Miłośnicy tak zwanych „symulatorów farm” nie mogą narzekać. Tytułów w gatunku przez ostatnie lata zadebiutowało naprawdę wiele. O unikalność jest więc bardzo trudno. Paleo Pines próbuje ugryźć kawałek tego tortu i znaleźć dla siebie niszę. Choć biorąc pod uwagę, że mówimy tutaj o dinozaurach kęs powinien być nie taki mały.
Niestety, wyłącznie w teorii. Są pewne elementu kultury, które wywołują rumieńce na twarzach fanów. Jednym z nich są niewątpliwie dinozaury, które nadal fascynują wielu z nas. Choć symulator farmy z dinozaurami brzmi na papierze lepiej niż dobrze, udowadnia on, że sam pomysł nie wystarcza. Nie zawsze.
Gra dla dzieci?
Zacznijmy może od tego, że Paleo Pines jest grą skierowaną dla dzieci. Kategoria wiekowa jasno sugeruje czego możemy się spodziewać. Zapomnijcie więc o wielkich zębiskach i gigantycznych „potworach” rodem z Parku Jurajskiego. Nic z tych rzeczy. Gra jest kolorowa i przesłodzona do granic możliwości. I nie ma w tym nic złego. Dinki skaczą, wypuszczają serduszka gdy je głaszczemy i z ochotą pomagają na farmie.

Jednak jak to w każdej takiej grze wszystko zaczyna się od… farmy. Tak więc odziedziczamy kawałek podniszczonej i zapuszczonej ziemi, z czymś co przypomina bardziej szałas niż dom. Na szczęście już na początku towarzyszy nam Lucky – nasz przyjazny parazaurolof, który szybko staje się atrakcją doliny. Jak się bowiem okazuje nikt nigdy nie widział przedstawicieli jej gatunku. Jak zwykle, to właśnie do nas będzie należało odkryć tajemnicę. Jedną z wielu. Warto dodać, że jak w każdej tego typu produkcji na początku możemy określić naszą płeć, wygląd i imię.
Bardzo szybko, przy pomocy specjalnego fletu uczymy się oswajać napotkane dinozaury. Jednak to dopiero początek naszej drogi. Bo długa i kręta droga wiedzie ku ich sercom. Każdy gatunek ma swoje własne wymogi i staje się szczęśliwy w innych okolicznościach. Większość gry zatem skupia się właśnie na tym aspekcie.

Problemy
No i właśnie, tu leżą kości pogrzebane. Jako symulator farmy Paleo Pines nie wnosi absolutnie niczego do gatunku, a jego prostota sprawia, że bardzo szybko staje się nużącym tytułem. Z drugiej strony skupienie się na kolekcjonowaniu kolejnych dinozaurów potrafi przykuć do ekranu ich entuzjastów. Jednak jak mówiłem całość skierowana jest bardziej dla maluchów. Więc i po tym aspekcie nie spodziewajcie się za wiele. Czasem miałem wręcz wrażenie, że twórcy sami nie wiedzą do kogo kierują swoją grę. Prostota jest tu wskazana, aczkolwiek samo oswajanie dinków nie jedno dziecko może złożonością odrzucić.
Mam tu głównie na myśli nieco pokrętną i dość trudną mechanikę grania na flecie, która nawet dorosłym może sprawić problemy. Zwłaszcza przy silniejszych gatunkach dinozaurów. W praktyce mamy do czynienia z grą rytmiczną, w której musimy zapamiętać ciąg dźwięków a następnie go powtórzyć. Jako, że każdy dźwięk ma kilka tonacji, a dinozaury śpiewają szybko ta mini-gra z czasem staje się wręcz frustrująca. A szkoda. Bo samo, późniejsze nabijanie przyjaźni jest ciekawe i odkrywanie zdolności każdego dinka sprawia frajdę.

Poza dinozaurami gra nie oferuje w zasadzie niczego ciekawego. Miasteczko, w którym wykonujemy misje jest wręcz śmiesznie małe i trudno mówić tu o eksploracji. Niestety to samo tyczy się mieszkańców doliny. Jest ich zaledwie kilku i nie są oni zwyczajnie ciekawi. Co jakiś czas możemy wykonywać dla nich różnego rodzaju misje, ale te mają na celu bardziej nauczenie mechanik, lub polepszenie stanu naszej farmy – nic czego byśmy wcześniej nie widzieli. Tyle, że znacznie gorzej podane.
Wykonanie techniczne
Bo o ile Paleo Pines nie jest grą brzydką. Tak do pięknych również nie należy. Dinozaury wyglądają prześlicznie, są wyjęte niczym z animacji dla najmłodszych i wyraźnie widać, że to na nich skupiono wszelkie zasoby. Postacie ludzkie… To kwestia gustu, ale w moim odczuciu ich twarze były bardziej przerażające niż przyjazne. Nie wyglądają za dobrze. Bardzo też irytuje sztuczny tłum w mieście, na który składają się losowo generowane ludki. Rozumiem, że twórcy chcieli zatuszować w ten sposób małą ilość postaci niezależnych, ale wypadło to naprawdę słabo.

Zresztą cały świat wydaje się być nieciekawy i pustawy. Czy to pierwsza dolina, czy późniejsza pustynia. Przez cały czas miałem wrażenie, że przemierzam puste tereny, których jedynym zadaniem jest zaprezentowanie gatunków dinozaurów. Nie zrozumcie mnie źle. Wiele gier opartych na łapaniu stworków ma podobnie. Ale nawet pierwsze Pokemony doskonale to tuszują. Tymczasem do świata Paleo Pines bardzo szybko wkrada się rutyna i nuda. Zwłaszcza że wszystkie animacje – nawet bieganie, są tu koszmarnie toporne i ślamazarne. Postać porusza się jak mała kłoda i trudno u niej o jakąkolwiek poważniejszą mimikę. Ponownie, rozumiem, że autorzy postawili sobie za główny cel dopieszczenie mechanik związanych z dinozaurami. Ale przy tak niewielkiej skali świata wiele elementów można było zdecydowanie lepiej pokazać.
Zwłaszcza, że w czasie swojej przygody napotkałem na wiele błędów, które potrafiły poważnie zirytować. Kamera czasami dziwnie głupieje i ustawia się w niepożądanym miejscu. Obiekty potrafią na siebie nachodzić lub znikać przed oczami. Tytuł również potrafi pomimo prostoty przyciąć co jest w tym przypadku nie do pomyślenia. Zdaję sobie sprawę, że studio stojące za grą jest niewielkie. Ale też sami porwali się na gatunek, który jednak zwykle oferuje wachlarz mechanik.
Podsumowanie
Nie ma też co tłumaczyć, że gra jest tworzona z myślą o dzieci. Bo po prawdzie, wiele symulatorów farm może to o sobie powiedzieć. Nawet jeśli nie jest to określone wprost, w obrębie gatunku zwykle są w stanie bawić się wszyscy. Tymczasem mam wrażenie, że Paleo Pines ma gigantyczny problem z własną tożsamością, co niestety przekłada się na nijaką rozgrywkę. O ile bowiem gra przyciągnąć może na kilka godzin entuzjastów dinozaurów, tak jest to jedyny element, który może się spodobać. Niestety spodziewałem się znacznie więcej, a uwierzcie mi na słowo. Totalnie nie przeszkadzają mi przesłodzone gry. Jest to jednak zmarnowany potencjał i skrycie mam nadzieję, że autorzy stworzą kiedyś kontynuację, która faktycznie zawojuje gatunkiem. Jednak nie tym razem, nie tym razem…

Za grę do recenzji dziękujemy Italic Pig

Dodaj komentarz