Dawno nie widziałem takiego zatrzęsienia gier, których faktycznie nie mogę się doczekać.
Znów zacznę od tego, co mnie całkowicie nie interesuje. Hitman leży na mojej kupce wstydu i planuję go nadrobić. Nie powiem, żeby ta seria jakoś wybitnie mnie do siebie przyciągała, ale jednak w końcu się skuszę. Wszystko leży już na dysku i czeka, aż skończę Max Payne’a. Jak Media Molecule wchodzi na scenę, ja klasycznie idę po jakąś kanapkę. Nie przeliczyłem się. Dreams wygląda tak oryginalnie, że pewnie nawet kijem tego nie ruszę. World of Fantasy to kolejna gierka, którą mam głęboko w poważaniu. Widok 16-bit niedługo zacznie przyprawiać mnie o nerwicę. W to niechlubne grono wrzucam też Uncharted. Muszę mu oddać, że zainteresował mnie bardziej niż ostatnio, ale póki nie skończę poprzednich, to czwarta odsłona zostaje między crapami. Na sam koniec No Man’s Sky. Można by rzec: „You had my curiosity, now you’ve got nothing”. Teraz zwyczajnie nie widzę sensu w lataniu po randomowych planetach i podbijaniu jakichś punktów.
Konferencja Sony sprawiła, że jeżeli kiedyś pojawi się Half Life 3, można umierać. Bowiem The Last Guardian to legenda tego pokroju. Pojawił się trailer, wygląda intrygująco. Zaraz potem dostaliśmy więcej wyjaśnień. Wreszcie dowiedzieliśmy się, dlaczego trzeba było czekać tyle czasu. Jaram się. Najbardziej jaram się tym, że ludzie przestaną śmiać się z gry, która rzekomo nigdy nie wyjdzie.
Horizon zostawiam na koniec i przechodzę do Final Fantasy VII, które przyprawiło mnie o drgawki. Wygląda to fantastycznie. Ostatnio nadrabiałem niektóre części, dzięki czemu właśnie ta odsłona została jedną z moich ulubionych. Widok tych wszystkich postaci… Coś wspaniałego. Ufam, że to będzie solidny, duży remaster, bo potencjał drzemiący w całym projekcie może podbić serca milionów graczy.
Do gatunku pt. „patrzcie i zbierajcie szczęki z podłogi” dołącza Shenmue 3. W ogóle się tego nie spodziewałem. Aktualnie zebrane prawie 3,5 miliona dolarów, a w komentarzach mówi się o „10 million dream”. Robi wrażenie, prawda? Bardzo jestem ciekawy, jak wypadnie ten projekt. Mam nadzieję, że będzie to głośny sukces, który poprawi trochę aktualną formę crowdfundingu i całkowity brak zaufania względem potencjalnych „backersów”.
Rigs mnie intryguje. Głównie ze względów e-sportowych. Jako wielki fan nie węszę tutaj sukcesu pokroju Counter Strike’a, ale Sony pcha się tutaj na tory Titanfall, które ta gierka zdawała się rezerwować dla siebie, doskonale mieszając walkę mechami z dynamicznym FPSem. Gdzieś tutaj można też umieścić Call of Duty, którego e-sportowe możliwości zostały odkryte już jakiś czas temu. Teraz nadchodzi ulepszone Advanced Warfare. Płaczą fani drugiej wojny światowej, ale ja wiem, że CoD przyjdzie do mnie day-one. Jak zwykle. Zapowiada się znacznie lepiej niż AW. Oglądałem kilka materiałów z multiplayera i community przepełnione pozytywnym myśleniem. Dorzucę tu jeszcze Star Warsy. Z tego się już cieszyłem.
Firewatch nie wzbudziło we mnie żadnych emocji. Po prostu. Nie zdziwię się, jeśli okaże się to niezłą grą przygodową, ale ewentualnej porażki też niespodziewaną bym nie nazwał.
Wreszcie nadchodzi Horizon. Jestem tak niesamowicie podekscytowany, że nawet nie wiem, jak opisać to słowami. Wyglądało mi to trochę na Monster Huntera. Przynajmniej z tym się skojarzyło. Potem zobaczyłem ten system walki. Oczywiście takie rzeczy można łatwo schrzanić i uczynić powtarzalnymi, ale jakoś w to wątpię. Sony chciało rzucić tutaj czymś świeżym, pokazać nowe gry, jakich wszyscy się spodziewali, kupując next-gena. Dawno trailer nie zrobił na mnie takiego wrażenia. Na ten moment Horizon zdaje się odpowiadać moim gustom w stu procentach.
Na koniec chciałem tylko zaznaczyć, że wsteczna kompatybilność jest mi aktualnie tak do szczęścia potrzebna jak i nowe kalosze.
Dodaj komentarz