Cyberpunkowa przygodówka w dystopijnym świecie. Brzmi super? A gdy dodam, że to kontynuacja tytułu sprzed ponad 20 lat? Zagrajmy w Beyond a Steel Sky.
Beyond a Steel Sky to kontynuacja historii z 1994 roku, którą posiadacze Amigi i komputerów z MS-DOS mogli poznać pod tytułem Beneath a Steel Sky. Obie gry to klikane przygodówki umieszczone w trochę cyberpunkowym świecie, gdzie nasz protagonista, Robert Foster, lata po mieście z łomem i maszynką do hackowania.
Fabuła
Co może pójść nie tak podczas wyprawy na ryby w towarzystwie przyjaciela i jego synka? Beyond a Steel Sky opowie nam o jednym z gorszych rozwiązań takiego wieczoru.
Z wody wychodzi tajemniczy Stalker, maszyna przypominająca zwierzę, bo poruszająca się na nogach. Ktoś wybiega z wnętrza i porywa młodego chłopaka. Robert wyrusza więc wślad za maszyną i dociera do Union City, skąd uciekł dziesięć lat wcześniej.
W historii pełno będzie odniesień do pierwszej gry o Robercie Fosterze, choć rozgrywka nie będzie od nas wymagała jej znajomości.
Rozgrywka
Swoją przygodę z Beyond a Steel Sky rozpoczynamy na pustyni. Podążając po śladach Stalkera, trafiamy na zwłoki i majstrującą przy nich młodą dziewczynę. Już te pierwsze chwile dają nam pokaz tego, jak wyglądać będzie rozgrywka. Możemy wchodzić w interakcje z ludźmi, a także otoczeniem. Jak w wielu przygodówkach, będziemy mogli komuś/czemuś się przyjrzeć, wejść w interakcję lub użyć przedmiotu z ekwipunku. Wracając jednak do samej rozgrywki: gdy docieramy pod bramy Union City, rozpoczyna się faktyczna gra.
Wśród czekających na nas wyzwań będzie hakowanie mnóstwa urządzeń, sporo rozmów z ludźmi i robotami, a także zadania, które trzeba będzie dobrze przemyśleć. Gra pełna jest treści, humoru i okazji do „marnowania” czasu.
Eksplorując Union City dowiemy się o roli robotów w mieście, o systemie klas i hierarchii, wciąż nie zapominając jednak o orygialnej misji – odnalezieniu Milo.
Grafika
Choć może nie wygląda to na tytuł z „nowej generacji”, gra i tak robi wrażenie. To tytuł indie, o czym nie powinniśmy zapominać. Mamy tu do dyspozycji sporawy świat, pełen ludzi, robotów i ciekawych przedmiotów. Otoczenia są bogate, a i sam styl graficzny oraz architektoniczny, wywołują pozytywne odczucia.
Sporo tu futurystycznego industrializmu. Znajdziemy mnóstwo bilbordów z reklamami, odsłoniętych rur czy gołego betonu.
Union City
Union City to nie jest takie normalne miasto. Cyberpunkowy klimat, gdzie każdy mieszkaniec ma chip i zbiera punkty. Holograficzne odznaki wywieszone na piersiach, które mogą nam dać dostęp w specjalne strefy i personalizowane reklamy to tylko początek tego, co przygotowali dla nas twórcy gry.
Wspomniany wcześniej system klas i trochę pomieszana struktura mieszkaniowa. Czy wiecie, że im wyżej mieszkacie tym jesteście gorsi? Tylko najlepsi mogą pozwolić sobie na mieszkanie na „ziemi”. Reszta zmuszona jest korzystać z wyższych pięter, skazując się tym samym na znacznie gorsze powietrze. Klasy i przypisane im stroje mają za zadanie trzymać mieszkańców w ryzach. I w ten oto sposób będziemy mieli do czynienia z Ministerstwem Aspiracji, Komfortu czy Dobrobytu. O wszystkim tym przeczytamy dokładniej w terminalach.
Ludzie to jednak nie jedyni mieszańcy miasta, bo nie zabraknie nam tu także robotów. To oni pracować będą za barem, zajmować się sprzątaniem budynków czy łapać wandali. Naprawdę sporo spraw załatwimy z pomocą AI.










