Spędziłem w Metropolis ponad 10 godzin. To oczywiście za mało na recenzję gry Legion Samobójców: Śmierć Lidze Sprawiedliwości. Mogę jednak opisać swoje pierwsze wrażenia.
Legion Samobójców: Śmierć Lidze Sprawiedliwości pozwala nam udać się w podróż po mieście Supermana jako tytułowa drużyna. Spędziłem z tą produkcją kilkanaście godzin. Nie jest to bynajmniej wystarczający czas do wystawienia mojej opinii o grze. Jednocześnie bez wątpienia poznałem już nieco mechaniki rozgrywki, więc mogę wyrazić swoje zdanie w pewnych kwestiach. Zacznijmy od fabuły, ale spokojnie – nie znajdziecie w tym artykule żadnych spoilerów.
Opowieść
Tytuł tej gry nie pozostawia złudzeń – naszym zadaniem jest zlikwidowanie Ligi Sprawiedliwości. Nie jestem w stanie wypowiedzieć się w kwestii jakości starć z bossami. Nie pokonałem jeszcze żadnego z nich. Niemniej jednak zauważyłem pewną bardzo fajną sprawę. Mianowicie, czeka na nas mnóstwo przerywników filmowych. Nie jest ich tyle, co w grach Hideo Kojimy, niemniej na pewno jest ich więcej niż w poprzednich tytułach z Arkhamverse. Dla mnie jest to dobra wiadomość. Zwłaszcza, że przerywniki te są fantastyczne. Widać bardzo odmienne charaktery każdego członka Task Force X i ich znaczenie dla fabuły jest niezaprzeczalne. Już teraz jestem ciekaw, jak będzie to wyglądalo po utworzeniu Legionu z czterech innych, dodawanych po premierze, darmowych postaci. Na pewno będę przechodził wtedy grę od nowa i przygotuję za kilka miesięcy osobny artykuł na ten temat. Teraz wróćmy jednak do opowieści. Mamy tu oczywiście do czynienia z pewnym paradoksem. Liga Sprawiedliwości to ci źli, natomiast Legion Samobójców pełni rolę obrońców świata. Oczywiście nie brakuje sporej dozy humoru. Na szczęście jest on świetnie wyważony i każdy przerywnik filmowy był dla mnie bardzo przyjemnym doświadczeniem. Tym przyjemniejszym, że jest on stworzony na silniku gry. Dzięki temu możemy płynnie przechodzić między rozgrywką, a filmami.
Rozgrywka
W Legionie Samobójców: Śmierci Lidze Sprawiedliwości mamy do czynienia z trzecioosobową strzelanką w otwartym świecie z elementami RPG i opcjonalną sieciową współpracą. Moją pełną opinię poznacie oczywiście po lekturze recenzji. Ta powstanie oczywiście po przejściu tej gry. Już teraz podoba mi się natomiast częste odblokowywanie nowych funkcji i możliwości. Dość szybko zyskamy dostęp do zakładania alternatywnych strojów. Warto wspomnieć, że są one widoczne również w przerywnikach filmowych. Zaznaczam też, że stroje nie mają żadnego znaczenia dla statystyk i możliwości postaci. Pełnią one wyłącznie rolę kosmetyczną. Nie minie wiele czasu, a zyskamy też dostęp do różnego rodzaju granatów, czy ulepszania umiejętności i broni oraz misji dla naszych pomocników. Nie brakuje także wyzwań i trofeów Człowieka-Zagadki, czy dodatkowych opcjonalnych wyzwań, a nawet premii dziennych. Dodajmy do tego świetny system poruszania się – dla każdej postaci odczuwalnie inny. W ten sposób otrzymamy produkcję, w której nawet zwykłe pozbywanie się przeciwników daje frajdę! Lubię polatać po Metropolis jako Deadshot i walczyć z siłami Brainiaca bez żadnego konkretnego celu, nawet kilka godzin z rzędu.
