Liberte od pewnego czasu jest dostępne we wczesnym dostępie. Jesteście ciekawi, czy warto się zainteresować tą polską grą?
Liberte to tytuł, który, nie ukrywam, wziął mnie z zaskoczenia. Dowiedziałem się o nim dopiero, umawiając spotkania na tegoroczny Gamescom. Jedno z nich dotyczyło właśnie tej polskiej produkcji od Anshara. Na kolońskich targach mogłem zagrać chwilę w tę grę. Moje wrażenia ze spędzonych z nią chwil opisałem oczywiście w odpowiednim artykule. Zabierze Was do niego ten odnośnik. Uzyskałem też dostęp do wersji występującej we wczesnym dostępie na Steamie. Dzięki temu już w domu mogłem spokojnie, bez pośpiechu, ogrywać dalej ten tytuł. Oto moje wrażenia po spędzeniu z nim 10 godzin.
Opowieść w Liberte
Z pewnością moja niechęć do spoilerów nie jest dla nikogo tajemnicą. W związku z tym nie będę skupiał się na fabule w niniejszym tekście. Zamiast tego zwrócę jednak uwagę na pewien istotny fakt. Mianowicie, opowieść prowadzona jest niejako dwutorowo. Zaraz po naszym odrodzeniu się – i wybraniu opcjonalnych ulepszeń tymczasowych – udajemy się do wejścia do miasta. Po przebyciu niewielkiej odległości będziemy świadkami dialogu toczącego się między dwiema frakcjami. Oczywiście ich cele są przeciwstawne i to od nas zależy, po której stronie się opowiemy. Warto jednocześnie zaznaczyć, że jedna z frakcji zaoferuje nam możliwość wykonywania zadania dziennego. Polega ono na ogół na odnalezieniu pewnej liczby danych przedmiotów lub zabiciu konkretnej liczby przeciwników. Pozwoli nam to na wzrost naszego respektu u danej nacji.
Rozgrywka
Opisywana polska gra reprezentuje gatunek rogue-lite. W związku z tym osoby grające wcześniej w takie produkcje jak Hades czy Darksiders Genesis momentalnie poczują się jak w domu. Podobnie jak w przywołanych tytułach, w Liberte również obserwujemy akcję z rzutu izometrycznego. Poruszamy naszą postacią – o której to możliwościach dowiecie się w następnym akapicie – i staramy się uporać z napierającymi na nas wrogami. Nieodzowne przy tym jest łączenie naszych podstawowych ataków z dodatkowymi, zapewnianymi przez karty.
Nie obędziemy się także bez uników. Widzimy też czerwony obszar, na jaki wyprowadzi atak nasz przeciwnik. Dzięki temu możemy próbować go uniknąć. Nie zawsze jest to jednak łatwe. Podczas walk wiele się bowiem dzieje. Nie są to z pewnością zmagania tak intensywne jak w Returnal, ale też trzeba mieć oczy dookoła głowy. Warto wspomnieć, że wykonując unik w ostatnim możliwym momencie wykonamy parowanie. Dzięki temu nie tylko umkniemy przed ciosem, ale i zadamy pewne obrażenia napastnikowi. Przyznaję, że walka w Liberte jest prosta w założeniach, ale bardzo wciągająca.
Karty
Jedną z najważniejszych cech wyróżniających Liberte bez wątpienia są karty. Za awansowanie na kolejne poziomy uzyskujemy nowe karty, które wyświetlamy odpowiednim przyciskiem. Aby móc z nich skorzystać, musimy posiadać odpowiedni zapas specjalnej energii. Jeśli go nie mamy, możemy spalić karty, zyskując energię niezbędną do użycia traconej karty. Następnie – po zagraniu nimi – możemy korzystać z różnego rodzaju efektów. Występują zarówno pasywne, jak i aktywne. Do tej pierwszej grupy mogą się zaliczać na przykład zwiększenie obrażeń podstawowych ataków, dodanie nam punktów pancerza po zabiciu przeciwnika czy zwiększenie szansy na zdobycie rzadszych kart. Natomiast aktywne musimy sami – nomen omen – aktywować. Karty te mają na ogół (oprócz leczących czy zwiększających nasz pancerz) przypisane na stałe miejsce w pasku szybkiego wyboru. Musimy więc uważać, czy zagranie nowej karty, o pozornie lepszym efekcie, nie zastąpi nam ulubionego ataku.
