Octopath Traveler 2 już w dniu zapowiedzi miało pod górkę. Pokonanie pierwszej części, która dla wielu fanów gatunku stanowi jedną z najlepszych gier od lat, na pewno nie należało do zadań prostych. Jak się jednak okazało dwójce nie tylko udało się wyjść z cienia pierwowzoru, ale go zdetronizować.
Prawdziwe uhonorowane klasyki
Druga część Octopath Traveler jest większa, o ile było to możliwe, jeszcze ładniejsza i niemal wszystko robi znacznie lepiej niż jej starsza siostra. Przede wszystkim widać wyraźnie, że twórcy wzięli sobie do serca wszystkie zarzuty. Postanowili w wielu miejscach grę usprawnić. Wiele osób narzekało, że pomimo pięknych mikro-opowieści tytuł ustępował konkurencji pod względem makro. Postacie nie miały za wiele ze sobą wspólnego, co przekładało się chociażby na ich znikome interakcje. Jak wiadomo, w gatunku jRPG dobrze rozpisana drużyna stanowi często podwaliny pod równie dobrze napisaną historię.
Poprawa historii
Choć w tym aspekcie nadal nie dokonano cudów, to daje się odczuć wyraźną poprawę. Poza tradycyjnymi rozdziałami dla poszczególnych bohaterów teraz uświadczymy również historii w parach. Te odblokowują się z czasem postępów w głównej osi fabularnej. Również dialogów w czasie przechodzenia rozdziałów jest znacznie więcej. Jednakże nadal przypominają bardziej krótkie rozmowy na scenie niż pełnoprawne interakcje. Nie jest idealnie, ale muszę przyznać, że dialogi są dość sprawnie prowadzone. To dzięki nim poznajemy nie tylko w pełni charaktery bohaterów, ale również smaczki, które dodatkowo uzupełniają rozdziały. Jednym słowem, bez nich niektóre wydarzenia byłyby niepełne.


Mikro-opowieści
Wspomniałem już, że nadal mamy do czynienia głównie z mikro-opowieściami, ale o rety… jak dobre są to opowieści. Postaci, jak w poprzedniej odsłonie, jest osiem i pomimo archetypów danych klas twórcom ponownie udało się wycisnąć z nich piękne, często zapierające dech w piersiach, historie. Muszę przyznać, że niejednokrotnie przechodząc rozdziały poszczególnych bohaterów kręciła mi się łza w oku. Co więcej, niektóre historie jak chociażby Thorne, Hikariego czy Osvalda łapią już za serce na początku i… niestety, albo i stety nie puszczają go aż do końca. Octopath Traveler 2 pod tym względem nie bierze jeńców. Nie bawi się w półśrodki, nie próbuje niczego ugrzecznić. Bo i świat przedstawiony, pomimo pięknej oprawy przedstawia tak naprawdę brutalną i brudną rzeczywistość, z którą w pewnym momencie zderza się każda z postaci. Zaprawdę powinniśmy być wdzięczni, że rozdziały Partitio i Agnei stanowią często odskocznię i choć są równie poważnie, wprowadzają do fabuły wiele pozytywnych emocji.
Jakość opowieści
Jeśli więc byliście zadowoleni z historii przedstawionej w jedynce, w dwójkowej powinniście się zakochać. Zwłaszcza, że każda z nich jest zupełnie inna i przykładowo śledztwo prowadzone przez Temenosa, który jest inkwizytorem często przypomina krótkie odcinki Sherlocka Holmesa.
Świat pikelami malowany
Historie są na tyle dobre, że postanowiłem na rzecz recenzji uwiecznić tylko momenty z pierwszych rozdziałów, tak by nie psuć wam dalszej zabawy, ale byście jednocześnie na swoich własnych… oczach, uświadczyli piękna Octopath Traveler 2. Grafika 2D-HD stała się już znakiem rozpoznawczym bardziej klasycznych tytułów Square Enix. Ostatnimi czasy mogliście podziwiać ją w rewelacyjnym Triangle Strategy czy Live a Life. Śmiem jednak twierdzić, że co tytuł twórcy udowadniają, że mogą wyciągnąć z tego stylu jeszcze więcej. Dlatego też pomimo wielkich chęci nie napiszę, że zaprezentowali swoje szczytowe możliwości.
Piękna podróż
Nieważne czy przemierzamy górskie szlaki, gęste lasy, czy zatłoczone miasta. Aż chce się co moment przystawać by podziwiać efekt pracy grafików. To piękny tytuł, w którym cieszy dosłownie każdy szczegół, począwszy od głębi teł na malutkich wykończeniach skończywszy. Co więcej, możemy podróżować nie tylko lądem, ale także akwenami Wówczas postacie przenoszą się na niewielkie łódeczki. Z czasem natomiast, gdy zarobimy wystarczająco dużo pieniędzy, nasz kupiec zdobędzie piękny okręt, który pozwoli nam także przemierzać oceny. Jak łatwo się domyślić od tego momentu eksploracja nabiera zupełnie nowej skali.


