Hi-Fi RUSH to jeden z tych nielicznych tytułów, które trafiły do graczy parę chwil po tym, jak świat się o nich dowiedział. Gotowi na rytmiczne walki z robotami?
Tango Gameworks to twórcy Evil Within i Ghostwire Tokyo. Spodziewacie się więc mrocznego tytułu pełnego strachów? Niespodzianka! Hi-Fi RUSH to przekolorowa rytmiczna bijatyka z zabawną fabułą i toną rockowych kawałków.
Fabuła
Naszym protagonistą jest Chai, nastolatek, który w klatce piersiowej ma urządzenie podobne do tego, które nosi w sobie Iron Man. Z jedną zasadniczą różnicą: w środku znajduje się iPod, nadający rytm całemu światu. Wszystko, co zobaczymy w grze ruszać się będzie w jednym rytmie. Wszystkie maszyny, zapadnie, taśmociągi. I my.
Defekt, bo tak nazwany został Chai przez kontrolę jakości, powinien zostać zgładzony. Yikes. Oczywiście sam bohater nie ma na to najmniejszej ochoty. Czekać nas więc będzie ucieczka i przy okazji walka z toną robotów i różnej maści bossów. Eksplorując miasto spotkamy kilka różnych scenerii ze swoją własną muzyką.
Rozgrywka
Hi-Fi RUSH to trzecioosobowa platformówka-bijatyka akcji z elementami fabuły. A tak, dodatkowo skupiona na rytmie, jak Crypt of Necrodancer czy Metal: Hellsinger. W tle rozbrzmiewać będzie muzyka, rockowa i całkiem popularna. Wśród najbardziej rozpoznawanych utworów i zespołów znajdziemy między innymi Nine Inch Nails, wybrzmiewające podczas starcia z pierwszym bossem.
Chai eksplorować będzie miasto poruszając się po platformach ze zmieniającą się czasem kamerą – zazwyczaj będziemy mieć ją za plecami, ale niektóre miejsca przywitają nas widokiem z boku. Na szczęście same walki odbywać się będą przy totalnie swobodnej kamerze.
Oprócz skakania, drugim ważnym (albo i najważniejszym) elementem rozgrywki będą ataki wykonywane naszą gitarą. Najlepiej, jeśli trafią w bit. W pierwszych kilkunastu minutach gra tłumaczyć nam będzie, jak poprawnie słuchać i jak wykonywać rozmaite kombinacje. Będziemy w tym celu używać przycisków X i Y by młócić gitarą Chaia, a pozostałych, gdy będziemy chcieli skorzystać z umiejętności naszych towarzyszy na późniejszych etapach rozgrywki.
Z tą eksploracją – nie myślcie sobie za dużo. Gra jest liniowa, choć oczywiście w dodatkowych korytarzach znajdziemy przeróżnej maści sekrety. Od pozostawionych tabletów, opowiadających nam o świecie, po kawałki złomu będące naszą walutą, czy kawałki części, które później dadzą nam na przykład więcej „życia”. Na ekranie pauzy znajdziecie informacje o tym, ile czego udało Wam się znaleźć.
Świata nie będziemy eksplorować cały czas w pojedynkę. Już na samym starcie towarzyszyć nam będzie kot-robot, a później trójka ludzi, zjednoczona w tej samej sprawie. Pomogą nam oni w walce i samym poruszaniu się po mieście. Każde z nich będzie miało inne umiejętności i swoje własne „łamigłówki”!
Walki
Jeśli dotrzecie do miejsca, które łatwo jest zamknąć na cztery spusty – najprawdopodobniej za moment wszystkie przejścia się zamkną, a na Was naskoczą roboty. Te mini-areny to kilkuminutowe starcia z różnymi przeciwnikami, zarówno małymi, których pokonamy w kilka sekund, jak i poważniejszymi, przy których trzeba się bedzie napracować trochę więcej.
Lista dostępnych kombinacji będzie się stale powiększać. Eksplorując mapę znajdziemy między innymi komiksy, z których Chai czerpać będzie inspirację. Część odblokujemy w sklepie, wydając nasze zebrane zębatki.
Na koniec każdej mini-areny zobaczymy nasze wyniki i ocenę. Po zakończeniu całego etapu ukaże nam się ekran z podsumowaniem wszystkich starć. Jest to o tyle fajne, że faktycznie wiemy, nad czym musimy popracować. W moich walkach timing zawsze był najgorszy, ale nadrabiałam szybkością. Dopiero na późniejszych etapach udało mi się wreszcie „wczuć”.
Oprawa audiowizualna
Część audio – jak już wspomniałam – to sporo rockowych kawałków w tle. Świetnie! Do tego mamy postacie z pełnym dubbingiem, a jedyne dłuższe czytanie czekać nas będzie przy znajdowanych tabletach z notkami dla pracowników Vandelay. Więc tak, postacie mają głosy, swoje unikatowe.
