Za nami premiera wszystkich czterech epizodów gry. Nadszedł czas na małe podsumowanie Residenta w całości.
Kilka dni po debiucie pierwszego odcinka Revelations 2, wraz z Konradem przygotowaliśmy dla Was jego recenzję. Oczywiście nie bez powodu. Nowego Residenta można bowiem przedstawiać w dwojaki sposób. Pierwszy to sprawozdanie z pierwszego epizodu gry, a drugi to recenzja już całości. Twórcy dali nam niesamowitą możliwość wyboru. To tak jak możliwość przetestowania pełnej wersji gry za pomocą wersji demonstracyjnej, tylko za kwotę 25 zł. Już wyjaśniam o co chodzi. Dla osób, które nie są pewne, mają jakiekolwiek wątpliwości związane z zakupem Revelations 2, najlepszym rozwiązaniem jest zakup pierwszego odcinka gry. Pozwoli to Wam zdecydować, czy jesteście zainteresowani produkcją i macie ochotę dowiedzieć się jak kończą się losy Claire i pozostałych czy może tytuł kompletnie nie trafia w Wasze gusta i nie chcecie wyrzucać pieniędzy w błoto. Wiadomo, że te kilkanaście złotych piechotą nie chodzi, ale jest to na pewno dużo tańsza alternatywa niż wydanie ponad setki złotych na coś co do nas nie przemawia. To tak tytułem wstępu, w ramach wyjaśnienia dlaczego pojawiła się recenzja pierwszej z czterech części Residenta i recenzja kompletu odcinków. Czy warto więc inwestować w nową produkcję Capcomu?
Z miejsca odpowiadam, że jeśli komuś podpasował pierwszy odcinek, to później jest już tylko lepiej. Każdy kolejny odcinek jest coraz lepszy, zarówno fabularnie jak i gameplayowo. Trzeci i czwarty są wręcz świetne. Choć ten ostatni odrobinę mnie zawiódł. Przypomnę, że każdy epizod składa się z dwóch części. Najpierw poznajemy wydarzenia z perspektywy Claire i Moiry, a następnie z perspektywy Barry`ego i Natalii, ale z lekkim przesunięciem chronologicznym. W moim odczuciu zazwyczaj pierwsza część, czyli ta z udziałem dwóch kobiet była znacznie lepsza, a druga to tylko powtórzenie lokacji i ponowne przechodzenie tego samego. Konwencja ta nie sprawdzała się w dwóch pierwszych odcinkach, natomiast w dwóch kolejnych jak najbardziej. Być może to dlatego, że nie do końca kroczymy po tych samych miejscówkach. Nie wyjaśniłam jeszcze dlaczego czwarty epizod mnie zawiódł. Otóż okazało się, że uwielbiane przeze mnie Claire i Moira miały swoje przysłowiowe pięć minut i to w dosłownym znaczeniu. Pierwszą część można bowiem przejść w kilka minut. Na szczęście wydarzenia z perspektywy Barry`ego i Natalii wynagradzają wszystko. Szkoda, że ostatnie kilkanaście minut jest w zablokowanej scenie i nie mogę Wam przedstawić galerii zrzutów. Swoją drogą nie wiem skąd ta blokada. Rozgrywka toczy się w normalny sposób, nie jest to żadna cut-scenka czy filmik interaktywny. Być może twórcy tak samo jak ja zachwyceni byli swoim tworem i uniemożliwili robienie screenów czy filmików z tej części Revelations 2, aby w sieci tego nie rozpowszechniać.
Biorąc pod uwagę gameplay, to nic w tej materii się nie zmienia. Równocześnie kierujemy dwiema postaciami, jedna skupia się raczej na walce, a druga tylko w tej walce jej pomaga. W dalszym ciągu obok zabijania kolejnych przyjemniaczków, zbieramy fragmenty różnych tekstów, amunicję, zioło, otwieramy skrzynki, podnosimy zestawy części do ulepszania broni. Warto zaznaczyć, że wraz ze stawianymi coraz dalej krokami pojawiają się niekiedy bossowie do pokonania. Walka z nimi jest po prostu świetna i daje mnóstwo frajdy. Oczywiście w dalszym ciągu amunicji nie jest zbyt wiele, więc strzały trzeba wykonywać bardzo celnie, tak aby nabojów wystarczyło nam do pokonania pozostałych wrogów.
