Nie tak dawno wydany przez Activision program nie budził u nikogo wielkich emocji, nie miał też wielkiej kampanii marketingowej, tak więc i ja nie spodziewałem się zbyt dużo po tej grze – czy zostałem pozytywnie zaskoczony?
Gry oparte o filmową licencję nie zawsze wychodzą tak, jak powinny. Czasem zdarzają się gnioty, jak Epoki Lodowcowe, czy Matrixy. Występują jednak także takie perełki jak chociażby Die Hard Trilogy na PSX. Aby uniknąć fali krytyki, po ewentualnym nieudolnym zrobieniu growej adaptacji ostatniego filmu z serii Transformers, panowie z Edge of Reality znaleźli złoty środek – umieścili fabułę swojego dzieła pomiędzy ostatnim tytułem z growego cyklu, a kinowym produktem.
Historia opowiedziana przez doświadczonych Amerykanów kształtuje się następująco; nagle na Ziemię spada pradawny, potężny relikt nazwany Dark Spark – każdy, kto go posiądzie ma niemalże nieograniczoną moc. Po długich latach poszukiwań dokonywanych przez Autoboty i Decepticony całość znalazła się u nas i podwędził ją nowy super-złoczyńca imieniem Lockdown. Naszym zadaniem jest odzyskanie artefaktu z niewłaściwych rąk.
Fabuła jest, jak widać, prosta, aczkolwiek sensowna. Gracz poznaje ją zarówno z perspektywy praworządnych braci Optimusa, jak i pomagierów Megatrona. Ciekawym aspektem dla osób, które nie są aż tak zagłębione w uniwersum Transformersów jest poznanie rasy zwanej Insecticons – jak sama nazwa wskazuje transformują się w insekty, którymi również przyjdzie nam powalczyć.
Cała kampania jest podzielona na 14 rozdziałów – w każdym z nich pokierujemy innym bohaterem. Kupując Transformers: Rise of the Dark Spark macie okazję wcielić się w Optimusa, Bumblebee, a nawet Grimlocka – tego, który zmienia się w mechanicznego dinozaura. Tutaj na pochwałę zasługuje wykonanie wszelkich animacji transformacji – wszystko odbywa się płynnie i bardzo przypomina te znane z filmów.
Do dyspozycji mamy spory arsenał broni podzielonych na dwie kategorie; podstawową i ciężką. W tej pierwszej znajdziemy kilka maszynówek, snajperkę, strzelby i kilka ich odmian. W drugim zestawie są rakietnice, granatniki, wyrzutnie dysków, a nawet broń pozwalającą na chwilowe przejęcie władzy nad umysłem przeciwnika.
Oczywiście nie wszystko jest dostępne od samego początku. Wszystkie pukawki, jak i umiejętności dodatkowe (do nich przejdziemy za chwilę) musimy odblokować poprzez otwieranie specjalnych pudełek, zwanych gearboxami. Są to prezenty, jakie dostajemy za wbicie kolejnego poziomu doświadczenia, wykonanie misji lub zaliczenie pewnego wyzwania. Jest ich aż pięć rodzajów: żelazne, brązowe, srebrne, złote i główne – po angielsku nazwane „Prime”.
Zależnie od wykonanej misji, poziomu trudności zaliczonego zadania, bądź zdobytego poziomu dostajemy gearboxy o różnej wartości. Każdy z nich ma pewną pulę losowo generowanego łupu. Po otworzeniu może nam wypaść broń, ulepszenie do niej, umiejętność, postać lub tak zwane hacki, czyli coś, co na okres trwania całego rozdziału może sprawić, że na przykład z wrogów będzie lecieć więcej amunicji niż życia, bądź że zabici przeciwnicy wybuchną, raniąc tym samym wszystkich znajdujących się w ich okolicy – obrażenia mogą uszkodzić nawet nas. O losowości świadczy to, że niektóre dobra mogą się dublować. Wtedy gra to wykrywa i dany przedmiot zastępuje innym, którego posiadana przez nas ilość może być nieograniczona.
W naszym arsenale są też dwa rodzaje umiejętności dodatkowych; stałe, które regenerują się po użyciu i takie, które działają natychmiastowo, lecz są jednorazowe i przy każdym punkcie uzupełniania i wyboru ekwipunku trzeba je dobierać na nowo. Oczywiście wszystko zależy od tego, co było w otwartych przez nas gearboxach. Możemy dostać drona bojowego, leczącego, apteczkę, efekt kilkusekundowego leczenia, które na bieżąco uzupełnia nasz stan zdrowia oraz tarczy – system życia jest tu identyczny z tym, który swego czasu wprowadziło Halo.
Do umiejętności stałych należą między innymi; tarcza stawiana przed postacią, kula energii o sporej sile rażenia, kolejny dron bojowy i reperujący. Do wyboru do koloru, z pewnością każdy z was znajdzie tu coś dla siebie, ponieważ kombinacji jest multum.
Nasze bronie możemy również ulepszać. W każdej z nich są cztery sloty na punkty rozwoju, które pozwalają powiększyć pojemność magazynka, zredukować czas przeładowania lub zmniejszyć stopień przegrzewania się lufy. W niektórych przypadkach zwiększymy szybkostrzelność lub obrażenia.
Dodatkowo każdy Transformer w formie pojazdu ma drugi zestaw spluw. Jedni mają maszynówkę i rakietnicę, inni zaś strzelają wiązką energii, bądź nawet bombami. Decepticoni i Autoboty przeważnie zmieniają się w samochody, a Insecticoni w duże, latające bądź pełzające robaki. Wyjątkiem jest Grimlock, którego drugą formą jest wariacja na temat T-Rexa – będąc nim, może deptać, ziać ogniem, atakować ogonem, a także chwytać wrogów w zęby i przegryzać.
