Sięgając po Miły dom nad jeziorem, myślałem, że przeczytam w końcu jakiś horror. Okazało się, że komiksowi bliżej jest jednak do mojego ulubionego gatunku.
A jaki to gatunek? Jeśli czytacie moje recenzje, możecie się już domyślać, że chodzi o science fiction. Z jednej strony trochę żałowałem, że nie mogłem dotąd przeczytać jakiegoś faktycznie strasznego i trzymającego mocno w napięciu komiksowego horroru. Z drugiej jednak – dobra fantastyka naukowa sprawia mi ogromną frajdę. Jak wiadomo, ten gatunek posiada bardzo wiele różnych podkategorii. Od historii skupiających się na ukazaniu fantastycznych światów i ras (jak Gwiezdne Wojny) po filozoficzne rozważania o ludzkiej naturze (jak w Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?). Jaki jest z kolei Miły dom nad jeziorem?
Fabuła
Zanim jeszcze przejdę do fabuły, wyjaśnię, skąd to moje zaskoczenie historią przedstawioną w komiksie. Spodziewałem się czegoś innego może trochę za sprawą okładki, która właśnie horror sugerowała. Widzimy na niej przerażoną dziewczynę ukrywającą się w wodzie pełnej ludzkich kości z majestatycznym designerskim domem w tle. Zwykle takie sceny oglądamy przecież właśnie w amerykańskich horrorach. Dodatkowo na okładce znalazłem sporo cytatów o tym, jaki ten komiks nie jest przerażający i oryginalny. Jeśli chodzi o to pierwsze określenie, to nie do końca się z nim zgodzę, a jeśli chodzi o oryginalność… Nie doszukiwałbym się w niej największej zalety Miłego domu nad jeziorem. Bardziej w tym miejscu zaproponowałbym klimat, dalej interesująco napisane postaci, a w końcu sposób prowadzenia narracji.

Wszystko zaczyna się dosyć niewinnie, od grupy znajomych przyjeżdżających do tytułowego domu na zaproszenie swojego przyjaciela — Waltera. Dosyć szybko okazuje się, że nie mogą wrócić do zewnętrznego świata, a ich gospodarz nie jest do końca tym, za kogo się podawał. Walter okazuje się bowiem przedstawicielem innej rasy, do tego niekoniecznie sprzyjającej Ziemianom. Jednak agent – wysłany na naszą planetę celem infiltracji i wyłonienia jednostek wybitnych do swoistego „rezerwatu” – postanowił nagiąć zasady i uratować przyjaciół, jakich przez lata tu zdobywał. Wracając do oryginalności, to odnalazłem tu motywy z Cloverfield Lane czy Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia, jednak, jak wspomniałem, nie tu tkwi siła komiksu!
Co więc nią jest? Przedstawienie grupki na swój sposób przeciętnych, a jednocześnie cudownych osób starających się odnaleźć w nowej sytuacji. Czy mogą jeszcze uratować swój świat? Pierwszy tom zdecydowanie wciąga tymi kreacjami i na pewno duża w tym zasługa scenarzysty — Jamesa Tyniona IV.
Rysunki
Dobrze jest, kiedy klimat historii harmonijnie komponuje się z rysunkami. W Miłym domu nad jeziorem trudniej wyobrazić sobie lepsze połączenie. Warstwa wizualna to zasługa dwójki ludzi — rysownika Alvaro Martineza Bueno oraz kolorystki Jordie Bellaire. Kreska w rysunkach nie jest wyrazista, kadry wyglądają trochę jak namalowane w pośpiechu szkice z amerykańskich rozpraw sądowych. Jednak to tylko takie pierwsze wrażenie, rysownik nierzadko umieszcza w nich dużo smaczków. Są to popkulturowe easter eggi jak znane gry planszowe, książki czy i inne komiksy. Zresztą sam dom też staje się bohaterem tej historii, a jego przedstawienie jest bardzo przekonujące. W wypadku tej kreski nie ma problemu z rozróżnieniem mimiki bohaterów, a kolory to klasa sama w sobie.

Miły dom nad jeziorem buduje klimat poprzez świetne rysunki i historię… ale na tym nie koniec. Co jakiś czas pojawiają się w nim zrzuty ekranu z komunikatorów, maili czy innych dokumentów. To genialnie buduje świat przedstawiony w komiksie i przypominało mi pod tym względem historie Alana Moore jak Strażnicy czy Liga niezwykłych dżentelmenów.
Wydanie
Komiks wydany jest w twardej oprawie, na przyjemnym kredowym papierze. Pod koniec albumu nie zabrakło bogatych materiałów dodatkowych — od fenomenalnych okładek alternatywnych po szkice postaci, a nawet rzuty tytułowego domu i jego pomieszczeń. Szczególnie cieszy dodanie jednej planszy z podobiznami wszystkich bohaterów. Pomaga to oczywiście usystematyzować sobie, kto jest kim. Szczególnie dobrze się stanie, jeśli ta strona znajdzie się też w kolejnym tomie Miłego domu nad jeziorem.

Podsumowanie
Czy to źle, że Miłemu domu nad jeziorem bliżej jest do science fiction niż do horroru? Zdecydowanie nie! To popis biegłości Tyniona IV w tworzeniu interesujących postaci i prowadzeniu narracji, przy czym zupełnie nie odstają od niego Bueno i Bellaire odpowiedzialni za warstwę wizualną. Liczę na utrzymanie poziomu w kolejnym tomie, którego już niecierpliwie wypatruję!
Opis wydawcy:
Pierwszy tom nowej linii wydawniczej DC Horror.
Grupa znajomych przyjmuje zaproszenie do luksusowego domu w lesie nad ogromnym jeziorem. Gospodarzem tego pięknego miejsca jest ekscentryczny Walter. Goście cieszą się ze spotkania po latach, bo wszyscy dotarli do takiego momentu w życiu, w którym poczuli, że zaczynają oddalać się od dawnych przyjaciół. Tygodniowe wakacje zapowiadają się więc naprawdę ekscytująco! W „Miłym domu nad jeziorem” największe lęki dwudziestego pierwszego wieku dostają nową, przerażającą twarz – i możliwe, że to twarz osoby, której kiedyś ufaliście najbardziej.
W pierwszym tomie tej bestsellerowej serii zdobywca Nagrody Eisnera, mistrz grozy James Tynion IV („Batman”, „Coś zabija dzieciaki”, „Departament Prawdy”) i jego wieloletni współpracownik, rysownik Álvaro Martínez Bueno („Detective Comics”, „Justice League Dark”), doprowadzają grupkę młodych ludzi do granic wytrzymałości.
Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w amerykańskich zeszytach jako „The Nice House On The Lake” #1-6. Komiks dla dorosłych.
Tytuł oryginału: | The Nice House on the Lake |
Tłumaczenie: | Paulina Braiter |
Scenariusz: | James Tynion IV |
Ilustrator: | Alvaro Martinez Bueno |
Kolory | Jordie Bellaire |
Liczba stron: | 200 |
Format: | 170 × 260 mm |
Oprawa: | twarda |
Data wydania: | 26 kwietnia 2023 |
Wydanie: | I |
ISBN: | 9788328157996 |
Egzemplarz komiksu dostarczyła firma Egmont

Dodaj komentarz