Najnowsze trendy na tworzenie gier niezależnych w stylizacji utrzymującej formę lat 80 są coraz silniejsze. Panowie z Vblank Entertainment również postanowili wpisać się w ten nurt.
Retro City Rampage: DX to lekko odświeżona i poprawiona wersja gry z 2012 roku o tym samym tytule, która osiągając całkiem spory sukces pozwoliła Kanadyjczykom zapisać się w historii growego świata.
Pierwsze dzieło ekipy z Vancouver zostało wykonane w technice zwanej „pixel art” – czyli posłużono się sztuką umiejętnego wykorzystywania grafiki opartej o piksele. Taka nietypowa forma produkcji, w połączeniu z widokiem izometrycznym w perfekcyjny sposób nawiązała do pierwszych odsłon cyklu Grand Theft Auto.
I o to właśnie chodziło, albowiem Retro City Rampage jest parodią głównie na schemat działania całego GTA oraz na najpopularniejsze motywy lat 80-tych i 90-tych. W grze przyjdzie nam się wcielić w bohatera o imieniu Player, który w wyniku zabawy maszyną czasu trafia do swojego miasta, Theftopolis, z okresu około 1980 roku. Oczywiście wszystko zostało pokazane pod bardzo humorystyczny kątem; podczas pierwszej misji z nieba spada coś na kształt budki telefonicznej, z której wypada z 10 bandziorów, a my do niej wchodzimy i cofamy się o 30 lat.
Na wstępie uszkadzamy maszynę tak, iż Powrót do Przyszłości, jest niemożliwy – wtedy z pomocą przychodzi nam Doc Choc (wzorowany na „Doktorku” z wyżej wspomnianej trylogii filmowej) i daje szereg zadań do wykonania, które umożliwią nam odbudowę wehikułu.
Fabuła jest prosta, przyjemna i mało skomplikowana, ponieważ autorzy chcieli skupić się na tworzeniu przytłaczającej ilości gagów i żartów dla oldschoolowców. Podczas przechodzenia przez wszystkie 62 etapy gry będziemy mieli kontakt z całą plejadą gwiazd, z których najlepiej dziś rozpoznawalnym jest Major Lee Solid, który skrada się chowając głowę w pudełko.
Z innych nawiązań do korzeni popkultury retro możemy wymienić stroje prześmiewcze na Mario, Luigiego, RoboCopa, hipisów etc. Jeśli jesteś spostrzegawczym graczem, odnajdziesz pomniejsze easter eggi w postaci napisów ACME na skrzyniach, przerobionego loga Acclaim oraz marki Apple. Lecz to jeszcze nie koniec „bajerów”.
Mechanika gry Vblank jest dosyć ciekawa, gdyż opiera się o sprawdzone patenty wykorzystywane do tej pory w wielu seriach. Zatem poruszanie się i strzelanie do wrogów zapożyczono z GTA 1 i 2, skakanie przeciwnikom na głowy oraz pływanie pod wodą z Mario, a system skradania się z pierwszych dwóch dzieł z serii Metal Gear.
Twórcy wykazali się nie lada kreatywnością oraz umiejętnościami w kwestii rozplanowania miasta i różnych znajdziek na jego terenie, bowiem właśnie cała otoczka Theftopolis zachęca nas do pozostania w nim dłużej niż na te 7-8 godzin wątku głównego. Obcując z Retro City Rampage aż ma się ochotę dowiedzieć, co jeszcze dodano w ramach ciekawostek do tego dzieła. Sam spędziłem niemalże 2 godziny na okrążaniu metropolii w poszukiwaniu „smaczków”.Tak samo jak w złodziejskiej i bandyckiej serii tak i tu możemy znaleźć paczki z kasą, a poza nimi też; ukryte poziomy schowane w zielonych rurach, 14 niewidzialnych ścian, sektory wyglądające jak wyjęte żywcem z The Legend of Zelda i wiele, wiele innych.
Jednakże meritum RCR jest rozwałka – i to przepotężna. Aby umożliwić graczowi sianie jak największego chaosu udostępniono w jego łapska ponad 20 różnorodnych broni – rozpoczynając od pięści a kończąc na bieganiu z RPG, bądź mieczem i tarczą. Bardzo ciekawą koncepcją jest również wykorzystanie każdego z narzędzi mordu do wykonania misji dodatkowych. Z reguły poświęconych danemu z nich. Także przyjdzie nam niszczyć miasto z baseballem, maszynówką, mieczem, czołgiem, a nawet wysuwaną ręką podobną do takiej jaką miał Inspektor Gadżet.
W strukturze samej gry znajdziemy również automaty z dostępnymi innymi mini produkcjami. W salonie pogramy na atrapie Virtual Boya (gogle VR Nintendo z lat 90-tych), w symulator jedzenia na czas oraz prototypową wersję Retro City Rampage! A to wszystko zamknięte w zaledwie 20 mb.
Soundtrack również jest bardzo klimatyczny, a składają się na niego 8 i 16 bitowe kawałki utrzymane w stylistyce lat 80-tych, kiedy to w grach królowały proste, aczkolwiek wpadające w ucho nuty.
Grę zdecydowanie polecam wszystkim fanom dobrego humoru, produkcji bardzo oldschoolowych i tym, który swoje dzieciństwo spędzili z największymi gwiazdami Commodore’a NES-a, SNES-a i Amigi. Na dodatek dopakowane przygody Playera dają niesamowite poczucie frajdy.
Plusy
- Klimat
- Muzyka
- Grywalność
- HUMOR!
Minusy
- Tryb fabularny mógłby być dłuższy
- Nierówny poziom trudności
- Grafika – 8
- Dźwięk – 8
- Miodność – 10
Dziękuje firmie Vblank Entertainment za dostarczenie gry do recenzji
Dobrze, że nie kupiłem podstawowej wersji, po tej recenzji może skuszę się na DX.