Należy też zaznaczyć, że Superstatic nierzadko korzysta z rozwiązań występujących w innych grach. Mnie szczególnie spodobało się ukryte ostrze, jawnie odnoszące się do serii Assassin’s Creed. Nie bez znaczenia jest też fakt, że przy użyciu tego ataku przenosimy się za przeciwnika i zadajemy mu dodatkowe obrażenia. Gra pozwala też na nakładanie efektów długotrwałych. Kart jest mnóstwo i zdecydowanie polecam wchodzenie do ich menu po każdym zdobyciu kolejnego poziomu postaci.
Klasy postaci w Liberte
Klasy postaci w opisywanej grze rozwiązano dość oryginalnie. Okazuje się bowiem, że to zaledwie powłoki, które nakładamy na nasze martwe ciało. Początkowo mamy dostęp do zaledwie jednej, ale w miarę wykonywania zadań dla poszczególnych frakcji odblokujemy kolejne skóry. W naszym centrum odrodzeni możemy też aktywować wcześniej wspomniane premie. Dzięki temu możemy na przykład rozpocząć poziom z pewną sumą pieniędzy w kieszeni lub zapewnić sobie premię do obrażeń czy zdrowia. Efekt ten jest darmowy i trwa aż do naszej śmierci. Chcąc rozwijać swoją talię, możemy też podejmować się wykonywania dodatkowych – oczywiście opcjonalnych – wyzwań. Musimy w nich pokonać fale przeciwników w specjalnym obszarze, mieszcząc się w zadanym przedziale czasowym. Bardzo istotna jest też możliwość wybrania poziomu trudności rozgrywki przed każdym przeniesieniem się do miasta. Oczywiście im większe wyzwanie, tym większa nagroda. Jednak już pierwszy poziom jest dość wymagający. Pamiętajcie więc, aby mierzyć siły na zamiary.
Grafika i udźwiękowienie
Liberte z pewnością nie jest produkcją dla każdego. Pomijając dość wymagającą rozgrywkę – o której mogliście przeczytać wyżej – gra odznacza się specyficznym stylem wizualnym. Wygląda jak wprawiony w ruch komiks i sporo w niej z surrealizmu. Strona wizualna kojarzy mi się z Disco Elysium i jest to akurat dla mnie zaleta. Udźwiękowienie jest przyjemne i wpada w ucho podczas rozgrywki. Szkoda jednocześnie, że nie dodano nagranych kwestii dialogowych. Wszystkie postaci mają jedynie napisy. Kto wie? Być może zmieni się to w pełnej wersji gry? Pamiętacie bowiem, że tekst ten dotyczy wersji we wczesnym dostępie. Można się więc spodziewać pewnych usprawnień. Na tej stronie znajdziecie pełną listę zmian.
Działanie na Decku
Gra będzie docelowo dostępna na konsolach, aczkolwiek póki co sprawdziłem ją na przenośnym komputerze od Valve – Steam Decku. Najważniejsza była dla mnie oczywiście płynność działania. Za złoty środek uważam 45 klatek na sekundę. Niestety w domyślnych ustawieniach grze zdarzało się okazjonalnie zgubić klatkaż i wyświetlać animacje w około 30 FPS. Pomogło na szczęście dostosowanie ustawień graficznych – wystarczyło wyłączyć synchronizację pionową. Jednocześnie nie polecam stosować połowicznego cieniowania – znacznie rozmazuje ono ikony pod paskiem szybkiego wyboru. Czas pracy na baterii nie powala i wynosi on około 3 godzin. Z pewnością jest tu jeszcze miejsce do zastosowania poprawek. Ogólnie jednak w mojej ocenie Liberte jest bezproblemowo grywalne na Decku.
Podsumowanie
Liberte spodobało mi się już na Gamescomie i z niemałą przyjemnością chciałem spędzić więcej czasu z tą grą. Okazało się, że nawet po 10 godzinach jest to niesamowicie angażująca produkcja, którą powinni zainteresować się fani gatunku. Dla mnie to jedna z najlepszych gier dostępnych na kolońskich targach i czekam na ukazanie się jej pełnej wersji. Jeśli macie Steam Decka i lubicie gry rogue-lite, to nie jestem w stanie wymyślić przeciwwskazań do zakupienia tej produkcji. Jest świetna i często chętnie do niej wracam. Mam nadzieję, że również Wam przypadnie ona do gustu.
Kod wczesnego dostępu zapewnił wydawca, Anshar Publishing.
Dodaj komentarz