Wstęp
The Last of Us to jedna z najważniejszych gier w dorobku studia Naughty Dog. Uznana przez wielu za ich Opus Magnum opowieść o Joelu i Ellie to coś, co każdy gracz powinien w życiu doświadczyć. Oryginalnie gra wydana została w 2013 roku na odchodzące powoli na zasłużoną emeryturę PlayStation 3. Był to tytuł przełamujący wszelkie ograniczenia technologiczne tego leciwego już wtedy sprzętu i pokazujący, że zdolni twórcy są w stanie wykrzesać z każdej konsoli rzeczy, o których wcześniej nie śniło się nikomu.
Nie minął rok od premiery gry, a na rynku już królowało PlayStation 4. W tamtym czasie ekipa z Naughty Dog przygotowała remaster gry, dostosowany do możliwości nowej wtedy konsoli. 8 lat temu miałem przyjemność go dla was recenzować. Teraz powracam do tego świata za sprawą nowej wersji, przygotowanej z myślą o konsoli PS5 (a wkrótce także i PC). Jakie atrakcje przygotowano dla graczy, oraz czy warto znowu sięgnąć po ten tytuł?
Opowieść
Zacznijmy od tego, co się nie zmieniło. Genialna fabuła i scenariusz są dziś tak samo dobre jak przed prawie dekadą. Opowieść o przemytniku Joelu i młodej Ellie to wciąż absolutny top opowieści w grach video. Jest to historia tak dobra, że wkrótce zobaczymy ją w formie serialu.
To dojrzała opowieść drogi o przetrwaniu w świecie po apokalipsie. Pełna zaskakujących zwrotów akcji i wielowymiarowych postaci. Historia, która daje dużo do przemyślenia i pozostaje w sercu i głowie gracza długo po zobaczeniu napisów końcowych.
W pakiecie znajdziemy tutaj całą historię z oryginalnego The Last of Us oraz dodatku Left Behind. Twórcy nie zdecydowali się na zmiany w formule dodatku i jest on dostępny jako osobna opcja w menu. Nie zastosowano tutaj głębszej integracji tych dwóch opowieści.
Nowe szaty króla
Naughty Dog przygotowało nową wersją od podstaw. Nie jest to podrasowana wersja z PS4 z podbitą rozdzielczością. Cały tytuł został napisany od zera, przygotowano nowe modele postaci czy otoczenia. Oprawa prezentuje się wyjątkowo dobrze i tylko filmy pokazujące bezpośrednie porównania graficzne oddają skalę pracy, jaką włożono w ten remake.
Wrażenie robią lokacje, które są teraz pełne szczegółów. Niegdyś puste pokoje wypełnione są teraz przedmiotami. Rosnąca wszędzie roślinność jest bardziej wyrazista i bujna. Nowe życie tchnięto także w postaci. Zupełnie nowe animacje i ruchy bohaterów są teraz jeszcze bardziej ludzkie i rzeczywiste. Mimika twarzy wygląda lepiej niż kiedykolwiek.
Zmiany jednak nie sięgnęły jedynie warstwy wizualnej. Na nowo rozpisano fizykę czy sztuczną inteligencję przeciwników oraz kompanów. Przeciwnicy lepiej na nas polują, a nasi towarzysze lepiej reagują na ich ruchy. Nie ma już więc sytuacji znanej z oryginału gdzie postać poboczna dosłownie przebiegła przed twarzą przeciwnika. Ellie, Tess, Bill czy Henry są świadomi ruchów przeciwników i nie tylko unikają ich wzroku, ale aktywnie przemieszczają się, aby nie zostać wykrytym. Oczywiście dalej przeciwnicy nie są w stanie zauważyć naszych kompanów, ale dzięki nowym AI iluzja jest jeszcze lepsza.
Rzeczy, które w oryginale przez ograniczenia technologiczne sprzętu były oskryptowane, teraz liczone są w czasie rzeczywistym. Nowy silnik zniszczeń pozwala na większą destrukcję otoczenia. Widać to, szczególnie kiedy jesteśmy atakowani przez działko wozu opancerzonego w Pittsburgh. Fragmenty betonu lecą we wszystkie strony. Zmiany dotyczą też cutscenek. Na PS3 i PS4 były one prerenderowane. Teraz natomiast są wyświetlane na bieżąco, przez co w filmach widzimy faktyczne uzbrojenie naszej postaci.
Inspiracje Part II
Nie da się ukryć, że twórcy skorzystali z doświadczenia, które zdobyli przy pracy na sequelem gry. Przemycili więc do tej gry kilka elementów znanych z Part II. Przy stacjach do ulepszania naszego arsenału Joel pracuje nad uzbrojeniem niczym Ellie. Po świecie gry rozsiane są zupełnie nowe sejfy, do których oczywiście możemy poszukać kombinacji w okolicy.
Podobnie jak w drugiej części, po zaliczeniu poszczególnych rozdziałów, możemy powrócić do nich i rozegrać np. konkretną potyczkę z przeciwnikami.
Nie wszystko jednak przeniesiono z dwójki. Joel nie jest tak mobilny jak Ellie w tym tytule. Nie dodano do Part I znanego z sequela czołgania się czy skoków. To generalnie wciąż ten sam tytuł z podobną mechaniką. Gra się w niego w dużej mierze dokładnie tak samo jak w 2013 i 2014 roku.
