Czy gra, którą Sony oferuje subskrybentom PS Plus zachwyca, czy może raczej odrzuca?
Podchodząc do serii Ninja Gaiden należy zaakceptować fakt, iż nie jest ona dla wszystkich. W grach z tego cyklu zginiecie. Często. Przeładujecie zapis, zmierzycie się z przeciwnikami i znów zginiecie. To cecha rozpoznawcza i łącząca wszystkie tytuły, w których znajduje się Ryu Hayabusa, nasz protagonista. Jest on mistrzem wojowników ninja i to właśnie nim będziemy kierować przez większość czasu, jaki spędzimy z grą. Nie jest jedyną postacią, nad którą przejmiemy kontrolę. W czasie rozgrywki na naszej drodze stanie Łowczyni stworzeń zwanych Fiends, w którą też się wcielmy. Jednakże jej etapy są pod kątem rozgrywki tak bardzo zbliżone do tych Hayabusy, że jedyną zmianą, jaką można dostrzec jest inny oręż i skórka bohaterki. Epizody, w których ona występuje są uzasadnione fabularnie, aczkolwiek gra nie straciłaby wiele, gdyby była poświęcona przedstawieniu wydarzeń wyłącznie z perspektywy Ryu.
Graficznie jest to tytuł nierówny. Modele postaci i przeciwników stoją na co najmniej dobrym poziomie, a efekty świetlne i opadające liście, czy inne detale cieszą oko. Jednakże przestaje być tak różowo, jeśli przyjrzymy się obiektom, a także bohaterom. Owszem, nadal wyglądają przyzwoicie, natomiast zaczynają się rzucać w oczy zastosowane rozmycia tekstur, czy występujące gdzieniegdzie poszarpane krawędzie.
Udźwiękowienie jest poprawne, ale na pewno nie mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że jest ono tym, dlaczego włącza się Ninja Gaiden. Odgłosy zadawanych i blokowanych ciosów, angielski dubbing i krzyki pokonanych (często samego Ryu) potrafią się podobać. Razi jednakże brak zauważalnie wybijającej się ścieżki dźwiękowej i głównego motywu muzycznego. Dźwięki, jakie wydobywają się z głośników Vity są wykonane dobrze, ale nie zachwycają.
Ani strona wizualna, ani dźwiękowa nie są czymś, co sprawia, że Ninja Gaiden jest cenioną i kochaną przez wielu fanów serią. To gameplay powoduje, że chcemy wrócić do rozgrywki. Mogłoby się wydawać, że nie może on być zbyt skomplikowany, to przecież slasher. Nic bardziej błędnego! Zdecydowanie należy wziąć poprawkę na to, iż opisywana produkcja już na niższych poziomach (a zwłaszcza na Hard, na którym przechodziłem tytuł) stanowi wyzwanie. Przeciwnicy zadają naszemu wojownikowi bardzo duże obrażenia, zwłaszcza jeśli zaczną wykonywać combo, czy też złapią Ryu w celu wywołania jeszcze silniejszego niż zwyczajnie ataku. W tej grze nie można myśleć, że jeśli przeciwko nam stoi troje szeregowych oponentów, wyjdziemy z walki bez szwanku. Nawet jeden przeciwnik może łatwo zabić Hayabusę, jeśli nie będziemy zachowywali się w starciu elastycznie i nie będziemy w ciągłym ruchu. Do przeżycia bardzo przydatny, aczkolwiek nie przesadnie, jest blok. Wciskając przycisk L, Ryu będzie bronił się przed otrzymywanymi atakami za pomocą broni, jaką właśnie dzierży. Nie gwarantuje to, że oponent nie chwyci nas i zaatakuje mocniej, ale chroni postać, jaką sterujemy przed lekkimi atakami. Z obrony możemy przejść do kontry (jeśli wykupimy stosowną umiejętność), czy też (co będzie najczęstsze) do ataku. W nim możemy wykorzystywać różnego rodzaju bronie – nunchaku, katany, laski i wiele innych – ale także specjalne moce Ki. Są one odpowiednikiem magii i do ich uaktywnienia potrzebna jest „mana”, którą uzupełniamy za pomocą czerwonych kul (wypadających, rzadko, z przeciwników) lub „mikstur” Devil’s Way. Mocy jest wiele i należy stosownie do oponenta wybrać tę, z której chcemy skorzystać. Możemy na przykład wypuścić silną falę ognia, otoczyć się płomieniami, albo porazić oponentów elektrycznością. Po zadecydowaniu zaatakowania Ki na tylnym ekranie dotykowym stukamy odpowiednie miejsca, by wzmocnić atak, po czym Ryu oczywiście go wykonuje.
Bronie, z jakich będziemy korzystać musimy najpierw znaleźć, po czym możemy, za odpowiednią liczbę karmy (waluta w grze, występująca pod postacią złotych kul wypadających z pokonanych adwersarzy) wzmocnić. Ulepszony oręż to oczywiście większe obrażenia. Rozwinięcia broni dokonujemy w specjalnym sklepie, bądź też przy stoisku, na które możemy natknąć się w misji. Tam wybieramy, co chcemy rozwinąć, kupujemy mikstury leczące, bądź uzupełniające Ki, ale nie tylko. Możemy także wykupić części broni (które na przykład zwiększą obronę i zmniejszą atak), uzupełnić zapasy broni miotanej (różnego rodzaju strzał, shurikenów, noży), czy też wykupić techniki. To właśnie dzięki nim odblokowujemy nowe ataki (między innymi kontry, bardzo przydatny Izuna Drop). Techniki możemy też poznać dzięki przyniesieniu Muramasie (tak nazywa się sklepikarz) sprytnie ukrytych złotych skarabeuszy.
Gracze, którzy mają dosyć kampanii mogą zagrać w (bardzo wciągający moim zdaniem) tryb Ninja Trials. Mimo że założenia mogą wydawać się łatwe do spełnienia (pokonanie x przeciwników w y sekund, pokonanie bossa, wszystkich oponentów), to wysoki poziom trudności i konieczność doboru odpowiedniej broni na danego przeciwnika powoduje, że są to wymagające potyczki.
Ninja Gaiden Sigma Plus nie jest grą idealną. Praca kamery może czasem przeszkadzać, strona wizualna jest nierówna, udźwiękowienie nie zachwyca. Są to jednak mankamenty, które w żadnym stopniu nie umniejszają przyjemności płynącej z gry. I chociaż wysoki poziom trudności nieraz powodował, że odkładałem konsolę, to zauważyłem, że po chwili do niej wracałem. Tytuł ten jest bardzo wciągający, a to według mnie jest najlepsza cecha, jaką może przedstawiać produkcja.
Dostałem tę grę w ramach abonamentu ps plus i powiem tak gra mi się całkiem nie podobała uwielbiam slashery ale przez pracę kamery nie da się prawie grać zauważyłem już taką pracę w innych takich grach od Japońskich developerów strasznie lata kamera może dlatego ich nie lubię to nie wykluczone i nie pojmuje większej oceny niż 3/5 dla tej gry