Oprócz tego, miasto korzystać będzie z systemu monopodów, czyli poruszających się po wytyczonych trasach wagonikach zawieszonych ponad głowami mieszkańców. Transport to jeden z niewielu momentów, gdy zobaczymy w tej grze ekrany ładowania!
Dźwięk
Miłym zaskoczeniem jest dla mnie pełny (angielski) dubbing. Każda z postaci, z którą rozmawiamy (a jest ich kilkadziesiąt), ma swój unikatowy głos. W opcjach możemy tez oczywiście włączyć napisy.
Przez cały czas towarzyszyć nam będzie muzyka, bardzo klimatyczna i czasem nawet dramatyczna.
Mnóstwo obiektów będzie miało swoje własne dźwięki, które lepiej usłyszymy zbliżając się – oczywiście.
Sterowanie
Jak już wspomniałam, widok mamy z trzeciej osoby i poruszamy się prawie-że-dowolnie. O ile można mówić o dowolności w świecie, gdy zazwyczaj mamy jedno zadanie do wykonanie. Jest jednak wciąż sporo do klikania, a interfejs na bieżąco pokazuje nam zarówno przyciski, jak i obiekty, z którymi można wejść w interakcje.
Z bardzo fajnych rzeczy, obok ekwipunku znajdziemy też sekcję ze wskazówkami! Gdy utkniemy, gra pozwala nam na skorzystanie z podpowiedzi. I to wielokrotnie. Każda kolejna nasza prośba o pomoc to niewielka wskazówka, która coraz bardziej się klaruje, gdy więcej klikamy. Można więc tylko lekko się wspomóc, albo przeczytać rozwiązanie na ekranie. Uwielbiam! Zdarzyło mi się, że skończyły mi się pomysły.



Mechanizmy
Robert ma dwa bardzo ważne przedmioty w ekwipunku: łom oraz maszynkę do hakowania. Co możemy zrobić w pierwszym jest raczej oczywiste. Drugie z kolei otwiera kolejne morze możliwości! Dzięki maszynce możemy dostać się do kodu wielu urządzeń czy robotów, a tam siać zamieszanie. Zmiana zraszaczy, by działały odwrotnie, czy wyświetlenie innych wiadomości na bannerach reklamowych to dopiero początek tego, do czego jesteśmy zdolni.
Cała zabawa polega na zamianie miejscami klocków o tych samych kształtach, choć brzmi to znacznie prościej, niż jest w rzeczywistości. Z doświadczenia już powiem Wam, że najtrudniejsze jest zebranie urządzeń w zasięgu maszynki.
Każde hakowanie wciąż cieszy, a możliwości mamy naprawdę sporo. Czasem możemy też oczywiście hakować elektronikę totalnie nie związaną z fabułą, tylko dla czystej zabawy!
Wrażenia
Siadając do Beyond a Steel Sky nie miałam zbyt wielkich oczekiwań. Przygodówka w świecie cyerbpunku brzmiała ciekawie, ale spodziewałam się raczej średniego tytułu. To, z czym się spotkałam, przerosło wszystko, co zdążyłam wymyślić sobie w głowie. Mnóstwo humoru, ciekawe historie i dialogi, które aż chce się czytać! To jeden z niewielu przypadków, gdy faktycznie chcemy ciągnąć napotkanych ludzi za język, by usłyszeć coś więcej nie tylko o świecie. Na pewnym etapie historii spotkacie robota, który opowiadać będzie wiersze. Klikajcie po nowe, bo to po prostu złoto!
Rozgrywka jest dość długa, satysfakcjonująco długa. Choć pewnie pomijając wątki i wykonując niezbędne minimum grę przejdziecie w kilka godzin, ja spędziłam w niej kilkanaście i wciąż mam ochotę na więcej. Na szczęście pozostaje przede mną pierwsza część do nadrobienia, więc nie muszę się jeszcze rozstawać z Robertem. To nic, że mam mnóstwo spoilerów!
Jeśli więc szukacie niezobowiązującego tytułu na parę leniwych wieczorów — koniecznie sięgnijcie po tę grę.
Beyond a Steel Sky dostępne jest na konsolach Xbox, PlayStation i Nintendo Switch od 7 grudnia. Grę stworzyło Revolution Software, a za konsolowy port odpowiada Microids.
Grę do recenzji dostarczył wydawca, Koch Media Polska.
Dodaj komentarz