Drużyna wojowniczych bezkręgowców powraca do tego w czym są najlepsi…. destrukcji.
Powróćmy w mgliste dni roku 1995, brytyjskie studio Team17 nie wyobrażało sobie co, osiągną ich robale kilka lat później. Dzisiaj w naszych domach stoi czwarta generacja konsoli stacjonarnej Sony, a wszystkim dobrze znani mali wojownicy także do niej wskakują. Pytanie brzmi: czy seria ma atuty do pomyślnego skoku do najnowszego super-systemu japońskiego giganta? Czy ta edycja wiekowej strategi skończy się zsunięciem ze skarpy?
Worms Battlegrounds kontynuuje trend ostatnich lat, dostarczając zwariowany tryb opowieści, aby udobruchać serca graczy nie korzystających z rozgrywki wieloosobowej. Niestety, podobnie jak w przypadku wielu innych pozycji, historia nie jest zbyt krzykliwa. Zły tyran o imieniu Crowley-Mesmer usiłuje zdobyć cenny kamień-marchew, który ma zwiększyć hipnotyczne moce posiadacza i zapewnić mu światową dominację. Zadaniem oddziału wynajętego przez niejaką Tarę Pinkle jest odnaleźć złote dziecko, robaka z mocą, który jako jedyny może się oprzeć podłym czynom powyższego antagonisty – oraz zniszczyć wszystkich zbirów w Archfiend, raz na zawsze.
Brytyjscy deweloperzy przygotowali dwadzieścia pięć poziomów, a każdy z nich reprezentuje inny okres historyczny. Gracze na swojej drodze spotkają na przykład okrutnych wikingów, czy starożytnych Majów. W naszej jednostce znajduje się klika typów robaków – Żołnierz, Zwiadowca, Naukowiec i Niszczyciel wagi ciężkiej (Heavy). Każdy z nich posiada charakterystyczny zestaw umiejętności. Żołnierz to najbardziej zbalansowana jednostka, dobry po trochę w każdym aspekcie wojennego rzemiosła. Zadaniem naukowca jest leczenie rannych, Niszczyciel to mistrz destrukcji, a Zwiadowca może zobaczyć, co znajduje się w skrzyniach z bonusami. Bardzo razi w oczy słabe AI przeciwników. Zaplanowanie kolejnego ruchu przez wrogiego robala czasem zajmuje wieczność, a do tego ich decyzje bywają tak samo idiotyczne, co czasem genialne. Raz potrafią ściągnąć robala z sytuacji wręcz niemożliwej, po czym jego następny ruch to wysadzenie w powietrze samego siebie.
Team17 podczas tworzenia oprawy graficznej niestety nie skorzystali z mocy drzemiącej w następnej generacji sprzętu Japończyków, w wyniku czego dostajemy zaskakująco matowe tekstury. Ponadto stare problemy nie umierają; jak się okazało, nasze bezkręgowce nadal potrafią zbyt często utknąć w scenerii, co prowadzi do częstych restartów starć.
Gra zawsze była trochę niezgrabna, ale to niesamowite, że robale nadal się poruszają jakby były wykonane z ołowiu. Struktura turowa rozgrywki oznacza, że jest to celowe posuniecie deweloperów, ale spowolnione tempo na pewno nie trafi do gustów każdego gracza.
Arsenał to niewątpliwe najciekawsza część gry. Tym razem dostajemy 65 narzędzi do likwidacji robali. Na oręż składa się między innymi klika dobrze znanych klasyków, takich jak Concrete Donkey i Super Sheep. Jest także dziesięć zupełnie nowych narzędzi, które pomogą w wysiłkach wyeliminowania jak największej liczby wrogów. Warto wspomnieć, że przy tak dużej liczbie broni, twórcy docenili możliwości touchpada w DualShock 4, do którego można przypisać ulubioną broń i szybko ją aktywować przez wykonanie odpowiedniego gestu.
Sterowanie w grze nie należy do najbardziej skomplikowanych. Mianowicie lewy analog odpowiedzialny jest za poruszanie oraz celowanie wybraną bronią, prawy natomiast odpowiedzialny jest za pracę kamery. Kwadrat służy do wykonywania skoków, kółko otwiera listę broni, a krzyżykiem je odpalamy.
Fani rozgrywki sieciowej poczują się tu jak w domu. System mocno wspiera Klany, dzięki którym możemy dołączyć do ligi, gdzie będziemy rywalizować z innymi ekipami. Oprócz wojen klanowych wciąż możemy rozgrywać mecze ze znajomymi lub losowo wybranymi użytkownikami. Do dyspozycji dostajemy klasyczny Deathmatch lub walkę o Fort. Do naszej dyspozycji oddano także bardzo bogaty edytor gracza/drużyny, pozwalający dostosować oddział wedle własnych upodobań – od wyglądu nagrobków do zmiany głosów – najbardziej do gustu przypadli mi Rastafarianie. Oczywiście możesz także nadać zespołowi epicką nazwę, zaprojektować godło, i wiele więcej.
Pomimo dodanych koni mechanicznych przez PS4, to tytuł w ogóle nie wygląda jak gra następnej generacji. Nie jest to pomyłką i jest to poniekąd dobre dla samej rozgrywki, ale byłoby miło zobaczyć jak deweloper wykorzystuje trochę więcej z nowego sprzętu w swoich rękach. Worms: Battlegorund to dobra gra, ale jest to ledwie udoskonalenie czegoś, w co już na pewno grałeś.
Plusy:
- Tryb opowieści
- Bogaty arsenał
- Tryb wieloosobowy
- Bogaty edytor postaci/drużyny
Minusy:
- źle zbalansowane AI przeciwników
- za mało udoskonaleń jak na następną generację
Dziękuję firmie Team17 za dostarczenie gry do recenzji / Thanks for Team17 for providing a review copy
[youtube id=”kyJtsfwgSw8″ width=”618″ height=”348″]
A można na PS4 grać jak kiedyś w 4 osoby na jednym tv z jednej konsoli?