Warto natomiast ponownie pochwalić twórców za jedne z najlepszych na rynku możliwości dostosowania gry do własnych potrzeb. Dostosowanie doświadczenia do graczy z różnymi niepełnosprawnościami robiło wrażenie w Part II, teraz jest jeszcze lepsze. Dodano, chociażby opcję audio deskrypcji! To są rzeczy, które dla większości graczy pozostaną niezauważone. Ale dla tej części osób, które ich potrzebują to prawdziwy game changer.
Czego zabrakło?
Sporym minusem dla części graczy będzie fakt, że z Part I całkowicie wyeliminowano tryb wieloosobowy. Był on obecny zarówno na PS3, jak i na PS4, gdzie cieszył się sporą popularnością. Sam znam osoby, które w trybie multi spędziły setki czy nawet tysiące godzin i pewnie grają w niego do dziś. Cóż, Naughty Dog podobno pracuje nad samodzielnym wieloosobowym tytułem w tym uniwersum, więc nic dziwnego, że nie sabotują własnej produkcji dodając tryb multi do The Last of Us Part I. Jeśli byliście fanami multi w oryginale, to jest całkowicie zrozumiałe, że jego ominięcie w remake’u jest dla was olbrzymią wadą. Ja sam mam do tego raczej ambiwalentny stosunek. Jakby twórcy go pozostawili, to pewnie bym się chwilę nim pobawił. Ale jego brak mi całkowicie nie przeszkadza.
Fajnie natomiast, że przygotowano sporo atrakcji urozmaicających zabawę już po zakończeniu samej fabuły. Możemy zagrać w grę w trybie speedrun i spróbować pobić czyjś rekord czasu przejścia gry. Jest też dostępny tryb permadeath, gdzie śmierć jest ostateczna i kończy zabawę. Odblokować możemy alternatywne stroje dla bohaterów, szczegółowe modele postaci czy filmy opowiadające o procesie tworzenia gry. Dostępne są też dodatkowe modyfikatory rozgrywki.
Czy wejść drugi raz do tej samej rzeki?
Największą kontrowersją związaną z tytułem jest generalnie celowość jego istnienia i cena, jaką musimy za niego zapłacić. Wiele osób zastanawia się, po co stworzono ten projekt i czy trzeba było The Last of Us odświeżać. Nie jestem w stanie jednoznacznie na to pytanie odpowiedzieć, ale wiem jedno. Cieszę się, że skoro już zdecydowano się na taki ruch, to zrobiono to porządnie. Możemy dywagować czy ten remake był potrzebny, ale bezspornym pozostaje fakt, że włożono w niego sporo pracy. Nowa oprawa, polepszona fizyka, animacje czy AI to coś, co wymagało pracy i nie powstało samo z niczego. W dobie biednych remasterów robionych na szybko i tanio trzeba przyznać, że Naughty Dog przygotowało nową wersję The Last of Us z należytym szacunkiem, prezentując nam coś, co można nazwać definitywną wersją tej przygody.
Osobną kwestią pozostaje cena. Sony życzy sobie za ten tytuł pełną, i w dodatku niemałą, cenę, jak za zupełnie nową grę. Rozumiem oburzenie osób, które w oryginał grały i teraz niespecjalnie chcą ponownie płacić za to samo. Myśląc jednak o Part I doszedłem do kilku analogii do innych dóbr kultury. Dla przykładu na rynku literatury co jakiś czas mamy wznowienia różnego rodzaju klasyków. Często wydane w dość ekskluzywnej formie z twardą oprawą. Nikt przy takich wydaniach nie protestuje, a kupują je jedynie ci zainteresowani.
Inny przykład to rynek filmów. Przez lata zmieniały się formaty z VHS na DVD, przez Blu-ray aż po Blu-ray 4K. Sami pewnie, podobnie jak ja, macie na półce filmy, które kupiliście ponownie na nowszym nośniku. I mamy na tym rynku również skrajne przypadki. Na tej samej półce w sklepie znajdziemy nowe wydanie filmu, stworzone po linii najmniejszego oporu, przepuszczone przez posty algorytm poprawiający obraz, bez żadnych dodatków czy nowych materiałów. A tuż obok stoi inny film, który był ręcznie poprawiany z masą nowych niepublikowanych wcześniej materiałów. I tym właśnie jest The Last of Us Part I. To taka reżyserska wersja klasyka, w najlepszej możliwej oprawie.
Podsumowanie
Dlatego też zdecydowałem się na taką, a nie inną ocenę. Bo, pomijając wszystkie kontrowersje, to wciąż jest ten sam fenomenalny tytuł, będący jedną z moich gier życia. To niesamowita fabuła, wspaniały świat i emocje, jakie wylewają się na gracza wprost z ekranu. The Last of Us to doświadczenie, które każdy gracz powinien mieć za sobą. Teraz dostępne w najlepszej możliwiej formie.
Zakończenie tego tytułu dzieli graczy na tych, którzy uważają, że jest to absolutnie dzieło kompletne, nie potrzebujące żadnej kontynuacji. Są też tacy, którzy przez wiele lat nie mogli się doczekać, aż pojawi się Part II. Tak samo teraz dla części graczy Part I będzie nową, definitywną wersją klasyka, a dla innych będzie niepotrzebnym wykastrowanym wydaniem. Do której grupy graczy wy się zaliczacie, musicie odpowiedzieć sobie sami.
Grę do recenzji udostępniło PlayStation Polska.
Rozgrywka:
Dodaj komentarz