Dostępne postaci w Legionie Samobójców: Śmierci Lidze Sprawiedliwości
Jak wcześniej wspomniałem, po premierze będą dochodziły kolejne grywalne postaci. Będziemy je mogli zdobywać za darmo w ramach aktywności sezonowych. Już teraz mamy jednak dostęp do czworga „bohaterów”. Są to:
- Harley Quinn
- Deadshot
- Kapitan Boomerang
- King Shark
Podstawową kwestią, którą należy ogarnąć, chcąc sprawnie przemierzać miasto są możliwości poruszania się jako każda z postaci. I tak na przykład Harley Quinn korzysta z liny z hakiem przyczepioną do drona. Natomiast Deadshot wykorzystuje plecak odrzutowy, dzięki któremu mam wrażenie, że rozgrywka jako ta postać jest najprzyjemniejsza. Kapitan Boomerang używa swoich bumerangów, które wyrzuca przed siebie, a następnie teleportuje się do nich. Warto jeszcze zaznaczyć, że rzucając bumerangiem w podłoże, możemy natychmiast płynnie przystąpić do biegu. Dobrze jest mieć to na uwadze, chcąc grać jako ta postać. Z kolei King Shark wykonuje ogromne skoki, a będąc w powietrzu, może „zamienić się” w wielką kulę, spadającą na położonych niżej przeciwników. Każdy bohater ma też swoje osobne drzewka rozwoju, pozwalające nam odpowiednio dostosować rozgrywkę. Jeżeli wydamy punkt niewłaściwie i stwierdzimy, że wolelibyśmy kupić coś innego z danego poziomu, to nie ma obaw. Możemy swobodnie wymieniać umiejętności na poszczególnych odnogach. To świetna decyzja i jedna z wielu zalet gry, które do tej pory zauważyłem.
Miasto w Legionie Samobójców: Śmierci Lidze Sprawiedliwości
Metropolis to zdecydowanie największe miasto z obszarów, które dotychczas mogliśmy zwiedzać w produkcjach studia Rocksteady. Co ważne, miasto to obfituje w aktywności, których możemy się podejmować. Wspominałem wcześniej o wyzwaniach i trofeach Człowieka-Zagadki, ale nie one są największym plusem Metropolis. Miasto to jest bowiem świetnie zrealizowane architektonicznie. Natkniemy się oczywiście na znane miejsca, takie jak LexCorp, czy Daily Planet. Nie brakuje też wielu elementów dowodzących, że gra jest osadzona w uniwersum od DC Comics. Znajdziemy więc wielki zloty posąg Supermana, oddział banku Wayne’a, plakaty Zatanny czy chociażby balony odwołujące się do Batmana i Flasha. Nie bez znaczenia jest świetna grafika, a także niezwykle płynna rozgrywka. Rocksteady zaoferowało nam tekstury w rozdzielczości 4K i 60 klatek na sekundę bez żadnych kompromisów. Można?
Podsumowanie
Kilkanaście godzin, jakie spędziłem w Metropolis utwierdziło mnie w przekonaniu, że Legion Samobójców: Śmierć Lidze Sprawiedliwości to świetna produkcja, którą powinien zainteresować się każdy fan DC. Jasne, nie jest to bijatyka i skradanka akcji, jak miało to miejsce w serii Batman: Arkham. Nadal jednak czuć tu ducha Rocksteady i widać, że włożyli serce w ten tytuł. Póki co jestem nim zachwycony i marzę o tym, żeby każdą wolną chwilę spędzać z tą produkcją. Na koniec wspomnę, że – oczywiście grając w pojedynkę, co jest jak najbardziej możliwe – nie ma żadnego problemu z zatrzymaniem gry, a nawet uśpieniem konsoli z włączoną grą. Połączenie internetowe jest wymagane (na razie, później dojdzie aktualizacja dodająca tryb offline), ale bynajmniej nie jest to uciążliwe wymóg. Jeżeli jakość pierwszych ponad 10 godzin utrzyma się w reszcie gry, to może to być jedna z najlepszych produkcji ostatnich lat. Czy tak według mnie istotnie będzie, dowiecie się naturalnie z mojej recenzji. A teraz wracam wydzierać Metropolis z łap Brainiaca!
Dodaj komentarz