórza to tryb polegający na przejmowaniu określonych miejsc na mapie i ochronie ich przed przeciwnikami. Znajdziemy w pakiecie wszystkie mapy, które dostępne były wcześniej jako DLC.
Jedną z największych zalet całej serii Gears of War był tryb kooperacji. Podobnie jak w oryginale mamy tutaj tryb dla dwóch graczy. Możemy grać przez sieć, jak i również lokalnie siedząc na jednej kanapie ze znajomym. To właśnie ten tryb daje najwięcej frajdy. Sam oryginał przechodziłem ze znajomymi wielokrotnie. Polecam, szczególnie na wyższych poziomach trudności.
Warto wspomnieć o promocji, o której pisaliśmy wcześniej. Jeśli zagramy w grę do końca 2015 roku to uzyskamy dostęp do wszystkich części serii wydanych na Xboxa 360. Gry można będzie uruchomić na Xboxie One dzięki wstecznej kompatybilności, kiedy ta będzie już dostępna.
Gears of War: Ultimate Edition to świetna opcja dla osób niezaznajomionych z serią. Za niewielkie pieniądze (cena sugerowana to 139 zł, ale można znaleźć dużo taniej) będą mogli sprawdzić całą sagę. Jeśli jesteście fanami przygód Marcusa Fenixa i ograliście wszystkie poprzednie części to rzeczywiście nie ma tutaj aż tak dużo nowości. Dodatkowy poziom czy poprawiona grafika może niektórych przekona, ale decyzja już zależy od was.
Niemniej jednak Gears of War to tytuł, w który po prostu należy zagrać.
Dziękujemy Microsoft Polska za dostarczenie gry do recenzji.
Gameplay:
Galeria:
Dodaj komentarz