Zagadki, które po drodze rozwiązujemy do skomplikowanych nie należą, a i szukanie kolejnych elementów „układanki” nie stanowi większego problemu. Można wręcz rzec, że nie ma możliwości zgubienia się i zastanawiania się gdzie teraz powinniśmy pójść. Drogę zazwyczaj wskazuje nam niebieski punkcik na mini mapie w górnym prawym rogu ekranu. Sam fakt, że nie mamy wglądu to większych rozmiarów mapy świadczy, że całe to poruszanie się na tej dziwnej wyspie nie jest trudne. Zaznaczę jednak, że wraz z postępami grze wspomniane zagadki są nieco bardziej kreatywne i wymagają większego zaangażowania niż takie oparte na schemacie „idź, znajdź, zabierz, wróć, otwórz, idź dalej”. Tym razem przyjdzie nam coś przenieść, włączyć, strzelić w odpowiednim momencie, odkręcić, zakręcić. Prawda, że są to czasowniki, które bardziej interesują? Z nowości mogę wymienić wykonywanie misji na czas. W Revelations 2 są dwie takie próby. Oczywiście głównym celem wówczas staje się ucieczka, na którą mamy zaledwie kilka minut. Po drodze nie zabraknie kilku wrogów do pokonania oraz łączenia w całość pewnych elementów, aby móc przedostać się gdzieś dalej.
Po każdej skończonej części epizodu otrzymujemy punkty, które możemy zagospodarować nabywając różnego rodzaju umiejętności. Mogą to być między innymi: odbezpieczona broń – umiejętność, która pozwala Claire i Barry`emu używać broni, gdy są kontrolowani przez SI, czy też umiejętności zwiększające moc ataku, uniku lub też takie, które pozwalają lepiej uleczyć naszą postać za pomocą zioła.
Oprócz kampanii mamy do dyspozycji tryb Szturmu. Wraz z kolejnymi postępami w grze, odkrywamy coraz to nowsze elementy tego trybu. Rozgrywka toczy się na sporej ilości mapach wraz z tymi zaczerpniętymi z Resident Evil 6 czy też pierwszej odsłony Revelations. Mechanika Szturmu jest bardzo prosta i oparta jest na odpieraniu kolejnych fal wrogów. Podczas zabawy rozbudowujemy naszą postać (i nie ma to nic wspólnego z naszymi osiągnięciami z kampanii), aby z mniejszym trudem stawiać czoła kolejnym wyzwaniom.
Pod względem wizualnym produkcja prezentuje się naprawdę średnio. Nie jest to na pewno grafika wysokich lotów, ale z pewnością nie można narzekać. To prawda, że niektóre tekstury niedomagają, ale też nie jest to powód, aby przekreślać ten tytuł. W grach na pewno cenię sobie mocno efekty wizualne i jestem naprawdę wrażliwa w tej kwestii. Niemniej jednak nie odczuwam tutaj jakiegoś niedosytu graficznego, jest po prostu okej, ale nic więcej. Strona audio – no cóż. Na próżno szukać tutaj jakiś zaskakujących dźwięków, czy muzyki. O ile wpasowują się one w klimat Revelations 2, o tyle nie mają przełożenia na budowanie nastroju i atmosfery grozy.
Resident Evil: Revelations 2 to produkcja z pewnością bardzo nierówna. Z jednej strony świetna fabuła, która zaczyna się słabo, a kończy bardzo mocno, a z drugiej strony przeciętna gra z gatunku – raczej – TPP aniżeli horror. Z jednej strony ciekawe walki z bossami (głównie w dwóch ostatnich epizodach), a z drugiej monotonne klepanie nieumarlaków. Z jednej strony świetnie zrealizowane scenki przerywnikowe, które oglądałam z wielką chęcią, a z drugiej strony słabej jakości tekstury. Takich przykładów można byłoby podać jeszcze kilka. Mimo tych różnych nieścisłości, błędów i innych, po prostu złych rzeczy, produkcja naprawdę mnie zachwyciła. Osoby, które liczą na horror z prawdziwego zdarzenia mogą się zawieść. Natomiast, ci którzy chcą zagrać w grę z ciekawą fabułą w mrocznej scenerii, to jest to pozycja obowiązkowa. Warto też przez ostateczną decyzją dotyczącą zakupu serii rozpatrzyć kupno pierwszego odcinka, co pozwoli – jak wspomniałam na początku – ocenić Wam czy na pewno warto.
Dodaj komentarz