Zwiedzanie
Skoro już przy eksploracji jesteśmy, to świat jest na tyle piękny i bogaty w tajemnice, że aż chce się go przemierzać wzdłuż i wszerz. Nawet po to, by tylko zobaczyć jak prezentuje się kolejna lokacja na naszej drodze. Ogólnie jednak nudy w Octopath Traveler 2 nie uświadczycie, bo każda okolica ponownie usłana jest licznymi odnogami, poukrywanymi skrzynkami czy tajemniczymi świątyniami, które warto odwiedzić. Oczywiście jeśli tylko macie odpowiednio wysoki poziom doświadczenia. Spokojnie, twórcy wyszli temu problemowi naprzeciw i już przy wejściu do każdej lokacji otrzymujemy informacje z jakim wyzwaniem będziemy się mierzyli. Ach, całkiem bym zapomniał. Świetnym patentem jest także wprowadzenie mechaniki dowolnego przewijania pory dnia. Dzięki temu nie tylko spotykamy na swojej drodze inne interakcje, ale także możemy po prostu obejrzeć jak prezentuje się dana okolica zarówno w ciągu dnia, jak i nocą.
Muzyka
Wspomnieć wypada także o cudownej, przepięknej wręcz, ścieżce dźwiękowej, która zmienia się w zależności od pory dnia. Dzięki temu dodaje każdej lokacji uroku. Nie będę się rozpisywał wyłącznie dlatego, że słowa jej dobrze nie oddadzą i zwyczajnie trzeba uświadczyć poszczególnych utworów na własnych uszach. Za muzykę ponownie odpowiada Yasunori Nishiki, który pracował także przy pierwszej części. Mieszał on swoim talentem dodatkowo przy takich tytułach jak Kingdom Hearts III, Final Fantasy VII Remake czy choociażby Sakura Wars. Jednym zdaniem, pan ten powinien być dobrze znany wielbicielom gatunku.
To Twoja opowieść
Najpiękniejsze w Octopath Traveler 2 jest to, że gra w żaden sposób nie próbuje nas nakierowywać na dany styl rozgrywki. Tylko od nas zależy, które rozdziały i w jakiej kolejności skończymy. Naszą decyzją jest to, gdzie następnie skierujemy swoje kroki i co w danym miejscu zrobimy.
Akcje środowiskowe
Powróciły oczywiście akcje środowiskowe dla wszystkich postaci. Każda z nich dysponuje specjalną umiejętnością, którą można wykonać zależnie od pory dnia. Przykładowo złodziejka Throne w dzień może okradać mieszkańców, a w nocy dokonywać napaści, nokautując daną postać. By nie było za łatwo, niektóre akcje wymagają większego poziomu trudności i też nie wszystkie da się zastosować na danym mieszkańcu. Warto dlatego kombinować i w każdym większym skupisku ludzkim zmieniać bohaterów. Dzięki temu bardzo szybko się wzbogacicie, znajdziecie ukryte przedmioty lub po prostu dotrzecie w miejsca, które z pozoru wydają się niedostępne.


