Wszystkich przeciwników dalekowschodnich klimatów muszę ostrzec – to nie jest gra dla Was. Ale czy tym połączeniem RPG-a i gry akcji warto się w ogóle zainteresować?
Jak w większości japońskich tytułów, w tym również opowiadana historia jest dosyć skomplikowana. W Muramasa jest o tyle ciekawie, że linie fabularne są dwie i można rozgrywać je jednocześnie, ale to oddzielne historie. W tle pojawiają się motywy wojny domowej, przechodzenia dusz między ciałami, walki dobra ze złem, rozterek moralnych itd. Nie ma jednak co się oszukiwać, fabuła (przynajmniej dla europejskiego gracza) będzie miała drugorzędne znaczenie (co nie oznacza, że jest nieciekawa) i stanowi głównie pretekst do ubijania kolejnych bossów, zdobywania poziomów i wykuwania potężniejszych mieczy.
Te ostatnie są kluczowym elementem gry. To dzięki nim odblokowuje się kolejne fragmenty mapy niszcząc rozdzielające je bariery. Ostrza mają różne statystyki, ataki specjalne, style walki itd. Jednocześnie aktywne są 3 klingi, między którymi gracz przełącza się trójkątem. Trzeba to robić często, bo bronie mają ograniczoną wytrzymałość, która regeneruje się z czasem. Niejednokrotnie zdarza się, że wszystkie są zepsute i zostaje się niemal bezbronnym. Tworzenie mieczy jest bardzo uproszczonym procesem. Po zabiciu bossa otrzymuje się główne ostrze, które odblokowuje możliwość stworzenia kolejnych. Te z kolei kosztują zdobywane w grze dusze (souls) oraz energię (spirits). Każda broń wymaga siły oraz witalności, jednak czynniki te rosną automatycznie z każdym poziomem. Dostępny jest jeszcze slot na przedmioty do noszenia, które podnoszą odporność lub poprawiają statystki. Nie jest to jednak tak rozbudowany element jak w typowych grach RPG. Trochę brakuje klasycznego rozwijania statystyk i rozbudowanego ekwipunku.
Sama rozgrywka to dwuwymiarowa siekanka, w której mapa została podzielona na prowincje, a te składają się z niewielkich plansz, po których można swobodnie się przemieszczać. Najczęściej są one ustawione liniowo i tylko czasami gracz ma do wyboru dwie ścieżki. I tutaj pojawia się pierwszy zgrzyt. Bieganie w tę i z powrotem jest dosyć irytujące, a możliwość przenoszenia się między prowincjami odblokowuje się po skończeniu osi fabularnej lub zdobyciu odpowiedniego miecza. Wcześniej trzeba latać na piechotę, przy okazji pokonując masę tych samych przeciwników. Jest to tym bardziej irytujące, że nie są oni skalowani do poziomu gracza, więc zwiedzanie początkowych lokacji wiąże się z zabijaniem naprawdę słabych oponentów.
W trakcie bitew możliwość przechodzenia między planszami najczęściej zostaje zablokowana, a wokół gracza pojawia się grupka przeciwników. System walki nie jest zbyt rozbudowany. Atak ograniczono do kwadratu, który służy też do odbijania ciosów. Do tego dochodzą umiejętności specjalne pod kółkiem oraz skakanie i kucanie. Najwięcej czasu i tak spędza się w powietrzu, bo dobrze przeprowadzona kombinacja ciosów umożliwia utrzymywanie się nad ziemią przez dłuższy czas. Niestety, walka sprowadza się do szybkiego wciskania kwadratu i ewentualnego odskakiwania, jeśli duża liczba przeciwników atakuje jednocześnie. Trzeba jeszcze tylko pilnować wytrzymałości miecza i w dobrym momencie go zmieniać. Trochę więcej zachodu jest z bossami, bo na niektórych trzeba znaleźć sposób. Jednak zdecydowana większość jest po prostu wyjątkowo wytrzymała i zadaje ponadprzeciętnie duże obrażenia. Nie oznacza to, że walki są nudne, bo dają sporo satysfakcji i są dynamiczne, ale fani rozbudowanych kombinacji ciosów rodem z bijatyk będą zawiedzeni. No i warto wybrać wyższy poziom trudności, bo na łatwiejszym jest naprawdę łatwo.