Aby urozmaicić nam zabawę, twórcy postanowili dodać tak zwane wyzwania, których również są dwa rodzaje; jedne związane z daną misją, drugie zapętlane w nieskończoność. Do tych pierwszych należy na przykład zniszczenie kilku billboardów po drodze, zabicie wszystkich wręcz bądź, typowo dla elementów platformowych, 'Przedostań się na drugą stronę, używając haka mniej niż sześć razy”.
Powtarzalne to między innymi; „Zabij 250 Autobotów/Decepticonów”, „Zabij 50/75/100 wrogów daną bronią”. Zrobiono tak, gdyż pozwolono nam wracać do każdej misji i ogrywać ją do upadłego, co potem jest wliczane do statystyk i rankingów online. Dodatkowym sposobem zaliczenia wytycznych jest wieloosobowy tryb Eskalacji.
Tutaj przechodzimy do najlepszego aspektu gry, czyli kooperacyjnej zabawy przez internet. Panowie z Edge of Reality znają się na rzeczy, co udowodnili bardzo dobrym Loadout na PC. W Transformers: Rise of the Dark Spark mamy tylko jeden, wyżej wymieniony tryb – jest to typowa obrona przed nadchodzącymi falami wrogów.
Do dyspozycji mamy tu aż 8 różnorodnych map, które wymagają od nas zastosowania innej taktyki obrony, ponieważ konstrukcja poziomów zmusza gracza do sprawnego wykorzystywania dostępnych instalacji. Cała zabawa ma dość prosty mechanizm; czterech zawodników musi przetrwać 15 natarć przeciwników. Aby tego dokonać, za każdego zabitego wroga otrzymujemy pieniądze, które można również zebrać z porozrzucanych na terenie skrzynek, zawierających 100 lub 500 punktów, za które kupuje się i ulepsza się budowle.
A tych jest kilka; podstawowe i najbardziej oczywiste to wieżyczki; maszynowa i strzelająca rakietami. Dodatkowo mamy hologramy, które skupiają uwagę nieprzyjaciół, instalację leczącą graczy znajdujących się w pobliskim obszarze i korodującą, która obniża żywotność oponentów w jej zasięgu. Ponadto każda mapa ma swoją unikalną budowlę obronną – na jednej są miotacze ognia blokujące przejście, na innej bariery elektryczne.
Gdy przetrwamy natarcie, mamy niecałą minutę na naprawę lub ulepszenie instalacji, które są bardzo przydatne, więc wygranie bez ich pomocy jest trochę trudniejsze. Co do wrogów, to jest ich całkiem sporo; na początku to podstawowi żołnierze, lecz z każdą kolejną falą ich siła i liczebność rośnie. W trakcie walk przyjdzie nam też pokonać jedną z postaci specjalnych, a pod koniec przed naszymi lufami staną Tytani – wielcy i bardzo potężni Transformersi.
Sprawę utrudnia to, że nie możemy uzupełniać amunicji w punktach wyboru broni, a potrzebne nam naboje wypadają tylko z zabitych – w dodatku bardzo rzadko. Gdy polegniemy, towarzysze mają chwilę na to, aby nas wskrzesić. Jeśli zaś padnie cała drużyna, daną falę trzeba powtórzyć – co można wykonać tylko trzykrotnie, za czwartym razem przegrywa się całą grę.
Transformers: Rise of the Dark Spark przygotowane przez Edge of Reality jest, szczerze powiedziawszy, średniakiem. Kampania, choć zrealizowana z pomysłem, dająca nieco zabawy, potrafi szybko się znudzić – różnorodność misji poprawia nieco sytuację, lecz nie za wiele. Tryb wieloosobowy, który powinien być teoretycznie tylko dodatkiem do linii fabularnej, przyćmiewa ją swoją grywalnością. Pomimo tego, że czasem trudno znaleźć kogoś do wspólnej gry, to całość można zaliczyć grając zaledwie we dwie osoby. Niestety, poziom trudności powinien być troszkę wyższy i dawać większą satysfakcję za pokonywanie kolejnych hord wrogów.
Oczywiście jak w każdej produkcji zdarzają się tu bugi, lecz nie mają wpływu na odbiór programu. Ot od czasu do czasu trafi się niewidzialna ściana, czy zablokujemy się na sekundę lub dwie w pewnym miejscu. Sporym minusem jest za to zmarnowany potencjał plansz fabularnych, w których niektóre sektory aż proszą się o to, aby je otworzyć i przekazać graczom do eksploracji. Również grafika nie zachwyca, a strona dźwiękowa jest tak nijaka, że nawet jej nie zauważyłem. Jedynym mocnym aspektem udźwiękowienia są odgłosy strzałów, wybuchów i transformacji.
Polecamy tylko zagorzałym fanom uniwersum oraz osobom lubującym się w całkiem przyjemnym naparzaniu do fal przeciwników.
Plusy:
- Setki kombinacji doboru ekwipunku.
- Misje poboczne.
- Tryb Eskalacji.
- Grimlock.
Minusy:
- Słaba oprawa audiowizualna.
- Okazjonalne bugi.
- Nudna i miałka fabuła.
- Wskazując na dokonania EoR, mogłoby być lepiej.
Za grę do recenzji dziękujemy firmie ABCData.
szczerze to nie miałem pojęcia że taka gra jest dostepna na ps3