Podczas walk wykonywane przez nas kombinacje będą wygrywać wyróżniające je dźwięki, dzięki czemu łatwiej rozróżnić różne kombinacje. Nie, żeby to miało jakieś realne znaczenie, ale po prostu fajny zabieg.
Wizualnie Hi-Fi RUSH ma swój unikatowy styl, który możecie zobaczyć na wszystkich zrzutach ekranu. Lekko komiksowy z wyraźnymi konturami, trochę bardziej mi przypominał Beyond a Steel Sky, niż Borderlands, które pierwsze przychodzi na myśl przy podobnej grafice. Choć tu kolorystyka jest znacznie żywsza, a całość mniej realistyczna.
Sterowanie
Oprócz logicznych klawiszy, główne interakcje ze światem będą pod B (klikanie przedmiotów czy robotów, z którymi można rozmawiać). X i Y to walka, do tego skakanie pod A (tak, jest double-jump). Pod LB będziemy mieli magnes, przyciągający nas do konkretnych elementów lub przeciwników. Do tego mamy jeszcze specjalny atak wymagający dwóch przycisków, który zawsze (gdy dostępny) wyświetlony będzie z podpowiedzią na górze ekranu.
Całość jest bardzo sensowna i nie było momentu, kiedy coś mnie irytowało, czy sprawiało problemy.
Interfejs
Tak naprawdę nie ma na nim zbyt wiele. Cały czas wyświetlony będziemy mieli pasek z życiem. Podczas walk zobaczymy aktualny wynik i napełnienie paska specjalnego ataku. W opcjach możemy również włączyć stałe pokazywanie beatu, które ułatwi nam klikanie akcji w idealnym momencie.
Dialogi wyświetlone zostaną na dużych dymkach na dole ekranu, w bardzo komiksowym stylu.
Znajdźki
Okej, aż dam osobny akapit na to. Jest ich PEŁNO. Oprócz wspomnianych już wcześniej trybików, które są walutą w grze, części do „ulepszeń”, na planszach znajdziemy także komiksy z inspiracjami do kombinacji ataków, czy „lodówki”, które uczyć nas będą o poruszaniu się. Na ścianach znajdziemy na przykład graffiti, które później będziemy mogli wykorzystać w naszej Kryjówce. Do tego na mapie będą też przedmioty dla nas do zniszczenia, statuy, czy maszyny z napojami, które wyrzucą z siebie dodatkowe zasoby. Miejcie więc oczy szeroko otwarte!
I chyba warto też wspomnieć o tych wszystkich trochę-ukrytych korytarzach, w których często znajdziemy części do ulepszeń, chipy i „walutę” w większych nominałach.
Ułatwienia dostępu
Jak w większości najnowszych tytułów Microsoftu, opcji ułatwień dostępu jest naprawdę sporo. Od narratora, po ułatwienia związane z kontrolerem i oczywiście napisy. W kategorii rozgrywki największą różnicę zrobi nam wizualizacja rytmu oraz auto-akcje, gdzie obojętnie co klikniemy, gra wykonywać będzie za nas odpowiednie akcje – czy to kombinacje, czy uniki.
Na samym starcie gry wybieramy też poziom trudności z czterech dostępnych (od łatwego do bardzo trudnego). W dowolnym momencie można go jednak zmienić, a grę rozpoczniemy od ostatniego checkpointu.
Wrażenia
Hi-Fi RUSH to ciekawy i całkiem unikatowy tytuł. I raczej nie był grą dla mnie, choć bardzo spodobał się mojemu synowi, który uwielbia wszelkiej maści platformówki, bijatyki i gry rytmiczne. I jeśli choć jeden z tych gatunków do Was trafia, warto sprawdzić i ten tytuł. Poziom trudności nie musi sprawiać problemów, więc nawet przy normalnym, nie powinniście mieć większych problemów w starciach z robotami i ich bossami.
Muzyka w grze zdecydowanie dodaje sporo. To kolejna warstwa i zawsze cieszy, gdy możemy usłyszeć kawałek znanego zespołu podczas młócenia gitarą w wielkie roboty.
Gra nie jest specjalnie długa, ale też zdecydowanie zajmie Wam dłużej, niż jeden wieczór. Co fajne, po zakończeniu wątku fabularnego będziemy mieć możliwość powrotu na dowolne plansze w celu dalszej eksploracji – bo do części miejsc dostaniemy się dopiero z pomocą kogoś poznanego na późniejszym etapie gry. To też fajne, bo faktycznie sprawia, że koniec, to jeszcze nie koniec.
Grę do recenzji dostarczyła Bethesda.
Dodaj komentarz