Czy seria Broken Sword nadal może się podobać?
Kolejna odsłona z cyklu „Złamanego Miecza” ponownie pozwala graczom wcielić się role dwojga postaci – prawnika, George’a Stobbarta oraz dziennikarki śledczej, Nicole Collard. Ich zadaniem jest rozwikłanie sprawy kradzieży wyjątkowego obrazu i zabójstwa pracownika galerii. Malowidło jest niezwykłe ze względu na związaną z nim historię (której nie będę wyjawiał, a która sięga lat trzydziestych ubiegłego wieku) oraz niebezpieczeństwo, wiążące się z obcowaniem z dziełem. Każdy, kto miał styczność z obrazem ginie w tajemniczych okolicznościach. We wszystko wydają się być wmieszani gnostycy i wiele razy występują (za sprawą pewnej osoby) nawiązania do sekt i burzenia porządku świata. Fabuła z początku jawi się jako ciekawa i interesująca, ale po pewnym czasie przestaje ona zajmować gracza, a bardziej skupia się on na problemach poszczególnych postaci i sposobach na rozwiązanie danego problemu. Nie zwraca natomiast uwagi na ogólnie prezentowaną historię, co w grze przygodowej jest istotną wadą.
We wspomnianym gatunku nie można się obyć bez rozwiązywania zagadek. Broken Sword 5: The Serpent’s Curse pozostaje wierną temu założeniu. Każda lokacja, jaką przyjdzie odwiedzić parze bohaterów kryje w sobie bardzo wiele zadań. George oraz Nico często będą musieli dostać się do zamkniętego pomieszczenia, więc należy wykoncypować, jak się udać za drzwi, blokujące przejście. Niekiedy rozwiązaniem może być proste podważenie wspomnianego elementu otoczenia za pomocą łomu, innym razem przydatne może się okazać znalezienie klucza, czy dowiedzenie się od postaci niezależnej, jaka jest kombinacja do klawiatury numerycznej.
Przeszukiwanie teł jest bardzo dobrze i naturalnie rozwiązane – przesuwając palcem po ekranie Vity, wskazuje się elementy, z którym jedno z bohaterów ma zadziałać. Następnie, po pojawieniu się niebieskiego okręgu (wskazującego na przedmiot, z którym można wejść w interakcję) wystarczy stuknąć weń palcem. Wtedy oczom gracza ukażą się najczęściej następujące opcje – symbolizowane powieką bądź lupą zbadanie elementu, bądź zabranie go (symbol dłoni), lub wykorzystanie – symbol trybików. Przedmioty można zbierać bez żadnych ograniczeń pojemnościowych – kieszenie prawnika i dziennikarki są obszerne i można nosić nieskończenie wiele precjozów. Znaleziska można łączyć ze sobą, tworząc zupełnie nowe obiekty, które można wykorzystać w niedostępny wcześniej sposób. I tak na przykład colę można połączyć z miętusami, tworząc pewnego rodzaju pocisk; zapałkę można potrzeć o pudełko, zapalając ją i oświetlając pomieszczenie oraz odkrywając nowe obiekty w świecie gry. Sterowanie w produkcji jest bardzo przyjemne – łączenie elementów, przesuwanie ich i rozmawianie z napotykanymi postaciami jest bardzo proste i skuteczne – wszystko odbywa się za pomocą odpowiedniego wskazywania celów na przednim ekranie dotykowym.
Kolekcjonowanie nie jest potrzebne jedynie do wykorzystywania odkryć z innymi obiektami. Rozmawiając z postaciami niezależnymi, często należy wybrać temat rozmowy – te wynikają z wcześniej zdobytych informacji, ale także z posiadanych przedmiotów. Fałszywy dokument łatwo może pomóc rozwiązać język niechętnemu rozmówcy.
Wspominając o wirtualnych osobach, nie można pominąć ich zróżnicowania i barwności. Do bohaterów, których na swej drodze napotka gracz należą takie indywidua, jak kelner-weteran wojskowy, czy też ochroniarz pasjonujący się rzeźbieniem w roślinach. Należy nadmienić, że głosy i dialogi, są dobrane bardzo dobrze i sprawiają, że gracz zanurza się w prezentowanym świecie i nie ma ochoty wracać do rzeczywistości. Udźwiękowienie jest bardzo dobrze zrealizowane.
Strona wizualna tytułu stoi na bardzo wysokim poziomie. Całość jest ręcznie malowana, co stanowi bardzo przyjemną odmianę od większości dostępnych produkcji. Taki zabieg sprawia także, że grafika nie będzie szybko się starzała i przez długi czas będzie cieszyła oczy graczy. Modele postaci są bogate w szczegóły, kolory idealnie ze sobą współgrają, a animacje nie pozostawiają niczego do zarzucenia. Grając w Broken Sword 5: The Serpent’s Curse bardzo często można się zatrzymać i podziwiać wykonane przez twórców tła oraz tekstury. To jedno z tych dzieł, które zachwycają samym wyglądem. Strona wizualna jest jednym z najjaśniejszych punktów recenzowanej produkcji.
Pierwsza gra, skupiająca się na przygodach pary „detektywów” jest bardzo udanym dziełem. Mimo stosunkowo krótkiego czasu potrzebnego na jej ukończenie (mi zajęło to 4,5 godziny), warto się z nią zapoznać. Fabuła nie wciąga bez końca, ale poszczególne aspekty rozgrywki sprawiają, że trudno jest zapomnieć o „Złamanym Mieczu”, a spędzone z nim godziny mijają bardzo szybko. Należy też wziąć pod uwagę fakt, że recenzowany jest jedynie dostępny na razie pierwszy epizod, stanowiący 50% finalnego produktu. Można wobec tego przypuszczać, że drugi odcinek będzie trwał i kosztował tyle samo, co pierwszy, więc za 100 zł otrzyma się 9 godzin rozgrywki.
Dziękuję firmie Revolution za dostarczenie gry do recenzji
Te całe epizody mnie wnerwiają :-/ Poczekam aż wyjdzie całość! Wtedy się może skusze 🙂