Poza walką, do roboty jest stosunkowo niewiele. Zadań pobocznych nie ma, a rozmawianie z napotkanymi postaciami niewiele wnosi do rozgrywki. Zwiedzając świat trzeba trochę poskakać, żeby zdobywać poukrywane dusze oraz przedmioty. Co pewien czas trafić też można na jaskinie zła, czyli swoiste wyzwania, po wykonaniu których otrzymuje się jakiś praktyczny amulet. Niestety, po jakimś czasie rozgrywka zaczyna trochę nużyć, a całość robi się schematyczna. Nie spiesząc się, przejście gry jedną postaci zajęło mi 8 godzin, w przypadku obu będzie to jakieś 16. To sporo jak na dzisiejsze standardy, ale warto robić sobie przerwy, żeby uniknąć znudzenia. Najbardziej drażni niewielka rozmaitość przeciwników. Wszystkich razem (pomijając bossów) może jest z 15 rodzajów i często pojawiają się po prostu ich silniejsze wersje. Do tego dochodzi fakt, że większość atakuje w ten sam lub podobny sposób.
Grafika jest piękna. Nie sądziłem, że trafię na grę 2D, w której będę przystawał żeby podziwiać widoki. Postarałem się zrobić jak najwięcej zrzutów ekranu, ale nie oddają one rzeczywistego wyglądu poziomów. Prowincje diametralnie różnią się od siebie. Lasy, góry, pola, miasta czy świątynie. Wszystkiego jest po trochu, a całość dzięki perspektywie sprawia wrażenie przestrzenności. Zboża kołyszą się na wietrze, morze faluje. Mimo że nie przepadam za rysunkową grafiką, to ta zrobiła na mnie spore wrażenie. Tego samego nie mogę jednak powiedzieć o udźwiękowieniu. Muzyka zmienia się w zależności od planszy, ale często męczy i irytuje. Z kolei dźwięków jest niewiele i raczej nie zwraca się na nie uwagi. No i jeszcze ten japoński… Mnie słuchanie tego języka drażni i wiem, że nie jestem odosobnionym przypadkiem. Niestety, angielskiego dubbingu postaci nie ma.
Odpowiadając na pytanie ze wstępu – uważam, że tak. Muramasa to fajna, nieskomplikowana gierka, przy której można się świetnie bawić. Trzeba tylko pamiętać o jej odpowiednim dawkowaniu, bo wielogodzinne sesje potrafią trochę znużyć. Za niecałe 100 zł gracz otrzymuje dwie całkiem ciekawe historie nieszablonowych postaci, które spokojnie starczą na 15 godzin zabawy. Jeśli komuś nie przeszkadza japoński klimat, to powinien być zadowolony.
Plusy / Pros:
Dwie oddzielne, interesujące osie fabularne / Two separate, interesting storylines
Długa / Long
Nieskomplikowany system walki / Uncomplicated combat system
Piękna grafika / Beautiful graphics
Duży wybór broni i związanych z nimi umiejętności / A lot of swords and related to them skills
Stosunkowo niska cena / Relatively cheap
Minusy / Cons:
Ograniczone elementy RPG / Simplified RPG elements
Po pewnym czasie rozgrywka robi się schematyczna / After some time gameplay becomes schematic
Brak angielskiego dubbingu / Lack of english dubbing
Wtórne walki / Recurrent fights
Mało urozmaiceni przeciwnicy / Similar enemies
Początkowy brak dostępu do opcji szybkiej podróży / Lack of fast travel option from the beginning of the game
Gameplay: 7
Muzyka: 3
Grafika: 7
Moja ocena gry: 7
Dziękujemy firmie Marvelus AQL za dostarczenie gry do recenzji / Thanks for Marvelus AQL for providing a review copy.
Długa? Ukończyłem w 5h kobitką i 4h facetem. Długa to 50h+
Jest nawet trofik za przejście w 3 godziny, co nie oznacza że tyle normalnie to zajmuje. Roboty spokojnie jest na 15 godzin zabawy. W porównaniu do obecnych strzelanek, to jest to sporo. 50 godzin to sandboxy tylko.
„Brak angielskiego dubbingu” to jest plus tej gry ze nie zostala zjechana przez ang.dub „P
Chyba że ktoś alergicznie reaguje na japoński. Zawsze mógłby być po prostu wybór.