Mnóstwo możliwości
Ważne jest przy tym to, że obecnie wiele zadań pobocznych można rozwiązać na kilka sposobów, zależnie od obecnych w danej chwili bohaterów. Ogólnie mniejsze zadania są również ciekawe i często wymagają od nas nieco pomyślunku. W niektórych musimy zastosować konkretną umiejętność w sprytny sposób. Dobrze jest w związku z tym słuchać uważnie poszczególnych osób, z którymi misje są powiązane. Mówiąc wprost, najczęściej nie są to proste zadania typu „podaj, przynieś pozamiataj”, a nawet jeśli dotknie je ten schemat, to zwykle został on ugryziony w nowy ciekawy sposób.
Zatańczmy, znaczy… zawalczmy!
Dowolność dotyczy także naszego kształtowania drużyny w obrębie ośmiu fabularnych bohaterów. O ile bowiem każdy z nich posiada swoją dedykowaną profesję, o tyle węsząc po okolicach odkrywamy specjalne świątynie, oraz gildie dla danej klasy. Te pierwsze pozwalają odblokować nam specjalne, potężne zdolności, a drugie uzyskać dodatkowe certyfikaty danej profesji. Nic zatem nie stoi na przeszkodzie, abyście jako drugą klasę Temenosowi dali wojownika. Sam zresztą tak zrobiłem i dzięki temu nasz kleryk stał się swoistym paladynem, który nie tylko leczy drużynę, ale i samemu potrafi zawalczyć. Chcecie, by złodziejka znała się na miksturach i… truciznach? Nic trudnego, wystarczy, że jako drugą klasę dodacie jej aptekarkę. Zaręczam, że jest to świetna i klimatyczna kombinacja! Oczywiście umiejętności trzeba wykupować za punkty klasowe, które uzyskujemy po walkach. Warto więc czasem zatrzymać się na małe szkolenie drużyny.
Losowość
Tym bardziej, że walka to także mocny filar Octopath Traveler 2. Choć niektórym w obecnych czasach mogą przeszkadzać losowe starcia, to jednak weterani gatunku poczują się jak w domu. Przyznaję, że choć przez nowe tytuły nieco od tego systemu odwykłem, to miło zagrać w bardziej klasyczny pod tym względem tytuł, w którym każde starcie niesie niepewność i podnosi adrenalinę.


System starć
Sam system walki to czyste złoto. W sporym uproszczeniu mamy tutaj do czynienia z bitwami turowymi, opartymi na słabościach przeciwników. Podobny system walki fani gatunku mogą kojarzyć chociażby z serii Persona. Jednak w Octopath Traveler cała zabawa polega na zbiciu obrony przeciwnika odpowiednimi typami ataków. To czyni go na jedną turę oszołomionym i bezradnym. By było trudniej, gdy pierwszy raz mierzymy się z danym wrogiem, nie widzimy jego słabości. Sami musimy je odkryć, co daje sporo radochy, gdy już uda nam się to zrobić. Każda profesja postaci posiada oczywiście odpowiednie rodzaje broni i zaklęć, do których jest ograniczona. Sytuację ratuje odpowiedni dobór drugich klas, ale i tak wybór drużyny jest tu bardzo kluczowy. Przyznam się, że po wielu godzinach czuję się lekko od tych starć uzależniony.
Owacje na stojąco
Nastały piękne czasy dla fanów gatunku jRPG. Co rusz pojawiają się na rynku bardzo dobre tytuły. Cieszy fakt, że druga część Octopath Traveler doczekała się wydania także na konsoli Sony i mam skrytą nadzieję, że z czasem na PlayStation zawita także jedynka. Wracając jednak do dwójki…
Podsumowanie
To wspaniała, dojrzała emocjonalnie podróż, która zarówno bawi, jak i wiele potrafi nauczyć. Często porusza serce i opowiada o wartościach, których nierzadko trudno doszukiwać się w obecnych czasach. W końcu to po prostu diabelnie dobra gra. Jej mechaniki uzależniają na wiele godzin, a pod względem audiowizualnym wręcz zachwyca. Jeśli lubiliście jedynkę, nawet się nie zastanawiajcie i biegnijcie do sklepu. Nie często bywa przecież tak, że gra jest jednocześnie tak pięknym ukłonem w stronę klasyki i technicznym majstersztykiem, który udowadnia, że czas pikseli jeszcze nie przeminął.


Grę do recenzji dostarczyła firma CENEGA
Dodaj komentarz